Duchowość autorytarna

publikacja 16.03.2009 12:35

Fragment książki "O duchowości inaczej" autorstwa Anselma Grüna. Wydawnictwo: WAM.

Duchowość autorytarna

Nie chodzi nam o to, by duchowość nieautorytarną określać jako całkowite przeciwieństwo duchowości autorytarnej. Jednostronność nigdy nie jest dobra. Pomiędzy tymi dwoma rodzajami duchowości istnieje zdrowe napięcie. Duchowość autorytarna stawia przed nami ideały, do których winniśmy dążyć, by je w końcu urzeczywistnić. Ideały mają bardzo pozytywny wpływ, zwłaszcza dla ludzi młodych są one życiową koniecznością, ponieważ pozbawieni ich, krążyliby jedynie wokół swego „ja”, nie mogąc rozwijać możliwości, które w nich tkwią, i nie rozpoznając siły, którą należy w nich rozbudzić. Ideały kuszą młodych do tego, by wyszli poza swoje „ja”, co pozwoli im przekraczać własne granice, przezwyciężać siebie i odkrywać w sobie nowe możliwości.

Pozbawieni ideałów, nie mogliby wykorzystać wielu ze swych możliwości. Człowiek, wzrastając, potrzebuje wzorów. Kształtujemy siebie, biorąc wzór z innych. Dobrym przykładem dla młodych mogą być święci – ich wzór może pobudzać i być bodźcem do pracy nad sobą i do odkrywania swego właściwego powołania. Jednak musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie potrafimy w pełni naśladować świętych, więc ich przykład nie może wzbudzać w nas wyrzutów sumienia, ponieważ świętymi nie jesteśmy. Ich przykład ma raczej zachęcać nas do tego, abyśmy w myślach nie pomniejszali wartości swej osoby, abyśmy odkrywali w sobie nasze prawdziwe powołanie, abyśmy rozpoznali niepowtarzalny obraz, na podobieństwo którego Bóg stworzył każdego z nas.

Nasza wspólnota otrzymała od opata następujące motto: „Masz w sobie więcej możliwości, niż przypuszczasz; nie mówiąc już o tym, ile możliwości dostrzega w tobie Bóg”. Ideały są po to, byśmy mogli odkryć wszystkie te zdolności, którymi obdarzył nas Stwórca. Od zarania dziejów młodzież była zdolna do uniesień i potrzebowała wzniosłych ideałów, aby móc w sobie wzbudzić entuzjazm. Entuzjazm jest siłą, która pozwala młodym przekraczać swe granice, pielęgnować swe zdolności i rozszerzać je. Pozbawieni budzących entuzjazm ideałów, młodzi ludzie zaczynają chorować. Aby poczuć, że żyją, będą szukać innych bodźców; aby móc przekroczyć swe granice, zaczną brutalnie niszczyć to, co się znajduje wokół. Nadużywanie entuzjazmu młodzieży – jak to miało na przykład miejsce w okresie III Rzeszy – może doprowadzić do katastrofy.

Przed Kościołem otwiera się ogromna szansa, jeśli będzie on w wiarygodny sposób zapoznawać młodzież z ideałami chrześcijańskimi, urzeczywistnianymi przez wielkie biblijne postaci i świętych w historii Kościoła. Znacznie ważniejsze od nauczania jest dawanie dobrego przykładu. Kiedy młodzież znajduje odpowiednie wzorce, udaje się jej uporządkować panujący w jej duszy chaos, a wtedy wszelkie jej siły duchowe skupiają się wokół ideału, który ucieleśnia człowiek obrany przez nią za wzór. Dobre wzory umożliwiają młodzieży orientację i są dla niej oparciem. Prowadzą do tego, iż odkrywa ona i rozwija własną siłę wewnętrzną i zdolności, którymi obdarzył ją Bóg.

