„Mulieris dignitatem” – wzory wielkich kobiet

Ks. Ignacy Dec

publikacja 06.08.2006 18:17

Wśród ważnych spraw naszego czasu, jaką Jan Paweł II musiał zauważyć i z którą musiał się zmierzyć jest tzw. „kwestia kobieca”. Przedstawiamy omówienie listu apostolskiego Jana Pawła II.

Wstęp

W tytule tego wykładu na pierwszym miejscu znajdują się słowa: „Mulieris dignitatem”. Desygnują one List Apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II o godności i powołaniu kobiety, ogłoszony 15 sierpnia 1988 r., w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na zakończenie Roku Maryjnego. Zatem niedawno minęła 15 rocznica ogłoszenia tego ważnego dokumentu. Nauczanie papieży nie było nigdy przypadkowe, ale było zawsze odpowiedzią na jakieś nurtujące pytania konkretnego czasu. W dziejach Kościoła papieże zabierali zwykle głos w sprawach, które budziły poważny niepokój i powodowały zamęt moralny i społeczny. Taką sprawą niepokojącą była np. w XIX wieku „kwestia robotnicza”, którą zajął się papież Leon XIII w swojej słynnej encyklice Rerum novarum (15 V 1891). Podobną rangę mają także encykliki Jana Pawła II, zwłaszcza podejmujące problemy moralne i społeczne Laborem exercens, Veritatis splendor, czy Evangelium vitae. Ta ostatnia została ogłoszona, jako reakcja na szerzące się zjawisko aborcji i eutanazji.

Wśród ważnych spraw naszego czasu, jaką Jan Paweł II musiał zauważyć i z którą musiał się zmierzyć jest tzw. „kwestia kobieca”. Obecny Papież, jak żaden inny do tej pory, nie tylko dostrzegł ów problem, lecz pilnie i systematycznie, a nade wszystko – pozytywnie, podjął go w swoim nauczaniu . Poddał go dokładnej diagnozie, analizie, interpretacji i pozytywnej prezentacji w świetle Bożego objawienia i filozofii zdrowego rozsądku. Jan Paweł II był od początku przekonany, że wszelkie dewiacje w tzw. „kwestii kobiecej”, we współczesnym feminizmie, jak zresztą i w innych dziedzinach, także w filozofii, są konsekwencją błędnej wizji człowieka, czyli tzw. błędu antropologicznego. Cała pomyłka marksizmu z jego niepowodzeniami społeczno-gospodarczymi była konsekwencją fałszywej, fragmentami bardzo zdogmatyzowanej i wybiórczej koncepcji człowieka.
 

W naszej refleksji sympozjalnej nad tematem: Kobieta w Kościele i w społeczeństwie nie może zabraknąć głosu Jana Pawła II. Wprawdzie już w dotychczasowych wykładach wielokrotnie odwoływano się do nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza przy prezentacji fałszywego i prawdziwego feminizmu. Zachodzi jednak potrzeba, by zarysować papieską wizję godności i powołania kobiety w oparciu o wspomniany wyżej List Apostolski „Mulieris dignitatem”. Przypomnienie papieskiego wizerunku kobiety będzie stanowić środkową, podstawową część niniejszego przedłożenia. Poprzedzona ona zostanie bardzo krótkim spojrzeniem na pozycję kobiety w religiach i kulturach niechrześcijańskich. Trzecią część tryptyku wypełni prezentacja sylwetek wielkich kobiet.

1. Kobieta w religiach i kulturach niechrześcijańskich

W tradycyjnych religiach i kulturach naszego globu występowała uniwersalna asymetria związana z płcią, wyrażająca się w uważaniu zajęć wykonywanych przez mężczyzn za ważniejsze od tych, które należały do kobiet. W wielu społecznościach pierwotnych kobiety nie mogły pełnić roli przywódców religijnych i nie uczestniczyły w ważnych rytuałach rodowych i plemiennych. Kobieta, jako bezpośrednia opiekunka i strażniczka rodziny, pełniła w wielu wspólnotach pierwotnych rolę znachorki i uzdrowicielki. U niektórych ludów, zwłaszcza afrykańskich, kobiety były kapłankami, opłakiwały zmarłych i przygotowywały ich ciała do pochówku. Niekiedy też występowały w roli czarownic i wiedźm.

W religiach Dalekiego Wschodu: w konfucjanizmie, w buddyzmie, kobiety były uznawane za istoty niższej kategorii. Nie mogły pełnić żadnych funkcji religijnych, społecznych czy politycznych. Przez życie ascetyczne mogły jednak gromadzić sobie zasługi na następne, lepsze wcielenia w postaci mężczyzn.

