Z ludu wzięci

Andrzej Urbański

publikacja 19.06.2009 06:45

Świętość i świadectwo własnego życia. Te dwa elementy powtarzały się najczęściej wśród wypowiedzi wiernych, pytanych o najważniejsze ich zdaniem cechy kapłanów.

Z ludu wzięci Foto: Lukasz Gralewicz.

Czerwiec jest miesiącem, w którym co roku biskup diecezji święci nowych kapłanów i diakonów. Tym razem abp Sławoj Leszek Głódź udzielił święceń kapłańskich 10 neoprezbiterom, a święceń diakonatu 9 nowym klerykom, którzy ukończyli 5 rok studiów. „To nie są dni ważne dla wąskiego kręgu ludzi – kleryków, ich rodzin i seminarium duchownego. To dni ważne dla całego Kościoła gdańskiego” – pisał na rozpoczęcie Roku Kapłańskiego metropolita gdański. „Święcenia kapłańskie to nie tylko zakończenie pewnego etapu formacji młodych ludzi, to przede wszystkim moment, w którym cała wspólnota diecezjalna otrzymuje wielki dar nowych kapłanów. Oni staną się tymi, którzy będą przewodzić tym, spośród których wyszli, w drodze do nieba przez sprawowanie sakramentów świętych i głoszenie Słowa” – dodał.

Jacy będą?
Na to pytanie pewnie będzie można odpowiedzieć za kilka czy kilkanaście lat. Zniecierpliwieni pytają już dzisiaj. Łatwo jednak przewidzieć. W końcu kapłani wychodzą spośród nas. Teraz łatwiej jednak zapytać, jak rodziło się powołanie? – To jest tajemnica miłości Boga do każdego człowieka – mówi neoprezbiter ks. Karol Wnuk, który przez ostatni rok pomagał w parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Gdyni-Witominie. Również on potwierdza, że każde powołanie rodzi się zupełnie inaczej i nie można podać jakiegoś jednego, klarownego przepisu na jego narodziny.

– Na pewno najważniejsza jest osobista relacja z Bogiem, która kształtuje się i rozwija podczas modlitwy i adoracji. A reszta to tajemnica, którą być może poznamy po drugiej stronie życia – uważa. Dla ks. Grzegorza Błasiaka kapłaństwo to wspaniała, ale jeszcze bardziej odpowiedzialna służba ludziom w żywej, chociaż ukrytej obecności Boga.

– Kapłaństwo to niezwykły dar oraz imienne zaproszenie Jezusa Chrystusa. Kapłaństwo to również droga wymagająca odwagi i pełnego zaangażowania w pokonywanie trudności i niebezpieczeństw. Każde kapłaństwo powinno być przez obdarzonych tym darem szanowane i na miarę możliwości wszechstronnie wspierane – mówi ks. Błasiak. On sam odkrywał swoją drogę stopniowo. Jednak jak twierdzi, zawsze nadchodzi taki moment, kiedy trzeba wybrać i odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa. W wyborze ostatecznej decyzji wspierają także osoby trzecie. Z całą pewnością rodzina, ale i księża.

– Wcześniej byłem ministrantem i wzrastałem w atmosferze „zapachu” ołtarza. Cały czas spotykałem wspaniałych duszpasterzy, którzy swoją modlitwą, własnym codziennym przykładem, zaangażowaniem, ofiarowanym czasem i pomysłami stworzyli przestrzeń, w której dane mi było usłyszeć i zrozumieć to coś, o czym trudno opowiadać – dzieli się refleksją ks. Grzegorz.

Przykład życia
Oczywiście najwyższym wzorem jest sam Chrystus, ale i ziemskie wzory przydają się w drodze do świętości. Dla ks. Karola Wnuka wzorem kapłana jest dwóch proboszczów, których miał okazję spotkać na swojej drodze powołania. To m.in. proboszcz jego rodzinnej parafii ks. prałat Stanisław Megier oraz proboszcz parafii, w której odbywał praktyki diakońskie – ks. Władysław Pałys. – Jeden i drugi pokazali mi, że być kapłanem to przede wszystkim robić wszystko, co się wykonuje dla Chrystusa i wkładać w to całego siebie. Nie można być trochę księdzem, trzeba być świadkiem miłości i tę miłość nieść tam, gdzie Pan Bóg pokazuje i kieruje – opowiada. – A do tego w tym wszystkim trzeba być normalnym – dodaje.


Ks. Grzegorz Błasiak wychowywał się w atmosferze szacunku i miłości do papieża Jana Pawła II. Nic dziwnego, że on również wpłynął na jego kapłańską drogę. Jednak takim niedoścignionym wzorem jest osoba świętego proboszcza Jana Marii Vianneya. – To byli kapłani, którzy nieustannie oddawali się Jezusowi Chrystusowi. Napotykając na różne trudności, w Nim właśnie odnajdywali siły do dalszej służby, a wielu innych ludzi dzięki świadectwu ich życia odnalazło własną drogę do Boga – uważa ksiądz neoprezbiter.

Jakich będziemy mieli kapłanów? Pewnie takich na miarę naszych czasów. A że czasy nie są łatwe, to i wymagania im stawiane będą duże. Warto pamiętać o modlitwie, zamiast narzekać, że chcielibyśmy mieć ich jeszcze bardziej świętych.

Przekaziciel Nadziei
Ks. diakon Łukasz Grelewicz: – Kiedyś wydawało mi się, że ksiądz to ktoś, kto głosi imię Jezusa Chrystusa, odprawia Mszę św., spowiada, uczy w szkole i prowadzi różne grupy pastoralne. Tak rzeczywiście jest, ale to są tylko zewnętrzne przejawy. Ksiądz to przede wszystkim ktoś, kto jest przekazicielem Nadziei przez duże „N”. Jezus Chrystus wykorzystuje kapłana jako swoje narzędzie do przekazywania nadziei. Dostrzegłem to dzięki ludziom, których spotykam. Jeszcze nie jestem kapłanem, jeszcze nie mogę udzielać sakramentów, ale widzę, jak wiele może znaczyć dla drugiego człowieka chwila poświęconego mu czasu, wspólna modlitwa. Widzę, jak działa Jezus, kiedy po prostu o Nim mówię. Kapłan jest dla mnie przekazicielem nadziei.