0 (32) 253 05 00, dzwoń przez całą dobę

Anna Burda

publikacja 28.01.2003 16:09

Katolicki Telefon Zaufania Co roku wolontariusze odbierają około 6 tysięcy rozmów

- W Wigilię do Katolickiego Telefonu Zaufania w Katowicach zadzwoniła młoda dziewczyna z Pomorza. “Gdzie jest najbliższa noclegownia. Ja zamarzam” - wykrztusiła. - Na szczęście w porę udało nam się jej pomóc - mówi wolontariuszka. Katolicki Telefon Zaufania działa w Katowicach od sześciu lat.



Jest jedynym na terenie Polski całodobowym Katolickim Telefonem Zaufania. Pod numer (32) 253 05 00 można zadzwonić o każdej porze dnia. Co roku wolontariusze odbierają około 6 tysięcy rozmów.

Czy będą z nich ludzie?

- Kiedyś, w czasie karnawału, z zabawy zadzwoniła matka trójki dzieci. Zza drzwi dochodziła głośna muzyka - wspomina Maria, wolontariuszka. “Mam męża alkoholika. Jestem terminalnie chora. Niedługo umrę” - mówiła. “Czy po mojej śmierci dzieci sobie poradzą, czy będą z nich ludzie?” - płakała.
Pracujący w telefonie wolontariusze mówią, że pokornieją, słuchając o takich problemach.

Na świecie telefony zaufania działają od 60 lat. Ich założycielem był anglikański pastor Chad Varah, który chciał pomóc osobom dręczonym myślami samobójczymi. W Polsce pierwszy katolicki telefon zaufania powstał 28 lat temu w Poznaniu. Dziś podobne działają także w Bielsku-Białej, we Wrocławiu, Białymstoku i Tarnowie.

Pani Maria z wykształcenia jest psychologiem. Przez trzydzieści lat pomagała ludziom, pracując w dwóch telefonach zaufania. - W czasach komuny to była działalność karkołomna - wspomina. - Na samą zgodę na powstanie telefonu trzeba było czekać dwa lata. O całodobowym dyżurze telefonicznym nie mogliśmy nawet marzyć.

Kiedy pani Maria przeszła na emeryturę, postanowiła, że w Katowicach zorganizuje katolicki telefon.

Dalszy ciąg na nastepnej stronie

- Wiedziałam, że taka duża aglomeracja potrzebuje całodobowej służby. No i chciałam też przekazać innym to, czego nauczyłam się posługując w telefonach zaufania.

Kiedy znalazło się lokum, trzeba było zebrać zespół wolontariuszy. Muszą mieć wyższe wykształcenie, wiek powyżej trzydziestu lat. - No i musieli to być ludzie prawdziwej wiary. Pan Bóg podarował mi zespół, o którym nawet nie śniłam - wspomina pani Maria. - To ludzie ogromnej wiary i doświadczenia, bardzo zdyscyplinowani. Mają za sobą formację w różnych ruchach religijnych.

Alkohol, narkotyki, hazard

Dziś w katowickim telefonie pracują 43 osoby - lekarze, prawnicy, psychologowie, teolodzy świeccy, pedagodzy, ekonomiści i księża. Ta sama osoba dyżuruje zawsze w tym samym dniu tygodnia i o tej samej porze. Są też małżeństwa, które poznały się pracując w telefonie.

Najtrudniejsze rozmowy pojawiają się nocą. Dzwonią ludzie, którzy mają problemy związane z uzależnieniami od alkoholu, narkotyków, hazardu, komputera. Telefony dotyczą też zdrowia psychicznego i fizycznego. Rozmówcy mówią o problemach związanych z aborcją, niechcianą ciążą. Mówią o rozterkach sumienia.

W czasie wakacji telefonów z prośbą o pomoc jest więcej. Wielu pyta o konkretny zawód wolontariusza. Są osoby, które chcą rozmawiać tylko z księdzem.

Czasem ludzie mówią o tym, że nie wiedzą, jak się spowiadać. Nie potrafią rozeznać, co jest grzechem. - Kiedyś zadzwonił starszy pan z pytaniem, czy istnieje obowiązek bycia na Mszy w święto Trzech Króli. Pokłócił się nawet o to z żoną. Czasem wolontariusze pomagają rozwiązać zadanie z religii. Dobrze, gdy dyżuruje wtedy teolog. Ale ludzie pytają też o godziny sprawowania Mszy św. w danej parafii.

Telefony z Australii

Dzwonią ludzie, którzy chcą wyrwać się z sekt, ale boją się tego, bo są zastraszani. Rozmówcy pytają też o egzorcystów. Dużo telefonów pochodzi od bezrobotnych. - Raz zdarzyła się wyjątkowa sytuacja. Przez przypadek udało mi się znaleźć pracę dla matki, która miała na utrzymaniu piątkę dzieci - wspomina wolontariuszka. - Pojawiają się również sprawy związane z depresją, nerwicami. Ale ludzie pytają też o sprawy savoir-vivre’u. Na przykład o to, kto komu w danej sytuacji podaje pierwszy rękę na powitanie.

- Dzwonią do nas ludzie od Słupska po Limanową - mówi wolontariusz. - Ale mamy także telefony od Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych, Australii i Niemczech. Jeszcze nie zdarzyła się taka sytuacja, żebyśmy w ogóle nie byli w stanie pomóc rozmówcy. Często dzwonią do nas ponownie, by podziękować za pomoc, za towarzyszenie w najtrudniejszych chwilach życia. Proszą o modlitwę.

Wolontariusze pracujący w telefonie zaufania nie mogą udzielać rad. - Nikogo też nie oceniamy. Przez tę krótką chwilę rozmowy jesteśmy po prostu z człowiekiem, z jego problemami. Czasem trzeba dużo cierpliwości, taktu i kultury. My wyciągamy do tych ludzi pomocną dłoń.

Wolontariusze Katolickiego Telefonu Zaufania co roku spotykają się na wspólnych rekolekcjach. Co miesiąc uczestniczą we wspólnej Mszy i konferencji poświęconej różnorodnym problemom, które pojawiają się podczas rozmów.

- Kluczem do ludzkich serc nie jest mądrość, ale miłość - mówi pani Maria. - I to staramy się przekazać naszym rozmówcom.