Niewielki progres aksjologiczny kobiet w stosunku do wyżej wspomnianych religii, notujemy w Islamie. Według Koranu rola kobiety w życiu społecznym i religijnym wynika z jej natury. Stąd najważniejszym zadaniem kobiety jest założenie rodziny i troska o nią. Kobieta ma jednakowe prawa z mężczyzną, jest strażniczką ogniska domowego; jako żona podlega opiece męża i winna mu być poddana; jako matka jest odpowiedzialna za dobre wychowanie dzieci. Może także w jakiejś mierze uczestniczyć w życiu publicznym. Jest zobowiązana do noszenia zasłony, znaku wierności religii oraz znaku skromności, dumy i prestiżu.
 

Podobną pozycję zajmowała kobieta w Judaizmie, zwłaszcza w jego późniejszym okresie. We wczesnym bowiem Judaizmie, w którym dominowała kultura patriarchalna, rola kobiety ograniczała się jedynie do pełnienia funkcji żony i matki w kręgu domu rodzinnego. Ojciec sprawował władzę zarówno nad żoną, jak i córkami w określaniu ich działalności. Prawa lewickie interpretowano w taki sposób, aby kobiety nie mogły odgrywać znaczącej roli w synagodze ze względu na okresową nieczystość. Kobieta miała wyraźnie niższą pozycję społeczną w stosunku do mężczyzny. Jeszcze w czasach Chrystusa cytowano zdanie Rabbiego Judy, który powiedział: „Codziennie należy odmawiać trzy błogosławieństwa: Niech będzie błogosławiony ten, który nie uczynił mnie gojem, kobietą i głupcem” , zaś Rabbi Symeon ben Johaj uczył:, że „świat nie może istnieć bez mężczyzn i kobiet, lecz błogosławiony ten, kto ma potomstwo płci męskiej, a przeklęty ten, który ma dzieci płci żeńskiej” . W czasach Jezusa kobiety nie czytały publicznie w synagogach Tory. W najbardziej skrajnym ujęciu nauczano, że lepiej spalić zwój Tory niż powierzyć go kobiecie. Jak zauważa ks. Ryszard Rubinkiewicz – kobiety nie mogły stanowić wymaganego do modlitwy w synagodze quorum ani do codziennego odmawiania modlitwy Szema. Nie były tez zobowiązane do pielgrzymowania do Jerozolimy na ważniejsze święta żydowskie. Nie ma także dowodów na to, aby kobiety izraelskie tego okresu pobierały naukę u któregoś ze sławnych rabinów lub same trudniły się nauczaniem publicznym. Ich główna aktywność ograniczała się do ogniska domowego. Kobiety winny wyraźnie odróżniać się od mężczyzn swoim strojem i zachowaniem. Rabini zalecali mężczyznom ostrożność wobec kobiet, odradzali bądź nawet zakazywali kobietom obsługiwania mężczyzn przy stole. Mężczyzna nie powinien zbyt długo rozmawiać z kobietą, a tym bardziej z kobietą obcą. Rozmowa z kobietą na ulicy tak samo nie przystoi, jak udział w posiłku z małowartościowymi ludźmi. Z kobietami należy rozmawiać krótko i węzłowato i nie powinno się synów przyuczać do takich zawodów, które w przyszłości pozwalałyby na szerszy kontakt z kobietami.

Takie traktowanie kobiety w Judaizmie przetrwało z małymi zmianami aż do początków czasów nowożytnych. Wyraźna zmiana w tym względzie nastąpiła dopiero w XVIII w. wraz z nowożytną emancypacją kobiet i narodzinami tzw. żydowskiego ruchu oświeceniowego. Dalsze przeobrażenia w kierunku zrównania w życiu społecznym kobiet i mężczyzn nastąpiły w wielu odmianach judaizmu współczesnego, oczywiście poza judaizmem ortodoksyjnym, w którym do dziś przestrzega się całości dawnego prawodawstwa talmudycznego, włącznie z przepisami odnoszącymi się do kobiet.
 

