Rewolucja w Betlejem

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 09.01.2007 18:54

Kiedy szukamy Boga, spoglądamy w górę. Mamy dobrą intuicję, że On jest ponad nami. W Betlejem wszystko wywróciło się do góry nogami. Bóg stał się człowiekiem. Kimś małym, bezbronnym, zdanym na innych. Odtąd można Go spotkać „na dole”.

Aby wejść do Bazyliki Bożego Narodzenia w Betlejem, trzeba się mocno schylić. Do wnętrza prowadzą bowiem niskie drzwi, zwane drzwiami pokory. To wymowny znak, że Boga-człowieka trzeba szukać nie w górze, lecz na dole, na ziemi. Można ucałować ziemię, po której chodził, na której spał, mieszkał, pracował, kochał, płakał, cierpiał, umarł… jak każdy człowiek. Nic, co ludzkie, nie było Mu obce (z wyjątkiem grzechu!). „Bóg jest tak wielki, że może sobie pozwolić na to, żeby być małym. Bóg przyjął ludzkie oblicze” – mówił Benedykt XVI. Bóg stał się tak bliski człowiekowi, że bardziej już nie można. Pokora jest bramą prowadzącą na spotkanie z pokornym Bogiem.

Most między niebem a ziemią
Teologia posługuje się słowem „wcielenie”. To określenie nawiązuje do początku Ewangelii św. Jana: „Słowo stało się ciałem” (J 1,14). Sam termin może być nieco mylący. Sugeruje bowiem, że Bóg przyjął tylko ludzkie ciało. Bardziej precyzyjnym wyrażeniem byłoby: „wczłowieczenie”. Bóg bowiem przyjął na siebie całe człowieczeństwo, a więc także jego duchowy wymiar. W teologii przyjął się jednak termin „wcielenie”, i tego się trzymamy.

„Jedyne i całkowicie wyjątkowe wydarzenie Wcielenia Syna Bożego nie oznacza, że Jezus Chrystus jest częściowo Bogiem i częściowo człowiekiem, ani że jest ono wynikiem niejasnego pomieszania tego, co Boskie, i tego, co ludzkie. Syn Boży stał się prawdziwie człowiekiem, pozostając prawdziwie Bogiem. Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Kościół musiał bronić tej prawdy i wyjaśniać ją w pierwszych wiekach, odpowiadając na herezje, które ją fałszowały” (KKK 464).

Te fałszywe interpretacje szły albo w kierunku pomniejszania człowieczeństwa albo zaprzeczania Bóstwu Chrystusa. Tak zwani dokeci twierdzili, że Chrystus tylko udaje człowieka, że jest jakby „przebrany za człowieka”. Z kolei arianizm kwestionował Bóstwo, uważając, że Bóg nie może się tak bardzo poniżyć, by stać się człowiekiem. Obie te tendencje w myśleniu czy w religijności są obecne i dziś.

Wielu współczesnych (zwłaszcza wykształconych) uznaje, że Jezus był jedynie wybitnym człowiekiem, moralistą, nauczycielem itd. Natomiast nie mieści im się w głowie to, że to jednocześnie Bóg. Z kolei prości pobożni ludzie często gubią gdzieś prawdziwe człowieczeństwo Jezusa. W ich pełnej szacunku postawie wobec Jezusa pozostaje On tylko Synem Bożym – Kimś tak wielkim i odległym, że trzeba szukać innych bardziej „ludzkich” pośredników między niebem a ziemią (Maryja, święci). Tymczasem cały sens Wcielenia jest właśnie w tym, że pokonana zostaje przepaść dzieląca Boga i człowieka, że Bóg stał się nam bratem. Między Bogiem a człowiekiem przerzucony został most, któremu na imię Jezus Chrystus. Maryja i inni święci szli po tym moście do Boga, do świętości, do nieba. I tylko w tym sensie są pomocą i przewodnikami, że pomagają odnaleźć tę jedną jedyną drogę: Jezusa Chrystusa.

