Europejska chrystofobia

Krzysztof Guzek

publikacja 11.02.2010 12:20

Podczas jednej z zagranicznych pielgrzymek Jan Paweł II modląc się w intencji prześladowanych za wiarę, przemierza historię męczeństwa Kościoła i wymienia, obok więzionych, deportowanych i zabijanych, tych, którzy z powodu świadectwa wiary w Chrystusa skazywani są na śmierć cywilną.

Europejska chrystofobia

Warto na marginesie wspomnieć, że chrześcijanie są obecnie najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie, co potwierdza chociażby coroczny raport organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jednakże oprócz krwawych form prześladowania pojawiają się nowe, bardziej subtelne, metody dyskryminacji. Wyznawcy Chrystusa doznają ucisku w społecznościach, w których są mniejszością (Chiny, Indie, Sudan, Nigeria, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Indonezja…), ale coraz częściej dyskryminowani są również tam, gdzie stanowią nadal większość, np. w Europie.

W imię świeckiego charakteru państwa i jego instytucji chrześcijaństwo spychane jest do „zakrystii” lub sfery życia prywatnego. Bywa ono również redukowane do ideologii, czyli wymysłu człowieka (słynna teza Feuerbacha). „Europa rozwinęła kulturę, która w nieznany dotąd dla ludzkości sposób wyklucza Boga z publicznej świadomości” i „jest w absolutnej sprzeczności nie tylko z chrześcijaństwem, ale z religijnymi i moralnymi tradycjami ludzkości” (1). Wielu chciałoby, aby tzw. światopogląd chrześcijański pozostawał jedynie czymś osobistym i nie stawał się elementem świadomości społecznej lub czynnikiem tę świadomość kształtującym. Chodzi o to, by myśl chrześcijańska, głównie z dziedziny etyki, nie miała wpływu na toczone publiczne dyskusje czy ustawodawstwo państwowe. Modny jest ostracyzm, a nawet wyśmiewanie tego, co związane z chrześcijaństwem, oczywiście pod płaszczykiem różnych chlubnych idei i postulatów.

Na jednym z dyskusyjnych forów internetowych pewien internauta zapytał o to, co by było, gdyby grupę muzułmanów nazwano „moherowymi turbanami”, tak a propos nazwania grupy katolików „moherowymi beretami” (2). Pytanie zdaje się być groteskowe, bo nie dotyczy tego, co święte w danej religii, ale przytoczone określenia uderzają w niezwykle wrażliwą sferę, jaką jest religijność i związane z nią wyznawane zasady. Wystarczy przypomnieć sobie reakcje islamistów na karykatury Mahometa w Danii.

J. Ratzinger, mówiąc o poszanowaniu dla świętości, która jest fundamentem współżycia społecznego, powiadał tak: „U nas, dzięki Bogu, karom podlega znieważenie wiary Izraela, właściwego dla niej obrazu Boga oraz wszelkich przywódców tej religii. Karze podlega również człowiek znieważający Koran i religijne przekonania islamu. Gdy zaś idzie o Chrystusa i o to, co jest święte dla chrześcijan, lansuje się wolność opinii jako najwyższe dobro, którego ograniczanie byłoby zagrożeniem, a nawet zburzeniem tolerancji i wolności w ogóle. A przecież wolność poglądów ma swoje granice właśnie w tym, że nie wolno naruszać czci i godności drugiego człowieka; nie jest ona wolnością do głoszenia fałszu i deptania ludzkich praw” (3).

Nie trzeba być fanatykiem religijnym by, zwłaszcza w mediach, dostrzec swoistą alergię na słowa takie, jak: Bóg, Chrystus, chrześcijaństwo, katolicyzm etc. Coraz częściej w różnych wypowiedziach na temat sytuacji chrześcijan we współczesnej Europie i świecie (oficjalnie w dokumentach ONZ i OBWE) pojawia się termin chrystofobia (lub chrystianofobia, bo pojęcia te występują często zamiennie lub obok siebie).

