O Jezu!

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 08.01.2007 19:29

Jezus Chrystus – wypowiadamy te słowa jak imię i nazwisko. Tymczasem to najkrótsze wyznanie wiary: Jezus jest Chrystusem, czytaj: syn Maryi z Nazaretu jest zapowiedzianym Mesjaszem, wysłańcem Boga, Zbawicielem.

„O Jezu!”, „Jezu Chryste!” czy „Jezus, Maria!” – ludzie często tak wołają. Kiedy coś zaboli, kiedy przychodzi zła wiadomość czy nieszczęście, kiedy puszczają nerwy, kiedy jakaś sytuacja przerasta człowieka. To brzmi jak wołanie o ratunek. Człowiek podświadomie wzywa kogoś silniejszego, zgodnie z zasadą „jak trwoga, to do Boga”. To normalna, zdrowa reakcja. Wzywanie imienia „Jezus” w tych trudnych, kryzysowych sytuacjach jest jakąś nieuświadomioną formą wyznania wiary w to, że Jezus jest zbawicielem. Słowo „zbawić” znaczy bowiem dokładnie: ocalić z nieszczęścia, uratować od śmierci, uwolnić od niebezpieczeństwa i tym samym zapewnić opiekę, pokój, życie, zwycięstwo. Imię „Jezus” oznacza w hebrajskim: „Bóg zbawia”.

Kiedy popatrzymy na strukturę wyznania wiary, zauważymy, że w samym środku znajdują się słowa poświęcone Jezusowi Chrystusowi. Co więcej, to właśnie Jemu poświęcono najwięcej miejsca. Czy to przypadek? Nie! Słowa „Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego” są rzeczywiście centrum chrześcijańskiego wyznania wiary. To także samo serce Dobrej Nowiny – Ewangelii, to główna prawda przekazywana w katechezie. Prawda, która jest jednocześnie Osobą, Wydarzeniem.
Już św. Paweł mówił, że głoszenie Chrystusa wydaje się wielu głupstwem i skandalem. Dzisiaj jest dokładnie tak samo. Chrześcijaństwo głosi, że jedynie w Chrystusie jest zbawienie. Chrześcijaństwo to nie suma nauk, nakazów, instytucji czy struktur. To przede wszystkim Jezus Chrystus i wspólnota z Nim. Chrześcijaninem jest ten, kto wierzy w Jezusa Chrystusa, kto żyje z Niego i dla Niego. Kto patrzy na całą rzeczywistość w Jego świetle. Dlatego tak ważna jest świadomość tożsamości Jezusa: kim On jest? Kim jest dla mnie?

Jezus, który jest Chrystusem
Imię „Jezus” (hebr. Jeszua, Jehoszua) nie było zarezerwowane dla kogoś wyjątkowego, było ulubionym imieniem Izraelitów. Nawet dzisiaj zdarzają się ludzie noszący to imię. To imię wskazuje na „ziemskiego Jezusa”, czyli konkretnego, historycznego człowieka. Najważniejszym źródłem wiedzy o życiu Jezusa z Nazaretu jest Nowy Testament. Pozabiblijne wiadomości o Jezusie są późniejsze, nieliczne i skąpe (wzmianki u Józefa Flawiusza, Tacyta, Pliniusza Młodszego, Swetoniusza, w Talmudzie). Nikt jednak z poważnych uczonych nie kwestionuje dziś faktu, że Jezus żył rzeczywiście w Palestynie i około 30 roku n.e. poniósł śmierć krzyżową w Jerozolimie z rozkazu rzymskiego namiestnika Poncjusza Piłata. Dla wiary bardzo ważny jest fakt prawdziwego człowieczeństwa Jezusa (do tej prawdy wrócimy przy kolejnym „filarze”). Co ciekawe, już w pierwszych wiekach historii Kościoła pojawiały się opinie sugerujące, że Jezus miał tylko pozorne ciało i cierpiał tylko z pozoru.

Greckie słowo „Chrystus” jest odpowiednikiem hebrajskiego Mesjasz (Masiach) i oznacza „namaszczony”. W Starym Testamencie to pojęcie oznaczało misję powierzoną komuś przez samego Boga. Namaszczano olejem królów, kapłanów i proroków. Mówimy nieraz, że ktoś robi coś z namaszczeniem, czyli w sposób podniosły, uroczysty. To echo pierwotnego sensu namaszczenia.

