Święci Cyryl i Metody

Wiara.pl

publikacja 13.02.2003 17:14

Przynieśli słowo i światło.

Święci Cyryl i Metody Autor nieznany (PD) Święci Cyryl i Metody

„Jeśli zapytasz greckich pisarzy: Kto wam stworzył alfabet albo przetłumaczył Księgi w tym lub owym czasie? - mało który z nich będzie wiedział. Jeśli jednak zapytasz o to samo pisarzy słowiańskich - wszyscy będą wiedzieli i każdy z nich odpowie: - Święty Konstanty Filozof, zwany Cyrylem, on nam i alfabet wymyślił, i Księgi przełożył, a także jego brat, Metody. Bo jeszcze nawet żyją ci, którzy ich widzieli”.

Tak pisał przeszło tysiąc lat temu jeden ze starobułgarskich mnichów. Wypowiedź ta pokazuje, jak dobrze już wtedy rozumiano znaczenie dzieła Sołuńskich Braci, dzieła, które - mimo niesprzyjających warunków historycznych, a także złej woli ze strony niektórych przedstawicieli Kościoła w przeszłości - owocuje do dziś, ba, można nawet powiedzieć, że w jakimś stopniu się odradza, czego najlepszym wyrazem jest encyklika Jana Pawła II Slavorum Apostoli.

Warto jednak pamiętać, że dzieło Słowiańskich Apostołów nie ogranicza się tylko do piśmiennictwa i liturgii, ale obejmuje różne sfery duchowej aktywności człowieka. To w jakimś sensie także styl i sposób życia. „Nagie są narody bez ksiąg” - pouczał św. Cyryl w swoim Proglasie, czyli Przedmowie do tłumaczenia Pisma Świętego, i trzeba przyznać, że napomnienie to w dzisiejszych czasach brzmi zadziwiająco aktualnie.

Powiedzmy też, że tradycja cyrylo-metodiańska nie miała zbyt lekkiego życia w historii, ponieważ nigdy nie posługiwała się siłą, nie używała miecza, nie stosowała gróźb, a to uważano niekiedy za słabość. Nie ma w niej nic z triumfalizmu, zadufania, pogardy dla innych. Przeciwnie, działalność obu Braci, i ich późniejszych następców, stanowi niemal wzorcowy przykład pokornej - i pokojowej! - inkulturacji Ewangelii. Postulowane przez nich „wcielanie słowa Bożego w słowo ludzkie”, rozjaśnione światłem mądrości, swoje najpełniejsze odbicie znajduje w kulturze. Nie jest to dziedzictwo krzykliwe, łatwo rzucające się w oczy. Odkrywanie go wymaga skupienia, wyciszenia, refleksji. Uświadomiłem to sobie zwłaszcza podczas wędrówek po Morawach, „praojczyźnie” misji cyrylo-metodiańskiej.

W śpiewie liturgicznym, w architekturze kościołów, malarstwie, rzeźbie, w przydrożnych krzyżach i kapliczkach, w nazwach miejscowości, nawet w ukształtowaniu terenu, a także w bogactwie legend związanych z poszczególnymi miejscami doszukać się można wielu śladów stóp Sołuńskich Braci oraz ciągłości zapoczątkowanej przez nich tradycji.

To nie tylko przesławny Velehrad, biskupia stolica świętego Metodego, do której co roku, 5 lipca, pielgrzymują dziesiątki tysięcy wiernych z całej Republiki Czeskiej. To również takie sanktuaria jak Křtiny (Chrzest), których nazwa nawiązuje do legendy mówiącej o tym, że w pobliskiej dolinie Cyryl i Metody chrzcili pogan; jak Svatý Hostýn, gdzie na wysokiej górze wznosi się cel wielu pielgrzymek - bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, której kult zaprowadzili tu Apostołowie Słowian; jak kościół w Tuřanach, ze słynną drewnianą figurką „Matki Bożej w cierniach”, którą też, oczywiście, przynieśli ze sobą ci sami misjonarze. A jest przecież jeszcze góra Radhošť w Beskidach, na której obaj postawili krzyż w miejscu kultu starych Słowian (23 czerwca wieczorem w tamtejszej kaplicy pielgrzymi zapalają „ognie świętojańskie”), jest Rajhrad koło Brna, z prastarym klasztorem Benedyktynów, jest Svatý Kopeček, Sloup, Vranov i wiele innych miejsc pretendujących do - choćby tylko krótkiego - goszczenia u siebie świętych misjonarzy. Ich pełne refleksyjnej zadumy wizerunki i posągi stały się nieodłączną częścią morawskiego krajobrazu i sprawiają wrażenie, jakby czujnie strzegły powierzonego im dziedzictwa.
ks. Tomasz Jaklewicz