Pojęcie to oznacza lęk przed zetknięciem z chrześcijanami, uprzedzenie, niechęć, nienawiść wobec chrześcijan lub potępianie chrześcijan z powodu ich przekonań i systemu wartości. Pojęcia chrystofobia i chrystianofobia oznaczają irracjonalny lęk (a co za tym idzie, i wrogość) wobec Chrystusa i chrześcijan. Dzisiejsza Europa, zwłaszcza na płaszczyźnie kultury i polityki, boi się Chrystusa oraz chrześcijaństwa i wszystkiego, co ono ze sobą niesie.

Za twórcę pojęcia chrystofobia można uznać J.H.H. Weilera, który chrystofobią początkowo nazywa przede wszystkim „fenomen polegający na usunięciu chrześcijaństwa z tekstów konstytucyjnych Unii Europejskiej”. Opór wobec odniesienia do religijnego dziedzictwa Europy, będący w gruncie rzeczy oporem wobec jakiegokolwiek odniesienia do Boga lub do chrześcijaństwa, autor wiąże z przyczynami socjologicznymi, psychologicznymi i emocjonalnymi. Konkretnie są nimi: niewłaściwe reakcje części chrześcijan na Holokaust, nakładanie się na siebie pojęcia kultury zachodniej i chrześcijaństwa, upadek komunizmu, który dla wielu był tragedią, za którą obarczano Kościół Katolicki, utożsamianie chrześcijaństwa z działalnością partii politycznych (Kościół traktowany jako siła polityczna), wrogość między prawicą i lewicą (chrześcijaństwo kojarzone z prawicą), przeszłość, w której Kościół zajmował inne stanowisko wobec niektórych kwestii niż obecnie, dziedzictwo rewolucji Francuskiej (przekonanie, iż postęp społeczny i naukowy jest zdobyczą uzyskaną dzięki przeciwstawieniu się Kościołowi oraz traktowanie religii jako czegoś reakcyjnego i nieliberalnego), resentyment i niechęć wobec Kościoła oraz utrata zainteresowania sprawami religijnymi jako wynik obrazu Kościoła klerykalnego, zinstytucjonalizowanego i autorytarnego w latach 50-ych i 60-ych ubiegłego stulecia. (4)

Faktem są liczne przykłady negatywnych reakcji na to, co chrześcijańskie (5). Klasycznym już wydarzeniem tego typu jest casus włoskiego polityka Rocco Buttiglione, któremu pięć lat temu zablokowano drogę do sprawowania funkcji Komisarza w Parlamencie Europejskim po tym, jak ważył się wyrazić krytyczną opinię na temat homoseksualizmu, nazywając go grzechem. Kilka lat temu w kilku włoskich szkołach wydano zakaz dotyczący wystawiania bożonarodzeniowych jasełek, które rzekomo miały obrażać uczucia religijne dzieci niewierzących lub innych wyznań, niż chrześcijańskie.

Kolejne konkretne egzemplifikacje przejawów chrystofobii to chociażby: profanacja symboli religijnych w sztuce (np. niektóre dokonania Doroty Nieznalskiej), ośmieszanie i piętnowanie publiczne wartości uznawanych przez chrześcijan, takich jak: czystość przedmałżeńska czy naturalne planowanie rodziny, przez środowiska homoseksualne i feministyczne (np. podczas tzw. parad równości czy marszów tolerancji), wypowiedź byłej minister Magdaleny Środy obwiniającej katolicyzm za przemoc w rodzinie wobec kobiet, usuwanie Biblii ze skandynawskiej sieci hoteli Scandic, wyśmiewanie Eucharystii jako „religijnej przekąski”, przedstawianie Chrystusa na Krzyżu udzielającego papier toaletowy itd. itp.

Chrześcijaństwo w przedstawionych przykładach jest swego rodzaju „kozłem ofiarnym”, na który trzeba zrzucić wszelkie winy i lęki; wedle tej ideologii chrześcijaństwo jest winne wszelkim negatywnym zjawiskom trapiącym dzisiejszą Europę. A swoiście pojmowana poprawność polityczna i tolerancja każą znieważenia chrześcijaństwa nazywać wolnością słowa. Następuje tu nieuzasadnione utożsamianie wolności i tolerancji.

