Chciwość

publikacja 26.02.2009 08:55

Fragment książki "Siedem grzechów głównych" Daga Tessore. Wydawnictwo Księży Marianów.

Chciwość

Słowo „chciwość” kojarzone jest obecnie ze „skąpstwem”, ale w kontekście siedmiu grzechów głównych zachowuje swój pierwotny sens, odpowiadający łacińskiemu słowu avaritia, czyli „zachłanność”, a dokładnie „chciwość pieniędzy” (po grecku filargyria).

Jest ona, jak uczy św. Paweł, „korzeniem wszelkiego zła” (1 Tm 6,10). Jest żądzą posiadania i gromadzenia pieniędzy. Podobnie jak każdy inny przedmiot wymiany, pieniądz sam w sobie jest użyteczny jako instrument pomagający zaopatrzyć się w jedzenie, ubranie i to wszystko, co pomaga żyć. Jednak używanie pieniędzy zostało zniekształcone do tego stopnia, że traktuje się je przede wszystkim jako sposób zaspokojenia własnych zachcianek i kaprysów.

W konsekwencji, im bardziej człowiek jest niewolnikiem przywiązań i zachcianek, tym bardziej potrzebuje pieniędzy oraz uzależnia się od nich. Im silniejsze są, na przykład, namiętności łakomstwa i rozwiązłości, tym bardziej rozrasta się namiętność chciwości, ponieważ pieniądz obiecuje (złudnie) zaspokojenie tamtych dwu pożądań. „Każdy [z siedmiu grzechów] jest w istocie – pisze św. Grzegorz – tak ściśle połączony z pozostałymi, że jeden naprawdę wynika z drugiego”.

Z drugiej strony, nawyk gromadzenia pieniędzy, zrodzony z żądzy zdobywania dóbr materialnych i zaspokajania własnych zachcianek i przyjemności, prowadzi do tego, że sam w sobie staje się oddzielną wadą. Sprawia ona, że nawet ktoś bardzo bogaty wciąż przesadnie dąży do pomnażania majątku (por. Koh 5,9), teraz już tylko z powodu zakorzenionego przyzwyczajenia, mechanicznego powtarzania nałogowych czynności. To już jest choroba.
Wiele osób, nie mogąc pracować i zarabiać, czuje w duszy pustkę, udrękę, niepokój, prawdziwy kryzys „odstawienia”! Rzeczywiście, wada rodzi uzależnienie.

Kiedy chciwość zapuści w sercu korzenie, daje – podobnie jak wszystkie narkotyki – poczucie przyjemności w chwili, gdy ją zaspokajamy (któż nie odczuwa przyjemności, gdy dostaje pieniądze?). Do tej przyjemności, spowodowanej nawykiem, dochodzi druga, a mianowicie wizja zaspokojenia lub możliwości zaspokojenia – dzięki pieniądzom – żądz związanych z różnymi namiętnościami (mogę kupić samochód, i w ten sposób zaspokoić swoją zazdrość i pychę względem kogoś, kto wytykał mi moje skromne pochodzenie i warunki ekonomiczne; mogę zaspokoić swoją rozwiązłość, zdobywając przychylność kogoś, kto mi się podoba poprzez ofiarowanie mu ubrania, podróży, kolacji itp.). Nie wspominając już o przyjemności czucia się, dzięki pieniądzom, pewnym siebie i niezależnym.

Jednak żeby zbilansować owe powaby, wystarczyłoby przyjrzeć się, jakie i ile przykrości niesie ze sobą pożądliwość pieniędzy: kłótnie w rodzinie, zaniedbane dzieci, troski i udręki, duża część życia spędzona na studiowaniu, kursach, konkursach, przenosinach, na wielogodzinnej pracy każdego dnia tylko po to, żeby zarabiać pieniądze... „Bezsenność z powodu bogactwa wyczerpuje ciało, a troska o nie oddala sen” (Syr 31,1). „Nie stwarzajmy sobie tylu szkód i cierpień z powodu pieniędzy!”, wołał św. Jan Chryzostom.

„Iluż to bogatych mężów, ożenionych z zamożnymi niewiastami, choć pomnożyło majątek, to jednak zniszczyło uczucie i zgodę kłócąc się codziennie, nawet przy stole? I przeciwnie, iluż mężów ubogich, ożenionych z jeszcze uboższymi niewiastami, cieszy się pokojem i potrafi spoglądać z wielką radością w słońce!”. „Chciwy na pieniądze ciężko pracuje, ubogi zaś oddaje się modlitwom i czytaniu”.

Chociaż i obecnie chciwość niesie liczne przyjemności, to jednak nawet na płaszczyźnie czysto materialnej uniemożliwia wiele innych, choćby z powodu ogromnych ilości czasu, jakie pochłania. Tworzy „zasieki” (por. Syr 31,7). My jednak, bądź z powodu ociężałości umysłowej, bądź bezkrytycznego wchłaniania przekazów telewizji i konsumpcjonistycznej mentalności, bądź z braku czasu na zastanowienie, harujemy bez odpoczynku – przygnieceni i zmęczeni – żeby gromadzić pieniądze, sądząc, że one uczynią nas szczęśliwszymi. A tymczasem „szał chciwości zwiększa się proporcjonalnie do zwiększania się majątku”, zanurzając nas w coraz głębszym poczuciu niezaspokojenia.

