Sacrum w mieście

Krzysztof Król

publikacja 28.10.2009 09:02

Kapliczki, krzyże i figury. Nie brakuje ich na wsiach i mniejszych miasteczkach. Czy można je też spotkać w największych miastach?



Jak zachorowałam i zaniemogłam, prosiłam, żeby Matka Boża dała mi zdrowie. I dała, i wciąż przychodzę – mówi pani Jadwiga z Zielonej Góry.

Wprawdzie są i starsze ślady, ale spora część krzyży i kapliczek na Ziemiach Zachodnich powstała dopiero po II wojnie światowej. Najbardziej znane miejsca sakralne w miastach to, rzecz jasna, nasze kościoły. Ale można też znaleźć ślady sacrum w przestrzeni miejskiej poza świątyniami. Wiele z nich powstało całkiem niedawno.

Pamiętaj o dniu świętym
Kapliczka Matki Bożej Rokitniańskiej stanęła w 1995 roku przed… Gorzowskimi Zakładami Mięsnymi. Wtedy ich dyrektorem i pomysłodawcą niecodziennej budowy był Jan Pasierbowicz. Z taka myślą nosił się od lat. Powody były osobiste i ogólne. – Osobiste, bo moja mama Helena pochodzi z Rokitna. Mój dziadek i wujek wieźli na wozie cudowny obraz z Rokitna do Gorzowa w 1946 roku, kiedy to diecezja zielonogórska została oddana pod opiekę Matce Bożej Rokitniańskiej – tłumaczy. – Jednak to nie tylko moje osobiste wotum wdzięczności, ale także pracowników. Przecież to są potomkowie osób składających przyrzeczenia Matki Bożej zaraz po wojnie – dodaje.

Projektantami kapliczki są nieżyjący już gorzowski artysta Michał Puklicz oraz Bożena Jakubowska. Poświęcił ją bp Adam Dyczkowski. Wewnątrz kaplicy zbudowanej z klinkierowej cegły znajduje się wizerunek Matki Bożej Rokitniańskiej z mosiężnej blachy. Kapliczka stoi na terenie miejskim, ale należy do parafii katedralnej. Pozostała na swym miejscu nawet, gdy kilka lat temu gorzowską rzeźnię zlikwidowano i zamieniono w galerię handlową. – Mam nadzieję, że dziś każdy, kto idzie w niedzielę na zakupy, przypomni sobie przy kapliczce, żeby „dzień święty święcić” – mówi J. Pasierbowicz.

Wychowani maryjnie
Przed nowy dom Elżbiety i Jana Rutkowskiego z Głogowa figurka Maryi trafiła czternaście lat temu. – Mamy rodzinę pod Krakowem i widzieliśmy wiele różnych figurek przed domami. Pomyślałem sobie, że jak będziemy mieli dom, to też sobie taką figurkę postawimy – mówi pan Jan, sztygar na rencie. Poza tym Maryja towarzyszy im przez całe życie. – Syn, jak był mały, bardzo chorował i był nawet umierający. Lekarka dawała mu dwa dni życia. Ofiarowałam go Matce Bożej i żyje do dziś – wspomina pani Elżbieta, emerytowana katechetka. Nie jest to jednak jedyny przypadek maryjnej opieki w życiu państwa Rutkowskich. W 1987 roku przy pracach budowlanych w kościele pw. NMP Królowej Polski pan Jan spadł z 17-metrowego rusztowania. – Pamiętam, jak pomyślałem sobie: „Panie Boże, chyba idę do Ciebie” – wspomina. – Doznałem urazu kręgosłupa, ale jakoś, dzięki Bogu, wyszedłem z tego i mogę się normalnie poruszać – dodaje.


Jak zachorowałam i zaniemogłam, prosiłam, żeby Matka Boża dała mi zdrowie. I dała, i wciąż przychodzę – mówi pani Jadwiga z Zielonej Góry.