2. Antropologiczne i teologiczne podstawy godności kobiety według „Mulieris dignitatem”

Powyższy szkic uświadomił nam, jak łatwo było zniekształcić prawidłowy wizerunek kobiety, z pewnością zapisany pierwotnie w zdrowym rozsądku i w ludzkim sumieniu, ale deformowany przez ludzką skłonność do złego przez różnorodne trendy kulturowe i obyczajowe. Potrzebna była dodatkowa interwencja Boża, by bronić owego, pierwotnego zapisu prawdy o człowieku w głosie sumienia. Sam Bóg złożył w historii świadectwo o człowieku w swoim objawieniu, zwłaszcza w dziele dokonanym przez Jezusa Chrystusa. To dopiero chrześcijaństwo, obdarowane Bożym objawieniem, ukazało całą godność człowieka wyrażającą się w fakcie podobieństwa do Boga, ogłoszonego już w dniu stworzenia. Owa godność człowieka jako mężczyzny i kobiety została potwierdzona w fakcie wcielenia Syna Bożego i w Jego dziele odkupienia człowieka. Prezentacja tego wizerunku była dokonywana w dziejach chrześcijaństwa przez licznych teologów a przede wszystkim przez Urząd Nauczycielski Kościoła. W naszych czasach na szeroką skalę dokonał tego Ojciec św. Jan Paweł II. Jak już wyżej zostało wspomniane, Papież zareagował na niebezpieczne zjawisko fałszywego feminizmu, które stało się zagrożeniem dla współczesnej kultury i cywilizacji. Amerykańska zaangażowana feministka chrześcijańska Mary Aquin O’Neill RSM wypowiedziała przed kilkoma laty pogląd, że „dwudziestowieczny ruch na rzecz emancypacji kobiet zostanie prawdopodobnie uznany przez przyszłych historyków za najbardziej znaczącą rewolucję tego wieku” . Chyba się wiele nie pomyliła.

Papież, bystry obserwator toczącego się życia, zauważył to zjawisko. W Liście apostolskim „Mulieris dignitatem” podjął głęboką medytację nad godnością i powołaniem kobiety w kontekście Bożego Objawienia i doświadczenia antropologicznego. To właśnie Bóg objawił w Chrystusie człowieka samemu człowiekowi. Trzeba nad tym objawieniem się pochylić i na nowo odkryć, kim jest człowiek? Odkrycie prawdziwego wizerunku człowieka, przekazanego nam przez samego Boga, zdaniem Papieża, jest warunkiem wszelkiego ładu moralnego tak w wymiarze indywidualnym jak i społecznym. Pełna prawda o człowieku warunkuje prawidłowe układy rodzinne, społeczne, polityczne, religijne, narodowe, międzynarodowe .

Trzeba zauważyć, że rozmyślanie Papieża o godności i powołaniu kobiety na bazie Bożego Objawienia i zdroworozsądkowego doświadczenia zawarte w „Mulieris dignitatem”, jak i w innych tekstach tyczących tego problemu, skierowane jest nie tylko do mężczyzn, aby uznawali i szanowali godność każdej kobiety, ale także do samych kobiet, by odrodziła się w nich świadomość ich podstawowej godności i głównego powołania.
 

Przedstawiając w zarysie papieską naukę na temat godności kobiety, należy już na początku zauważyć, że Jan Paweł II, mówiąc o godności kobiety, jak zresztą i mężczyzny, ma na myśli godność ontyczną, bytową, metafizyczną, która wyrasta z natury człowieka. Nie jest to zatem tego rodzaju godność, którą otrzymuje się niekiedy od ludzi, zwłaszcza od swoich zwierzchników, godność uzyskana przy okazji otrzymania jakiegoś tytułu, nominacji, odznaczenia. Tego rodzaju godność może czasem nie odpowiadać prawdzie, może być nadana z pogwałceniem zasady sprawiedliwości. Może być po prostu godnością pozorną. Tego rodzaju historie, tendencyjne, interesowne, ideologiczne decyzje, zdarzały nagminnie w systemach totalitarnych a nawet miały miejsce przy przyznawaniu nagrody Nobla, czy nadawaniu doktoratów honoris causa. Godność ontyczna natomiast, to godność wpisana w byt ludzki, w jego naturę. Otrzymuje się ją w chwili zaistnienia: poczęcia i narodzenia. W przypadku człowieka ma ona wymiar zarówno naturalny jak i nadprzyrodzony. Zakodowana jest ona w fakcie stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Owo podobieństwo wyraża się nie tylko w rozumności, wolności i zdolności do miłości, ale ma ono swoje ugruntowanie w dziele wcielenia i odkupienia i wyraża się w powołaniu człowieka do życia w wewnętrznej komunii z Bogiem, czyli do uczestnictwa w życiu Boga.