Papież Słowianin, przypominając świętych Cyryla i Metodego, apelował, by Słowianie nie czuli się gorszymi Europejczykami

Pierwszy papież Słowianin czuł się mocno związany z apostołami Słowian Cyrylem i Metodym. To Jan Paweł II ogłosił ich w 1980 roku patronami Europy. Rok później napisał o nich encyklikę, jedyną poświęconą w całości postaciom świętych. Nie były to tylko sentymentalne gesty. Papież z Polski wielokrotnie nawiązywał do misji Cyryla i Metodego, widząc w niej inspirację dla podjęcia nowej ewangelizacji dzisiejszej Europy. „Żyjemy w Europie – wołał – w której staje się coraz silniejsza pokusa ateizmu i sceptycyzmu; w której pleni się dotkliwa niepewność moralna, połączona z rozkładem rodziny i rozprzężeniem obyczajów. Kryzys cywilizacyjny i zmierzch Zachodu oznaczają tylko naglącą aktualność i konieczność Chrystusa i Ewangelii”. W Cyrylu i Metodym papież widział zapał, którego brakuje dzisiejszym uczniom Chrystusa. Ich życie i misja były też dla niego dowodem chrześcijańskich korzeni europejskich ludów.

Bracia Cyryl (zm. 869) i Metody (zm. 885) przyszli na świat w Salonikach w Grecji. Dobrze urodzeni i dobrze wykształceni mieli spore możliwości robienia świeckiej kariery. Postanowili zostać mnichami. Ich powołaniem nie było jednak życie w zaciszu klasztoru, ale aktywna działalność misyjna. Słowiański książę Rościsław poprosił bizantyjskiego cesarza Michała III o przysłanie „biskupa i nauczyciela takiego, który by w naszym własnym języku prawdziwą wiarę chrześcijańską wykładał”. Misję ewangelizacji Słowian powierzono Cyrylowi i Metodemu. Choć między Rzymem i Konstantynopolem rysowały się już wtedy napięcia, to jednak był to jeszcze czas Kościoła niepodzielonego. Bracia wysłani na misję z Konstantynopola działali w pełnej jedności z Rzymem. Cyryl i Metody stali się pionierami inkulturacji, czyli wcielania Ewangelii w rodzime kultury oraz wprowadzania tych kultur w życie Kościoła. Nerwem kultury jest język. Aby przetłumaczyć Pismo Święte i teksty liturgiczne na język słowiański, bracia stworzyli na bazie greki alfabet słowiański, zwany głagolicą. Pierwsze zapisane słowiańskie słowa służyły przepowiadaniu Ewangelii.

Jan Paweł II dostrzegał w dziele Cyryla i Metodego pomost łączący tradycję zachodnią i wschodnią. Uznawał ich za patronów ekumenicznych wysiłków na rzecz pojednania siostrzanych Kościołów wschodniego i zachodniego. Nie przypadkiem ogłosił ich patronami Europy w roku 1980, w którym rozpoczął się oficjalny dialog teologiczny między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym. Papież Słowianin, przypominając świętych Cyryla i Metodego, apelował, by Słowianie nie czuli się gorszymi Europejczykami. Wzywał nas, byśmy wzbogacali Stary Kontynent swoją wiarą i kulturą. Europa Zachodnia coraz usilniej chce zapomnieć o związku swojej historii z chrześcijaństwem. To głupie i smutne. Choć niektórzy mówią, że nowoczesne. Jeśli tak, to może my, Słowianie, zostańmy już lepiej nienowocześni. Kto zna historię, nie musi mieć kompleksów z powodu Chrystusa. Raczej powód do dumy.

