Świadectwo jąkałów

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 10.01.2007 17:55

Jezus Chrystus zmartwychwstał. Czy to tylko bajka zrodzona z rozpaczy? Czy prześwit na Drugą Stronę, z którego dobiega wołanie: „to prawda”? Każda śmierć stawia te pytania na ostrzu noża. Nie da się od nich uciec. Nie uciekajmy.

Zacznijmy fragmentem wiersza Miłosza: „Jezus Chrystus zmartwychwstał. Ktokolwiek w to wierzy/ Nie powinien zachowywać się tak jak my,/ Którzy straciliśmy górę i dół, prawo i lewo, niebiosa, otchłanie,/ A próbujemy jakoś przebrnąć, w autach, w łożach,/ Mężczyźni chwytając się kobiet, kobiety mężczyzn,/ Zapadając się, podnosząc, stawiając kawę,/ Smarując chleb, bo znów jeden dzień” (Wykład V).

Prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa nie jest jedną z wielu prawd. To nie jest kwestia wiary w cuda czy jakaś neutralna prawda religijna (o ile takie w ogóle istnieją). To problem dotykający samego nerwu życia. Wszystko nabiera zupełnie innego sensu, jeśli On żyje. Kto uwierzy, żyje już odtąd inaczej.

Słowa Jezusa do wątpiącego apostoła Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku” brzmią jak zaproszenie: nie uciekaj od spojrzenia prawdzie w oczy, szukaj, bądź krytyczny, walcz, pytaj, tęsknij, przekonaj się… Tylko błagam: nie wzruszaj ramionami, nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo to nieprawda. Nic tak bardzo nie obchodzi człowieka, jak to, czy istnieje lek przeciwko śmierci.

Jak oznajmia Pismo
W wersji nicejskiej wyznania wiary czytamy: „I zmartwychwstał trzeciego dnia, jak oznajmia Pismo”. Dlaczego tylko w tym jednym miejscu pojawia się stwierdzenie: „jak oznajmia Pismo”? Przecież wszystkie prawdy wiary zostały nam przekazane przez Pismo Święte. Mamy tutaj do czynienia z wydarzeniem, które przekracza nasze wyobrażenia, a jednocześnie ta największa chrześcijańska nadzieja opiera się na tak kruchej podstawie.

Na dosłownie kilkudziesięciu zdaniach świadectwa tych, którzy widzieli Chrystusa żyjącego po śmierci. Świadectwa Pisma Świętego są w gruncie rzeczy bardzo powściągliwe. Ewangeliści opisują obszernie mękę i śmierć Jezusa, a o Jego zmartwychwstaniu mówią bar-dzo dyskretnie, wręcz nieśmiało, jakby wciąż nie mogli ochłonąć z wrażenia. Obraz zmartwychwstałego Chrystusa jest ledwo naszkicowany, nie ma tu śladu triumfalizmu, sensacji. Jest szacunek dla tajemnicy, zdumienie, a nawet lęk, ale i ogromna radość.

Można rozróżnić trzy typy świadectw mówiących o powstaniu z martwych Chrystusa: Krótkie wyznania wiary. Św. Paweł, pisząc około 56 r. List do Koryntian cytuje jedną z takich bardzo wczesnych formuł, którą sam przejął od chrześcijan: „Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor 15,3–5). Podobne sformułowania odnajdziemy w Dziejach Apostolskich w ewangelizacyjnych mowach św. Piotra i innych Apostołów. Sedno brzmi tak: „Chrystus umarł na krzyżu, ale żyje, ponieważ Bóg Go wskrzesił, widzieliśmy Go żyjącego”. Świadectwa czterech Ewangelii są rozbudowaną formą tego pierwotnego wyznania.

Znak pustego grobu. Ewangeliści opowiadają o tym, że Apostołowie i inni przekonują się sami, że grób Chrystusa jest pusty. Nie jest to samo w sobie dowodem zmartwychwstania. Nieobecność ciała Jezusa wskazuje jednak na to, że stało się coś wyjątkowego. Ukazywanie się Jezusa. Ewangeliści relacjonują spotkania Apostołów i niektórych kobiet ze Zmartwychwstałym. Jezus ukazał się wybranym świadkom, dosłownie „stał się dla nich widzialny”, „objawił się im”.