W medytacji nad tą godnością Ojciec św. wychodzi poza księgi natchnione i posługuje się kategoriami filozofii personalistycznej. Świadczy o tym chociażby następujący fragment tekstu, zatytułowany: Osoba-komunia-dar: „Wmyślając się w całokształt opisu z Księgi Rodzaju (2,18-25), oraz interpretując go w świetle prawdy o obrazie i podobieństwie Bożym (por. Rdz 1,26-27), możemy jeszcze pełniej zrozumieć, na czym polega osobowy charakter bytu ludzkiego, dzięki któremu oboje, mężczyzna i niewiasta, są podobni do Boga. Każdy bowiem człowiek zdolny jest, na Boże podobieństwo, jako stworzenie rozumne i wolne, poznać Go i miłować. Czytamy, że człowiek nie może bytować „samotnie” (por. Rdz 2,18). Może bytować tylko jako „jedność dwojga”, a zatem – w relacji do drugiego człowieka. Chodzi tu o relację wzajemną: mężczyzny do kobiety oraz kobiety do mężczyzny. Być osobą na obraz i podobieństwo Boga – oznacza także bytować w relacji, w odniesieniu do drugiego „ja”. Przygotowuje to ostateczne samoobjawienie się Boga Trójjedynego: jedności żyjącej w komunii Ojca, Syna i Ducha Świętego (...) To, że człowiek stworzony jako mężczyzna i kobieta jest obrazem Boga, znaczy nie tylko, iż każde z nich z osobna jest podobne do Boga, będąc istotą rozumną i wolną. Znaczy to również, że mężczyzna i kobieta, stworzeni jako „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie, są wezwani do życia we wspólnocie miłości i do odzwierciedlenia w ten sposób w świecie tej komunii miłości, jaka jest w Bogu, komunii, poprzez którą trzy Osoby Boskie miłują się w wewnętrznej tajemnicy jednego życia Bożego. Ojciec, Syn i Duch Święty, jeden Bóg poprzez jedność Bóstwa, bytują jako Osoby, w niezgłębionej Boskiej relacji (...).
 

Obraz i podobieństwo Boga w człowieku stworzonym jako mężczyzna im kobieta (w tej analogii, jaką można przyjąć pomiędzy Stwórcą a stworzeniem) oznacza więc także „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie. Ta „jedność dwojga”, będąca znakiem komunii interpersonalnej, wskazuje na to, że w stworzenie człowieka zostało wpisane również pewne podobieństwo do Boskiej komunii (communio). To podobieństwo zostało wpisane jako właściwość osobowego bytu obojga, mężczyzny i kobiety – równocześnie jako wezwanie i zadanie (...) W „jedności dwojga” mężczyzna i kobieta są od „początku” wezwani nie tylko do tego, aby bytować „obok” siebie czy nawet „razem z sobą”, ale są też wezwani do tego, aby bytować wzajemnie „jedno dla drugiego” (MD, nr 7).

Niniejszy tekst Jana Pawła II wskazuje, że komplementarna różność mężczyzny i kobiety należy do sfery o wiele wyższej niż ta, która zależy wyłącznie od biologii. „Męskość” i „kobiecość” są częścią godności bytu ludzkiego, ponieważ stanowią o możliwości życia dla drugiego we wzajemnej komunii, która nosi w sobie ślad komunii Boskiej. Z podstawowej, objawionej prawdy o człowieku jako „obrazie i podobieństwie Boga”, wynika prawda o równej godności mężczyzny i kobiety. Wyraża to jeszcze na innym miejscu Papież, gdy pisze: „istotami ludzkimi są oboje, w równym stopniu mężczyzna i kobieta, oboje stworzeni na obraz Boga” (MD, nr 6); „W zakresie tego, co ludzkie”, co po ludzku osobowe, „męskość” i „kobiecość” różnią się, ale jednocześnie dopełniają się i wzajemnie tłumaczą (MD, nr 25). Stanowi to głęboka rację faktu, że mężczyzna zadając ból kobiecie, rani samego siebie i postępuje wbrew właściwej sobie godności .

Snując refleksje nad godnością kobiety, Papież przywołuje rolę Najświętszej Maryi Panny. W Maryi spotkały się i zespoliły dwa podstawowe wymiary kobiecego powołania: powołania do macierzyństwa i dziewictwa (por MD, nr 17). W Maryi można dostrzec odnowienie tego, co człowiek utracił przez grzech. Maryja jest „nowym początkiem” godności i powołania kobiety, wszystkich kobiet i każdej z osobna. Maryja była świadoma wybrania i obdarowania przez Boga. Wyraziła to w czasie nawiedzenia w słowach: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,49). Słowa te odniosła z pewnością do poczęcia Syna, ale tyczą one także całego bogactwa, całego osobowego zasobu kobiecości, całej odwiecznej oryginalności „niewiasty”, takiej, jaką Bóg chciał: osoby dla niej samej, a która równocześnie odnajduje się „poprzez bezinteresowny dar z siebie samej”. Kategoria daru ma tu szczególne znaczenie. Chodzi tu oczywiście o dar obopólny. Papież przypomina, że od „początku” kobieta została zawierzona mężczyźnie we właściwej jej kobiecości, a zarazem mężczyzna został zawierzony kobiecie przez Stwórcę: „Zostali zawierzeni wzajemnie jedno drugiemu jako osoby stworzone na obraz i podobieństwo Boga samego. Takie zawierzenie jest miarą miłości, miłości oblubieńczej; aby stawać się „bezinteresownym darem” jedno dla drugiego, trzeba, aby oboje mieli poczucie odpowiedzialności za dar” (MD, nr 14).
 

