Prymas roztropny

Andrzej Grajewski

publikacja 28.12.2009 08:30

Przez 28 lat kard. Józef Glemp stał na czele Kościoła w Polsce. Był ważnym uczestnikiem zmagań o wolną Polskę, a później ugruntował pozycję Kościoła w czasach przemian i transformacji ustrojowej.

Prymas roztropny Jakub Szymczuk/GN Przez 28 lat kard. Józef Glemp stał na czele Kościoła w Polsce

Przez wieki urząd Prymasa Polski miał znaczenie nie tylko symboliczne i honorowe. Prymas to centralna postać Kościoła na ziemiach polskich. Do rozbiorów był interreksem, który kierował państwem w czasach bezkrólewia. Także później był symbolem polskiej państwowości. Sprawowanie urzędu prymasa zawsze wiązało się z zaangażowaniem w sprawy społeczne i polityczne. Nie uniknął tego także kard. Józef Glemp. Początki jego urzędowania nie były łatwe.

Następca Prymasa Tysiąclecia szerzej w kraju nie był znany. Biskupem w Olsztynie był krótko. Wiedziano natomiast tylko, że przez wiele lat był bliskim współpracownikiem kard. Wyszyńskiego. A ówczesny episkopat, znacznie mniej liczny niż obecny, składał się z wielu indywidualności. Wszystko to musiało kształtować sposób działania młodego Prymasa jako koncyliacyjny, bardziej nastawiony na poszukiwanie rozwiązań wspólnych, kompromisowych, aniżeli narzucanie własnego zdania. Tak było także w okresie stanu wojennego, najtrudniejszego wyzwania, jakie kard. Glemp musiał podjąć w czasie pełnienia urzędu Prymasa Polski. Podejmował je jako najmłodszy stażem biskup w Polsce.

W stanie wojennym
Niewątpliwie przez całą dekadę lat 80. Prymas traktował gen. Jaruzelskiego jako ważnego partnera politycznego. Podobnie jak wielu z nas, wprowadzenie stanu wojennego oceniał w kategoriach mniejszego zła, wobec możliwości sowieckiej interwencji. Przede wszystkim chciał uniknąć rozlewu krwi, dlatego apelował o unikanie sytuacji, które mogły doprowadzić do starć. Kościół zajął pozycję mediatora, wzywającego zwaśnione strony do rozmów.

Między innymi dzięki temu udało się Prymasowi doprowadzić do dwóch papieskich pielgrzymek w 1983 i 1987 r., które, wbrew rachubom rządzących, radykalnie zmieniły stan nastrojów społecznych w kraju. Można zaryzykować twierdzenie, że w stanie wojennym Prymas i spora grupa biskupów nie wierzyła w moliwość odrodzenia się „Solidarności”. To stanowisko zmieniło się pod koniec lat 80. Inaczej było z duchowieństwem parafialnym, zwłaszcza księżmi młodszej generacji. Wielu było rówieśnikami tych, którzy robili solidarnościową rewolucję w stanie wojennym najwięcej oberwali.

To ci kapłani organizowali pomoc w parafiach, a często sami włączali się w działalność podziemnych struktur związkowych. Przedstawicielem tego pokolenia był przede wszystkim ks. Jerzy Popiełuszko, który niejeden raz musiał wysłuchiwać ostrych reprymend swego biskupa. Dla tej grupy duchowieństwa Ksiądz Prymas nie był autorytetem. Uważali oni, że w swych kompromisach wobec władzy posunął się zbyt daleko, i często publicznie mieli odwagę to głosić.

Prasa oficjalna oszczędzała Prymasa, ale w prasie podziemnej i emigracyjnej nie brakowało totalnej krytyki jego postępowania i uszczypliwych komentarzy. Zarzucano mu, że nie wspiera postulatów przywrócenia pluralizmu politycznego, a wzywając do spokoju społecznego, w istocie realizuje program obozu władzy. Nie były to oceny sprawiedliwe. Nie ulega wątpliwości, że w latach 80. prymas Glemp wraz z całym episkopatem starał się wykorzystywać każdą szansę budowania niezależnych inicjatyw. Przez wiele lat wspierał działania na rzecz powstania fundacji rozwoju polskiej wsi, a gdy władze ze względów ideologicznych zablokowały jej powstanie, zdołał z tego pomysłu wykroić przynajmniej fundację, która zajęła się zaopatrzeniem polskiej wsi w wodę.

Zawsze twardo stawiał kwestie humanitarne, jeśli chodziło o zwolnienie więźniów politycznych. Już 17 grudnia 1981 r. powstał Prymasowski Komitet Pomocy. Nie było takiej oddolnej inicjatywy społecznej, która nie zyskałaby jego wsparcia oraz nie spowodowała instytucjonalnego zaangażowania się Kościoła. Jesienią 1988 r., za akceptacją Prymasa, przedstawiciele Kościoła uczestniczyli jako obserwatorzy w rozmowach, które po kilku miesiącach doprowadziły do Okrągłego Stołu, a później do częściowo wolnych wyborów w czerwcu 1989 r., które zapoczątkowały upadek komunizmu w Polsce. Kilka miesięcy wcześniej jego ekipie udało się z sukcesem zakończyć negocjacje w sprawie nowych regulacji stosunków między Kościołem a państwem. Ustawa z maja 1989 r. była aktem prawnym skrojonym nie tylko na miarę schyłku PRL, o czym świadczy fakt, że obowiązuje do chwili obecnej.

