publikacja 30.03.2009 09:07
Wielki Post to czas naszej wewnętrznej batalii z grzechem, zniewoleniami. I czas, kiedy zastanawiamy się nad tym, kim jesteśmy, jacy mamy być.
Dr Jan Olbrycht jest posłem do Parlamentu Europejskiego, członkiem Zarządu Grupy EPL-ED w Parlamencie Europejskim oraz wiceprzewodniczącym polskiej delegacji w EPL-ED. Jest wiceprzewodniczącym Komisji Rozwoju Regionalnego i członkiem Komisji Kontroli Budż
Szersza debata o tym, jaka ma być Europa – i my w Unii Europejskiej – towarzyszy też dzisiejszym sporom o konkretne rozwiązania problemów gospodarczych czy politycznych wewnątrz Unii.
Laicka Europa to stereotyp, a choć antychrześcijańskie nastawienie wydaje się dominować, wcale nie jesteśmy skazani na klęskę – uważa poseł Jan Olbrycht z Cieszyna. I przyznaje, że wygrać bywa bardzo trudno.
W Parlamencie Europejskim zasiadają obok siebie przedstawiciele bardzo odmiennych opcji ideowych, bardzo często mocno odległych od systemu wartości chrześcijańskich. Są komuniści, są socjaliści i zróżnicowana ideowo grupa zielonych – od lewicowych po związanych z tzw. ruchem pastorów z byłej NRD. – Bywa więc, że na organizowanych systematycznie spotkaniach ekumenicznych spotykam właśnie zielonych, choć na zewnątrz są oni postrzegani jako grupa lewicowa. Ten prosty podział na wierzącą prawicę i niewierzącą lewicę jest w generalnych zarysach prawdziwy, ale w indywidualnych sytuacjach bywa już różnie. Na przeciwległym skrzydle są ugrupowania skrajnie prawicowe, a pomiędzy nimi – partie liberalne i najliczniejsza w PE grupa chrześcijańskich demokratów – Europejska Partia Ludowa (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów (EPL-ED)
Chrześcijanie w polityce
W grupie politycznej skupiającej rodzinę europejskich partii chrześcijańsko-demokratycznych są tu również partie związane z poszczególnymi wyznaniami chrześcijańskimi – katolickie CDU i ewangelickie CSU, są tu protestanci holenderscy, szwedzcy, anglikanie. W Parlamencie dołączyli do tej grupy eurosceptycy, m. in. brytyjscy konserwatyści czy Czesi związani z ODS – nie podejmujący spraw religijnych czy kwestii wartości w swoich programach.
Szukając odpowiedzi na pytanie, co dalej z Europą, EPL-ED postanowiła wypracować swoje programowe podstawy w postaci dekalogu, obejmującego dziesięć najważniejszych dla Europy zagadnień. Jako podstawowy punkt przyjęta w nim została ochrona silnych wartości. Kolejne to m. in. kwestia współpracy transatlantyckiej, pogłębianie współpracy z sąsiadami Unii, rozwijanie innowacyjności, gospodarki opartej na wiedzy, stabilizacja systemu finansowego, wypracowywanie własnych dochodów przez Unię, walka z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością, rozwijanie wspólnej polityki imigracyjnej, większa solidarność między państwami UE. Zadanie szczegółowego opracowania punktu poświęconego ochronie silnych wartości otrzymał poseł Olbrycht.
– Wyszedłem z założenia, że zachowanie UE musi być przewidywalne, musi wynikać z jasnych i czytelnych zasad, akceptowanych zawsze i określających europejską tożsamość. Z nich powinno wypływać działanie. Skoro jesteśmy ludźmi wierzącymi, to nie ulega dla nas wątpliwości, że wartości mają charakter obiektywny: pochodzą od Boga i nie da się ich jakoś wypracować w toku negocjacji. Są uniwersalne, nie tyle dlatego, że się je powszechnie stosuje, ale raczej z powodu powszechnego poczucia, że należy ich przestrzegać – tłumaczy.
