Boże błogosław Amerykę

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.04.2008 22:56

Jaka jest kondycja i miejsce Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych? Czym żyje? Co jest jego siłą, co słabością? Papieska pielgrzymka jest dobrą okazją do poznania sytuacji katolików żyjących w USA.

Amerykanie postrzegani są jako naród bardziej religijny niż Europejczycy. Z europejskiej perspektywy wydaje się, że proces sekularyzacji nie zaszedł tutaj tak daleko, jak na Starym Kontynencie. Europa Zachodnia ewidentnie wstydzi się swoich chrześcijańskich korzeni, przynajmniej w przestrzeni politycznej i medialnej. Ameryka jest inna. Odniesienia do Boga pojawiają się w sferze publicznej znacznie częściej niż na Starym Kontynencie. „In God we trust” (ufamy Bogu) – wyznanie „wiary” znajdziemy na każdym dolarowym banknocie. Prezydenci, politycy często zapewniają, że wiara jest dla nich ważną wartością i prawie zawsze kończą swoje przemówienia wręcz sakramentalnym zawołaniem „God bless America” (Boże błogosław Amerykę). Na Yankee Stadium, na którym papież odprawi Mszę św., miłośników baseballa witają słowa legendarnego zawodnika Joe Di Maggio „Chcę podziękować Dobremu Panu, że uczynił mnie Yankee”. „Dlaczego papież kocha Amerykę?” pytają publicyści tygodnika „Time” z 14 kwietnia. Twierdzą, że Benedykt XVI zna dobrze Amerykę i podziwia ją jako kraj, w którym nowoczesność żyje w zgodzie z głęboką religijnością. To, zdaniem autorów, model inspirujący dla zsekularyzowanej Europy. Papież wierzy w religijne DNA Amerykanów.

Demokraci zdradzili katolików

Czy sekularyzacja jest w Ameryce słabsza niż w Europie? Niekoniecznie. W nowojorskim autobusie widziałem reklamę usług aborcyjnych. Bardzo zsekularyzowane są media. Ścisły rozdział państwa i religii powoduje, że szkoły wyznaniowe nie dostają od państwa ani centa dotacji. W państwowych szkołach nie do pomyślenia jest nauczanie jakiejkolwiek religii. Znamienne przesunięcie dokonało się też na scenie politycznej. Partia Demokratyczna była tradycyjnie partią katolików, czyli biedniejszej warstwy społecznej. W ciągu ostatnich 30 lat stała się partią aktywnie wspierającą ruch proaborcyjny, ruch gejowski i ruch na rzecz eutanazji. David Carlin, katolik i demokrata nazywa te trzy ruchy „nieświętą trójcą współczesnego sekularyzmu”. W swojej książce „Czy demokrata może być katolikiem” ten były lider kongresmanów z Partii Demokratycznej z bólem pokazuje proces, w wyniku którego jego partia stała się wrogiem jego religii. Z powodów religijnych katolikom bliżej więc dziś do republikanów, choć więcej katolików jest nadal wśród demokratów.

Kościół katolicki w USA w liczbach
- Liczba katolików: 67515016 (co stanowi 22 proc. Amerykanów i 6 procent katolików na świecie)
- Liczba diecezji: 195 (w tym 17 diecezji obrządku wschodniego)
- Duchowieństwo: 17 kardynałów, 433 biskupów, 42 307 księży (28 462 diecezjalnych; 13845 zakonnych), 15 868 stałych diakonów, 5,180 seminarzystów (3383 w seminariach diecezjalnych, 1797 w zakonnych)
- Osoby konsekrowane: siostry 67,877, bracia : 5,252
- Katolickie szkoły podstawowe: 6,197 szkół, w których kształci się 1 638 114 uczniów
- Katolickie gimnazja (High Schools): 1350 szkół, w których kształci się 672 426 osób
- Katolickie licea (colleges) i uniwersytety: 236 uczelni, w których kształci się 785 619 osób
- Katolicy są największą grupą religijną w Kongresie: 155 osób (30 proc.): 130 członków Izby Reprezentantów (42 republikanów, 88 demokratów)25 senatorów (9 republikanów 16 demokratów)
- Pięciu z dziewięciu członków Sądu Najwyższego to katolicy (Roberts, Kennedy, Scalia, Thomas and Alito).



