Pobożność czy turystyka?

Ks. Marek Łuczak

publikacja 11.08.2003 09:45

W ostatnich latach pielgrzymowanie staje się praktyką niemal powszechną. Socjologowie tłumaczą to jego podobieństwem do ludzkiego życia.

Na listach bestsellerów od dłuższego czasu pierwsze miejsce zajmuje powieść brazylijskiego pisarza Paulo Coelho pt: „Pielgrzym”. Popularność tej książki stała się niemal niewytłumaczalnym fenomenem. Mimo nieprzychylnych opinii krytyków literatury sięgają po nią coraz liczniejsze rzesze czytelników. Być może tajemnica jej sukcesu tkwi w fabule. Główny bohater od pierwszych do ostatnich chwil swojej przygody wędruje na pielgrzymim szlaku.

W ostatnich latach pielgrzymowanie staje się praktyką niemal powszechną. Socjologowie tłumaczą to jego podobieństwem do ludzkiego życia. Każdy człowiek w momencie przyjścia na świat staje na początku jakiegoś szlaku, zmierza po wyznaczonej trasie, aż wreszcie dochodzi do końca. Tak się dzieje podczas każdej pielgrzymki.

Badania nad religijnością potwierdzają, że w ostatnich latach ta forma pobożności jest coraz popularniejsza. Katolicy najczęściej odwiedzają sanktuaria, nie tylko te ogólnopolskie czy regionalne. Popularnością cieszą się nawet lokalne miejsca kultu, gdzie przy różnych okazjach wiernych przyciągają barwne nabożeństwa odprawiane „na ludową nutę”.

Sanktuarium, zgodnie z definicją prawa kanonicznego, jest miejscem, gdzie przybywają liczni wierni. Zdaniem Antoniego Jackowskiego, zajmującego się opisywaniem różnych form pielgrzymowania, najczęstszym celem pielgrzymek zmierzających do sanktuariów są obrazy albo figury. Tak naprawdę katolików przyciągają święci, których te wyobrażenia przedstawiają oraz szczególna łaska związana z miejscem. Tadeusz Pawluk podkreśla w komentarzu do prawa kanonicznego: „Sanktuarium powstaje niejako samorzutnie, w związku ze spontanicznym ruchem pielgrzymkowym, u podstaw którego leży szczególna pobożność wiernych. Bezpośrednią przyczyną tego ruchu są zwykle słynące łaskami obrazy lub figury Matki Bożej...”.

Akt kultu religijnego

W Dyrektorium o Pobożności Ludowej i Liturgii można znaleźć ciekawą analizę pielgrzymowania. Choć po przyjściu na świat Jezusa Chrystusa nie ma obowiązku pielgrzymowania, bo Jego uczniowie całym życiem zmierzają do niebieskiego sanktuarium, Kościół nie tylko nie zniósł tej formy pobożności, ale wręcz do niej zachęcał przez wieki.

Pielgrzymowanie ma wymiar eschatologiczny. Droga do sanktuarium jest znakiem i obrazem drogi do królestwa niebieskiego. Drugim aspektem jest wymiar pokutny, bo zmierzanie po pielgrzymim szlaku przypomina drogę do nawrócenia i wiąże się z ascezą. Przede wszystkim zaś pielgrzymka jest aktem kultu. Jej uczestnicy idą do sanktuarium, by spotkać się z Bogiem. Czynią to we wspólnocie z innymi, co nadaje jej sensu wspólnotowego.

Nie ulega wątpliwości, że pielgrzymki są aktem religijnego kultu. Wierni przybywający do sanktuarium uczestniczą w liturgii, będącej najważniejszym elementem całego wydarzenia. W dokumentach Kościoła można znaleźć postulaty skłaniające do odpowiedniego kształtowania kultu. Ma on być wzorcowy i charakteryzować się pobożnością czy różnorodnością nabożeństw.

O religijnym charakterze pielgrzymowania świadczy chronologia: najpierw rodzi się kult związany z wiarą w szczególną moc miejsca, a później mamy do czynienia z jego zalegalizowaniem i konsekwencją w postaci pielgrzymek.