Otwarcie na Wschód
Wielką, a mało znaną zasługą kard. Glempa są jego działania wobec Kościoła na Wschodzie. To on był prekursorem historycznego pojednania z Ukraińcami, kiedy z okazji 1000. rocznicy chrztu Rusi wraz z kard. Myrosławem Lubacziwskim, głową Kościoła unickiego na emigracji, wystosował w Rzymie posłanie do obu narodów, wzywające do przebaczenia historycznych krzywd oraz pojednania, które jest być może najważniejszym dokumentem społecznym tamtego okresu i które stało się busolą wielu działań politycznych niepodległej już III Rzeczpospolitej. Cenzura nie pozwoliła na pełną jego publikację, dlatego może nie trafiło tak szeroko do świadomości społecznej jak list do biskupów niemieckich z 1965 r. Jednak dla elit społecznych, zwłaszcza w Polsce, posłanie było istotnym punktem inspiracji.

Ważna była rola Prymasa w czasie uroczystości milenium chrztu Rusi w Moskwie. W publicznych wystąpieniach Prymas upomniał się wówczas o pamięć męczenników oraz wzywał do pojednania między katolikami i prawosławnymi. Jego głośny wywiad dla „Literaturnoj Gazety”, najważniejszego wówczas tygodnika opinii w ZSRR, przełamywał monopol polskich komunistów na mówienie w Rosji o sprawach Polaków. W okresie późniejszym, gdy tylko nadarzyła się okazja, wysyłał swoich księży na Wschód, wspomagając duchowo i materialnie wysiłki na rzecz odbudowy tamtejszych struktur kościelnych. Jednocześnie prowadził dialog z przedstawicielami Kościoła prawosławnego w Polsce oraz w Rosji.

W III RP
Wraz z przybyciem do Polski nuncjusza apostolskiego, w grudniu 1989 r., zmieniła się także pozycja Prymasa Polski. Stracił bowiem nadzwyczajne uprawnienia, jakie dziedziczył po kardynałach Hlondzie i Wyszyńskim. Pojawiły się także nowe wyzwania. Upadek komunizmu wymagał zdefiniowania na nowo obecności Kościoła w życiu publicznym. Każdej z ważnych regulacji – powrót religii do szkół, zakończenie negocjacji w sprawie konkordatu, czy ustawa o ochronie życia poczętego – towarzyszyły dyskusje i spory ideowe. Wszystko to odbywało się w atmosferze ostrej walki politycznej, kiedy część środowisk katolickich chciała bardziej aktywnego zaangażowania się Kościoła instytucjonalnego w bieżącą politykę. Prymas był temu przeciwny. Bronił tradycyjnych wartości. Jednocześnie nie akceptował bezpośredniego zaangażowania struktur kościelnych w walkę polityczną i wspierał model, w którym Kościół i państwo zachowują wobec siebie autonomię. Gdy rządziła postkomunistyczna lewica, która zablokowała ratyfikację konkordatu, Prymas przypomniał, że Kościół chce pokoju i zawsze opowiadał się za współpracą z państwem, ale i nie boi się ideologicznej wojny z lewicą.

W czasie niezwykle gorącej dyskusji na temat ochrony poczętego życia, gdy zwolennicy utrzymania ustawy z 1956 r., legalizującej aborcję na życzenie, domagali się rozpisania referendum w tej sprawie, a po drugiej stronie wpływowa grupa polityków chciała doprowadzić do całkowitego zakazu aborcji, Prymas pozytywnie ocenił przyjęte wówczas rozwiązanie. Ustawę z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności ciąży nazwał „krokiem we właściwym kierunku”, choć jednocześnie podkreślał, że stanowisko Kościoła w tej kwestii jest odmienne i broni każdego poczętego życia. W praktyce ustawa z 1993 r., choć niedoskonała, stanowiła pozytywny przełom w batalii o ochronę życia w Polsce.

Trudnym wyzwaniem dla Prymasa okazała się sprawa rozliczenia z komunistyczną przeszłością. Nawet pamiętając jego przejmujące wyznanie win w imieniu Kościoła oraz własnych w czasie uroczystości Roku Jubileuszowego 2000 r., trudno nie zauważyć, że nie uczynił wiele, aby ten problem rozwiązać, choć sam nigdy bezpiece nie uległ, mimo wieloletniej inwigilacji i prowokacji ze strony organów bezpieczeństwa PRL. Dopiero wydarzenia związane z nieudanym ingresem abp. Wielgusa zmusiły Kościół do powołania Komisji Historycznej. Pozostanie po Prymasie projekt budowy Świątyni Opatrzności Bożej, który realizuje obecny metropolita warszawski. Przy różnych kontrowersjach, jakie wzbudzał ten projekt nie ulega wątpliwości, że idea stworzenia symbolicznego miejsca refleksji nad rolą Opatrzności Bożej w dziejach naszego narodu oraz wotum wdzięczności za odzyskaną wolność była być może jedynym, obok Muzeum Powstania Warszawskiego, ideowym ogólnopolskim projektem, jaki narodził się w III RP. Od tej chwili urząd prymasa będzie związany z osobą metropolity gnieźnieńskiego. Posługę prymasowską kard. Glempa ocenią historycy i następne pokolenia. Myślę, że ocena ta będzie lepsza aniżeli wiele sądów współczesnych.