Krew krzyczy - święte Perpetua i Felicyta

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 10.12.2008 15:33

Świadectwo dziewcząt sprzed wieków jest bolesnym pytaniem o jakość mojej wiary, o jakość mojego życia. Burzy mój „święty spokój”.

Krew krzyczy - święte Perpetua i Felicyta Autor z XVI w. Święte Perpetua i Felicyta w towarzystwie Matki Najświętszej

Święte Perpetuo i Felicyto, módlcie się za nami! Egzotycznie brzmią imiona świętych męczennic.

Były młodymi mężatkami i matkami. Urodzone pod koniec II wieku w północnej Afryce, należącej do imperium rzymskiego. Wbrew cesarskiemu zakazowi rozpoczęły przygotowanie do chrztu. Wkrótce zostały aresztowane i wtrącone do więzienia. Felicyta była niewolnicą. Znajdowała się w ósmym miesiącu ciąży. Urodziła w więzieniu. Perpetua wywodziła się ze znakomitego domu.

W chwili aresztowania miała 22 lata. Miała malutkiego synka, którego przynoszono jej do karmienia. Podczas procesu obie kobiety skazano na śmierć. Tuż przed śmiercią otrzymały chrzest. Zachował się autentyczny dokument opisujący ich męczeństwo – pamiętnik Perpetuy oraz relacja naocznego świadka. Tuż po aresztowaniu Perpetua notuje: „Bałam się niezmiernie, gdyż nigdy jeszcze nie znalazłam się w takich ciemnościach. O, co to za straszliwy dzień!”.

Przejmujący jest dialog dziewczyny ze swoim ojcem, który błaga ją, by odstąpiła od wiary. „Córko, miej litość dla mojej siwizny; ulituj się nad ojcem, jeżeli jestem godzien, byś mnie ojcem nazywała. Bo jeśli moje ręce ciebie wypiastowały i doprowadziły do kwiatu wieku, to nie skazuj mnie na hańbę wśród ludzi. Pomyśl o swoim dziecku. Porzuć swoje postanowienie”. – W ten sposób mówił z miłości do mnie – pisze Perpetua. Całował też moje ręce, rzucał mi się do nóg i pośród łez. Mnie także było ogromnie go żal. Pocieszałam go mówiąc: W sądzie stanie się to, co Bóg da, bo wiedz, że my nie należymy do siebie, ale do Boga”.

Dziewczyny zginęły w roku 203 na arenie w Kartaginie, rozszarpane przez dzikie zwierzęta i dobite mieczami przez gladiatorów.

Męczeństwo za wiarę. Czym jest dzisiaj dla nas? Pobożną przesadą? Cierpiętnictwem? Niedostępnym dla nas heroizmem? „Chrześcijanie zrobili wszystko – pisze Ewdokimow – aby wyjałowić Ewangelię, można powiedzieć, że zanurzyli ją w neutralizującym płynie. Stępione zostało wszystko, co uderzające, wykraczające poza zwyczaj, wstrząsające. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna. Wspierające tę religię założenie: Bóg nie wymaga aż tyle, pozbawia smaku sól Ewangelii: zazdrość Boga i Jego żądanie tego, co niemożliwe”.

Ile kosztuje mnie moja miłość do Chrystusa? I czy w ogóle mnie kosztuje? Krew męczenników krzyczy. Nie mogę zatykać uszu na świecie.