Misyjny triumf. Co dalej?

rozmowa z ojcem Otto Katto Asimwe z Ugandy

publikacja 14.10.2009 13:40

Kościół musi mówić profetycznym głosem, aby ludzie nie popadali w fatalizm, myśląc że nic nie można już zmienić, że „lepiej było jak byliśmy skolonizowani”.

Misyjny triumf. Co dalej? fot. Krzysztof Błażyca

Ewangelizacja Afryki nierozerwalnie wiąże się z historią Ugandy. To właśnie Twój kraj był pierwszym celem misyjnej wyprawy Ojców Białych w głąb Afryki.

Misje w Ugandzie to początek misji w środkowej Afryce. Ojcowie Biali, jako pierwsi misjonarze katoliccy dotarli do ówczesnego królestwa Bugandy w 1879 roku. Dwa lata wcześniej swoje misje rozpoczęli na tych terenach anglikanie. Niestety jedni i drudzy przywieźli do Afryki wzajemne podziały z Europy. Ludzie nie rozumieli czemu biali nauczają o jedności w Chrystusie, a sami są podzieleni. Ten podział trwał aż do uzyskania przez Ugandę niepodległości.. Nawet partie się dzieliły się na anglikańskie i katolickie. Niedawno przełożony naszego zgromadzenia przeprosił Ugandyjczyków za przeniesienie konfliktów z Europy do Ugandy.

Pomimo podziałów między misjonarzami nowo ochrzczeni Ugandyjczycy potrafili jednak wspólnie dać świadectwo swej wierze i oddać z nią życie…

Zaledwie siedem lat założeniu misji, doszło do prześladowań chrześcijan, którzy nie chcieli się podporządkować zbereźnym zachciankom króla. Kilkadziesiąt osób zostało poćwiartowanych lub spalonych żywcem. 22 z nich jest dzisiaj świętymi Kościoła katolickiego. To męczennicy z Namugongo. Ale wśród ofiar było też 24 Ugandyjczyków - anglikanów. Pochodzili z różnych plemion, a potrafili oddać wspólnie życie za Chrystusa. To pokazuje, że misjonarze, choć sami popełniali błędy byli w stanie przemienić ludzi, zjednoczyć ich. Oni naprawdę kochali Ugandyjczyków, kochali Afrykę.

Zdaniem amerykańskiego badacza religii Philipa Jenkinsa, „Uganda reprezentuje jeden z triumfów ruchu misjonarskiego”. Chrześcijaństwo stało się religią narodową. 40 proc, stanowią protestanci ok. 35 to katolicy, nie brak powołań. Czy w takiej sytuacji potrzebni są jeszcze misjonarze z zewnątrz?

Nie możesz mówić o Ugandzie nie mówiąc o Kościele. To element historii mojego kraju. Chrześcijaństwo zaczęło zmieniać nasz styl życia, przyczyniło się do rozwoju osoby, duchowego, fizycznego i mentalnego. Ludzie mają duży szacunek dla Kościoła, za otwarcie umysłów. Zanim przybyli misjonarze byli u nas muzułmanie, ale islam się nie przyjął. W chrześcijaństwie ludzie znaleźli wiele elementów wspólnych z wartościami tradycyjnymi. Oczywiście są i takie które trzeba odrzucić jak: czarownictwo lub przemienić, jak np. trybalizm, czyli silne poczucie przynależności plemiennej, które niestety dzieli. W moim kraju jest ok. 40 grup plemiennych. Rola misjonarzy jest tu niezastąpiona, to oni łagodzą napięcia, tam gdzie trybalizm jest zagrożeniem. Bo choć oficjalnie wszystko „ok”. to w sytuacjach konfliktowych reagujesz na zasadzie: do kogo przynależę? Do mego ludu i Kościół odchodzi na bok.
Wystarczy wspomnieć Rwandę z 1994, albo ostatnie wybory prezydenckie w Kenii. Trybalizm nie omija nawet hierarchii kościelnej, natomiast misjonarze z zewnątrz są neutralni. Otwierają na dialog z innymi społecznościami i pracują dla sprawiedliwości i pokoju.


W Europie spada liczba wiernych. Tymczasem do połowy XXI liczba chrześcijan w Ugandzie wyniesie ok. 55 mln. To znaczy, że Uganda będzie miała więcej zadeklarowanych chrześcijan niż pięć największych państw europejskich razem wziętych? Czy to przekłada się na jakość życia religijnego?

Ludzie są bardzo religijni, lecz z drugiej strony wiara nie zawsze przekłada się na sposób życia. Ewangelia jest przyjmowana, ale jakby nie przenikała do serc. Przykładem jest korupcja. To duży problem, nie tylko w Ugandzie, ale i w innych krajach Afryki. Korupcja stała się sposobem życia. Jest związana ze wspomnianym już trybalizmem. Dotyka wszystkie warstwy.

Jest też wiele sekt przechwytujących ludzi z Kościoła. Czemu? Bo ludziom brakuje świeżości, za bardzo są skupieni na sobie, tracą sens przynależności. W Ugandzie brak małych wspólnot, a ludzie tego potrzebują. Małe wspólnoty umacniają wiarę. W miastach jest podobnie jak w Polsce - kościół jest pełny, ale ludzie się nie znają. A czy wiara ma się ograniczać tylko do sakramentów? A co z relacjami międzyludzkim?