Jak to jest z tą religijnością Amerykanów? – Bardzo aktywne i dynamiczne są w Stanach Kościoły ewangelikalne, charyzmatyczne, także fundamentalistyczne. W ostatnich latach sporo zarówno katolików, jak i tradycyjnych protestantów odeszło od wiary. Około ¼ katolików uczęszcza regularnie na niedzielną Mszę świętą – odpowiada ks. John Strynkowski, proboszcz katedry w diecezji Brooklyn. A co z młodzieżą? – Kiedy zapytasz młodych ludzi „czy są katolikami?”, chętnie ci powiedzą „tak, oczywiście”, ale do kościoła nie chodzą. Choć z drugiej strony, młodzi ludzie mają głód duchowości. Czytają Mertona, Nouwena, wracają do lectio divina. Sprawa nie wygląda więc tragicznie, ale duszpasterze muszą walczyć o młodzież dla Kościoła. Wyzwaniem dla Kościoła w Stanach jest wielokulturowość. – Nasz poprzedni biskup mówił, że cały świat znajduje się w naszej diecezji – mówi ks. Strynkowski. – Nie jest łatwo stworzyć wspólnotę. W naszej diecezji Msze odprawiane są w 24 językach. W niektórych parafiach jest 5 różnych języków. 30 proc. katolików jest hiszpańskojęzyczna, to emigranci z Ameryki Łacińskiej, których ciągle przybywa. Społeczności narodowe mają tendencję do zamykania się w sobie. Kościół pomaga im zachować ich tożsamość narodową. Służą temu tzw. szkoły sobotnie. Ale wiara powinna budować jedność ponadnarodową.

Nadzieja na uleczenie

Wydarzeniem, które wstrząsnęło katolickim środowiskiem w ostatnich latach była eksplozja oskarżeń duchowieństwa o nadużycia seksualne w roku 2002. Najbardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce w Bostonie. Georg Weigel, katolicki teolog, publicysta, autor bestselleru o Janie Pawle II, uważa, że to największy kryzys Kościoła amerykańskiego w jego historii. Gigantyczne odszkodowania w tego typu procesach, medialny rozgłos, łatwość oskarżenia, brak świadków, wyciąganie spraw sprzed wielu lat – te okoliczności sprawiają, że nie zawsze łatwo dojść do prawdy. Ks. Strynkowski, uważa, że sytuacja obecnie już się uspokoiła, ale moralna reputacja Kościoła została osłabiona. – Tam, gdzie księża pracują z całym poświęceniem dla ludzi i biskupi są blisko ludzi i swoich księży, tam szkody są mniejsze – podkreśla proboszcz z Brooklynu. Parafianka kościoła św. Stanisława w Qeensie, Phyllis Jordan zapytana o tę kwestię, odpowiada: – Nie chcę być sędzią. Grzech jednego czy drugiego księdza nie jest w stanie naruszyć mojej wiary, bo wiara to jest życie w bliskości z Bogiem. Z powodu paru zgniłych jabłek nie wyrzuca się całego kosza. Ludzie popełniają błędy. Modlimy się za ofiary, za ich rodzimy i za tych księży. Nie oceniam wszystkich księży przez pryzmat tych, którzy zawiedli.

