Trzy siostry

Ewa Kozakiewicz

publikacja 10.10.2008 18:40

Zakonnice ze Zgromadzenia Matki Bożej Syjonu, jedynego takiego zakonu w Polsce, mieszkają tylko w Krakowie i nie noszą habitów. Na szyi mają krzyż, a na palcu obrączkę z napisem „In Sion Firmata Sum”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: Oparłem się na Syjonie.

Trzy siostry - Obowiązuje nas wewnętrzna klauzura, która wiąże się z wewnętrzną odpowiedzialnością za czyny - podkreślają siostry z krakowskiego Zgromadzenia Matki Bożej Syjonu. Od lewej: s. Kasia Kowalska, s. Anna Bodzińska i s. Anne Denise Rinckwald

Nie noszę habitu, ale to nie wpływa na mój stan duchowny. Habit stwarza barierę, wpędza w zaszufladkowanie, ludzie odwracają się na pięcie i idą w swoją stronę – twierdzi s. Anna Bodzińska ze Zgromadzenia Notre Dame de Sion, która zjeździła świat cały, od Lyonu, Strasburga, Rzymu przez Izrael, Filipiny, aż do Australii.

Do krakowskiej wspólnoty sióstr niehabitowych oprócz niej należy jeszcze tylko Francuzka – Anne Denise Rinckwald, i Polka – Kasia Kowalska, nowicjuszka. – Nie jesteśmy siostrami skrytkami, które ukrywają w świeckim środowisku swoją przynależność do zgromadzenia. Zawsze mówimy, kim jesteśmy. Ludzie wtedy mówią do nas – proszę pani! Nie mogą się przestawić – opowiada s. Anna Bodzińska.

Wewnętrzna klauzura
– Jeśli mam habit, to nie pójdę na głupi film, bo wszyscy na mnie patrzą – tak mogłabym myśleć, gdybym takie ubranie nosiła. Ale tu chodzi o wewnętrzną klauzurę, która wiąże się z większą odpowiedzialnością, bo nic mnie nie krępuje z zewnątrz. Czy pójdę na niestosowny film, to tylko moja wola, a nie efekt tego, że ludzie patrzyliby na mnie. Nie pójdę jednak do kina na ten film dlatego, że jestem zakonnicą, a nie dlatego, że noszę habit lub nie – tłumaczy siostra Anna Bodzińska. – Odpowiedzialność za swoje czyny jest osobista, a nie instytucjonalna – dodaje Kasia Kowalska, która podkreśla, jak bardzo na to zwracano jej uwagę w formacji.

Zgromadzenie miało kiedyś habity, ale w latach 60. XX wieku ojcowie soborowi mówili: trzeba zbliżyć się do świata. – Wtedy niektóre siostry skróciły habity, podobne do strojów benedyktynek, potem je uprościły do białego lekkiego welonu na głowie i szarej sukienki, co we Francji wywołało duże zaskoczenie – wspomina siostra Anne Denise. – Na początku tej zmiany stroju czułyśmy się jak osoby wyciągnięte z bezpiecznego domu. Kiedy rodzice zobaczyli mnie po raz pierwszy bez habitu, ucieszyli się. – Jak cudownie, że na nowo jesteś naszą córką! – krzyknęli. Habit jest we Francji różnie odbierany, a siostra w habicie na pewno z większym dystansem – opowiada s. Anne Denise.

Jest pewna dowolność co do noszenia lub nienoszenia habitu w zgromadzeniu, tak samo każda siostra może indywidualnie poszukiwać dla siebie i dla nowicjuszek pracy, w której będą się czuły najlepiej. – Co chcesz robić? – pytały mnie znajome siostry co najmniej raz w tygodniu podczas nowicjatu, który odbywałam w Belgii. Z tym pytaniem przyjeżdżała wtedy siostra Anna Denise z europejskiej prowincji – wspomina siostra Bodzińska. – Żadna z nich nie musi robić tego, czego nie lubi, bo będzie nieszczęśliwa. Bóg tego nie chce – twierdzi z przekonaniem siostra Anne Denise.

Proza życia
Każda siostra zaczyna dzień od modlitwy. A później przychodzi im stawiać czoła różnym trudnościom życia codziennego. Dogadują się, kto dziś robi zakupy, kto dyżuruje w kuchni i gotuje. Płacą rachunki wspólnie zarobionymi przez siebie pieniędzmi w „świecie zewnętrznym”, pozostałe są dzielone na osobiste wydatki i odsyłane do Domu Generalnego do Rzymu. – Każda siostra ma wiedzieć, ile kosztuje chleb, a ile krem. I nie mogę sobie kupić najdroższego! – mówi siostra Anna. Kiedy planuję ekstra wydatek, pieniądze muszę oszczędzać przez parę miesięcy – dodaje s. Bodzińska, która wyjaśnia, że większość sióstr pracuje, ale te, które jeszcze się uczą w formacji, przygotowują do ślubów czystości lub są już na emeryturze, utrzymuje wspólnota. Każda wspólnota, w tym nawet tak mała jak krakowska, robi projekt budżetu i wysyła go do ekonomistki prowincjalnej, która kalkuluje, czy dadzą sobie radę, czy będą kłopoty. Słabsze wspólnoty są czasem wspomagane pieniędzmi z centrali, bo działają w różnych regionach świata, gdzie wskutek kataklizmów lub wojen siostry mogą nie być w stanie się utrzymać. Na tym między innymi polega przecież wspólnota.

