Święty Polikarp: O świętym, który śpiewał na stosie

Marcin Jakimowicz

publikacja 08.12.2008 11:29

Gdy zabijano na arenie pierwszych świadków, Koloseum nie pękało w szwach. Pękało ze śmiechu.

Święty Polikarp: O świętym, który śpiewał na stosie Michael Burghers (PD) Św. Polikarp ze Smyrny

Na stos go! Szybciej! – krzyknął legionista. Środkiem stadionu między dwoma rosłymi żołnierzami szedł pochylony staruszek. Wokół kłębił się tłum. Płacz mieszał się z szyderstwem. Niektórzy przyszli, by zobaczyć krwawe widowisko, inni dotknąć szat człowieka, którego uważali za świętego. Na środku stał stos. Polikarp, biskup Smyrny, podszedł do niego, zrzucił szaty i rozwiązał przepaskę. Gdy schylił się, by zdjąć obuwie, żołnierze zaczęli układać wokół niego stos.

Był uczniem Jana Ewangelisty. Właśnie oskarżono go o lekceważenie pogańskiego zwyczaju. Sam prokonsul Stacjusz Kodrados nakłaniał go przed chwilą do zaparcia się wiary. Mógł ocalić głowę. A jednak uśmiechnął się: „Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządził mi krzywdy, jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy?”.

Ktoś chwycił dłonie starca, by przybić je do drzewa. Polikarp odwrócił głowę: – Pozostawcie mnie tak. Ten, który mi daje siłę do zniesienia ognia, sprawi też, że nawet i bez waszych gwoździ wytrwam nieruchomo na stosie.

Żołnierz wyrzucił gwoździe. Wykręcił jedynie do tyłu ręce biskupa i związał je mocnym sznurem. I wtedy Polikarp zaczął śpiewać. Tłum zamarł. Starzec wzniósł oczy ku niebu i wołał: „Ojcze błogosławionego i ukochanego Syna Twojego, Jezusa Chrystusa, wysławiam Cię, żeś mnie raczył w tym dniu i w tej godzinie zaliczyć w poczet Twoich męczenników i wraz z nimi dałeś mi udział w kielichu Twego Pomazańca! Wielbię Cię, błogosławię i chwalę przez ukochanego Syna Twego, Jezusa Chrystusa, przez którego niech Ci będzie chwała wraz z Nim i Duchem Świętym, teraz i przez przyszłe wieki. Amen”.

Legionista sprawnym ruchem podpalił stos. Buchnął płomień. I wtedy stadion zdumiał się ponownie. Świadkowie opowiadali: „Ujrzeliśmy wtedy rzecz niezwykłą. Albowiem ogień utworzył jak gdyby sklepienie, na wzór żagla wydętego wiatrem, i otoczył zewsząd postać męczennika; on sam zaś był nie jak palone ciało, lecz jak chleb, który się wypieka, lub jak złoto i srebro wytapiane w ogniu. I uczuliśmy również woń, jakby powiew kadzidła czy też cennych pachnideł. A bezbożni widząc, że ogień nie może strawić ciała, rozkazali katowi przebić go mieczem. Gdy to uczynił, wytrysnęło tyle krwi, że zagasł ogień i cały tłum zdumiał się, widząc tak wielką różnicę pomiędzy niewiernymi a wybranymi”.

Polikarp zginął 1850 lat temu. Biskup, którego święty Ireneusz nazwał „mężnym atletą Chrystusa”, ze środka płomieni wysławiał Najwyższego. To nie były „rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią”. To była rozmowa ze źródłem życia.

Dziwny to Kościół. To, co jest jego największą słabością, okazuje się największą siłą. Gdy zabijano na arenie pierwszych świadków, Koloseum nie pękało w szwach. Pękało ze śmiechu. Słabi i głupi są ci chrześcijanie, skoro poddają się bez walki. Jakiż słaby musi być ich Bóg? To nie filmowy Maximus. To jakiś Minimus. Kto to widział przebaczać oprawcom? Kto to widział śpiewać na stosie?

„Na początku było Słowo...” Tak rozpoczyna się Ewangelia wg św. Jana o Słowie, czyli o Bogu, który przyjął ludzką naturę i zamieszkał wśród nas. Początkowo owo słowo o Słowie było przekazywane z ust do ust, a kto to Słowo przyjmował poprzez chrzest był włączany do wspólnoty Kościoła zbudowanego na fundamencie Apostołów.

Ci którzy je przyjmowali, przekazywali je dalej. W ten sposób „Słowo Pańskie rozszerzało się i rosło”. Wielu też dawało świadectwo Słowu poprzez męczeńską śmierć.

Św. Polikarp, którego wspomnienie obchodzimy 23 lutego, był biskupem Smyrny (dziś Izmir w Turcji). Św. Ireneusz, który przyjął święcenia w Smyrnie i w swej młodości poznał Polikarpa, podaje, iż jest on uczniem św. Jana Apostoła, który go wyświęcił na biskupa. Wiemy o nim, iż udał się około roku 160 do Rzymu, by wyjaśnić z papieżem Anicetem kwestię daty świętowania Wielkanocy. Nieco wcześniej napisał list do chrześcijan w Filipii. Interweniuje on w sprawie Walentego wyświęconego w Smyrnie (prawdopodobnie biskupa), który dopuścił się wykroczeń. Z jednej strony napomina by odstąpić od niegodnego postępowania, a z drugiej nawołuje do miłości swego pasterza i jego rodziny. List ten jest też świadectwem wiary w boską naturę Jezusa, a także w zmartwychwstanie ciał oraz sąd ostateczny, któremu każdy będzie podlegał.

Około roku 167 wybuchły w Smyrnie prześladowania. Polikarp początkowo ukrywał się poza miastem, ale jeden ze sług pod wpływem tortur wskazał miejsce jego kryjówki. Biskupa oskarżono o lekceważenie pogańskiego zwyczaju. Prokonsul Stacjusz Kodrados nakłaniał go do zaparcia się wiary na co Polikarp odpowiedział: "Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządzi mi krzywdy jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy?" Został skazany na śmierć przez spalenie. Gdy na stadionie wykonywano na nim wyrok, płomienie się go nie imały i został przebity mieczem. Poniósł śmierć w dniu „wielkiego szabatu”, jak podaje opis jego męczeństwa. Rzeczywiście w dniu 23 lutego 167 przypadła niedziela. Do dziś w Izmir można oglądać miejsce jego męczeństwa oraz grób. Kiedyś stała tam bazylika, która doszczętnie spłonęła podczas I wojny światowej.

Imię Polikarp pochodzi z języka greckiego i oznacza „obfity owoc”. Jego życie stało się żywą Ewangelią. Wypełniły się w nim słowa Jezusa, iż ten przynosi obfity owoc, kto trwa w Nim.