Konferencja Episkopatu USA zebrana w Dallas wypracowała w roku 2002 Kartę Ochrony Dzieci i Młodzieży. „Jako biskupi musimy przyznać się do naszych błędów i naszej roli w tym cierpieniu, przepraszamy i poczuwamy się jeszcze raz do odpowiedzialności za zbyt częste niedociągnięcia względem ofiar i katolików w przeszłości. Z głębi naszych serc, my biskupi wyrażamy głęboki smutek i ubolewanie z powodu tego, co katolicy musieli znieść” – czytamy w dokumencie. Karta nie jest jednak tylko deklaracją, ale zawiera normy postępowania w sytuacjach oskarżenia duchownych o nadużycia seksualne. Co roku przeprowadzany jest audyt w każdej diecezji z wdrażania tych norm w życie. Każda diecezja powołała specjalną komórkę zajmującą się ochroną dzieci i młodzieży. Papieska wizyta daje szansę, by zamknąć ten bolesny rozdział. – Jeśli papież poruszy ten temat, to będzie to ważna lekcja nie tylko dla nas, ale i dla Kościoła – podkreśla ks. Strynkowski.

Niepokojące liczby

W katedrze św. Patryka z okazji 200-lecia diecezji ustawiono poster reklamujący katolicką edukację. To niewątpliwie ważny element Kościoła w USA i silna tradycja. W samej archidiecezji nowojorskiej (obejmującej tylko połowę miasta) 106 tys. uczniów uczy się w 220 szkołach podstawowych i 55 gimnazjach katolickich (tzw. High School). A jednak w ciągu ostatnich lat wiele parafii musiało zlikwidować swoje szkoły. Tak się stało się w parafii Świętego Krzyża w nowojorskiej dzielnicy Qeens. Jakie są tego przyczyny? – Szkoła katolicka musi utrzymać się całkowicie sama. Koszty pracy ciągle rosną. Ludzie mają mniej dzieci, wielu spłaca kredyty, nie przykładają też takiej wagi do wychowania religijnego jak dawniej – ubolewa proboszcz ks. Piotr Żendzian. Roczne czesne w podstawówce wynosi około 4 tysięcy dolarów, w gimnazjum około 7 tysięcy (średnia pensja w USA to około 60 tys. dolarów). Od roku 2000 do dziś liczba uczniów w szkołach katolickich spadała o 14,4 proc. W samym roku szkolnym 2006/2007 zamknięto 212 szkół, nowych otwarto 36. Odsetek zamykanych szkół jest większy w dużych miastach. Bolączką Kościoła w USA jest spadek ilości kapłanów. Liczba katolików wzrosła z 46 milionów w roku 1965 do około 67 milionów w 2007, ale w tym samym czasie ilość księży zmalała o 17 tysięcy. – Zdarza się, że jeden proboszcz ma kilka parafii i objeżdża kilka kościołów w niedzielę. W diecezji Brooklyn około 100 księży w ciągu 5 lat może pójść na emeryturę. Mamy teraz 300 księży i 202 parafie. Nie wiem, co będzie w przyszłości. W naszym seminarium mamy 40 kleryków. W tym roku święconych będzie tylko 2. Do seminarium idą coraz starsze osoby i coraz więcej urodzonych poza USA, z Afryki, Azji, Ameryki Południowej. Oni często nie znają języka i kultury amerykańskiej – mówi ks. Strynkowski. W całym kraju w ponad 3000 parafii nie ma księdza.

Jeszcze gorzej jest z powołaniami do zakonów żeńskich. Ilość sióstr od roku 1965 zmniejszyła się prawie trzykrotnie. Tygodnik „Our Sunday Visitor”, wydawany przez Legionistów Chrystusa zwraca uwagę, że sporo amerykańskich zgromadzeń zagubiło lub rozmyło swoją katolicką tożsamość, a niektóre zaangażowały się w działalność jawnie sprzeczną z nauczaniem Kościoła (np. ruchu proaborcyjnego). Raport z roku 2007 na temat trendów w życiu religijnym pokazuje jednak, że zakony, które mocno akcentują wierność Kościołowi, rozwijają się i mają nowe powołania. Jezuicki Uniwersytet Georgetown opracował studium 142 nowych lub rozwijających się wspólnot zakonnych. Konkluzja tego studium brzmi optymistycznie: „Kościół katolicki w USA może być na progu kolejnego odrodzenia życia konsekrowanego”.