W kontekście tej swoistej antychrześcijańskiej rewolucji na Starym Kontynencie R. Alberoni mówi o „akcji rozbijania podstaw chrześcijaństwa”, o „niechęci do Chrystusa, do chrześcijaństwa, do chrześcijańskich korzeni europejskiej cywilizacji”, czy wręcz o „wojnie rozpętanej przeciwko Chrystusowi wewnątrz cywilizacji chrześcijańskiej”, oraz o tym, że „kultura ateistyczna i racjonalistyczna wciąż przepaja nasze codzienne życie” (6).

G. Weigel z kolei cytuje J. H. H. Weilera pytającego o to, „skąd te ohydne karykatury chrześcijaństwa, tolerowane w europejskiej kulturze masowej w takim stopniu, w jakim podobne zniesławienie w judaizmie czy islamie nigdy nie miałoby miejsca?” (7). Na innym miejscu odpowiada, że jest to wynikiem swoiście pojętej i narzuconej tolerancji, będącej nieodzownym składnikiem tzw. neutralności światopoglądowej, która w rzeczy samej jest totalitaryzmem (8).

Wnętrze cywilizacji europejskiej, wyrosłej z chrześcijaństwa, trawi choroba polegająca na celowym zapominaniu o własnych korzeniach. Jest to tendencja samobójcza, wynikająca z nienawiści do własnej tożsamości, której nie da się zaprzeczyć, bo jest faktem historycznym, chociaż można ją wypierać ze świadomości. To paradoksalne zjawisko jest patologią polegającą na tym, że Europa jest otwarta na wartości pochodzące z zewnątrz, a jednocześnie nie docenia, czy wręcz nienawidzi samej siebie. Dogmat kulturowego pluralizmu i poszanowania odmienności przemienił się niepostrzeżenie w pogardę i brak akceptacji własnych walorów kulturowych.

Przypisy:
1 - J. Ratzinger, „Europa Benedykta w kryzysie kultur”, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2005, s.: 47 i 48.

2 - http://forum.oaza.pl/viewtopic.php?t=7354&sid;=ae0fcfd591cb31c65a48834ac1320979.

3 - J. Ratzinger, „Europa. Jej podwaliny dzisiaj i jutro”, Jedność, Kielce 2005, s. 31. W bardzo podobny sposób autor wypowiada się na stronie 63: „Dzięki za wszystko Bogu, u nas nikt nie może sobie pozwolić na kpinę z tego, co jest święte dla wyznawcy judaizmu lub muzułmanina. Ale przy tym do podstawowych uprawnień wynikających z wolności zalicza się prawo do wyszydzania i ośmieszania tego, co jest świętością dla chrześcijan.” To paradoksalne zjawisko autor nazywa patologią polegającą na tym, że współczesna Europa jest jednocześnie otwarta na wartości pochodzące z zewnątrz i nie doceniająca, a wręcz nienawidząca samą siebie. Dogmat kulturowego pluralizmu i poszanowania odmienności przemienił się niepostrzeżenie w pogardę i brak akceptacji własnych walorów kulturowych. Jest to tendencja samobójcza, polegająca w gruncie rzeczy na odrzucaniu korzeni duchowych kontynentu, czyli zdradzie prawdziwej tożsamości Europy. Dzisiejsza Europa zdaje się nie przyznawać do samej siebie (zob. tamże, s.: 31-32).

4 - J.H.H. Weiler, „Chrześcijańska Europa. Konstytucjonalny imperializm czy wielokulturowość?”, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2003, s.: 62 – 69.

5 - Na stronach: http://www.christianophobia.eu/ oraz http://en.wikipedia.org/wiki/Anti-Christian_discrimination/ znaleźć można liczne konkretne przypadki chrystofobii w Europie i na świecie. Znaleźć je można również często w tygodniku katolickim „Gość Niedzielny”.

6 - R. Alberoni, „Wygnać Chrystusa”, Rosikon Press 2007, s.: 151-153, 183.

7 - G. Weigel, „Katedra i sześcian. Europa, Stany zjednoczone i polityka bez Boga”, Fronda, Warszawa 2005, s. 26. Tamże, s.: 117 i 119.