W prezentacji papieskiego nauczania na temat godności i powołania kobiety warto jeszcze wspomnieć o jednym – wydaje się – bardzo ważnym sformułowaniu, jakiego używa Jan Paweł II w „Mulieris dignitatem”. W nr. 30. tegoż dokumentu Papież pisze: „Moralna siła kobiety, jej duchowa moc wiąże się ze świadomością, że Bóg w jakiś szczególny sposób zawierza jej człowieka. Oczywiście Bóg zawierza każdego człowieka wszystkim ludziom i każdemu z osobna. Jednakże to zawierzenie odnosi się w sposób szczególny do kobiety – właśnie ze względu na jej kobiecość – i w sposób szczególny stanowi tez o jej powołaniu”. Tak więc, zdaniem Papieża, człowiek jest zawierzony przez Boga kobiecie i to od początku swego istnienia. To właśnie kobieta dla stwarzanego człowieka jest pierwszym, niezastąpionym światem, pierwszym domem, a stosownie do pojęć obecnych w starych kulturach – pierwszym sanktuarium .

To także stanowi o jej godności i wielkości. Tak rozumiana godność jest wielkim darem, wpisanym przez Boga w naturę kobiety ale i zadaniem, którego kobieta winna być świadoma i powinna je wypełniać , aby mogła się spełnić, właśnie jako kobieta. Ponieważ wypełnianie tego zadania sprowadza się do miłości, przeto można powiedzieć, że ostatecznie godność kobiety mierzy się porządkiem miłości. W tym znaczeniu można powiedzieć, że kobieta jest godna swej kobiecości i daje świadectwo o niej, gdy kocha, gdy żyje „dla”. Podobnie dotyczy to mężczyzny, dotyczy to po prostu człowieka jako osoby. Zgadza się to ze znanym, często cytowanym tekstem soborowym, zamieszczonym w Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes: człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego (GS, nr 24).

3. Historyczne i współczesne wzory wielkich kobiet

Przypomnienie prawdy o godności i powołaniu kobiety w ujęciu Jana Pawła II, byłoby niepełne, gdybyśmy nie wskazali na wzory kobiet, które tę prawdę odkryły i w zdumiewający sposób i wypełniły ją na drogach swojego życia. Papież miał na myśli takie właśnie kobiety, gdy w „Zakończeniu” „Mulieris dignitatem”, pisał: „Kościół składa dzięki za wszystkie przejawy kobiecego „geniuszu” w ciągu dziejów, pośród wszystkich ludów i narodów; składa dzięki za wszystkie charyzmaty, jakich Duch Święty udziela niewiastom w historii Ludu Bożego, za wszystkie zwycięstwa, jakie zawdzięcza ich wierze, nadziei i miłości: składa dzięki za wszystkie owoce kobiecej świętości” (MD, nr 31).

Owych świętych niewiast w historii Kościoła, w dziejach ludów i narodów, było bardzo dużo. Nie wszystkie zostały opisane ludzkim piórem i stąd nie wszystkie weszły na karty ziemskiej historii. Oznaki ich świętości zostały odnotowane w kronikach nieba. Z grona tych, które znamy, po których pozostał ślad w postaci historycznego zapisu, wybierzmy – z konieczności – tylko niektóre i przedstawmy je tu w tryptyku: wzory biblijne, wzory Kościoła powszechnego i wzory polskie.

a) Wzory biblijne

Czytając Pismo Święte natrafiamy na sylwetki niewiast: pozytywne i negatywne. Większość z nich to sylwetki pozytywne, aczkolwiek też nie wolne od skaz. Wśród nich były takie, które pełniąc specjalną funkcję o charakterze religijnym, bądź zajmując wysoką pozycję społeczną, kształtowały dzieje narodu wybranego w różnych dziedzinach życia. Do grupy tej można zaliczyć: Deborę, Chuldę, Batszebę, Esterę. Szczególne miejsce pośród cór Izraela zajmują kobiety, które – inspirowane umiłowaniem wiary ojców i do niej przywiązane – podejmowały bohaterskie czyny, nacechowane wielkim ryzykiem, włącznie z utratą życia. Wśród nich na czołowym miejscu należy wymienić: położne izraelskie z czasów niewoli egipskiej, Joszebę, Jaelę, Judytę. Do wielkich, kobiecych sylwetek biblijnych należą również te postaci, które nie mając rozległych możliwości działania, formowały postawy swych najbliższych, kierowały ich losami, chroniły swe rodziny. Przykładem ich są wzorowe matki: Mojżesza i Samuela, Abigail – jedna z żon Dawida, Rut, a nade wszystko matka synów z czasów machabejskich, świadka śmierci jej siedmiu synów za szczególne wartości religijne i narodowe.

