Bonawentura, czyli dobry los - św. Bonawentura

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 16.12.2008 13:46

Karmieni na co dzień tandetą, godzimy się z nią. Kapitulujemy bez walki.

Bonawentura, czyli dobry los - św. Bonawentura Vittore Crivelli (PD) Św. Bonawentura

Umrzyjmy zatem, wejdźmy w ciemność – te słowa padają w brewiarzowym czytaniu dokładnie w środku lipcowej kanikuły. Jak kij włożony w szprychy pędzącego roweru. Ilekroć je czytam, dostaję gęsiej skórki. Dlaczego wezwanie do umierania? W porze, w której życie smakuje najbardziej?
Wszystkiemu winien jest św. Bonawentura. Żył w złotym wieku średniowiecza (XIII). Naprawdę nazywał się Jan Fidanza. Jako dziecko ciężko zachorował. Matka pojechała z nim do św. Franciszka z nadzieją, że błogosławieństwo Świętego przywróci mu zdrowie. Nie pomyliła się. Mały Jan wyzdrowiał. Umierający Franciszek widząc zdrowego chłopca, zawołał: oh buona ventura (dobry los). Tak powstało zakonne imię przyszłego franciszkanina.

Studiował filozofię i teologię na uniwersytecie w Paryżu. Później sam wykładał tam teologię. Mnóstwo pisał. W końcu został generałem franciszkanów, potem biskupem i kardynałem. Doprowadził do pojednania braci spierających się o ideał ubóstwa. Uważa się go za drugiego założyciela franciszkanów. Benedykt XVI poświęcił jego myśli swoją rozprawę habilitacyjną.

Jak inni giganci myśli średniowiecznej, Bonawentura szukał dróg prowadzących do poznania Boga. Łączył precyzję rozumowania z doświadczeniem mistyka. Legenda mówi, że odwiedził go kiedyś św. Tomasz z Akwinu. Chciał zobaczyć bibliotekę, dzięki której zdobył swoją wiedzę. Bonawentura odsłonił zasłonę i wskazał na ukrzyżowanego Chrystusa.

Przytoczone na początku słowa pochodzą z dzieła „Droga duszy do Boga”. Bonawentura mówi o trzech etapach drogi ku Bogu: oczyszczenie, oświecenie, zjednoczenie. To klasyka życia duchowego. Pisze: „nakażmy milczenie troskom, pożądliwościom, ułudom, z Chrystusem ukrzyżowanym przejdźmy z tego świata do Ojca, abyśmy wpatrując się w ojca wraz Filipem mogli powiedzieć: wystarczy nam”. To język mistyki. Trudny, szokujący, niezrozumiały. Tym bardziej dla nas, dla których szczytem mistyki są opowiadania Coelho.

Przyznaję, oprócz czytania z brewiarza nie przeczytałem nic więcej z dzieł św. Bonawentury. Nie jestem mistykiem. Widzę mizerię mojej wiary, rutynowej pobożności, zdawkowej modlitwy. Karmieni na co dzień tandetą, godzimy się z nią. Kapitulujemy bez walki.

Za kilka dni wyruszam na wakacje. Czego szukam? Odpoczynku, słońca, pięknych widoków, zabytków? A Bóg? Czy choć trochę go szukam?

 

Rozum potrzebuje wiary

„Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania” - św. Bonawentura.

Naprawdę nazywał się Jan Fidanza. Legenda mówi, że kiedy jako dziecko ciężko zachorował, jego matka wyprosiła u św. Franciszka cud uzdrowienia. Umierający Biedaczyna z Asyżu, widząc zdrowego chłopca, miał zawołać: buona ventura (dobry los). Tak powstało zakonne imię przyszłego franciszkanina.

Bonawentura urodził się ok. 1217 roku w Bagnoregio w środkowych Włoszech. Studiował filozofię i teologię na uniwersytecie w Paryżu. Później sam wykładał tam teologię. Okazał się bardzo płodnym i wszechstronnym kościelnym pisarzem. Napisał około 65 dzieł. Obok św. Tomasza z Akwinu był drugim gigantem złotego wieku scholastyki. Został generałem franciszkanów, potem biskupem Albano i kardynałem. Doprowadził do pojednania franciszkanów pokłóconych o ideał ubóstwa. Odegrał bardzo ważną rolę w zorganizowaniu Soboru Lyońskiego. Zmarł tydzień po jego zakończeniu w 1274 roku.

Bonawentura łączył ducha franciszkańskiego z teologiczną spekulacją właściwą dla scholastyki, precyzję rozumowania z doświadczeniem mistyka. Cenił poznanie racjonalne, ale uważał, że jest ono niewystarczające do poznania Boga i najważniejszych problemów człowieka. Podobnie jak św. Augustyn, uważał, że do poznania tego, co naprawdę ważne, konieczny jest rozum oświecony wiarą. Jego zdaniem, teologia musi mieć charakter praktyczny, czyli powinna prowadzić człowieka do mądrości oraz miłości Boga i bliźniego. Znane jest jego powiedzenie: „Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania”.

Najgłębsze tajemnice (Boskie i ludzkie) może poznać jedynie ten, kto kocha. Nie odrzucał rozumu, ale pokazywał jego niewystarczalność. Jego najbardziej znane dzieło „Wędrówka duszy do Boga” jest zaproszeniem do wejścia na drogę prowadzącą do spotkania z Bogiem. Po opisaniu tej drogi, Bonawentura kończy swoje dzieło: „Jeśli zatem pytasz, jak to się dzieje, pytaj nie nauki, lecz łaski; nie umysłu, lecz pragnienia; nie ćwiczeń dydaktycznych, lecz błagalnej modlitwy; nie mistrza, lecz oblubieńca; nie człowieka, lecz Boga; nie jasności, lecz ciemności; nie światła już, lecz ognia, który spala w całości i całego człowieka unosi ku Bogu”.