Święty Maksym

Katecheza Benedykta XVI z 31 października 2007

publikacja 16.05.2008 16:54

"Jeden nie myśli o potrzebach drugiego" - stwierdził z goryczą biskup w swym siedemnastym Kazaniu. "W istocie wielu chrześcijan nie tylko nie rozdaje swoich rzeczy, ale rabuje nawet cudze. Nie tylko, powiadam, gromadząc swe pieniądze, nie składają ich u stóp apostołów, ale nawet przeganiają spod stóp kapłanów swych braci, szukających pomocy".

Święty Maksym Św. Maksym z Turynu

Drodzy bracia i siostry!

Na przełomie czwartego i piątego wieku inny Ojciec Kościoła, po św. Ambrożym, przyczynił się w decydującym stopniu do szerzenia i umocnienia chrześcijaństwa w północnej Italii: jest nim święty Maksym, którego spotykamy jako biskupa Turynu w 398 roku, w rok po śmierci Ambrożego. Bardzo niewiele o nim wiemy; zachował się natomiast do naszych czasów zbiór jego około dziewięćdziesięciu Kazań. Ukazują one głęboką i żywotną więź tego biskupa ze swoim miastem, co świadczy o wyraźnym podobieństwie posług biskupich Ambrożego i Maksyma.

W owym czasie współżycie obywateli zakłócały poważne napięcia. W tym kontekście Maksymowi udało się skupić lud chrześcijański wokół swej osoby pasterza i nauczyciela. Miastu zagrażały rozproszone grupy barbarzyńców, które wkraczając przez wschodnie przełęcze, zapuszczały się aż do zachodnich Alp. Dlatego w Turynie stacjonował stale garnizon wojskowy, miasto zaś w krytycznych momentach udzielało schronienia ludności uchodzącej z wiosek i ośrodków miejskich, pozbawionych obrony. Wystąpienia Maksyma w obliczu tej sytuacji świadczą o reakcji na upadek i rozkład obywatelski. Chociaż trudno określić skład społeczny odbiorców tych kazań, wydaje się, że przepowiadanie Maksyma - dla uniknięcia zarzutu o ogólnikowość - skierowane było w sposób szczególny do wybranej grupy chrześcijańskiej społeczności Turynu, złożonej z bogatych właścicieli ziemskich, którzy mieli swoje majątki na wsi a domy w mieście. Był to świadomy duszpasterski wybór biskupa, który w tego rodzaju przepowiadaniu upatrywał najskuteczniejszy sposób zachowania i umocnienia swych więzi z ludem.

Aby ukazać pod tym kątem posługę Maksyma w jego mieście, chciałbym odwołać się na przykład do kazań 17. i 18., poświęconych stale aktualnej sprawie, jaką jest bogactwo i ubóstwo we wspólnocie chrześcijańskiej. Również w tej dziedzinie miastem wstrząsały poważne napięcia. Bogactwo było gromadzone i ukrywane. "Jeden nie myśli o potrzebach drugiego" - stwierdził z goryczą biskup w swym siedemnastym Kazaniu. "W istocie wielu chrześcijan nie tylko nie rozdaje swoich rzeczy, ale rabuje nawet cudze. Nie tylko, powiadam, gromadząc swe pieniądze, nie składają ich u stóp apostołów, ale nawet przeganiają spod stóp kapłanów swych braci, szukających pomocy". I kończy: "W naszym mieście wielu jest gości lub pielgrzymów. Czyńcie to, co obiecaliście", przyjmując wiarę, "aby nie można było powiedzieć także wam tego, co powiedziane zostało Ananiaszowi: «Nie okłamaliście ludzi, lecz Boga»" (Kazanie 17,2-3).

W następnym kazaniu, osiemnastym, Maksym piętnuje powszechne formy żerowania na cudzym nieszczęściu. "Powiedz mi, chrześcijaninie", tak biskup napomina swych wiernych, "powiedz mi: dlaczego wziąłeś łup porzucony przez grabieżców? Dlaczego wniosłeś do swego domu «zarobek», jak sam twierdzisz, wyszarpany i zakażony?". "A może", kontynuuje, "mówisz, że to kupiłeś, i w ten sposób liczysz na uniknięcie zarzutu chciwości. Nie tak jednak zakup odpowiada sprzedaży. Dobrą rzeczą jest kupić, lecz w czas pokoju to, co się dobrowolnie sprzedaje, nie w czasie grabieży to, co zostało zrabowane... Postępuje więc jak chrześcijanin i jak obywatel ten, kto kupuje, aby oddać" (Kazanie 18, 3). Nie afiszując się z tym zanadto Maksym zaczyna głosić głęboki związek między obowiązkami chrześcijanina a obowiązkami obywatela. W jego oczach przeżywanie życia po chrześcijańsku oznacza także wzięcie na siebie obowiązków obywatelskich. I przeciwnie, każdy chrześcijanin, który "choć może żyć z własnej pracy, porywa cudzy łup z zaciekłością jak na rynku"; który "nastaje na swego sąsiada, który codziennie próbuje nadgryzać cudze granice i przejąć produkty", jest podobny nawet nie do lisa, który zagryza kury, lecz do wilka, który rzuca się na wieprze (Kazanie 41, 4).