Izraelici żyli nadzieją, że pojawi się Mesjasz, czyli ktoś namaszczony przez samego Boga, kto zrealizuje idealne królestwo Boże i zapewni trwałe szczęście Izraela. Ewangelie głoszą, że Jezus z Nazaretu jest spełnieniem tych nadziei, jest obiecanym Mesjaszem = Chrystusem. Najdoskonalszym potwierdzeniem autentyczności Jego misji jest zmartwychwstanie.

Benedykt XVI podkreśla nierozłączność słów „Jezus Chrystus”. Pierwsze oznacza osobę, drugie urząd (dzieło, misję). Nie można oddzielić jednego od drugiego. „Ja” Jezusa jest dziełem, a dzieło to „ja”. On jest tym, co czyni, i daje siebie; Jego dziełem jest oddanie siebie samego. Nie można też nauki Jezusa oddzielać od Jego Osoby. Pojmować Go jako Chrystusa oznacza być przekonanym, że daje On w swym słowie sam siebie. On się tak utożsamił ze swoim słowem, że „ja” i słowo nie dają się odróżnić: On jest Słowem. Decydująca wypowiedź wiary o Jezusie leży w nierozłącznej jedności dwóch słów „Jezus Chrystus”, w której ukrywa się tożsamość egzystencji i posłannictwa.

Bóg z Boga
Nauczanie Jezusa, Jego cuda rodziły i nadal rodzą pytanie: „Kim On jest?”. Lista odpowiedzi jest długa. Apostoł Piotr, pytany przez Jezusa, odpowiada: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). To wyznanie stanie się wyznaniem wiary Kościoła.

Jak rozumieć słowa „Syn Boży”? W Starym Testamencie ten tytuł odnosił się do aniołów, do ludu wybranego, do króla Izraela. Oznaczał on więc przybrane synostwo, szczególną bliskość między Bogiem a stworzeniem. W odniesieniu do Jezusa ten tytuł nabiera innego sensu. Relacja między Bogiem Ojcem a Jezusem jest wyjątkowa. Jezus sam rozróżnia: Ojciec mój i Ojciec wasz (por. J 20,17), sam określa siebie jako „Jednorodzonego” Syna Boga (J 3,16). To wszystko oznacza, że Jezus nie jest „przybranym” synem Boga, człowiekiem adoptowanym przez Boga w czasie ziemskiego życia.

Odwrotnie, Jezus jest odwiecznym Synem Boga, który stał się człowiekiem. Credo nicejskie rozszerza w tym miejscu formułę Składu Apostolskiego, akcentując znak równości w bóstwie Boga Ojca i Jego Syna. Wypowiadamy te słowa podczas niedzielnej Eucharystii: „I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współ- istotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Jezus nie jest ani „półbogiem”, ani „nadczłowiekiem”. Jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Do znaczenia tych słów powrócimy jeszcze za tydzień.

Trzeba jeszcze przez chwilę zatrzymać się nad sensem słowa „Pan” w odniesieniu do Jezusa. W kościelnym języku posługujemy się nieraz zbitką „Pan Jezus”. Nie chodzi tutaj o grzecznościowe wyrażenie typu „Pan Kowalski” czy „Pan Jerzy”. Słowo „Pan” jest także wyznaniem wiary w Jezusa. W Starym Testamencie „Pan” (gr. Kyrios) jest określeniem samego Boga Jahwe. To słowo odniesione do Chrystusa oznacza więc to, że w Nim pojawia się Bóg, że chwała należna samemu Bogu przysługuje także Jezusowi.

Słowo „pan” w starożytności było tytułem władcy. Tak nazywano cesarza rzymskiego, którego uznawano za ziemskiego boga. Chrześcijanie, nazywając Jezusa Chrystusa Panem, mówili tym samym, że to nie cesarz, lecz Jezus Chrystus jest prawdziwym władcą świata, gwarantem życia, porządku i pokoju, On jest prawdziwym władcą mojego życia. Okres rzymskich prześladowań świadczy o tym, że chrześcijanie to wyznanie traktowali z całkowitą powagą.

Nie chodziło im o pobożny tytuł, ozdobnik bez większego znaczenia, ale krył się za tym osobisty wybór, stanowcza decyzja uznania w Jezusie tego, kto kieruje ich życiem, kto nadaje mu orientację. Wyznanie Jezusa jako Pana oznaczało, i oznacza, wewnętrzną wolność od wszelkich ziemskich władców i zależności.
To dobrze, że wołamy często „O Jezu!”, rzecz w tym, abyśmy wołali świadomie i z wiarą.