„Z chciwości wynikają zdrady, oszustwa, defraudacje, krzywoprzysięstwa, niepokoje, przemoc i zatwardziałość serca usuwająca uczucie miłosierdzia”, gdyż „ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się winy” (Syr 31,5). Chciwość umacnia w nas siłę pragnienia, które jest przyzwyczajeniem do niezadowalania się tym, co mamy, i pożądania tego, czego nie mamy. W tym tkwią korzenie wszelkiego braku poczucia szczęścia. I wreszcie chciwość, przysparzając więcej pieniędzy, czyni łatwiejszymi w realizacji wszelkie inne rodzaje wad.

Należy starać się wypracować sobie zdolność rzetelnego wglądu w siebie, aby móc stawić czoło podstępom umysłu oraz „niezwykle racjonalnym pretekstom”, przez które demon chciwości usiłuje nas usidlić. Ukazuje on „jako pretekst zabezpieczenie na wypadek choroby, zaopatrzenie na starość i na czas niedostatku”. Św. Grzegorz mówi, że chciwość, podobnie jak każda inna wada, postępuje z nami jak doświadczony i przebiegły generał. Ukrywa on prawdziwe zamiary za przekonującymi racjami, lecz kiedy w końcu otworzą mu bramy, pod jego wodzą wkracza cała armia, łupiąc, paląc, niszcząc i biorąc miasto w posiadanie.

„Są rzeczy niezbędne – przypomina Jan Chryzostom – bez których nie można żyć, jak choćby płody ziemi [...], przyodziewek, dach nad głową, cztery ściany domu, obuwie. To są rzeczy niezbędne, wszystko inne jest zbyteczne”. Gromadzenie na przyszłość to łudzenie się, że nie nadejdzie śmierć. („Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?”, Łk 12,20). To znak owego „bezustannego lęku, że popadniemy w ubóstwo, lęku spowodowanego przez brak zawierzenia Bogu”.

Kto bowiem ma pieniądze, pokłada w nich ufność, a jeśli czegoś potrzebuje, zwraca się do pieniędzy, a nie do Boga (por. Hi 31,24n). „Dlatego – twierdził Lak-tancjusz – ubogim i wydziedziczonym łatwiej wierzyć w Boga niż bogaczom”, u których „złoto i perspektywa zarobku zajmują miejsce Boga”. Jezus powiedział: „Nie martwcie się o życie, co będziecie jeść, ani też o ciało, w co macie się przyodziać” (Łk 12,22). Jeżeli brakuje takiej postawy zawierzenia Bogu, brakuje samych podwalin chrześcijańskiego życia.

Ponadto pieniądze, oprócz tego, że pozbawiają nas zaufania względem Boga, „przykuwają nas do spowodowanych przez nie trosk i łatwo prowadzą do narzekania na Boga. Nienasycone pożądanie napełnia nas niepokojem i popycha w ślepotę grzesznego życia, przesłaniając samoświadomość”. Dlatego „lepiej jest mniej potrzebować niż wiele posiadać”.

Chciwość, uprawiana dzień po dniu w sercu pojedynczej osoby, rozrasta się niczym bujne drzewo, rzucając cień na całe społeczeństwo. Z niej, w przeważającej mierze, wywodzą się nieuczciwość i niesprawiedliwość w świecie polityki, dramatyczne nierówności między krajami bogatymi i biednymi, wojny, nieludzki wyzysk oraz wprowadzanie w błąd sumień przez wielkie firmy handlowe.

W gruncie rzeczy prawie wszystkie nasze potrzeby są wzbudzane i kształtowane przyzwyczajeniem lub chciwością, lub też umyślnie kreowane przez system kapitalistyczno-konsumpcyjny, który czyni wszystko „aby – jak stwierdził Tertulian – podsycać w nas żądzę posiadania”, „żądzę, która ze swej strony pieści duszę podszeptując jej próżne zachcianki”. „Pożądanie rozpala naprzód wartość rzeczy, by następnie samo się rozżarzyć. Żądza bowiem o tyle się wzmaga, o ile zwiększa wartość pożądanych rzeczy”.

Jako źródło tylu szkód i grzechów, styl życia podsycany chciwością pieniądza, konsumpcjonizmem, kultem pracy i dobrobytu materialnego jest czymś tak samo niemoralnym i przeciwnym chrześcijańskiej wierze, jak libertynizm, cudzołóstwo i aborcja. „Nikt nie może dwom panom służyć (...). Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”, to znaczy pieniądzom (Mt 6,24; por. też Mt 19,23).

