Hiszpania: Skąd się wzięła corrida?

publikacja 03.11.2002 19:25

Corrida de toros – walka byków. Dla jednych to krwawa, perwersyjna rozrywka, dla innych – barwne, emocjonujące widowisko, "męski sport". Skąd się wzięła? Kiedy się jej bliżej przyjrzymy, dostrzeżemy, że to stary, pogański rytuał, który przetrwał do naszych czasów, choć jego pierwotne znaczenie mogą dziś odczytać już tylko specjaliści.

To nie jest sport
Hiszpanie na zachwyty i narzekania cudzoziemców na corridę reagują jednakowo, mówiąc: "eso es cosa de Espańa" – to hiszpańska sprawa. Zagraniczni turyści nie mogą zrozumieć dlaczego to dziwne widowisko wywołuje aż tak wielkie emocje w Hiszpanii.
Czym zatem jest corrida? Przede wszystkim nie jest to sport. W sporcie przebieg i wynik zawodów jest niewiadomą, w corridzie natomiast wszystko w najdrobniejszych szczegółach jest ustalone, jak w rytualnym obrzędzie.
Początkowe fazy corridy, w których najpierw konni picadores kłują byka pikami, a potem piesi banderilleros wbijają mu w kark banderillas – krótkie włócznie z kolorowymi chorągiewkami – to "wstępne obrzędy" przygotowujące byka na spotkanie z matadorem.
Głównymi uczestnikami corridy są el matador, ubrany w "rytualny", zawsze jednakowy strój (zwany "traje de luces" - świetlisty strój), wyposażony w szpadę i krwistą muletę (dla byka czerwień mulety nie ma znaczenia, gdyż nie rozróżnia on kolorów) oraz el toro bravo (dzielny byk), potężne zwierzę pochodzące z wymarłego już na wolności gatunku bos taurus africanus, odznaczające się wielką siłą i agresywnością, dodatkowo rozjuszone atakami picadores i banderilleros.
Dla znawców byk na corridzie nie jest jednak zwierzęciem – jest symbolem niszczycielskich sił natury zagrażających człowiekowi, a przede wszystkim symbolem śmierci. To symboliczne znaczenie byka wywodzi się ze starożytnej kultury minojskiej, na Krecie przed tysiącami lat istniały już pewne formy tauromachii (walki byków). Na Półwysep Iberyjski zostały one przeniesione przez Arabów (którzy zajmowali część półwyspu od VIII do XV wieku). Spotkały się tu z obrzędami składania ofiar z byków, istniejącymi w kulturze starożytnych Iberów - ludności zamieszkującej półwysep przed podbojem rzymskim. Obrządek składania ofiar odbywał się na "stadionach" podobnych do dzisiejszych aren walki byków. Ruiny takiej starożytnej areny zachowały się w Hiszpanii w okolicach miasta Soria.
Spotkanie matadora z bykiem nie jest zatem walką człowieka ze zwierzęciem, lecz konfrontacją ludzkiej inteligencji ze ślepymi siłami natury, jest symbolem zmagania się człowieka z własnym przeznaczeniem, ze śmiercią. Matador nie ucieka przed atakami byka, lecz wykonując ściśle określone ruchy stara się narzucić mu swą wolę, zapanować nad nim. Byk jest zwierzęciem inteligentnym, walcząc drugi raz na arenie atakowałby człowieka, a nie muletę. Dlatego bierze udział w corridzie tylko raz.

Taniec ze śmiercią
W kulturze hiszpańskiej wciąż żywa jest przestroga często powtarzana w epoce baroku – "memento mori" (pamiętaj o śmierci). W sztuce barokowej popularnym motywem był dance macabre – taniec człowieka z kościotrupem symbolizującym śmierć. Matador na arenie wykonuje taki właśnie swoisty taniec. Składa się on z szeregu figur, z których każda ma swą nazwę (np. faro, natural, mariposa) i odrębne symboliczne znaczenie. Okrzyk ole!, znaczący we współczesnej hiszpańszczyźnie "brawo" wywodzi się z arabskiego słowa Allach (Bóg). Wykrzykiwany rytmicznie przez publiczność w czasie średniowiecznej arabskiej corridy, upodabniał ją do litanii.
Kulminacyjnym momentem "liturgii" jest złożenie ofiary. "Najwyższy kapłan" – matador – zabija byka jednym pchnięciem szpady w dokładnie określone miejsce. W tym pogańskim obrzędzie człowiek jeszcze raz triumfuje nad swym przeznaczeniem, oddala swoją śmierć.
Dziś niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego pierwotnego znaczenia corridy. Ale wydaje się, że tłumy zasiadające na trybunach podświadomie biorą udział w pogańskim obrzędzie. Reagują spontanicznymi emocjami, choć przecież przebieg widowiska jest z góry ustalony. Jeśli coś dzieje się inaczej (np. matador nie może sobie poradzić z zabiciem byka jednym ciosem) publiczność reaguje konsternacją, tak jakby odczuwała, że rytuał nie odbył się zgodnie z planem i utracił swą magiczną moc.
Corrida ma nawet w Hiszpanii coraz więcej przeciwników. Na murach hiszpańskich miast można dostrzec hasło: tortura no es arte ni cultura (zadawanie cierpienia nie jest sztuką ani kulturą). Mimo to w każdym większym mieście znajduje się przynajmniej jedna plaza de toros (arena do corridy), na trybunach której może zasiąść wiele tysięcy osób (największa Plaza de Toros Monumental de las Ventas w Madrycie mieści 23 tysiące ludzi). Najwięcej corrid odbywa się przy okazji różnych świąt. I trybuny się zapełniają! A najsłynniejsi matadorzy zdobywają popularność nie mniejszą niż gwiazdy filmu lub sportu.
Wielu aficionados (hiszpańskich wielbicieli corridy) twierdzi jednak, że prawdziwą corridę coraz trudniej zobaczyć, bo zastąpiły ją "cyrkowe" popisy dla turystów. Wspominają czasy, gdy na arenie występował słynny Manolete, którego podziwiali Ernest Hemingway i Pablo Picasso.