Pielgrzymka staje się grupą

Pielgrzymowanie jest wpisane w religijny słownik wielu kultur i wyznań. Posługują się nim nie tylko katolicy, ale także niechrześcijanie. W mediach szeroko komentowane są pielgrzymki muzułmanów do Mekki. Z Pisma Świętego znamy także praktykę pielgrzymowania Żydów do Jerozolimy.
Niezależnie od religijnego znaczenia pielgrzymki można w niej dostrzec także pewne mechanizmy socjologiczne. Wśród jej uczestników tworzą się społeczne więzi, naśladowane są wzorce zachowań i uznawane autorytety. Rodzi się wspólne poczucie identyfikacji, tożsamości czy wzajemnych zależności. Zupełnie inaczej ocenia się pod tym względem jednodniowe nawiedzenie świętego miejsca, a inną miarę przykłada się do dwutygodniowego marszu na Jasną Górę. Na temat wzajemnych relacji zachodzących między uczestnikami takiej pielgrzymki powstają prace naukowe. Wierni pełnią różne funkcje, zajmują określone miejsce w hierarchii. Każdemu towarzyszą inne motywy i wszyscy podlegają zmianom.

Maryjna Polska

W Polsce pielgrzymowanie najczęściej związane jest z kultem maryjnym. Po przyjęciu chrześcijaństwa od samego początku zwracano uwagę na rozpowszechnianie kultu świętych. Szczególnego znaczenia nabrała cześć kierowana pod adresem Najświętszej Maryi Panny. Władcom kształtującego się państwa polskiego zależało na ugruntowaniu państwowości polskiej na trwałych fundamentach, „sprawdzonych” już na Zachodzie. Jednak w skali całej Europy szczególnym zjawiskiem jest tak wczesne, bo obecne już w X wieku, zaznaczenie się kultu maryjnego na ziemiach polskich. Przyczyny takiej popularności Maryi i Jej kultu w Polsce związane są z lękiem towarzyszącym człowiekowi średniowiecza. Bano się wówczas chorób, wojen, katastrof i wszelkich nieszczęść. Wizerunek Matki Boga w świadomości Polaków kształtował się dzięki wierze w opiekę Najświętszej Maryi Panny. Nie bez znaczenia były wpływy duchowieństwa, które gotowe wzorce zachowań religijnych wszczepiało z Zachodu na tereny polskie. Chodziło także o uprawomocnienie kultu papieskim autorytetem. Ten zaś z całą stanowczością popierał wszelkie formy „maryjności” w ówczesnym świecie.

Zobacz mapki na następnej stronie




Więcej na następnej stronie


Ku duchowości

Polską pobożność powszechnie nazywa się maryjną. Wyróżnia się tzw. maryjność ludową, cechującą się różnorodnymi modlitwami i nabożeństwami. Nieodłączne są dla niej także sanktuaria i pielgrzymki.
Zdaniem znawcy tej problematyki, ojca Stanisława Celestyna Napiórkowskiego, w polskim nurcie maryjnej czci nie zauważa się istotnych przemian. Maryjna Polska - jak twierdzi - raczej bardzo niewiele słyszała o adhortacji Marialis cultus z 2 lutego 1974 r.

Słowem, często można spotkać zarzut, że pielgrzymka, wbrew swojemu charakterowi, nie zawsze pełni funkcję religijną.

Paulo Coelho w przywoływanej już książce pt. „Pielgrzym” opisuje ciekawą scenę. Główny bohater, trudząc się na szlaku św. Jakuba przez kilka godzin wraz ze swoim przewodnikiem, zdobywa szczyt Góry Przebaczenia. U kresu wyczerpującej wędrówki zauważa grupę turystów przy grającym na cały regulator radiu samochodowym. Ludzie ci zażywali kąpieli słonecznej, popijając piwo.

Tytułowy „Pielgrzym” przyznaje, że cała ta sytuacja wstrząsnęła nim. Towarzyszyło mu uczucie znane wielu rodzimym pielgrzymom odwiedzającym polskie sanktuaria, gdzie czasami można zobaczyć tych, którzy w ferworze zwiedzania potrafią się zbyt daleko zagalopować. Najczęściej na „tyłach” świętych miejsc można spotkać nie tylko handlarzy nie szanujących sakralnego charakteru miejsca, ale nawet pijaków ocierających się o profanację. Zdarza się, że sami uczestnicy pielgrzymek swoim zachowaniem sieją zgorszenie.

Na granicy kompromitacji

W okresie PRL-u na rynku wydawniczym pojawiały się publikacje, mające na celu skompromitowanie ruchu pielgrzymkowego. Niektórzy autorzy posuwali się tak daleko, że przez kilkanaście dni towarzyszyli pielgrzymom na szlaku, podając się za uczestników. Obserwowali ich zachowanie, skrupulatnie notowali najróżniejsze patologie i publikowali wyniki swej pracy. Socjologowie będący na usługach władzy starali się wyjaśnić fenomen pielgrzymowania jedynie społecznymi czy wręcz politycznymi przesłaniami.

