Wywiad z nowym prowincjałem redemptorystów

KAI/J

publikacja 06.02.2008 09:19

Uważam, że Radio Maryja jest ważną dziedziną misji redemptorystów w Polsce, której nie wolno zaprzepaścić – mówi KAI o. Ryszard Bożek, 44 letni redemptorysta, który 5 lutego objął urząd przełożonego Warszawskiej Prowincji Redemptorystów.

„Nie usuwając Ojca Dyrektora jestem za tym, aby Radio to reformować, na ile jest to możliwe. Ma ono służyć dziełu ewangelizacji i formowaniu nowych, dojrzałych Polaków” – dodaje. „Wyznaję tezę, formułowaną przez Episkopat Polski, która jest jasna i klarowna: Kościół i jego instytucje nie powinny wiązać się z określoną partią polityczną” – wyjaśnia nowy prowincjał. O. Bożek prezentuje też inne priorytety w działalności redemptorystów w Polsce.

A oto pełen tekst rozmowy KAI z o. Ryszardem Bożkiem, prowincjałem redemptorystów:

KAI: Ojciec obejmuje urząd prowincjała redemptorystów w Polsce. Na jakim etapie znajduje się prowincja, która zostaje powierzona Ojcu jako nowemu przełożonemu?

O. Bożek: Warszawska Prowincja Redemptorystów - licząca około 430 kapłanów i braci - jest największą i jedną z najstarszych prowincji naszego zgromadzenia na świecie. W Polsce działamy, choć z przerwami, od 1787 roku. Jako redemptoryści prowincji warszawskiej pracujemy aktualnie w 18krajach świata, m. in. w Ameryce Południowej, Argentynie, Brazylii, Boliwii, USA, Kanadzie, Hiszpanii, Włoszech, Danii, Niemczech, Austrii, Czechach, Białorusi, Ukrainie, Rosji, Kazachstanie. Rok temu powstawała Regia św. Gerarda, obejmująca współbraci prowincji warszawskiej, którzy ewangelizują na Wschodzie. Regia ta obejmuje naszych kapłanów i braci obrządku rzymsko-katolickiego. Redemptoryści na całym świecie liczą obecnie 5 tys. 500 kapłanów i braci. Wśród nas jest 45 biskupów w tym 2 kardynałów. W Polsce są 23 wspólnoty redemptorystów, w tym 16 parafii.

Jakie są główne kierunki zaangażowania Zgromadzenia Redemptorystów w Polsce?
- Najwięcej spośród nas pracuje na misjach i rekolekcjach parafialnych. Jest to nasze pierwsze i podstawowe zaangażowanie. Co roku - jako prowincja - przeprowadzamy ponad 700 dzieł rekolekcyjno-misyjnych w parafiach na terenie całej Polski. Innym ważnym polem naszego zaangażowania są parafie, prowadzone bezpośrednio przez zgromadzenie. Staramy się, aby parafie te były - jak to mówimy: „misją nieustanną”. Zatem dbamy o wysoki poziom ich pracy. Chodzi o to, aby były one miejscami, gdzie spotkać można Kościół żywy: liturgia i inne posługi sprawowane są z ogromnym zaangażowaniem. Dużą wagę przywiązujemy do pracy z ludźmi świeckimi i z młodzieżą.

Czy ci młodzi są zrzeszeni w konkretnych strukturach?
- Jest to przede wszystkim młodzież z naszych parafii i ośrodków. Są współbracia, którzy przez cały rok pracują z nimi na bazie konkretnego programu. Raz w roku wszyscy spotykają się w lipcu w sanktuarium w Tuchowie. Te ogólnopolskie zgromadzenia młodych są kontynuacją Europejskich Spotkań Młodzieży Redemtorystowskiej. Na poziomie europejskim takie spotkania odbywają się co cztery lata.

Wielki akcent kładziemy na współpracę z laikatem. Jest to priorytet wynikający bezpośrednio z doświadczeń naszej historii. Już św. Alfons Luguori, założyciel redemptorystów, kładł wielki nacisk na współpracę ze świeckimi. Wówczas była to wielka nowość. Św. Alfons zakładał tzw. kaplice wieczorne, czyli miejsca, gdzie ludzie codziennie gromadzili na modlitwie. Powstawały w ten sposób grupy świeckich, współpracujących na stałe ze zgromadzeniem. Dzisiaj w poszczególnych krajach, także i w Polsce, na poziomie prowincji funkcjonują specjalne sekretariaty, koordynujące pracę świeckich związanych ze zgromadzeniem i prowadzących działalność ewangelizacyjną w świetle naszego charyzmatu.

