Kościół, do którego strzelano

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 08.07.2009 13:29

W Zambskach, na lewym brzegu Narwi, z daleka jest widoczna biała bryła kościoła, który przed 100 laty konsekrował i w którym modlił się bł. bp Antoni Julian Nowowiejski.

Kościół, do którego strzelano Foto: Archiwum GN.

Jest to parafia podzielona rzeką. Narew na tym odcinku ma kilkanaście metrów szerokości. Niektórzy więc do kościoła przypływają łódką. Podobnie proboszcz, aby dostać się do kaplicy po drugiej stronie rzeki, przeprawia się łodzią. W przeciwnym razie musi pokonać 31 km, aby dojechać tam samochodem. – Czuję się trochę jak proboszcz misyjnej parafii, bo mamy tu rzekę i dość znaczne odległości – mówi ks. Ireneusz Sztankowski, proboszcz parafii Zambski.

Rzeka płynie, a kościół trwa
Jednak ani rzeka, ani odległości nie przeszkadzają w przychodzeniu do kościoła. – Tu ludzi nie brakuje. Są ofiarni i wierni Kościołowi – podkreśla proboszcz. Zambski to najstarsza parafia na tym terenie. Przed wiekami należał do niej także Pułtusk. Pracowali tu benedyktyni, a pierwszy kościół istniał najprawdopodobniej już w XI wieku. Na miejscu obecnej świątyni wcześniej istniały 3 drewniane kościoły. Obecny, murowany wzniesiono na początku XX wieku. 9 maja 1909 r. jego konsekracji dokonał bp Antoni Julian Nowowiejski. Była to druga konsekracja dokonana przez przyszłego błogosławionego, po kościele w Popowie. Jednak w pamięci ludzi nie zachowało się wiele po tych wydarzeniach. Zaledwie 6 lat po konsekracji, w 1915 r., kościół został poważnie uszkodzony w czasie I wojny światowej. Po odbudowie wkrótce przyszedł rok 1939. Kościół stał się celem regularnych działań frontu na linii rzeki Narew.

– Był punktem strategicznym w tej okolicy, dlatego został zniszczony. Straty były tak wielkie, że zastanawiano się wręcz, czy warto odbudowywać kościół. Tej pracy podjął się i ludzi podnosił na duchu ówczesny proboszcz ks. Karol Korzyb. Pamiętam go i wiele mu zawdzięczam. To on udzielił mi I Komunii św. – wspomina pochodzący z parafii Zambski ks. Zygmunt Karp. To właśnie ks. Korzyb zaczął pisać kronikę wydarzeń z życia parafii: „Żeby nie uległo zapomnieniu, a zebrane dokumenty nie zostały zniszczone, choć minęło sporo lat, postanowiłem wywołać z pamięci i spisać wielki trud odbudowy kościoła w Zambskach, którego obstrzału i spalenia byłem świadkiem w czasie ucieczki i pobytu w Obrytem w początkach września 1939 r.”.


Co zostało z konsekracji

Wydawać się może, że na przestrzeni ostatnich 100 lat kościół w Zambskach był skazany na zniszczenie. W ten sposób miałaby zostać zatarta i tak cicha pamięć i ślady modlitwy i konsekracji błogosławionego arcybiskupa. – Tu pobożność była, jest i będzie. Mimo przeszkód i zniszczeń, tym co zwyciężyło w Zambskach, jest duch i przywiązanie do kościoła. Ja sam choć od lat nie mieszkam w rodzinnej parafii, w pokoju zawsze trzymam zdjęcie mojego parafialnego kościoła – mówi ks. Karp.

Bp Piotr Libera
Z fundamentów, z murów, z wieży, z wyposażenia kościoła przemawiają do nas świadkowie wiary i głoszą: to na cześć Boga Wszechmogącego zbudowaliśmy ten kościół! Dziękujemy dziś za wiarę waszych praojców, którzy ten kościół budowali i konsekrowali. Różne budynki były wznoszone i z biegiem lat upadały. Były dwory, były pałace, były zabytki. Nie ma po nich śladu. A wasz kościół przetrwał. Dlaczego? Przetrwał dzięki wierze mieszkańców. Pomimo ognia oraz zniszczeń dokonanych podczas pierwszej i drugiej wojny światowej – świątynia ta trwa na swoim miejscu.

Wasza świątynia jest piękna i odrestaurowana. Na przestrzeni lat wykonano w niej wiele prac. Mówią nieraz niechętni Kościołowi: po co takie inwestycje, gdy ludzie nie mogą związać „końca z końcem”? A lepsze czasy mieli wasi przodkowie? Czy były lepsze czasy na budowę świątyń przed wojną? Czy lepsze były czasy za komunizmu? Na budowę świątyń nigdy nie ma właściwych czasów. Świątynię budują i ozdabiają ludzie wierzący. Ofiarują z serca, dla Boga. Składają wdowi grosz. Dają ci, którzy chcą, dają ze swego niedostatku, a nie ci, którzy wiele mają.