C(i)ałopalenie w Ugandzie

Krzysztof Błażyca

publikacja 13.03.2009 14:04

Neofici z Ugandy szli w środku nocy, by przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu szukać łaski wytrwania w czasie próby. Prześladowcy nie potrafili wyjaśnić ich odwagi i determinacji inaczej, niż przypisując je magii oraz czarom.

Skrępowani więźniowie zostali ułożeni na trzcinowych matach. Aby uniemożliwić im jakiekolwiek ruchy, zwinięto im maty wokół ciał. Ofiary złożono na stosach. Podpalając stosy, kaci krzyczeli: „Nie my, lecz bogowie nasi was podpalają”. Oni zaś mówili między sobą: „Oto już blisko jest nasze spotkanie z Jezusem”.

„Krew męczennik ów jest nasieniem chrześcijan” – pisał w III wieku Afrykańczyk Tertulian w odpowiedzi na prześladowania, które dosięgły chrześcijan w Kartaginie (dzisiejsza Tunezja). Kilkanaście wieków później te słowa znów stają się prawdą na afrykańskiej ziemi, w królestwie Bugandy (dzisiejsza Uganda). Apogeum wydarzeń miało miejsce dokładnie sto dwadzieścia lat temu.

Pierwsi misjonarze katoliccy przybyli do Bugandy w roku 1878. Byli to Ojcowie Biali – zgromadzenie powołane do ewangelizacji Afryki. W Bugandzie panował wtedy król Mutesa. Misjonarzom okazano wiele serdeczności na królewskim dworze. W 1880 roku pierwsi katechumeni przyjęli chrzest. Dwa lata później, kiedy na tronie zasiadł syn Mutesy, Mwanga, sytuacja ulega zmianie. Dostojnicy królewscy zaczynają szemrać przeciw nowej wierze. Lęk o religię przodków zaczyna wypierać słowa Dobrej Nowiny. 6 lutego 1986 biskup Livinhac, ojciec biały, pisze w liście: „Nowiny z misji w Bugandzie są bardzo złe. Mwanga stał się rozwścieczonym prześladowcą chrześcijan, zarówno katolików, jak i protestantów”. Intensyfikacja prześladowań następuje między 25 maja a 3 czerwca 1886 r.

Rozpoczynają się wymyślne egzekucje. Apogeum wydarzeń ma miejsce 3 czerwca, w wiosce Namugongo. Płomienie strawiły żywcem dwudziestu sześciu chrześcijan. Ojciec Lourdes notował w pamiętniku: „Patrzyłem na twarze lśniące blaskiem młodzieńczej energii, na których rysowała się rezygnacja, a jednocześnie męska odwaga. I chociaż smutek przepełniał moje serce, myślałem o łasce, jaką Bóg dał misji w Bugandzie, wybierając spośród jej dzieci ofiary, których krew będzie w przyszłości nasieniem chrześcijan”. Krótko po tych wydarzeniach kardynał Lavigerie, założyciel Ojców Białych, pisał: „Duch jest zawsze ten sam.

Nie należy się dziwić, że neofici z Ugandy szli w środku nocy, by przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu szukać łaski wytrwania w czasie próby, jak to czynili chrześcijanie za czasów Tertuliana. I dlatego nie należy się dziwić, że prześladowcy nie potrafili wyjaśnić ich odwagi i determinacji inaczej, niż przypisując je magii oraz czarom. Oni pierwsi w całej Afryce ponieśli śmierć dla Jezusa Chrystusa i zostali pogrzebani pod czarnymi polanami swoich stosów”.

W roku 1964 papież Paweł VI kanonizował męczenników z Ugandy: Karola Lwangę i jego 21 towarzyszy. Chrześcijanie różnych wyznań stanowią dziś większość mieszkańców Ugandy.