Wszystkim zapisanym w Biblii i wszystkim w ogóle przewodzi Dziewica Niepokalana, Matka Słowa Wcielonego – Maryja. Jest drugą, nową Ewą, do końca wierną Bogu, najdoskonalszy człowiek naszej ziemi w dziejach świata. To Ona zaświadczyła o godności swojej kobiecości przez szczególną miłość względem Boga i człowieka.
 

b) Wzory Kościoła powszechnego

Spośród sylwetek świętych niewiast z dziejów Kościoła powszechnego zatrzymajmy się jedynie na czterech następujących: św. Katarzynie Sieneńskiej, św. Brygidzie Szwedzkiej, św. Teresie Benedykcie od Krzyża (Edycie Stein) i matce Teresie z Kalkuty. Pierwsze trzy Jan Paweł II na początku października 1999 r. ogłosił współpatronkami Europy. Akt ten z pewnością był wyrazem pełniejszego uznania godności kobiety i właściwych jej darów .

Św. Katarzyna ze Sieny (1347-1380), doktor Kościoła, była osobą w szczególny sposób zaangażowaną w utrzymanie pokoju i wiary chrześcijańskiej w Europie. W czasach, kiedy nie mogła na równi z mężczyznami zabierać publicznie głosu, pisała listy, które docierały do różnych części Włoch i całej Europy. W listach tych odważnie apelowała o respektowanie wartości chrześcijańskich w relacjach wewnątrzpaństwowych a także w stosunkach między narodami. Listy kierowała do papieży, do biskupów, a także do władców ówczesnej Europy.

Św. Brygida Szwedzka (1302-1373) także odznaczała się wielką odwagą w sprawach Kościoła. Nie lękała się prowadzić dialog z możnymi ówczesnej Europy. Wiele w tym celu pielgrzymowała. Była rzeczniczką ekumenizmu, zbliżenia i pojednania między podzielonymi chrześcijanami, zwłaszcza między katolikami i protestantami.

Św. Teresa, Benedykta od Krzyża (Edyta Stein – 1891-1942), wrocławianka, żydówka, ateistka, chrześcijanka, zakonnica, męczennica, święta. Poświęciła najpierw swoje życie nauce – filozofii. Wychowana w tradycji religii żydowskiej, stosunkowo szybko utraciła wiarę i więź z Bogiem. Jak potem wyznała – jedyną formą jej modlitwy było poszukiwanie prawdy. Nie znalazła jej jednak w filozofii, ale dopiero o stóp Ukrzyżowanego. Spotkanie z chrześcijaństwem – jak zauważył Jan Paweł II – nie skłoniło Edyty do odrzucenia żydowskich korzeni, ale raczej pozwoliło je w pełni odkryć . Św. Teresa Benedykta od Krzyża jest nie tylko wzorem wytrwałego poszukiwania prawdy, ale także może być uznawana za patronkę budowania mostów między ludźmi różnych religii, wyznań, kultur i tradycji w Europie i w świecie.

Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997) to święta naszych dni. Służyła w niewiarygodny sposób najbiedniejszym z biednych. Po jej śmierci powiedział premier Indii do swoich rodaków: ”W pierwszej połowie XX wieku wskazywał nam drogę Mahatma Gandhi, zaś w drugiej połowie tego stulecia – naszą przewodniczką była matka Teresa”.
 


Kard. Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii, złożył o matce Teresie z Kalkuty piękne świadectwo w czasie 46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu. W czasie homilii, wygłoszonej w Hali Ludowej, powiedział m. in.: „Eucharystia wyzwala człowieka do prawdziwego i trwałego humanizmu, czyniąc go zdolnym do prawdziwej miłości. Kto klęka przed konsekrowaną hostią, z łatwością pochyli się również nad strapionymi i umęczonymi tego świata. Być może w dzisiejszych czasach nie uwidoczniło się to, w takim stopniu – jak w życiu Matki Teresy z Kalkuty. Jej doświadczenie Eucharystii jako miłości Bożej wskazującej drogę wyzwoliło ją do dzieła miłości na ulicach Kalkuty. Dane jej było nagle pojąć, że Pan w monstrancji jej kaplicy i Pan w ciałach chorych w domach śmierci Kalkuty to ten sam Pan. Matka Teresa wprowadziła we wczesnych godzinach rannych adorację Najświętszej Eucharystii. Wieczorem natomiast była także jedna godzina adoracji, aby wyostrzyć spojrzenie jej sióstr na obecność Pana w Eucharystii i w cierpiących. Dzień po dniu Matka Teresa wysyłała swoje siostry do pracy z poleceniem: wykonujcie dobrze waszą pracę, ponieważ Pan w Eucharystii i Pan w ciałach chorych to ten sam Pan”. Mówiła: . Dlatego jej siostry są kontemplacyjne w działaniu. Modlą się swoją pracą przed monstrancją i pracują swoją modlitwą wśród ludzi. Dlatego należą one do najbardziej wolnych ludzkich dzieci na ziemi Bożej, ponieważ przez Eucharystię są wyzwolone dla Boga i dla ludzi”.