Jak zwalczać wadę filarygyrii? Chrześcijańska tradycja ascetyczna i w tym wypadku również radzi zacząć od aktów konkretnego wyrzeczenia, przede wszystkim żeby odciąć się od negatywnych konsekwencji, jakie niesie nam i innym skąpstwo, a także by uwolnić się od jadu uzależnienia, jaki nam wszczepiło, oraz od choroby ducha, w jakiej nas pogrąża ciągłe uleganie mu:

Zakazać sobie zdecydowanie pracy w niedzielę, przyzwyczajając się w ten sposób do świadomego „tracenia” pieniędzy. Przestrzegać surowej i nieugiętej uczciwości we wszelkich transakcjach pieniężnych czy handlowych, unikając jakiegokolwiek, choćby najmniejszego kłamstwa czy oszustwa, których celem jest wyższy zarobek.

Wyznaczyć sobie ustaloną miesięczną kwotę przeznaczoną na jałmużnę (niezależnie od sympatii czy wdzięczności osoby obdarowanej). Kultywować zainteresowania i przyjemności (czytać Pismo Święte, poświęcać czas rodzinie lub osobom chorym i starszym itp.), tak aby praca przynosząca pieniądze przestała być dla nas potrzebą, bez której ogarnia nas pustka i nuda.
Starać się wyeliminować ze swego domu oraz stylu życia wszystko, co stanowi nadmiar i sprzeciwia się chrześcijańskiemu powołaniu do ubóstwa.

Rady te są niewątpliwie użyteczne, ale to prawda, że niezwykle trudno zastosować się do nich, dopóki wnętrze naszej duszy atakuje pieniądz. I „na nic nie zda się odrzucenie pieniądza, jeśli wzbudza on w nas żądzę posiadania”. Należy zatem pracować u podstaw, „zatykać dziury” przez które wlewa się woda skąpstwa. Trzeba wyrwać się spod natrętnego wpływu mass mediów (naiwnie bowiem łudzimy się, że jesteśmy wystarczająco silni, by nie poddać się temu wyrafinowanemu systemowi nacisku). Trzeba odkryć doniosłość modlitwy osobistej, rozmowy z Chrystusem, żeby odnaleźć również odwagę zaufania Temu, który o nas nie zapomni, podobnie jak nie przestaje się troszczyć o lilie polne i o ptaki niebieskie.

Wreszcie, nie zwalczymy skąpstwa, dopóki nie przezwyciężymy uzależnienia od kosztownych przyjemności, nawyków i wygód wypełniających nasze życie: wykwintnych pokarmów, rozrywek, wakacji, zbytecznych strojów, samochodów. Dopóki nie będziemy zdolni zrezygnować ze wszystkich tych potrzeb, dopóty pieniądz będzie nas więził w swej mocy, bo tylko on może je zaspokoić.

Także ten, kto myśli, że jest wolny od tej wady, na przykład zakonnik, musi bardzo uważać, ponieważ – jeszcze raz to powtarzamy – wada jest wewnętrzną postawą. Zakonnik nie ma nic na własność i nie zarabia pieniędzy dla siebie, jakże więc może opanować go chciwość pieniądza? Może, jeżeli nie podoba mu się brak własności i się nań uskarża albo jeśli jest przywiązany do swoich kilku rzeczy i zazdrośnie ich strzeże, albo pożąda czytania i gromadzenia wiedzy lub posiadania książek, obrazków, różańców, lub gdy – jako przełożony – gromadzi pieniądze z rozmaitych działalności handlowych, by wyposażyć klasztor w zbyteczne wygody i urządzenia albo podejmuje równie kosztowne, co nieużyteczne duchowo remonty.

Pamiętajmy, że przyjemności, którymi nęcą nas wady, są tylko złudzeniami i zasadzkami, natomiast to, co proponuje nam Bóg – mimo iż pozornie wydaje się trudne i bolesne – w rzeczywistości jest największą i najprawdziwszą przyjemnością. „Nikt nie opuszcza domu lub żony, braci, rodziców lub dzieci dla królestwa Bożego, żeby nie otrzymał daleko więcej w tym czasie, a w wieku przyszłym – życia wiecznego” (Łk 18,29-30).

Gdy zerwiemy z oczu zasłonę, nałożoną przez nas samych – zasłonę sztucznych i fałszywych dóbr – wówczas otworzą się nam oczy i nagle dostrzeżemy ogrom Bożego stworzenia wraz ze wszystkimi cudownościami, jakie sam Bóg ukształtował, od trawy do kwiatów, od gwiaździstego nieba do ptaków leśnych, i naprawdę zrozumiemy, iż „najpiękniejszym bogactwem jest być ubogim w żądze”.

Grzegorz Wielki twierdził podobnie: „Ubogim jest ten, kto potrzebuje tego, czego nie ma; jest także ten, kto nie mając, nie pragnie mieć – i on jest bogatym”. Bezbrzeżny podziw budzi radość i wolność, jakimi napełniało św. Franciszka z Asyżu i jego towarzyszy radykalne ubóstwo, to odrzucenie wszelkiego zbędnego blichtru po to, żeby zanurzyć się w pięknie stworzenia i oddać się, bez obciążeń, Odwiecznemu...