Inicjatywa należy całkowicie do Jezusa, ponieważ należy On już do innego porządku. „Tylko tam można Go widzieć, gdzie On na to pozwala; tylko tam, gdzie otwiera oczy i gdzie serce godzi się na to otwarcie (…). Dlatego tak trudno Ewangelistom – a nawet jest to wprost niemożliwe – opisać spotkania ze Zmartwychwstałym, dlatego tylko jąkają się, gdy o tym mówią. Wydaje się, że sami sobie przeczą, gdy chcą je przedstawić. W rzeczywistości są zadziwiająco zgodni w dialektyce (dwoistości) swych wypowiedzi, w równoczesnym dotykaniu i niedotykaniu, w poznawaniu i niepoznawaniu, w całkowitej tożsamości Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego i w całkowitej Jego przemianie (…) jest ten sam, a przecież całkiem inny” (kard. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo).

Na granicy czasu i wieczności
„Pan rzeczywiście zmartwychwstał” – pisze św. Łukasz (24,34). Słowo „rzeczywiście” akcentuje odniesienie do obiektywnej rzeczywistości. Mimo że zmartwychwstanie jest czymś tajemniczym i trudnym do pojęcia, to jednak jest wydarzeniem historycznym. Bezpodstawna jest hipoteza, według której zmartwychwstanie byłoby „wytworem” wiary Apostołów (KKK 644). Ewangelie są dalekie od pokazania nam wspólnoty opanowanej jakąś mistyczną egzaltacją; przeciwnie, pokazują uczniów wstrząśniętych tak bardzo jeszcze śmiercią Mistrza, że z wielkim trudem przychodzi im przyjęcie do wiadomości praw-dy o zmartwychwstaniu (KKK 643). Nie uwierzyli kobietom wracającym od grobu, ich słowa „wydały się im czczą gadaniną” (Łk 24,11). Gdy Jezus ukazuje się Jedenastu „wyrzuca im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego” (Mk 16,14).

Jednocześnie zmartwychwstanie jest czymś, co nie ma żadnego odpowiednika w dziejach, nie da się go z niczym porównać. Jest przekroczeniem granic historii i granic naszego świata, naznaczonego działaniem śmierci. Nowy Testament nie przedstawia żadnego opisu samego wydarzenia zmartwychwstania. Nie mówi o tym, by ktokolwiek nawet spośród uprzywilejowanych uczniów był naocznym świadkiem tego wydarzenia. Nikt nie może powiedzieć, jak dokonało się ono z fizycznego punktu widzenia (zob. KKK 647). Nie pomogłyby tutaj żadne kamery ani mikrofony umieszczone w grobie czy wokół niego.

Zmartwychwstanie jest swego rodzaju punktem granicznym między ziemską rzeczywistością, a życiem samego Boga, między naszym światem a światem, który dopiero ma nadejść, odnowionym ostatecznie przez Bożą miłość. Nie da się udowodnić zmartwychwstania. Ono pozostaje w sercu tajemnicy wiary. Nic nas nie zmusza do wierzenia, ale wiele do tego zaprasza.

Co z tego wynika dla nas?
„Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara” (1 Kor 15,14) – pisze szczerze do bólu św. Paweł. Zmartwychwstanie jest pieczęcią, ostatecznym potwierdzeniem misji Chrystusa: wszystkiego, co czynił i czego nauczał. Potwierdza Jego Boskość. Jest wypełnieniem obietnic Starego Testamentu i Jego własnych.

Zmartwychwstanie odsłania pełny sens krzyża Chrystusa. Można powiedzieć: Syn Boży, umierając na krzyżu, dał się cały Ojcu. Na tę miłość Syna Ojciec odpowiada swoją miłością: wskrzesza Go do życia. Z tej Bożej miłości objawionej w krzyżu i zmartwychwstaniu wypływa nasze zbawienie: wyzwolenie od panowania śmierci i grzechu oraz nowa, trwała wspólnota z Bogiem. Ostatnim słowem na temat naszego losu nie jest śmierć, ale Życie. To Życie jest głoszone i przekazywane w Kościele na dwa sposoby: przez słowo Boże i przez sakramenty.

Ukazywanie się Jezusa uczniom wiązało się z przekazaniem misji: idźcie i głoście tę nadzieję światu. O prawdzie zmartwychwstania świadczy najmocniej ludzkie życie przeniknięte zmartwychwstaniem. Twarz Chrystusa „lśni w twarzy Jego przyjaciół” – mówi stara modlitwa liturgiczna.

„Ponieważ nasz ród został aż tak wywyższony.
Naszym powołaniem powinno być kapłaństwo.
Nawet jeżeli nie nosimy liturgicznych szat.
A więc publiczne świadczenie na boską chwałę.
Słowami, muzyką, tańcem i wszelkim znakiem” (Cz. Miłosz, Albo-Albo).

Tak, Kościół ma być zaczynem, ma być triumfalnym pochodem Życia przez cmentarze świata. Czy jednak my, chrześcijanie, nie zatraciliśmy umiejętności bycia wysłannikami Życia?