Na czym konkretnie ona polega?
- Istnieją różne formy przynależności osób świeckich do naszego zgromadzenia. Najnowsza z nich powstała rok temu w Toruniu. Jest to tzw. Wspólnota Otwarta. Obok naszego klasztoru żyją osoby świeckie, które chcą żyć na co dzień charyzmatem i duchowością redemptorystów. Członkami Wspólnoty Otwartej są trzy osoby świeckie i czterech Ojców ze wspólnoty toruńskiej. Świeccy członkowie mieszkają razem w Domu Wspólnoty, żyjąc według wypracowanego rytmu, na który składa się codzienna Eucharystia, modlitwa Liturgią Godzin, Adoracja Najświętszego Sakramentu, wspólny posiłek. Ojcowie natomiast mieszkają w klasztorze, ze świeckimi dzieląc pewne elementy życia. Istnieje też możliwość odbywania przez świeckich nowicjatu wspólnie z przyszłymi zakonnikami. Na razie w Polsce tego nie praktykujemy.

Jest też grupa ludzi, którzy współpracują w organizacji naszych misji i rekolekcji. Podczas nich dzielą się ze słuchaczami świadectwem swego życia i wiary. Przemawiają do małżonków przekazując doświadczenia własnej rodziny. Uważam, że jest to tendencja, która winna wzrastać, bardzo mi na tym zależy.

Jaki zakres odpowiedzialności redemptoryści powierzają świeckim?
- Celem naszym jest misja, rozumiana bardzo szeroko. W tak pojętej misji bardzo potrzebni są nam współpracownicy świeccy. Traktujemy ich jako równorzędnych partnerów. Oczywiście inna jest rola kapłana, który ma święcenia i sprawuje sakramenty. Ale nie oznacza to, że świeccy są katolikami niejako z „niższej półki”. Świeccy są powołani do apostolstwa na równi z kapłanami, tyle, że realizują je w inny sposób.

Musimy uświadomić sobie, ze skończył się system komunistyczny i żyjemy w wolnym kraju. Musimy umieć z tej wolności korzystać. Trudno wyobrazić sobie ewangelizację w dzisiejszej Polsce bez udziału świeckich. Świeccy mają np. olbrzymie obszary w pracy ewangelizacyjnej poprzez media, w środowisku pracy i na innych polach. My, jako księża, bez świeckich nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Musimy w Polsce się tego uczyć.

Inna istotna forma obecności redemptorystów, to działalność wydawnicza związana w kwartalnikiem i wydawnictwem „Homo Dei” Do tego dochodzi działalność związana z Radiem Maryja. To zresztą jest chyba najbardziej widoczne.

A czy gdzie indziej na świecie działalność redemptorystów na polu mediów zajmuje tak istotne miejsce miejsce?
- W Brazylii mamy świetnie prosperujący kanał telewizyjny. W Ameryce Południowej redemptoryści prowadzą kilka rozgłośni radiowych. Podobnie jest w USA i na Filipinach. W więc mamy niemałe doświadczenie w tej dziedzinie.

Jak kształtują się powołania w Warszawskiej Prowincji Redemptorystów?
- Na etapie formacji mamy obecnie ok. 60 braci z całej Polski, także z Ukrainy i ze Słowacji. W ostatnich latach powołania wykazują charakter stabilny, choć jest ich mniej niż w latach osiemdziesiątych. Na pierwszy rok do postulatu przychodzi corocznie około dziesięciu kandydatów. Mniej więcej 40 %. spośród nich zostaje później kapłanami. Święcimy od 5 do 7 kapłanów rocznie.

Jesienią ubiegłego roku miała miejsce wizytacja polskiej prowincji ze strony przełożonego generalnego. Jak przebiegała i jakie są z niej wnioski?
- Wizytacja taka obywa się regularnie co 5 - 6 lat. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Przyjeżdżają konsultorzy z zarządu generalnego. Jeżdżą po Polsce i krajach ościennych przez około 2 miesiące. Prezentują naszym braciom co się aktualnie dzieje na terenie całego zgromadzenia. Uważnie przyglądają się też, jak wygląda życie i praca zakonników w odwiedzanej prowincji. Jakie są tu osiągnięcia i problemy. Następnie swoje spostrzeżenia przekazują do Rzymu, gdzie mieści się Kuria Generalna Zgromadzenia.

W najbliższych dniach powinniśmy otrzymać tzw. Reces, czyli list powizytacyjny, w którym znajdziemy ocenę życia naszej prowincji - na ile jesteśmy wierni naszemu charyzmatowi. Towarzyszyć temu będą konkretne wytyczne ze strony zarządu generalnego. List zawierać będzie też pewnie bardzo konkretne wskazówki, co powinniśmy zrobić w najbliższych latach. Po roku od wizytacji ojciec generał napisze list do prowincji z zapytaniem, na ile w ciągu tego roku udało się wprowadzić w życie te zalecenia.