Cały Kościół cieszy się zapowiedzianą na dzień 19 października 2003 r. beatyfikacją matki Teresy z Kalkuty, którą już za życia nazywano „żyjącą świętą” .

c) Wzory polskie

Wśród świątobliwych wielkich niewiast Kościoła znalazły się także przedstawicielki narodu polskiego. Było ich w naszej historii sporo. Niektóre zostały wyniesione do chwały ołtarzy. Nazwiska i imiona innych znalazły się na chlubnych kartach naszej narodowej historii. Znamy z literatury określenie „matki Polki”, wskazujące na szczególną rolę jaką odegrały polskie kobiety, szczególnie matki w zachowaniu wiary i dziedzictwa katolickiego w czasie burzliwych dziejów naszej Ojczyzny, szczególnie w okresie niewoli narodowej i w czasach wojen i okupacji. Spośród całej plejady świętych Polek: sióstr zakonnych, matek, żon, osób samotnych, wybieramy tu cztery, charakterystyczne postaci: dwie żony i matki oraz dwie siostry zakonne: św. Jadwigę Śląską, św. Urszulę Ledóchowską, św. Faustynę Kowalską i Stanisławę Leszczyńską.
 


Św. Jadwiga Śląska (1174-1243) nazywa matką ziemi śląskiej, urodzona w Andechs, wychowana w klasztorze Benedyktynek w Kitzingen, przybyła na Śląsk, by poślubić księcia Henryka Brodatego. W małżeństwie urodziła siedmioro dzieci. Wszystkie przeżyła i pochowała oprócz córki Gertrudy. Była przykładną żoną i matką, wzorową wychowawczynią swoich dzieci i wnuków . Jej życie znamionowały trzy ważne ewangeliczne przymioty: rozmiłowanie w Bogu, wyrażające się w modlitwie i w codziennym uczestnictwie w Eucharystii, wytrwałość w cierpieniu (niesieniu krzyża) i duch chrześcijańskiego miłosierdzia. Miłość małżeńska i rodzicielska Jadwigi promieniowała na biednych, uciskanych i źle się mających. Święta matka ziemi śląskiej stała się też patronką polsko-niemieckiego pojednania a od 16 października 1978 r. jest także patronką dnia wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża.

Matka Urszula Ledóchowska (1865-1939), siostra zakonna, członkini Zgromadzenia Sióstr Urszulanek, beatyfikowana 20 czerwca 1983 r. w Poznaniu przez Jana Pawła II, kanonizowana 18 maja 2003 r. w Rzymie, także przez Jana Pawła II, jest niewiastą, wezwaną przez Chrystusa do życia zakonnego. Fascynując się życiem zakonnym, założyła Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego. W ostatniej książce, jej poświęconej, autorstwa s. prof. Zofii Józefy Zdybickiej, św. Urszula Ledóchowska jest nazwana jedną z najwybitniejszych postaci kobiecych pierwszej połowy XX wieku. Autorka w takich oto słowach charakteryzuje naszą święta: „Matka Urszula była kobietą wybitną i świętą. Toteż Jan Paweł II ukazał ją nam, Polakom, a przede wszystkim kobietom polskim, jako wzór kobiety chrześcijańskiej, niewiasty wierzącej, mądrej, odważnej, a nade wszystko kochającej Boga i ludzi. Matka Urszula, pełna optymizmu i dynamizmu płynącego z wiary i miłości Boga, w trudnych czasach i w niesprzyjających, jak mogłoby się wydawać, warunkach, spełniła swe człowiecze zadania właśnie jako osoba obdarzona „geniuszem kobiecości”. Matka Urszula swoim życiem i działaniem pokazała, jak w pełni być kobietą” . Autorka książki ukazuje także matkę Urszulę jako zakonnicę i kobietę o horyzontach europejskich. Śledząc jej życie i pisma, można zauważyć, jak trafnie oceniała ówczesną sytuację świata i Polski. Oceny te dziwnie korespondują z poglądami św. Faustyny a dziś ze stanowiskiem w tej sprawie Jana Pawła II. Matka Urszula była przekonana, że ludzkość potrzebuje nowego zrywu ku świętości, powrotu do wartości ewangelicznych i że Polska powinna odegrać w tym dziele szczególną rolę . W 1938 roku matka Urszula pisała: „Jaki widok przedstawia dziś (...) nasza biedna Europa? Cywilizacja nie oparta na religii miłości wynajduje coraz to nowe środki tępienia ludzkości i wraca do najbardziej przez tę sławną cywilizację wyrafinowanych tortur. Filozofia ziemska i nauka, nie oparte na religii miłości, na Bogu, zaprowadzą bezbożnictwo, niemoralność, nieuczciwość, którą – elegancko mówiąc – nazywa się defraudacją, nienawiść i zbrodnie wszelkiego rodzaju” . Słowa te dziwnie współgrają z obecnymi wypowiedziami Jana Pawła II, na temat jednoczącej się Europy.

