Wielki Piątek: Najsmutniejszy dzień w roku

publikacja 04.11.2002 15:12

Wielki Piątek to najsmutniejszy dzień w roku również w ludowej obyczajowości. Tak o tym pisze Z. Kossak (Rok polski. Obyczaj i wiara, Warszawa 1958): "Na wsi dzień śmierci Chrystusa był dniem przejmującym grozą i smutkiem. Ludzie z lękiem myśleli o tym jak straszny i groźny jest świat, gdy Bóg nieobecny, spoczywa w grobie...".

Straż zwana turkami
Filipiny: szokująca tradycja
Hiszpania: bębny Aragonii
Hiszpania: Chrystus umiera w Sewilli

Grób Jezusa w Bazylice Grobu Pańskiego w JerozolimieGroby Pańskie
O prawdziwym nastroju Wielkiego Piątku świadczyły i świadczą obecnie Groby Pańskie. Prawdopodobnie zwyczaj urządzania ozdobionych grobów w kościołach wprowadził w Polsce zakon bożogrobców, czyli Kanoników Regularnych Stróżów Bożego Grobu Jerozolimskiego. Został on utworzony w Jerozolimie w 1099 roku, po zwycięstwie pierwszej wyprawy krzyżowej. Zadaniem zakonników była opieka nad kościołem Zmartwychwstania Pana Jezusa i znajdującym się tam Grobem Chrystusa.
W roku 1162 bożogrobców sprowadził do Polski rycerz Jaksa - właściciel Miechowa, gdzie wystawił im kościół i klasztor, zaś około roku 1170 otrzymali również Chełm. Bożogrobcy przybywając do Polski i innych krajów Europy, przywieźli ze sobą liturgię nabożeństw związanych z Grobem Chrystusa. Od samego początku zaczęli też w swych klasztorach urządzać Boże Groby na wzór jerozolimskiego. Gromadziły się przy nich tłumy wiernych, modląc się, słuchając kazań i zyskując odpusty, jakie wcześniej były nadawane jerozolimskim pielgrzymom Wkrótce upowszechnił się zwyczaj urządzania, ubierania i nawiedzenia grobów Chrystusa również w innych kościołach.
W Wielki Piątek każdy pragnął choć na chwilę nawiedzić Grób Chrystusa. Tradycja krakowska, znana zresztą już w średniowieczu w całej Europie, nakazywała odwiedzić aż siedem grobów (na pamiątkę siedmiu słów wypowiedzianych przez Chrystusa na krzyżu tuż przed śmiercią).
Na wzór rzymskich żołnierzy zawsze pełniono straż przy pogrzebanym Chrystusie. Często wartę pełnili żacy, przedstawiciele cechów rzemieślniczych, strażacy, a w późniejszych czasach nawet harcerze. Zwyczaj zaciągania wart przy grobie pozostał do dnia dzisiejszego w niektórych miejscowościach w całej Polsce. Najczęściej można go spotkać we wsiach w Kotlinie Sandomierskiej i na Rzeszowszczyźnie.
W okresie baroku Grób wspaniale przystrajano. Wyściełano kobiercami, strojono kaplicę ku temu przeznaczoną z wielkim przepychem.
Francuski podróżnik Laboureur tak pisze o grobach wystawianych w kościołach warszawskich za Władysława IV (1632-1648):
"...we wszystkich prawie grobach leżał Pan Jezus umarły, przy nim Matka Najświętsza; widać było rozpadającą się ziemię i niebios różne obroty; wszystko to nader okazale dla nieprzeliczonej liczby lamp i świec jarzących. Grób w kościele jezuitów był cały złożony z pałaszów, szyszaków i broni prawdziwej; wszędzie muzyka słyszeć się dawała".
Sto lat później tak opisuje Groby ks. Jędrzej Kitowicz (Opis obyczajów za panowania Augusta III, Wrocław 1951): "Groby robione były w formę rozmaitą, stosowną do jakiejś historii z pisma Świętego Starego lub Nowego Testamentu wyjętej. Na przykład: reprezentowały Abrahama patryjarchę, Syna swego Izaaka na ofiarę Bogu zabić chcącego, albo Józefa patryjarchę od braci swoich do studni wpuszczonego, albo Daniela proroka w jamie miedzy lwami zostającego, albo Jonasza, którego wieloryb połyka paszczęką swoją, i tym podobnie. Z Nowego Testamentu: Górę Kalwaryjską z zawieszonym na krzyżu Chrystusem, z żołnierzami, którzy Go krzyżowali i z tłumem żydostwa, którzy się temu krzyżowaniu przypatrywali; skałę, w której grób był wycięty i w którym ciało Chrystusa było złożone, z żołnierzami na straży grobu pozostawionymi, śpiącymi, albo też inną jaką tajemnicę Męki lub Zmartwychwstania Chrystusowego. Po niektórych kościołach takowe wyobrażenia były ruchome. (...) Ozdabiano te groby rzeźbą, malowaniem, arkadami w głęboką perspektywę ułożonymi. Światłem rzęsistym lamp ukrytych i świec oświeconymi, a po bokach i z frontu kobiercami i szpalerami osłaniali, przesadzając się jedni nad drugich w ozdobności grobów".
Uzdrawiająca woda
Dawniej wierzono, że w Wielki Piątek chodzą po świecie wiedźmy, które mają moc rzucania uroków na dzieci, bydło i całe obejście.
Od Wielkiego Czwartku do rezurekcji nie wolno było tłuc kaszy, mleć w żarnach, młócić, rąbać, prać bielizny, prząść, tkać, szyć.
Do dziś w niektórych domach zachował się zwyczaj uderzania rózgą domowników na pamiątkę Męki Chrystusowej. Dawniej uderzano dzieci od najstarszych do najmłodszych wypowiadając "któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami". Smutek tego dnia wyrażano poprzez zasłanianie luster w domach, a także przez zdejmowanie krzyży ze ścian, które owijano w białe płótno i wkładano w skrzynie jak "do grobu".
Na pamiątkę przejścia Chrystusa przez rzekę Cedron, ludzie udawali się o świcie nad strumyki lub jeziora i obmywali w nich twarz oraz ręce. Wierzono, że w tym dniu woda nabiera cudownych właściwości. Płukano więc nią zęby, żeby się nie psuły i obmywano twarz dla pięknej cery. Wierzono również, że tego dnia woda staje się lekarstwem na padaczkę. Przed wschodem słońca należało nanosić do domu wody i wykąpać w niej chorą osobę. Chory musiał mieć na sobie ubranie, w którym dostał pierwszego ataku. Po kąpieli wodę należało zanieść nad rzekę lub strumień, z którego była czerpana, i wylać. Wracając do domu, nie wolno było oglądać się za siebie, aby choroba nie powróciła.