A zdaniem Ojca, jakie są najsilniejsze, a jakie najsłabsze punkty działalności redemptorystów w Polsce?
- Z pewnością powinniśmy żyć jeszcze bardziej w duchu redemptorystowskim. Starać się jeszcze bardziej zwracać uwagę na ludzi opuszczonych czy ubogich, do których w sposób szczególny jesteśmy posłani. Nie chodzi tylko o ubóstwo materialne, ale przede wszystkim o ubóstwo duchowe. W dzisiejszym świecie bardzo ważne jest szukanie tych, którzy - powiedziałbym - zostali „skazani na opuszczenie” przez Kościół i jego struktury, bądź na skutek innych sytuacji życiowych. Kościół do tych ludzi musi wyjść ze swoją ofertą, gdyż oni sami nie przyjdą.

Kogo konkretnie Ojciec zalicza do tych „opuszczonych przez Kościół”?
- Aby wyjaśnić to pojecie, trzeba wrócić do samych początków naszego zgromadzenia. Św. Alfons najpierw był księdzem diecezjalnym w Neapolu. Choć było to niewielkie miasto, pracowało tam kilkuset kapłanów. Ale kiedy pewnego razu Alfons Liguori pojechał wypocząć na prowincję w góry, spotkał całe rzesze pasterzy, którzy nie mieli pojęcia o Bogu. Byli to ludzie, których nikt nie ewangelizował. I to odkrycie stało się motywem założenia przezeń nowego zgromadzenia, które miało wyjść ku tym ludziom - jak to definiował - opuszczonym przez Kościół.

Wśród takich „opuszczonych” w dzisiejszej Polsce wymieniłbym chociażby duży procent tych, którzy udają się na emigrację i nie maja zapewnionej dostatecznej posługi ze strony Kościoła. Gdy przyjeżdżają do domu na święta, a ja słucham ich w konfesjonale, to jestem często przerażony. Widzę bowiem jak dalece w ciągu krótkiego czasu oddalili się od Kościoła. Jednak - moim zdaniem - największą grupą takich „opuszczonych” jest dziś młodzież. A bez młodzieży nie ma przyszłości Kościoła.

Religijność wśród młodzieży spada, mimo, że jest ona objęta nauczaniem katechetycznym w szkole. Tymczasem, kiedy jako redemptoryści prowadzimy misje czy rekolekcje w parafiach, zauważamy, że młodzieży jest tam coraz mniej. Co zatem należy zaproponować młodym, aby nie stali na przystankach czy pod sklepem? Oni nie chcą być w domu, ale nie idą też do Kościoła. Czyli jest coś z nimi nie tak.

Główne więc pytanie jakie dziś stoi prze nami brzmi: Jak dotrzeć do młodych ludzi i jak ich zachęcić do Kościoła? Bo jeśli wierzymy, że Ewangelia jest największą wartością, to przede wszystkim musimy odpowiedzieć na pytanie: Jak zainteresować nią młodych?

Zresztą - największym problemem Kościoła w XXI wieku - jest odpowiedź na pytanie: Jak wzbudzić u dzisiejszych ludzi pragnienie Boga? Współczesny człowiek - okazuje się - coraz częściej nie odczuwa ani nie uświadamia sobie potrzeby Boga. To jest największe wyzwanie jakie stoi dziś nie tylko przed redemptorystami, ale przed każdym księdzem, przed całym Kościołem. W sensie geograficznym ludzie najczęściej mają bardzo blisko do kościoła, ale wcale nie czują potrzeby aby tam pójść. Mogą czytać katolicką prasę czy słuchać katolickich mediów, ale tego nie robią. Dlaczego? To jest współczesny „znak czasu”, na który trzeba znaleźć odpowiedź.

Kolejna sprawa, która jest wciąż dla nas wyzwaniem to kwestia formacji stałej polskich kapłanów. Kiedy wygłaszam rekolekcje dla księży, coraz częściej zauważam jak bardzo stanowią oni grupę opuszczoną. Jak wielu kapłanów w jest samotnych. Nie mają oni oparcia, jakie jest konieczne, aby prawidłowo mogli sprawować swoją służbę. Praca wśród księży jest więc kolejnym ogromnym wyzwaniem, jakie stopi przed naszym zgromadzeniem.

Nowością w Prowincji Warszawskiej - z czego bardzo się cieszę - jest uaktywnienie osób świeckich. To właśnie świeccy, jakże często otwierają nam księżom oczy na te sprawy, których nie zauważamy żyjąc we własnym sosie.