Nikt ze znajomych nie dziwi się, że przed ich domem stoi figurka Maryi. – Może dlatego, iż zawsze byliśmy przy kościele? – zastanawia się pani Elżbieta. – Zdarzały się ironiczne uwagi nieznajomych, ale wiele osób nas zaskakuje. Czasem mężczyzna jadący rowerem zdejmuje czapkę, a mama z dzieckiem żegna się przy figurce. Obecność Maryi powoduje u ludzi refleksję – dodaje. Figurka przed domem to ich potrzeba serca. – Oczywiście, w jakiś sposób jesteśmy na świeczniku, dlatego staramy się dawać świadectwo – mówią małżonkowie. – Pewnie komuś się wydaje, że to objaw jakiegoś nawiedzenia, a my po prostu staramy się żyć na co dzień z Bogiem – dodają.

Krzyż w mieszkaniu
W Zielonej Górze maryjną figurkę możemy spotkać w parku przy ul. Sowińskiego. Powstała w 1999 roku z okazji II Diecezjalnego Kongresu Rodziny. Organizatorzy kongresu chcieli zostawić po nim coś trwałego. – Pomyśleliśmy o miejscu poza kościołem, w którym moglibyśmy się spotykać na modlitwie – wyjaśnia Włodzimierz Sadecki, jeden z inicjatorów powstania kapliczki i członek Domowego Kościoła. Władze miejskie przychylnie podeszły do inicjatywy i nie było problemu z uzyskaniem pozwolenia. Kapliczkę z litego drewna wyrzeźbił Wiesław Chrzanowski z Wolsztyna. Od samego początku opiekuje się nią mieszkająca nieopodal pani Jadwiga. –Powiedziałam do Maryi: „Matko Boża, dokąd będę żyła, to będę się Tobą opiekować” – mówi 90-latka. – Przychodzę tu dwa razy dziennie, bo czasem ktoś wazon przewróci i kwiaty zabierze. Jak to z ludźmi – dodaje. Maryja, jak mówi, prowadzi ją w szczęściu i nieszczęściu. – Modlę się szczególnie za ojczyznę. Chcę Polski takiej, jaką miałam przed wojną. Piłsudski bronił ojczyzny, a teraz ludzie bronią portfela. Chciałabym, żeby Polacy się zjednoczyli i szanowali się – mówi opiekunka kapliczki. W zamierzeniu pomysłodawców, ma być to miejsce modlitwy i refleksji. – Może właśnie kapliczka przypomni komuś o istnieniu Boga? – zastanawia się W. Sadecki. Jego zdaniem jest jeszcze jedna przestrzeń miejska, w której można spotkać sacrum. – W naszych domach wiszą krzyże. W moim biurze i na hali zakładowej też wsi krzyż. Bóg przecież ma być w naszej codzienności – zauważa.

Piszmy na drzwiach kredą

Z głogowskim regionalistą Waldemarem Hassem rozmawia Krzysztof Król.

Krzysztof Król: Jak to jest z tymi krzyżami i kapliczkami w Polsce?
Waldemar Hass: – Przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej oglądałem reportaż, w którym młody Holender po wizycie w Polsce mówił, że zbulwersowała go ilość krzyży i kapliczek. Wtedy sobie pomyślałem, że nie jest z nami źle. Oczywiście, nie jestem zwolennikiem przesady, że na każdym rogu musi być krzyż, bo można w ten sposób zbanalizować ten znak.

Jednak wcale nie tak łatwo znaleźć takie znaki w centrum największych miast.
– Jestem zachwycony, zwiedzając Włochy. Tam można spotkać mnóstwo przydomowych kapliczek i figur w specjalnych wnękach. Ta przestrzeń nawet jeśli już się zlaicyzowała, to na pewno zawsze będzie frapowała. To jest fantastyczne, kiedy człowiek idzie do pracy, na sjestę, wraca do domu, a tu figurka jego patrona. Tego mi trochę brakuje u nas. Choć w niektórych regionach naszego kraju, szczególnie tam, gdzie przetrwała dawna architektura, jest lepiej.

Mamy stawiać nowe krzyże i kapliczki?
– Najlepszy motyw dla tego typu działań to spontaniczna potrzeba ludzi. Jeśli ludzie mają taką potrzebę, to dajmy im taką możliwość. Musi to być oczywiście profesjonalnie przygotowana inicjatywa, trzeba pamiętać o zachowaniu kanonów sztuki chrześcijańskiej i oczywiście musi być w tym pierwiastek duchowy. Osobiście zacząłbym od pisania kredą na naszych drzwiach „K+M+B”, bo to pojawia się na coraz mniejszej ilości drzwi katolików.