Taaaki rachunek

Marcin Jakimowicz

publikacja 23.06.2009 09:59

Trzy lata temu wysłał pierwszego ewangelizacyjnego SMS-a. Dziś młodzi, którymi kieruje, rozsyłają ich 300 tys. miesięcznie. Ks. Rafał Jarosiewicz dostał najdłuższy rachunek telefoniczny świata. Ma prawie 900 stron i ponad 100 metrów długości.

Taaaki rachunek Młodzi z Łukowa rozciągają najdłuższy rachunek telefoniczny świata fot. Roman Koszowski

Niektórzy neofici jadą na ewangelizację z hasłem: „Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki… nawracać chcę”. Są tacy, którzy spodziewają się, że wyjdą ewangelizować na pole namiotowe wielkiego festiwalu, a wzruszone punki i metale jak jeden mąż wstąpią do wyższego seminarium. Rafał Jarosiewicz, młodziutki uczeń z Białej Podlaskiej, przeżył na swym pierwszym ewangelizacyjnym wyjeździe do Jarocina prawdziwe trzęsienie ziemi. Na dzień dobry dostał nożem w brzuch. A potem jedna dziewczyna poprawiła: uderzyła go w twarz.

Ciągle słyszę ten krzyk
– Pijany facet wyzywał Jezusa. Rzucał wiązankę za wiązanką – opowiada. – „Chłopie! Ja się ciebie wcale nie boję! – rzuciłem zuchwale – Możesz zabić moje ciało, ale duszy i tak nie zabijesz!”. Facet podszedł do mnie, wyciągnął nóż i dziabnął mnie nim. Uratował mnie inny „załogant”: potężny, wytatuowany mężczyzna. Nawet nie zauważyłem, kiedy złapał rękę z nożem. Uratował mi życie. Wyrwał z rąk pijanego nóż, wbił go w ziemię i rzucił: „Dopóki ja tu rządzę, nie będzie żadnej rozróby!”. Po raz pierwszy w życiu poczułem na żebrach nóż. Przestałem grać chojraka. Spokorniałem. Wiedziałem, że tylko tu sprzątam. To Bóg rodzaje karty. Niedługo potem dostałem od jednej napakowanej dziewczyny w twarz. Te dwa zdarzenia były wielką lekcją pokory. Dlaczego nie zwiałem i nie zamknąłem się w skorupie lęku? Bo ja naprawdę doświadczałem działania Boga, który dotykał tych ludzi. Zapamiętałem zwłaszcza jeden obrazek. Do dziś po plecach przechodzą mi ciarki… Msza za zmarłych muzyków rockowych.

Kościół pękał w szwach. Obok siebie wszystkie nienawidzące się na co dzień subkultury. Po kazaniu do ambony podeszła Monika – krucha, uśmiechnięta blondynka. Zaczęła mówić świadectwo. Porażające. O tym, jak Jezus pomógł jej przebaczyć ojczymowi, który wykorzystywał ją seksualnie. Cisza jak makiem zasiał. Mówiła spokojnie, bez emocji. Nagle zerwał się jeden facet. Punk z irokezem, bez koszulki. Zaczął przedzierać się przez tłum i krzyczeć na cały głos: Udowodnij mi, że Bóg istnieje! Udowodnij mi to! Zadrżałem. W tym krzyku było tyle tęsknoty. Chłopak zbliżał się do Moniki krok po kroku. Zareagować? Może dojść do rękoczynu. Jeden z księży wstał, by oddzielić faceta od dziewczyny. A ona spojrzała punkowi w twarz i powiedziała: Jeśli mogę dziś publicznie powiedzieć to, co mówię, to największy dowód na to, że On istnieje. Facetowi ugięły się nogi. Padł na kolana. I pozostał tak do samego końca Mszy! Po kilkunastu latach, już jako kapłan, wciąż słyszę krzyk: Udowodnij mi, że Bóg istnieje! Nie siedzę w domu. Wychodzę do młodych i mówię: Jezus was kocha.

Seminarium? Ratunku!
Powołanie przyszło, gdy wszystko sobie poukładałem – śmieje się ks. Jarosiewicz – Zdałem na dwa kierunki studiów, dostałem propozycję pracy, mieszkania. Poszedłem podziękować za to na Jasną Górę. Przez dwa tygodnie każdego dnia słyszałem wyraźnie: Pójdź za mną. Z nikim się tym nie dzieliłem. Słowo wracało jak bumerang. Byłem skołowany. Miałem dosłownie wszystko, o czym marzyłem. 15 sierpnia za piętnaście jedenasta pod obrazem Maryi wszystko we mnie wołało: Boże, co się ze mną dzieje? Nie wiem, co to jest powołanie. Ratunku! Usłyszałem: Trzy lata prosisz mnie o drogę, a teraz, gdy ci odpowiadam, zaczynasz uciekać? Poddałem się temu głosowi. W ciemności powiedziałem: Jezu, jestem gotowy zostawić wszystko i pójść za Tobą.