Odkrycie piękna ortodoksji

We wnętrzu Kościoła katolickiego w USA począwszy od lat 70-tych sporo złego narobiła grupa katolików podążających śladem liberalnych trendów protestanckich. Georg Weigel pisze, że „cywilizacja buntu”, której symbolem są wydarzenia z roku 1968, przeniknęła do Kościoła i zaczęła zatruwać go od wewnątrz. Nazywa ironicznie to środowisko „brygadą wodniczą”, czyli rozwadniającą katolicką tożsamość. Kanon kwestionowania nauki Kościoła odpowiada dokładnie hasłom agresywnego sekularyzmu: etyka seksualna, aborcja, homoseksualizm, domaganie się kapłaństwa kobiet. Tego typu „otwarcie na współczesność” zadomowiło się na wielu katolickich uczelniach w Ameryce. Ks. Strynkowski uważa, że ta liberalna fala jest dziś w odwrocie. – Na uczelniach katolickich powoływane są osoby odpowiedzialne za misję i tożsamość uniwersytetu. Czeka nas jeszcze długa druga, ale jest coraz lepiej. Papież na pewno położy akcent na tożsamości katolickiej i wesprze ten kierunek zmian.

Wydaje się, że Kościół amerykański przeżywa punkt zwrotny. Coraz więcej duchownych i świeckich odkrywa siłę i piękno katolickiej ortodoksji. Symbolem tego nurtu są tacy katoliccy intelektualiści jak ks. Richard Neuhaus czy Georg Weigel. Wierność tradycyjnej pobożności i nauce Kościoła propaguje też charyzmatyczna zakonnica Matka Angelica, która zaczynając od kapitału 200 dolarów stworzyła potężną katolicką telewizję EWTN (Eternal Word Television Network). Biskup Bruskewitz z diecezji Lincoln akcentujący klarowność katolickich zasad stworzył w swojej diecezji seminarium oparte na tradycyjnym modelu. Ta diecezja ma dziś najwyższą ilość powołań w USA w przeliczeniu na katolika. Powstają uczelnie katolickie, które jasno stawiają wymagania związane z przymiotnikiem „katolicki”. Duszpasterze szukają nowych dróg docierania do młodych. Jedną z takich inicjatyw są spotkania pod hasłem „Theology On Tap” (Teologia przy barze). W barach czy restauracjach odbywają się wykłady i dyskusje poświęcone wierze. W takich spotkania bierze udział np. arcybiskup Waszyngtonu Donald Wuerl. W metrze waszyngtońskim widziałem reklamę zachęcającą do skorzystania ze spowiedzi świętej w Wielkim Poście.

– Kościół amerykański jest ciekawy, zróżnicowany i żywy. Żyjemy w czasach silnie sekularyzowanych. Musimy pokazać, że wiara daje radość i nadzieję, a nauka Kościoła wskazuje drogę do pełnego człowieczeństwa. Ankiety mówią, że 80 proc. Amerykanów uważa, że nasz kraj idzie w złą stronę. Ameryce potrzeba nadziei – podkreśla ks. Strynkowski.

Kiedy ten tekst dotrze do Czytelników (Gościa Niedzielnego - przyp. red) , pielgrzymka Benedykta XVI pod hasłem „Chrystus naszą nadzieją” będzie dobiegała końca. Praktykujący katolicy szczerze cieszą się na spotkanie z Papieżem i wiążą z tym wydarzeniem spore nadzieje. Benedykt XVI pewnie nas wszystkich zaskoczy. Wiara zawsze sięga głębiej niż medialne spekulacje i otwiera nowe horyzonty.