Św. Faustyna Kowalska (1905-1938), siostra zakonna, członkini Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, mistyczka, beatyfikowana w Rzymie 18 kwietnia 1993 r., kanonizowana także w Rzymie przez Jana Pawła II 30 kwietnia 2000 r.. Została wybrana przez Chrystusa, aby przypomnieć dzisiejszemu Kościołowi i światu prawdę o Bożym miłosierdziu. Ukazała się światu jako apostołka Bożego miłosierdzia. Jej orędzie o Bożym miłosierdziu, otrzymane od Chrystusa, przyjął dziś Kościół. W szczególny sposób przejął je i rozpowszechnia dziś światu Jan Paweł II, zaś obraz Chrystusa miłosiernego z napisem „Jezu, ufam Tobie” rozpowszechnia się na cały świat. Święta wskazała też na szczególną rolę, jaką w dziele szerzenia Bożego miłosierdzia, ma odegrać Polska.
 

Stanisława Leszczyńska (1896-1974), wzorowa żona i matka, wychowawczyni trzech synów i córki, położna przez prawie połowę swego życia, nazywana w obozie koncentracyjnym Auschwitz – Birkenau (1943-1945) „mamą”. Przyjęła tam na świat ponad trzy tysiące niemowląt. W prezentacji książkowej „Chrześcijanie” nazwana jest przez autorkę tekstu „matką bezbronnych” . „Nim przystąpiła do przyjęcia porodu – klękała i z twarzą ukrytą w dłoniach – modliła się... żeby poród się udał” – zeznaje naoczny obozowy świadek – Janina Pstrąg. Najstarszy syn, Bronisław, zanotował we wspomnieniu o matce: „Dziecko dla niej było największym cudem świata, a akt rodzenia najwspanialszym biologicznym uniesieniem natury” . Z narażeniem życia, kierując się chrześcijańskim sumieniem, wbrew poleceniom władz obozowych, służyła życiu, opiekując się noworodkami i matkami w strasznych, nieludzkich warunkach obozowej katorgi.

Alina Nowak kończy swoją relację o Stanisławie Leszczyńskiej następująco: „Dla pokoleń, które żyć muszą ze świadomością tragizmu i okrucieństwa największej w dziejach ludzkości zbrodni, ludzie tej miary, co Leszczyńska, ocalają wiarę w godność i wielkość człowieka. Udowadniają, że nawet w bezprzykładnie nieludzkich warunkach obozów zagłady, w sytuacji skrajnej, hitleryzm nie zniszczył w człowieku odruchów najwartościowszych – bezinteresownego poświęcenia, współczucia, solidarności i pragnienia przyjścia z pomocą” .

Zakończenie

Zaprezentowane rozważanie pozwala sformułować, na koniec, refleksję zamykającą. W czasach najnowszych, datujących się od zakończenia II wojny światowej, powróciła do kultury europejskiej i światowej „sprawa kobieca”. Na tle lansowanych, fałszywych koncepcji człowieka, zrodził się niebezpieczny dla naszej cywilizacji, ruch feministyczny. Odpowiedzią nań ze strony Kościoła jest prezentacja właściwego wizerunku kobiety. Dzieła tego dokonał Jan Paweł II. Jego wizja godności i powołania kobiety, może być nazwana nowym albo chrześcijańskim feminizmem.

Kiedyś o. Innocenty Bocheński powiedział, że naród, społeczność, cywilizacja umierają wtedy, kiedy kobiety nie chcą mieć dzieci, a mężczyźni nie chcą bronić swojej ojczyzny.

Wolno nam wyrazić nadzieję, ze do tego nie dojdzie. Papieska wizja nie jest utopią. Świadczą o tym sylwetki zaprezentowanych bohaterskich niewiast. Świadczą o tym dzisiejsze kobiety, które godność swoją pojmują jako bezinteresowną służbę drugim. A takie niewiasty żyją wśród nas, kochają nas i służą nam. My, mężczyźni, pamiętamy, iż możemy ocalić naszą godność osobową-mężczyzny przez dar bezinteresownej miłości, jako odpowiedź na tę doświadczaną miłość, która jest ostatecznie odpowiedzią na miłość Pana Boga. Możemy zatem zakończyć tę wypowiedź wezwaniem zaczerpniętym z ostatniej, dwunastej Księgi „Pana Tadeusza”, „Kochajmy się”.