Tak więc nie możemy obyć się bez duchowości autorytarnej. Dzięki niej budzimy się do życia, spełnia ona funkcję pozytywną. Chorobliwe wrażenie sprawia ona jedynie wtedy, gdy nasze ideały tracą kontakt z istotą naszego „ja”. Niektórzy ludzie dążą do ideałów tak wzniosłych, iż nigdy ich nie osiągną. Nie chcąc poddać się uczuciu rezygnacji, wypierają swe prawdziwe oblicze i rozpoczynają identyfikację z własnymi ideałami. Postawa taka prowadzi jednak do wewnętrznego rozdwojenia. Ludzie ci stają się ślepi na własną rzeczywistość, nie dostrzegając na przykład agresji, która może tkwić w ich pobożności. Rozdźwięk taki prowadzi z jednej strony do tego, iż żyje się jakby na dwóch poziomach, które nie mają już ze sobą nic wspólnego, z drugiej zaś strony – do projekcji wypartych namiętności na innych. Aby utrzymać własny ideał, wypiera się własny cień i projektuje go na innych, których potępia się i poniża, ponieważ wyparcie zła tkwiącego we własnym sercu prowadzi do demonizacji innych, których często, z imieniem Boga na ustach, traktuje się bardzo brutalnie.

Duchowość autorytarna pojawia się zazwyczaj na początku naszej drogi duchowej. Jednak w którymś momencie nadchodzi chwila, w której powinniśmy zjednoczyć duchowość autorytarną z duchowością nieautorytarną, by móc zachować swą żywotność, w przeciwnym bowiem wypadku popadniemy w wewnętrzne rozdwojenie i chorobę. Powinno się potraktować serio istotę swojej osobowości i złączyć ją z własnymi ideałami w trwały związek. Tylko w taki sposób może nastąpić przemiana. W takich wypadkach chętniej mówimy o Boskich obietnicach niż o przykazaniach biblijnych. Bóg poprzez Biblię wskazuje nam, do czego będziemy zdolni, jeżeli Mu zaufamy. Ideały zawarte w Kazaniu na Górze są właśnie takimi obietnicami. Będziemy mogli je urzeczywistnić dopiero wtedy, gdy egzystencjalnie doświadczymy, iż jesteśmy synami i córkami Boga. Dzięki nim staniemy się wolni i otwarci, a to znów da nam szczęście. Dostrzeganie w Kazaniu na Górze wyłącznie ideałów, które musimy urzeczywistnić za wszelką cenę, doprowadzi do pojawienia się w nas rozdźwięku, ponieważ będziemy mieć świadomość, iż nie zawsze możemy ideałom tym sprostać. Kazanie na Górze opisuje konkretną postawę życiową, która odpowiada doświadczeniu zbawienia, dokonanego w Jezusie Chrystusie. W ten sposób owo Kazanie staje się dobrym kryterium tego, czy potrafimy pojąć Boże Miłosierdzie objawione w Osobie Chrystusa, czy nie.

Niebezpieczeństwo duchowości autorytarnej polega na tym, iż zaczynamy wierzyć w to, że uda się nam dotrzeć do Boga bez Jego pomocy. Lafrance tak opisuje owo fałszywe wyobrażenie o doskonałości: „Ludzie wyobrazili sobie doskonałość jako ciągłe wznoszenie się, jako mniej lub bardziej trudną wspinaczkę lub jako wynik ludzkich starań. Dlatego też posługują się ascezą lub określonymi technikami modlitwy, dostępnymi dla człowieka, jako metodami wspinaczki po stopniach doskonałości. Kiedy uczeń zwierza się mistrzowi z niemożności osiągnięcia swego celu, często słyszy słowa: «Należy się tylko postarać». Na ostatnim stopniu drabiny nasze starania mają rozkwitnąć same z siebie, jako poczucie wolności”. My jednak nie możemy dojść do Boga wyłącznie dzięki własnym staraniom.

Paradoks polega na tym, iż każda nasza walka kończy się przyznaniem do tego, że poprzez samą tę walkę nie staliśmy się ani trochę lepsi i że mimo naszych wysiłków, nie potrafimy dotrzeć do Niego. Nie możemy stworzyć siebie takimi, jakimi nie jesteśmy. W którymś momencie dojdziemy do kresu naszych możliwości, a wtedy nie pozostanie nam nic innego jak przyznać się do tego, iż wszelkie nasze wysiłki prowadzą nas niechybnie do klęski, gdyż tylko łaska Boża może nas przemienić.