Debata nad dokumentem była pouczającym doświadczeniem. Udało mu się wprowadzić w tym programie jako wstępny zapis, że to chrześcijaństwo daje Europie koncepcję człowieka głęboko osadzonego w wartościach, według której godność człowieka jest wartością centralną. Ale już nie było zgody na sformułowanie, że godność ta wynika z faktu stworzenia na obraz i podobieństwo Boga.
Wiele czasu spędził na rozmowach z prof. Rocco Buttilione, który twierdził, by raczej skupić się na akceptacji samych wartości, unikając kłótni na temat ich pochodzenia. Prof. Buttilione przestrzegał przed upieraniem się przy słowach, które mogłyby ludzi dzielić – i przypominał, że nie wolno rezygnować z treści chrześcijańskich. – Ale i uświadamiał, że naszą misją nie jest wygrywać, ale wpływać na myślenie, kształtować sumienia – wspomina Jan Olbrycht.
– I myślę, że nie jesteśmy tu wcale osamotnieni. Są w PE ludzie, których widywałem na organizowanych regularnie spotkaniach ekumenicznych, a także na Mszach św., choć w trakcie debat nie dawali nigdy poznać po sobie, że chrześcijaństwo jest im bliskie. Kiedy podczas Mszy św. stoimy obok siebie i przekazujemy sobie znak pokoju, to daje nadzieję, że również w tej politycznej debacie uda się nam nawiązać porozumienie.
Jest pełen nadziei, że tych osób będzie przybywać i im więcej będzie osób, które aktywnie będą występować w obronie wartości, tym liczniejsza będzie grupa takich, którzy ich poprą, zdecydują się wyjść z cienia. Wbrew silnym środowiskom antychrześcijańskim, które nie mają przewagi liczebnej, ale zdobywają większość w głosowaniach. Teraz toczy się batalia o sprawy podstawowe – i trzeba w niej uczestniczyć.
– A budujące bywają drobiazgi – mówi poseł Olbrycht. – Kiedy w PE zarządza się minutę ciszy dla uczczenia czyjejś śmierci, sporo osób na zakończenie robi znak krzyża – bo właśnie wykorzystało tę chwilę na modlitwę za duszę zmarłego.
***
Chcą Boga
Bożena Rogolińska z Bielska-Białej, dyrektor Zespołu Szkół im. Lelewela w Brukseli:
– Jestem tu w Belgii od 10 lat. I z pewnością mogę tu być sobą, choć wiele mnie od belgijskich sąsiadów różni. Jednym z takich punktów jest stosunek do tradycji religijnej. Chociaż większość Belgów deklaruje katolicyzm, kościoły belgijskie są puste, a modlitwa w nich przypomina bardziej radosne spotkanie z ludźmi niż z Bogiem. Dlatego w Brukseli chodzę na ogół do kościoła razem z Polakami. To, co poza kościołem, jest w Belgii prawie zupełnie zlaicyzowane. W niedziele moi sąsiedzi myją samochody, sprzątają. Czy w ich rozmowach jest jednak miejsce dla spraw ważnych, także dla Boga? Myślę, że tak. Kiedy syn znajomych stracił w wypadku kolegę, znaleźli czas na wiele godzin rozmów z chłopcem…
Ks. Wiesław Matusik, proboszcz w San Elpidio we Włoszech:
– Pracowałem jako duszpasterz w Czechach i we Włoszech. Dobrze znam sytuację w Holandii. I choć w każdym środowisku są inne trudności z realizacją chrześcijańskiego powołania, okazuje się że wszędzie jest ono możliwe. I wszędzie daje człowiekowi żyjącemu blisko Boga ogromną satysfakcję. Bywają środowiska, gdzie bycie katolikiem wymaga szczególnej odwagi, ale są też ludzie, którzy tak samo jak my pragną Bożego ładu i gotowi są domagać się poszanowania Bożych praw.