Niemiecka święta i sabaty czarownic - św. Walburga

Piotr Drzyzga

publikacja 25.02.2010 08:35

Noc Walpurgii postrzegana jest dziś – zwłaszcza w niemieckim kręgu kulturowym - jako czas kostiumowych imprez i festynów, porównywalnych z amerykańskim Halloween.

Niemiecka święta i sabaty czarownic - św. Walburga Ognisko w Noc Walpurgii. Foto: altemark/www.flickr.com (cc)

Warto jednak przypomnieć, iż ten „zawłaszczony” obecnie przez popkulturę dzień, miał przez wieki szczególne znaczenie – najpierw dla pogańskich ludów germańskich, a z czasem także dla chrześcijan.

Dla Germanów noc z 30 kwietnia na 1 maja była momentem, w którym za pomocą magicznych zaklęć próbowano przegnać zimę, witając tym samym letnią porę roku. Wtedy też, na „łysej górze” Brocken – najwyższym szczycie gór Harz, leżących w środkowych Niemczech – odbywały się ekspresyjne tańce wokół ognisk oraz rytuały związane z kultem płodności. Ich wykonanie miało poganom przynieść zarówno pomyślne zbiory, jak i liczne potomstwo. Warto dodać, iż zwyczaje te Germanie przejęli najpewniej od Celtów, którzy w tym samym terminie witali porę letnią, urządzając podobne ogniska i stosy na których płonęły kukły jednego z ich „zimowych bogów”.

Dlaczego więc górę Brocken zaczęto postrzegać jako miejsce, w którym odbywać miały się sabaty, a pierwszą majową noc określać mianem Nocy Walpurgii? Dlaczego na Brocken ciągną rokrocznie tłumy turystów poprzebieranych za diabły i czarownice, by tam imprezować do bladego świtu? Wszystkiemu winni są Goethe, pewna niemiecka święta rodem z Anglii oraz… meteorologia. Na początek przyjrzyjmy się tej ostatniej.

Filip Frydrykiewicz na łamach „Rzeczpospolitej” pisał tak: „w Górach Harzu panuje specyficzna pogoda. Średnio w roku są 304 dni pochmurne, a nawet deszczowe. Dzieje się tak dlatego, że góry zatrzymują chmury płynące z zachodu, znad Atlantyku. Trudno więc trafić na słoneczną pogodę.

Zdarza się i tak, że chmury snują się nisko, poniżej szczytu Brockenu, a zarazem nad głowami wędrowców świeci słońce. Jeśli słońce jest nisko, stojący na szczycie widzą na białym ekranie chmur własny wyolbrzymiony cień, często w jasnej aureoli (tzw. glorii) powstałej przez rozproszenie światła w niewidocznych kroplach wody. Zjawisko to, występujące także w innych górach, w świecie znane jest jako widmo Brockenu (…) Widmo Brockenu w średniowieczu budziło strach, powodowało, że górę uważano za miejsce magiczne. Nic więc dziwnego, że pojawiła się legenda, iż na Brockenie raz do roku czarownice spotykają się z diabłem”.

Do owych spotkań-sabatów miało według ludowych podań dochodzić właśnie w nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Kiedy więc 1 maja 870 roku wyniesiono na ołtarze przeoryszę Walburgę z Heidenheim, okoliczna ludność uznała ją za swoją patronkę.

Ta miała skutecznie chronić mieszkańców przed chorobami oraz złymi duchami, które rzekomo upodobać miały sobie szczyt góry Brocken oraz pobliskie skały zwane Ołtarzem Czarownic, czy Kazalnicą Diabła. Stąd też wzięła się nazwa „Nocy Walpurgii” - od imienia mniszki Walburgi, którą w manuskryptach - najpewniej omyłkowo - określano także czasem mianem Walpurgis.

W średniowieczu, w Niemczech, bito tej szczególnej nocy w dzwony kościelne, wieszano przed drzwiami domostw krzyże i posypywano progi stajni poświęconą solą – wszystko po to, by wezwać na pomoc świętą Walburgę oraz aby przegnać złe moce, których upatrywano we wspomnianych tu wcześniej – niepojętych dla ówczesnej ludności - zjawiskach atmosferycznych.