Poszedł. Zaufał słowom, które usłyszał. Odtąd każdą okazję wykorzystuje, by ewangelizować. Młodzi na Podlasiu żartują, że gdy otworzą lodówkę, to wyskoczy z niej ks. Rafał z okrzykiem: Jezus cię kocha. Nie na darmo jego ostatnia książka nosi tytuł: „Ewangelizacja bez granic, czyli 144 i tysiące nieodkrytych sposobów głoszenia Pana”. Cały dochód z jej sprzedaży przeznaczył na budowę studni w afrykańskim Burkina Faso. Codziennie na naszej-klasie zamieszcza ewangelizacyjne newsy. Nie owija w bawełnę. Pisze nie tylko o wzlotach, ale i o wątpliwościach i kryzysach. Ks. Rafał został „ojcem chrzestnym” chrześcijańskiego zespołu Full Power Spirit – najlepszego polskiego składu rapującego o spotkaniu żywego Boga. To on wydawał ich pierwsze krążki. – Dlaczego młodzi tak mu ufają? – zastanawia się Mirosław Kirczuk, lider grupy – To działa w dwie strony: on ufa ludziom, więc i oni mu wierzą. Co chwilę słyszę o tzw. trudnej młodzieży, o tym, że nie ma do niej dojścia. A jednak, jeśli ci ludzie zobaczą, że ktoś traktuje ich poważnie, ma im coś do zaproponowania i w tym, co robi, jest autentyczny, to za taką osobą pójdą.

Przed laty ks. Rafał zorganizował na jednym z bloków Białej Podlaskiej kino letnie. Na ewangelizacyjne filmy ściągali znudzeni chłopcy z całego osiedla. Gdy jeździ na ewangelizacje, drukuje wielki billboard. Pięć metrów na trzy. – W ten sposób zapraszam ludzi na rekolekcje. Stawiam go tydzień wcześniej na ulicy. Robi duże wrażenie, szczególnie w małych miasteczkach. Tym bardziej że reklamuje nie proszek do prania czy auto, ale żywą Ewangelię.

SMS-y z nieba
– Na ulicy zobaczyłem banalną reklamę: wysyłaj SMS-y za darmo. W ramach abonamentu – opowiada ks. Rafał. – Pomyślałem, że to znakomity punkt wyjścia do wielkiej akcji. Pierwszego SMS-a z fragmentem Biblii wstukałem w komórkę 1 listopada 2006 roku. Na swą stronę (www.pozytywnego.pl) wrzuciłem hasło: „Chcesz dostawać SMS-a ze Słowem? Napisz”. Pan Bóg zadbał o resztę. Momentalnie znalazła się dziewczyna, która chciała robić coś podobnego. Zaczynaliśmy od 10 SMS-ów. Dziś otrzymuje je ponad 7 tys. ludzi. Każdego miesiąca młodzi rozsyłają aż 300 tys. wiadomości. Prócz słowa Bożego można dostać myśl świętego lub fragment encykliki Jana Pawła II. – Zaczynam wysyłać o godz. 22, a kończę koło 2 w nocy – uśmiecha się Maciek, jeden z wolontariuszy. Młodzi z Łukowa, którzy pracują z ks. Rafałem, dokładnie prześledzili cały billing, czy nie ma w nim żadnej prywaty ani ściemy. Nie było. Może dlatego całkowicie zaufali swemu duszpasterzowi?

Mają nawet klucz do jego mieszkania. 2 kwietnia mieszkańcy Łukowa przecierali oczy ze zdumienia. Młodzież rozciągnęła na ziemi najdłuższy rachunek telefoniczny świata. Miał blisko 900 stron i ponad 100 metrów. Opiewał na gigantyczną sumę… 29 597,83 zł. Na szczęście nie trzeba jej zapłacić, bo SMS-y wysyłane są w darmowej promocji. Do tej pory najdłuższy zgłoszony do Księgi Rekordów Guinnessa billing miał 440 stron. To rachunek Francuza, który tyle miesięcznie gadał przez telefon – uśmiecha się ks. Rafał – My nie robiliśmy tego, by pobić rekord. Często dostaję sygnały zwrotne, że słowo wyświetlające się na ekranach nokii czy motoroli działa. Jeden z księży powiedział mi wprost: słowo z dnia pomaga mi podejmować życiowe decyzje. Konkretne. I trudne. Gdyby nie ono, uciekłbym wiele razy od odpowiedzialności.

Ks. Rafał wyciąga z szafy kolorowe ewangelizacyjne koszulki. – Skąd w nim taki zapał? – zastanawiam się. Wychodzę z jego skromnego pokoiku. Półka z książkami, klęcznik z otwartą Biblią, łóżko i gigantyczny obraz z twarzą Chrystusa. Otwieram drzwi i czytam przyczepioną do nich kartkę: „Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie”. Wszystko jasne.