Żyją dla dialogu
W zgromadzeniu przykłada się ogromną wagę do kształcenia. Siostry przeważnie mają ukończone po dwa fakultety, często zrobiony doktorat, znają więcej niż dwa języki i ciągle się czegoś uczą. – Dla mnie początkiem wszystkiego były studia teologiczne na Papieskiej Akademii Teologicznej, ale sama teologia od strony chrześcijańskiej mi nie wystarczała – mówi Kasia Kowalska. – Skąd wyrosło chrześcijaństwo? Zaczęłam interesować się symbolami, a przez nie wchodzić głębiej w problematykę judeochrześcijańską – opowiada nowicjuszka. Ta droga, którą pokonuje siostra Kasia, przypomina filozofię ojca Teodora Ratisbona, Żyda, który dzięki studiom teologicznym i czytaniu Biblii odnalazł Jezusa, przyjął chrzest, wstąpiłdo Kościoła katolickiego i został jego kapłanem. On właśnie jest założycielem zgromadzenia.

Kasia Kowalska podobnie jak obydwie siostry Anny zajmuje się dialogiem judeochrześcijańskim. Co robią? – Żyją życiemzwykłych katolików, uczestniczą w pielgrzymkach do Częstochowy i w świętach żydowskich, przychodzą do krakowskiej gminy wyznaniowej. Coraz więcej ludzi poszukuje odpowiedzi na dręczące ich pytania. – Takie osoby poznałam na pielgrzymce do Częstochowy. Same się do mnie zgłosiły i powiedziały, że chcą słuchać biblijnych komentarzy – opowiada s. Anna Bodzińska, na co dzień katechetka III Liceum Społecznego na Stradomiu i VII Prywatnego Liceum przy ul. Grodzkiej. Dodatkowo prowadzi dwie grupy biblijne. – Grupa Biblijna osób dorosłych spotyka się u nas w domu, to dziesięć osób – mówi siostra. Drugą prowadzi w duszpasterstwie akademickim przy parafii św. Marka. – Już we środę przygotowujemy czytania biblijne na niedzielę: fragmenty Nowego i Starego Testamentu albo Psalmy. Uczestniczymy też w marszach pamięci w Krakowie i w Warszawie, w Dniach Judaizmu, Islamu, jeżdżę na wykłady i spotkania do Koszalina i do Kielc, aby opowiedzieć o nas, i o tym, co staramy się robić – mówi siostra Bodzińska.

Mapa świata
Siostry posługują się komputerem z Internetem, za pośrednictwem którego łączą się ze światem, czerpią o nim informacje, ale też oglądają telewizyjne wiadomości, wybrane filmy, przeglądają „Midrasz”, „List” lub „Le Monde”. Wspólna modlitwa brewiarzowa jest dopiero wieczorem, razem czytają też wybrane psalmy, stosownie na odpowiednią okoliczność. Najbardziej uroczyście jest w sobotę wieczorem: czytają Biblię, zapalają świece. Liturgia domowa kończy się świątecznym, szczególnie uroczystym posiłkiem.

Siostry kontaktują się z siostrami ze swego zgromadzenia, które mieszkają w różnych stronach świata. Dlatego w krakowskim domu sióstr obok Biblii i Tory na naczelnym miejscu w salonie wisi ogromna mapa świata. – Musimy wiedzieć, co się w nim dzieje, gdzie i za kogo mamy się modlić Powinnyśmy znać biegle co najmniej dwa języki obce, to mamy w naszych konstytucjach. Dzięki tej umiejętności siostry potrafią pomóc ludziom biednym i odrzuconym pod każdą szerokością geograficzną – wyjaśnia siostra Katarzyna. Siostra Anna Bodzińska pomagała na Filipinach, po przejściu tsunami. – Nie tylko trzeba było nakarmić głodne i spragnione dzieci, ale wesprzeć duchowo ich rodziców, którzy przychodzili do nas. Czytaliśmy im Biblię, rozmawialiśmy o wszystkim: o tym, co się stało teraz i o ich problemach, które mieli przed katastrofą, o dylematach moralnych – wspomina siostra Bodzińska, która przypomina znaną we Francji siostrę Emmanuelle, pracującą w ten właśnie sposób przed laty w Egipcie.

Dwa wątki: intelektualny i emocjonalny, przewijają się w charyzmacie apostolatu, który na całym świecie liczy niespełna 500 osób. Siostry żyją w małych wspólnotach w 22 krajach i są jak najbliżej ludzkich problemów. W zgromadzeniu są trzy eremitki, jedna z nich żyje w Izraelu i utrzymuje się z tłumaczeń, które wysyła przez Internet

Zgromadzenie Matki Bożej Syjonu
Teodor Ratisbonne, założyciel zgromadzenia (1843 r.), pochodził z żydowskiej rodziny, zamieszkałej w Strasburgu. Teologiczne poszukiwania doprowadziły go do Jezusa Chrystusa, przyjął święcenia kapłańskie i pracował jako duszpasterz w Paryżu. Jego brat Alphonse-Maria Ratisbonne miał objawienie Matki Bożej. Dla braci Ratisbonne Matka Boża jest Maryją z Syjonu – biblijnej nazwy Jerozolimy. Siostry nie noszą habitów, ale są też takie, które ich używają. Siedzibą zgromadzenia jest Dom Generalny Sióstr NDS w Rzymie. Krakowska wspólnota należy do Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów (PRChiŻ) i do Międzynarodowej Rady Żydów i Chrześcijan (ICCJ).




Za: Gość Niedzielny Kraków 39/2008