W porównaniu z roztropną postawą obronną, jaką zajął Ambroży, aby usprawiedliwić swoją słynną inicjatywę wykupu jeńców wojennych, widzimy wyraźnie historyczne zmiany, jakie zaszły w stosunkach między biskupem a instytucjami miejskimi. Wspierany przez ustawodawstwo, które zachęcało chrześcijan do wykupywania więźniów, Maksym, w warunkach upadku władzy cywilnej Cesarstwa Rzymskiego poczuwał się w pełni uprawniony do sprawowania w tej dziedzinie kontroli nad miastem. Władza ta miała się stać z czasem coraz szersza i skuteczniejsza, aż do zastąpienia nieobecnych urzędników i instytucji cywilnych. W tym kontekście Maksym nie tylko zabiega o podsycanie w wiernych tradycyjnej miłości do miejskiej ojczyzny, ale także głosi wyraźny obowiązek stawiania czoła ciężarom podatkowym, jakkolwiek wydawałyby się poważne i uciążliwe (Kazanie 26, 2). Jednym słowem ton i treść kazań zakładają wzrost poczucia odpowiedzialności politycznej biskupa w szczególnych okolicznościach historycznych. Jest on "posterunkiem" w mieście. Kimże bowiem są owi strażnicy, pyta się Maksym w Kazaniu 92, "jeśli nie błogosławionymi biskupami, którzy umieszczeni, by tak rzec, na wysokiej skale mądrości dla obrony ludów, z daleka widzą zło, które nadciąga?". A w Kazaniu 89 biskup Turynu przedstawia wiernym swoje zadania, uciekając się do wyjątkowego porównania ról biskupa i pszczół: "Jak pszczoły", powiada, biskupi "przestrzegając czystości ciała, niosą pokarm życia niebieskiego, używają żądła prawa. Są czyści, aby oczyszczać, słodcy, aby karmić, surowi, by karać". Tak święty Maksym opisuje zadanie biskupa w swoich czasach.

W końcu analiza historyczna i literacka ukazuje wzrastającą świadomość politycznej odpowiedzialności władzy kościelnej w kontekście, w którym rzeczywiście zaczęła ona zastępować władzę cywilną. Taka jest bowiem linia rozwoju posługi biskupa w północno-zachodniej Italii, poczynając od Euzebiusza, który "jak mnich" mieszkał w swoim Vercelli, aż do Maksyma z Turynu, umiejscowionego "niczym strażnik" na najwyższej skale w mieście. Jest oczywiste, że kontekst historyczny, kulturowy i społeczny jest dziś głęboko odmienny. Dzisiejszy kontekst to raczej ten, który nakreślił mój czcigodny poprzednik, papież Jan Paweł II, w adhortacji posoborowej "Ecclesia in Europa", w której dokonał złożonej analizy wyzwań i znaków nadziei dla Kościoła w dzisiejszej Europie (6-22). W każdym razie, pomijając zmienione warunki, pozostają wciąż aktualne obowiązki wierzącego wobec swego miasta i ojczyzny. Wciąż przeplatają się zadania "uczciwego obywatela" z zadaniami "dobrego chrześcijanina".

Podsumowując, chciałbym przypomnieć słowa, jakimi konstytucja duszpasterska "Gaudium et spes" naświetla jeden z najistotniejszych aspektów jedności życia chrześcijanina: spójność wiary i zachowania, Ewangelii i kultury. Sobór wzywa wiernych, "aby kierowani duchem Ewangelii, starali się wiernie wypełniać swoje doczesne powinności. Dalecy od prawdy są ci, którzy wiedząc, że nie mamy tu trwałego miasta, ale szukamy przyszłego, uważają, że mogą z tego powodu zaniedbywać swoje obowiązki doczesne, nie zdając sobie sprawy, że właśnie przez wiarę są jeszcze bardziej zobowiązani do ich wypełniania, zgodnie z powołaniem, które każdemu zostało udzielone" (n. 43). Idąc za nauczaniem św. Maksyma i wielu innych Ojców, podejmijmy życzenie Soboru, aby wierni coraz bardziej pragnęli "wykonywać swoje doczesne zajęcia, łącząc wysiłki ludzkie, domowe, zawodowe, naukowe albo techniczne w jedną żywotną syntezę z wartościami religijnymi; kierując się ich autorytetem, wszystko przyporządkowujemy chwale Boga" (tamże.), a tym samym dobru ludzkości.