Andrzej Macura

Niektórzy przez całe życie próbują zrobić karierę, ale im się to nie udaje. Bóg często obsypuje nagrodami tych, którzy stronią od zaszczytów

Są ludzie, którzy bardzo chcą zrobić karierę, ale im się to nie udaje. Są tacy, którzy jej robić nie chcą, ale zrządzeniem Bożej Opatrzności dokonują rzeczy tak wielkich, że ich imiona są wspominane przez całe wieki. „Oto, bracie, byliśmy parą w zaprzęgu, jedną bruzdę ciągnąc, a teraz ja padam u zagrody, dnia swego dokonawszy. Ty zaś bardzo lubisz górę (klasztor na Olimpie w Bitynii), przecież nie porzucaj dla tej góry nauczania naszego, bo przecież nie możesz jeszcze lepiej osiągnąć zbawienia”. Tak umierający w Rzymie Cyryl zachęcał swego brata Metodego do wytrwania w działalności misyjnej wśród Słowian. Po 1200 latach wciąż pobrzmiewa w nich duch szczerej, prostej wiary i wielkiej pokory wobec Bożego powołania. A przecież obaj byli ludźmi wybitnymi.

Urodzili się w Tesalonikach. Ich ojciec był cesarskim urzędnikiem. Obaj mieli szansę zrobić wielką karierę. Obaj wyraźnie jej nie chcieli. Bliższe im były sprawy Boże. Metody był już nawet zarządcą jednej z nadgranicznych prowincji Bizancjum. Porzucił jednak świeckie życie i zamieszkał w klasztorze u stóp Olimpu, w Bitynii.

Cyryl był światłym i utalentowanym kapłanem. W młodym wieku został bibliotekarzem przy kościele Hagia Sophia w Konstantynopolu i sekretarzem patriarchy. Wolał jednak życie w cichym klasztorze, gdzie ukrył się przed zgiełkiem świata. Odnaleziony zgodził się wykładać filozofię w wyższej szkole w Konstantynopolu. Nawet powrócił do ważnych spraw politycznych, godząc się na podjęcie zleconej mu przez cesarza i patriarchę misji do Saracenów. Po powrocie znów jednak zamknął się w klasztorze. Potem jeszcze raz, wraz z bratem, wziął udział w trudnej misji na Krym.

Pewnego razu książę Moraw, Rościsław, poprosił w Konstantynopolu, by przysłano mu biskupa, który w języku Słowian mógłby wyłożyć im prawdziwą chrześcijańską wiarę. Wyznaczono Cyryla i Metodego. Nikt nie nadawał się do tego lepiej niż obeznani z językiem i umiejący poruszać się po śliskim polu dyplomacji bracia. Głosili przecież Ewangelię w języku Słowian. Opracowali nawet specjalny alfabet oraz przetłumaczyli nań Pismo Święte oraz liturgiczne i prawne księgi. Nie wszystkim ich działalność się podobała. Metody trafił nawet na dwa lata do więzienia.

Musiało być w nich jednak wiele autentycznej chrześcijańskiej postawy, skoro zarówno papież Hadrian II, jak i Jan VIII pobłogosławili ich dziełu. Ludzie o szerokich horyzontach często napotykają opór tych, którym ciasny punkt widzenia nie pozwala spojrzeć na sprawy szerzej. Po wiekach inny Słowianin, zasiadający na Stolicy Piotrowej, poświęcił im jedną ze swoich encyklik. Dla Jana Pawła II i współczesnych nam „ich misjonarska postawa, wyrażająca się w niesieniu nowym ludom prawdy objawionej przy jednoczesnym poszanowaniu ich kulturowej odrębności, pozostała dla Kościoła i misjonarzy wszystkich czasów żywym wzorem” (SA 7). Cyryl i Metody odrzucali karierę. Stronili od zaszczytów. Bóg sprawił, że prócz nagrody niebieskiej otrzymali z rąk ludzkich wyróżnienie niezwykłe. 31 grudnia 1980 roku Papież Polak ogłosił ich patronami Europy.