- Ci ludzie manifestują w ten sposób swoje niezadowolenie - twierdzili. - Pielgrzymka nie jest żadną praktyką religijną, ale zwykłą konfrontacją sił. Do dziś na Śląsku wspomina się znane zdanie, że do Piekar na pielgrzymkę mężczyzn chodziło się Panu Bogu na chwałę i tym pieronom na złość...

Ks. Krzysztof Sitek opowiada swoje wrażenia z corocznych pielgrzymek młodzieżowych na Jasną Górę. - Wśród wspaniałej młodzieży - mówi - zawsze znajdą się osoby mniej związane z Kościołem. One są bardziej zainteresowane „czasem wolnym” i brakiem kontroli ze strony rodziców. Ciągle trzeba być czujnym, szczególnie podczas drogi, wieczorem i przede wszystkim w nocy. Niektórzy zapominają, jaki jest cel ich pielgrzymki.

Nie tylko pogoda dla bogaczy

W pewnym miejscu cytowanej powieści Coelho pojawiają się słowa sklepikarza, że pielgrzymka jest przedsięwzięciem dla świętych. Miał na myśli jej ascetyczny charakter. Obserwując pielgrzymkowe wyczyny Polaków i oferty wyjazdów do miejsc świętych składane przez biura podróży, można zauważyć inny aspekt: w Polsce pielgrzymka jest przedsięwzięciem dla bogatych.

Biura pielgrzymkowe nie różnią się zbytnio od standardowych biur podróży. W jednym i drugim przypadku oferty są dostosowane do gustu najwybredniejszych klientów. W programie wyjazdów znajdują się nie tylko miejsca związane z wiarą, ale na liście odwiedzanych miejsc są także historyczne i architektoniczne atrakcje. Pielgrzymi zmierzający do Lourdes i La Salette nie omieszkają wstąpić do Cannes czy Carcassonne. Wszystko za blisko 2000 zł. Droższa jest Fatima (3500), ale „po drodze” uczestnicy pielgrzymki „nawiedzą” Paryż. Ten ostatni wzbudza wątpliwości: czy mamy do czynienia z chrześcijańską stolicą, czy z miejscem o chrześcijańskiej przeszłości?

Nie ma takich wątpliwości, kiedy w ofertach biur pielgrzymkowych znajdzie się takie atrakcje, jak Grecja czy Turcja. Wtedy jednak amatorzy chrześcijańskich śladów muszą wyasygnować kilka tysięcy złotych, bo podróż samolotem kosztuje. Do tego dochodzą przejazdy, klimatyzowane autokary i drogie hotele.

Dobrą okazją do składania ofert pielgrzymkowych są szczególne wydarzenia w Rzymie, jak kanonizacje czy narodowe jubileusze, a także okrągłe rocznice czy urodziny Ojca Świętego. Każda okazja jest dobra, żeby zarobić pieniądze. Niestety, taka przedsiębiorczość dokonuje się kosztem kieszeni pielgrzyma. Rekordziści wypisują na liście swych ofert atrakcyjne wyjazdy do Kenii, Egiptu czy Meksyku. Ta ostatnia pielgrzymka kosztuje ponad 10 000 zł. O takiej cenie decyduje nie tylko długi przelot, ale też koszt zakwaterowania. Organizatorzy, dbając o komfort swoich klientów, rezerwują miejsca w pięciogwiazdkowych hotelach. Luksus kosztuje.

W dzisiejszych czasach byłoby ryzykowne krytykowanie takiej przedsiębiorczości pielgrzymkowych centrów. Tym bardziej że od dawna rynek w Polsce kształtowany jest zgodnie z zasadą podaży i popytu. Klient płaci i wymaga. Jednak warto pomyśleć o ubogich pielgrzymach i w swoich ofertach uwzględniać tańsze wyjazdy, których celem byłoby sanktuarium, a nie cały szereg towarzyszących mu atrakcji za... bagatela, od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

* * *


Starsza pani podając śniadanie pielgrzymowi i jego przewodnikowi z powieści Coelho, zdobyła się na wspomnienie: „Kiedy byłam mała, chodziłam na pielgrzymkę do Composteli przynajmniej raz w roku. Po wojnie i w czasach Franco jakby coś się stało, sama nie wiem co, i pielgrzymki chyba nie są już w modzie. Powinni wybudować dobrą drogę. W dzisiejszych czasach ludzie podróżują chętnie tylko samochodami”.

To prawda, że wiele się zmieniło we współczesnych społeczeństwach. Mniejszą popularnością cieszy się to, co kosztuje i wiąże się z wysiłkiem. Jednak by się przekonać, że naprawdę święte miejsca nie przedstawiają większej wartości dla dzisiejszych katolików, trzeba im najpierw umożliwić wyjazd: skuteczny, wygodny, ale za niewielkie pieniądze.