Aby dobrze pełnić naszą misję, jako redemptoryści powinniśmy też szczególnie interesować się teologią pastoralną, teologią moralną i homiletyką. Te trzy dziedziny powinny być przez nas bardzo poważnie i pilnie studiowane. Studiowane nie przy biurku, ale w praktyce duszpasterstwa. Ludzi winniśmy słuchać i z tego słuchania winna wynikać nasza teologia i propozycja. Krótko mówiąc: musimy pamiętać, że jako kapłani jesteśmy dla ludzi.

Jako jedno z ważnych dzieł redemptorystów wymienił Ojciec działalność medialną. W Polsce jest to przede wszystkim Radio Maryja. Na ile ono jest elementem misji prowadzonej przez Warszawską Prowincję Redemptorystów, a na ile jest to osobna struktura, zależna od swego charyzmatycznego przywódcy?
- Radio Maryja pozostaje ważnym fragmentem naszej misji. Radio to stwarza ogromną przestrzeń ewangelizacji. Jest to miejsce, gdzie możemy się wypowiedzieć w sposób ewangeliczny. To jest istota sprawy. Ważne jest też zaangażowanie w radio setek osób świeckich. Jest tam zaangażowanych, w formie pracy lub wolontariatu, 11 redemptorystów i ok. 200 osób świeckich.

Radio Maryja jest ważną dziedziną misji redemptorystów w Polsce, której nie wolno zaprzepaścić. Stwarza ono też kanał dotarcia do tych ludzi, do których nie dotrzemy w inny sposób.

Natomiast winniśmy przemawiać językiem, który ludziom dawać będzie przede wszystkim nadzieję. Człowiek współczesny bardzo potrzebuje nadziei. Wskazaniem niech będzie ostatnia encyklika Benedykta XVI: „Spe salvi”. Dzisiejszy świat potrzebuje nadziei, tak jak pustynia potrzebuje wody, aby mogło rozwinąć się tam życie.
Ojciec mówił wiele o nadziei, jaka winna charakteryzować media chrześcijańskie. Czy jednak Radio Maryja nie kreśli obrazu świata w zbyt czarnych barwach. W taki sposób przedstawiana jest np. współczesna Europa? A przecież jesteśmy w niej i winniśmy dawać świadectwo – świadectwo chrześcijańskiej nadziei.
- Widzę tu odbicie tendencji, która generalnie charakteryzuje Polaków. Mamy skłonność do narzekania na wszystko i na cały świat. To nasza narodowa wada. Jest to niebezpieczne, a nawet chore. Dobrze się czujemy, kiedy uświadamiamy sobie, że mamy wroga, że mamy z kim walczyć. Natomiast w wolności źle się czujemy. Trzeba to zmienić!

Nie znaczy to, że nie należy dostrzegać zła. Zło jest obecne, ale nie wszędzie i nie we wszystkim. Nie trzeba tak podejrzliwie patrzeć. Musimy się utożsamiać przede wszystkim z Kościołem Jezusa Chrystusa. Jemu bądźmy wierni.

A czy Radio jest prześladowane, jak słyszymy z jego anteny?
- Nie nauczyliśmy się jeszcze żyć w demokratycznym państwie. A najlepszym tego dowodem jest nasz parlament. A skoro polityka polska sięga dna, to cóż się dziwić, że odbija się to i w Kościele. Podziwiamy niektóre demokracje zachodnie, ale one trwają już kilkaset lat. Tak więc bardzo wiele musimy się nauczyć jako państwo, jako społeczeństwo i jako Kościół.

Trzeba więc głosić nadzieję, płynącą z wiary, ale także nadzieję dnia codziennego: że ludzie wokół są dobrzy i że warto się zaangażować. Potrzebne jest nam szersze spojrzenie, abyśmy w tym polskim sosie się nie udusili.

Kard. Stanisław Dziwisz w swej wypowiedzi na Jasnej Górze 25 sierpnia ub. r. wysunął postulat zmiany zarządu Radia. Co Ojciec na to jako nowy prowincjał?
- Tak jak mówiłem, czekam na Reces, czyli wnioski wynikające z wizytacji naszej prowincji. Bądźmy jednak realistami. Nie widzę możliwości odsunięcia od Radia Maryja jego założyciela. Byłoby to tak, jak gdyby chcieć z PiS usunąć Jarosława Kaczyńskiego bądź z PO Donalda Tuska. Kiedy zabrakłoby obecnego ojca dyrektora, to Radio by się rozpadło.

Nie usuwając Ojca Dyrektora jestem za tym, aby Radio Maryja reformować, na ile jest to możliwe. Ma ono służyć dziełu ewangelizacji i formowaniu nowych, dojrzałych Polaków.

Zacznijmy dialogować! Budujmy mosty, które łączą, a nie mury, które dzielą!

Dziękuję Ojcu za rozmowę.