I znowu tu rola misjonarzy. Potrzeba zmian, ciągłej reewagelizacji. Mamy u nas odnowę charyzmatyczną. Ona też zmienia oblicze kościoła, daje nowy oddech. Dziś ludzie mogą tańczyć, wyrażać ekspresywnie swoją wiarę, to co jest w ich sercach. Kiedyś były np. problemy z bębnem w kościele, dopatrywano się w tym pogańskich akcentów. Dziś jest to akceptowane. Sam odczuwałem radość widząc mego ojca jak tańczy.

Jak Twoja rodzina przyjęła fakt, że postanowiłeś zostać misjonarzem?

Nastroje były różne. Rodzina jest bardzo ważna w kulturze afrykańskiej i jest pojmowana znacznie szerzej, niż w świecie zachodnim. To wszyscy wujowie ciotki no i pamięć o przodkach. W Afryce jak jesteś księdzem to musisz dbać o całą swoją rodzinę. Ja jako misjonarz opuściłem rodzinę. Matka trudno to przeżywała, ale ojciec powiedział: „Jeśli masz być szczęśliwy idź, ale nie przynieś nam wstydu”. Świętą zasadą w naszej tradycji jest, by dzieci opiekowały się rodziną na starość. Jestem najstarszy z dziewięciorga rodzeństwa. Bracia i siostry wparli mnie, zapewniając że zaopiekują się rodziną.

Czy twój wybór celibatu jest zrozumiały w kontekście tradycyjnej kultury, z której się wywodzisz?

Według mojej tradycji popełniłem straszny grzech nie zakładając rodziny (śmiech.) To jakbym ucinał więzi między mną a przodkami. U nas ludzie myślą: kto nie ma rodziny, nie potrafi troszczyć się o konkretne osoby, jak może troszczyć się o wszystkich?
Przekazywanie życia jest sekretem. W tradycyjnym rozumieniu, jeśli nie masz żony, nie przekazujesz życia jesteś nikim, jesteś biedakiem. Więc licząc się z tradycyjnym rozumieniem, to ofiara którą ponosimy.
Czasem wyobrażam sobie swoją rodzinę, jakbym wtedy żył. Patrząc na kochające się rodziny, odczuwam radość, widzę u nich tyle znaków bożego prowadzenia. To dla mnie zachęta, umocnienie kapłaństwo. Ale dla mnie miłość Chrystusa jest dla mnie ważniejsza niż moje osobiste spełnienia jako mężczyzna. I jestem szczęśliwy.


W świecie zachodnim rodzina przeżywa kryzys. Coraz głośniejsze są środowiska domagające się ułatwienia aborcji, eutanazji…

Tradycyjne wartości afrykańskie nawet tego nie dopuszczają. Życie jest otaczane troską od początku. Oczywiście problem aborcji istnieje w Ugandzie. Ale to wynik odcinania się od korzeni, od tradycyjnych wartości. Dlatego Jan Paweł II i Benedykt XVI podkreślają aby Afryka pielęgnowała swoje wartości tradycyjne. Wiele z nich jest zbieżnych z nauką Ewangelii.


Uganda należy do najszybciej rozwijających się krajów Afryki a wskaźnik urodzeń w jest tu czterokrotnie wyższy od krajów europejskich. W 1975 roku liczyła 11 mln mieszkańców, w 2000 już 23 mln, i liczba ta ciągle wzrasta. Prorodzinne społeczeństwo?

Owszem, tradycyjne wartości afrykańskie skoncentrowane są wokół rodziny, jednak w miastach te wartości przeżywają kryzys. Dziś jest dużo nieodpowiedzialności. Dominuje model zachodniego życia, każdy jest zwrócony ku sobie, wierzy, że miasto zapewni sukces. Rośnie liczba dzieci wałęsających się po ulicy, tworzą się slumsy. Ludzie nieodpowiedzialnie podchodzą do rodziny. Do tego dochodzi obecna wciąż poligamia, która prawnie nie jest zabroniona.


W Rzymie trwa II synod biskupów dla Afryki. Jakie są główne oczekiwania względem kościoła, również misyjnego na kontynencie afrykańskim?

To synod nadziei. Poprzedni podejmował temat inkultracji głównym tematem obecnego są pojednanie, sprawiedliwość i pokój. Chodzi o przywrócenie ludziom nadziei na lepsze życie, którą wielu traci. Afryka jest umęczona. Ludzie widzą ze od czasu odzyskania niepodległości przez poszczególne państwa nie zmieniło się wiele na dobre.

Klasy rządzące są skorumpowane, kilka warstw społecznych żyje w dostatku a większość w zatrważającym ubóstwie. Ludzie są pozbawionych opieki socjalnej, jest wiele aktów niesprawiedliwości, istnieje handel ludźmi, łamane są prawa człowieka, kraje cierpią wskutek politycznej i ekonomicznej destabilizacji. Oczywiście synod nie jest magicznym pstryknięciem palca i mamy problem z głowy. Potrzeba wypracowania nowych sposobów dotarcia do ludzi, chodzi o przebudzenie świadomości, świeżych myśli, pewnych idei które zostaną wdrożone. Dlaczego inne kontynenty żyją w pokoju i wzroście, a nasz pogrąża się w biedzie? To wzywania dla Kościoła. Kościół musi mówić profetycznym głosem, aby ludzie nie popadali w fatalizm, myśląc że nic nie można już zmienić, że „lepiej było jak byliśmy skolonizowani”.

rozmawiał Krzysztof Błażyca


O. Otto Katto Asimwe (41 l.) pochodzi z Ugandy, od 10 lat jest kapłanem zgromadzenia Misjonarzy Afryki Ojców Białych, od tego roku formator w domu zgromadzenia w Lublinie