Pogrzeb żuru
W Wielki Piątek przez cały dzień obowiązywał bardzo ścisły post. W dawnej Polsce, zwłaszcza na wsi, przestrzegano go bardzo gorliwie. Zresztą przez cały Wielki Post niemal całkowicie wyrzekano się mięsa i tłuszczów zwierzęcych, a nawet nabiału i, później, cukru. Potrawy maszczono - i to bardzo skąpo - olejami roślinnymi. W czasie Wielkiego Postu jadano przede wszystkim żur z mąki żytniej, różnego rodzaju kasze, ziemniaki, rzepę, gotowane suszone owoce, a w niedziele solone lub opiekane śledzie. W niektórych regionach w wielkopostne środy, piątki i soboty szczególnie pobożne osoby jadały tylko suchy chleb i popijały go tak zwaną wodzianką - osoloną gotowaną wodą z dodatkiem rozdrobnionego czosnku. Nic więc dziwnego, że pod koniec Wielkiego Postu, w Wielki Piątek, a czasami w Wielką Sobotę, urządzano "pogrzeb" żuru i śledzia. Wśród okrzyków radości wynoszono z domów garnki z zupą, rozbijano je kijami, a skorupy wrzucano do jamy i zasypywano. Śpiewano przy tym:
Oj, żegnaj nam, żegnaj,
Nasz panie Żurowski.
Nie będzie cię jadał
i sam pan krakowski.
Nie będziesz Żurowski
Miał żadnej roboty,
Bo cię grzebiem w ziemi
Pod koniec soboty.

Śledzia zaś lub jego szkielet wieszano na drzewie. Wszystko to oznaczało bliski już koniec postu i było zapowiedzią nadchodzącego wielkiego święta i wielkiej świątecznej biesiady.

Straż zwana turkami
Filipiny: szokująca tradycja
Hiszpania: bębny Aragonii
Hiszpania: Chrystus umiera w Sewilli