Z czasem pojawiła się także legenda, zgodnie z którą pewnego dnia mniszka Walburga miała namówić demony, by pomogły jej przy budowie niewielkiej, górskiej kaplicy. W zamian za pomoc przy wznoszeniu świątyni, złe duchy otrzymać miały od późniejszej świętej przyrzeczenie, iż raz do roku – właśnie ostatniej, kwietniowej nocy – będą mogły bezkarnie wyczyniać, co im się żyw nie podoba.

Ile w tym wszystkim prawdy, a ile zmyślenia i fantazji ludowych gawędziarzy – dziś już pewnie nie zdołamy rozstrzygnąć. Faktem jest jednak, iż owe folklorystyczne opowieści zafascynowały na przełomie XVIII i XIX wieku niemieckich romantyków, w tym samego Johanna Wolfganga von Goethe. W jego najsłynniejszym dziele - „Fauście” - opisany jest szczegółowo sabat na górze Brocken, który ostatecznie rozpalił masową wyobraźnię.

Od czasu publikacji dramatu rozpoczęła się „światowa kariera” tego miejsca, która trwa w najlepsze do dziś. Przez kilka dekad, za czasów NRD, szczyt Brocken był co prawda niedostępny dla turystów – za sprawą powstałej nieopodal tajnej, wojskowej bazy nasłuchowej – ale po 1989 roku turyści znów mogli bez przeszkód wędrować w tych okolicach. Powrócono także do świętowania Nocy Walpurgii, która dziś zmieniła się w ludyczny festyn dla wielotysięcznych tłumów, z wyborami miss i pokazami sztucznych ogni na dokładkę.

A co ze świętą Walburgą z Heidenheim? Bez wątpienia nadal „należy do najbardziej czczonych i najbardziej ‘ludowych’ postaci świętych głównie na obszarze niemieckojęzycznym” – zauważają Vera Schauber i Hanns Michael Schindler na kartach „Ilustrowanego leksykonu świętych”.

Ta urodzona około 710 roku w Anglii mniszka, pochodziła z prawdziwie królewskiej rodziny. Jej ojcem był monarcha, św. Ryszard Angielski z Wessex, braćmi zaś - także święci - Willibald i Wunibald.

Początkowo Walburga przebywała w angielskim Wimburn, w zakonie św. Scholastyki. W 750 roku - na życzenie św. Bonifacego - udaje się, wraz z 30 innymi siostrami do Niemiec, gdzie wstępuje do zakonu benedyktynek w Tauberbischofsheim. Z czasem przenosi się do założonego przez Wunibalda opactwa w Heidenheim, w środkowej Frankonii. Po jego śmierci to właśnie ona kieruje klasztorem i doprowadza go do rozkwitu - zwłaszcza tamtejszą przyklasztorną szkołę, do której zostają wysyłane po nauki dzieci notabli i arystokratów.

Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o cudach, jakich dokonać miała za życia późniejsza święta. Zdarzyło się, iż czuwając przy łóżku konającej dziewczynki, tak gorliwie modliła się całą noc o jej uzdrowienie, że rankiem, u śmiertelnie dotąd i obłożnie chorej, nie było widać śladu nękających ją od miesięcy schorzeń.

Walburga zmarła 25 lutego 779 roku w Heidenheim, gdzie do dziś można oglądać jej gotycki grobowiec. Także po śmierci przeoryszy dochodziło do cudownych zdarzeń. Do dziś słynny jest płynny osad zbierający się na kamiennej płycie relikwiarza w bawarskim Eichstätt, gdzie w 870 roku przeniesiono jej szczątki. Ta oleista ciecz ma mieć moc uzdrawiającą - rozsyła się więc ją z Eichstätt na cały świat. Ojciec Anselm Grün w książce „Pięćdziesięciu wspomożycieli” scharakteryzował świętą Walburgę następująco:

„Reprezentuje ona wiele świętych kobiet, które razem z Bonifacym szerzyły chrześcijaństwo w Niemczech. Przed potęgą wiary, którą niosły z sobą, czmychały złośliwe chochliki i czarownice. Światło wiary przezwyciężyło wszelkie mroki zabobonów”. Warto o tym pamiętać – zwłaszcza, gdy światowe media znów z zachwytem zaczną relacjonować kolejne „święta” Halloween, Noce Walpurgii i inne, podobne im współczesne popkulturowe sabaty, z wyborami miss festynu, jako głównym punktem programu…