Dlaczego Bóg stał się człowiekiem?
Wyznajemy w Credo: „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Chodzi więc o nasze ocalenie, o ostateczne uleczenie z grzechu i ze śmierci. Można powiedzieć tak: Bóg przyszedł do nas po to, aby wyznać nam swoją miłość. Aby powiedzieć każdemu z nas: „kocham Cię, chcę być Twoim Bogiem”. To jest Słowo, które do nas dotarło przez Jezusa. Aby człowiek je zrozumiał, to Słowo musiało przemówić w ludzkim języku, dlatego właśnie stało się ciałem. Wcielenie to najpełniejsza odsłona tajemnicy Boga. Kiedy apostoł Filip poprosił Jezusa: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, usłyszał w odpowiedzi: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,8–9).

Czyli każde słowo, ale i każdy czyn Jezusa objawiają coś z tajemnicy samego Boga. Człowieczeństwo Jezusa było widzialnym znakiem (sakramentem) niewidzialnego Boga. Jednocześnie Jezus pokazał, co znaczy być człowiekiem. Jedno z ulubionych zdań Jana Pawła II brzmiało: „Chrystus objawił człowiekowi samego człowieka”. Czyli ukazał najpełniejszy, najpiękniejszy wzór człowieczeństwa. Jedność Boga i człowieka, która jest w Chrystusie, jest zapowiedzią spełnienia najgłębszej ludzkiej tęsknoty: być jak Bóg.

„Syn Boży stał się człowiekiem, aby nas uczynić Bogiem” – to mocne zdanie św. Atanazego cytuje katechizm (KKK 460). W raju pierwsi ludzie chcieli być jak Bóg, ale sami – bez Boga, a właściwie wbrew Bogu. Zakończyło się to katastrofą. Dzięki Chrystusowi rozumiemy, że człowiek może stać się jedno z samym Bogiem. „Wcielenie uczy nas, że Bogu i człowiekowi cudownie jest być razem” (ks. Jerzy Szymik).

Tajemnice światła
Wyznanie wiary mówi tylko o tajemnicy Wcielenia (poczęcie i narodzenie) oraz tajemnicy Paschy (męka, śmierć, zstąpienie do piekieł, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie). Jednak całe ziemskie życie Jezusa miało charakter objawienia, czyli odsłaniało prawdę o Bogu. Także wszystkie słowa i czyny Jezusa prowadziły do jednego celu: do zbawienia człowieka. Rzecz jasna, znaczenie Wcielenia i Paschy jest decydujące, i dlatego znajdują one swoje osobne miejsce w wyznaniu wiary.

Ewangelie nie przekazują wielu informacji, które zaspokajałyby ludzką ciekawość. Niewiele wiemy o ukrytym życiu Jezusa w Nazarecie, nie mamy też pełnej relacji z Jego działalności publicznej. To, co znajduje się Ewangeliach, zostało napisane, „abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście, wierząc, mieli życie w imię Jego” (J 20,31).

Najnowszym przypomnieniem o znaczeniu całości życia Jezusa są tzw. tajemnice światła wprowadzone do Różańca przez Jana Pawła II: 1. Chrzest w Jordanie; 2. Wesele w Kanie; 3. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia; 4. Przemienienie na górze Tabor; 5. Ustanowienie Eucharystii. Każda z tych tajemnic jest objawieniem królestwa Bożego, które nadeszło w Osobie Jezusa. Królestwo Boże jest podstawowym tematem nauczania Jezusa. Nie chodzi tutaj o żadną widzialną strukturę czy państwo. Chodzi o rzeczywistość duchową – o to, by człowiek pozwolił Bogu być Bogiem, czyli poddał swoje życie Jego panowaniu. Władza kojarzy się nam na ogół z przemocą, siłą, ograniczeniem wolności czy uciskiem. Bóg włada inaczej: włada tylko miłością. Wstrząsający gest umywania nóg Apostołom był wymownym ukazaniem, że Bóg chce panować, ale jako sługa. Taka jest logika królestwa Bożego.