Katolicy o rzeczach ostatecznych człowieka

publikacja 01.12.2003 14:31

Nie wiem, co napiszą kiedyś na moim grobie. Wolałbym jednak, żeby to była prośba o modlitwę. Dlaczego?

Katolicy o rzeczach ostatecznych człowieka Henryk Przondziono/GN Obyśmy też tam byli...

 

Wierzę w ciała zmartwychwstanie

Credo chrześcijańskie – wyznanie wiary w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz w Jego stwórcze, zbawcze i uświęcające działanie – osiąga punkt kulminacyjny w głoszeniu zmartwychwstania umarłych na końcu czasów oraz życia wiecznego. Wierzymy mocno i mamy nadzieję, że jak Chrystus prawdziwie zmartwychwstał i żyje na zawsze, tak również sprawiedliwi po śmierci będą żyć na zawsze z Chrystusem Zmartwychwstałym i że On wskrzesi ich w dniu ostatecznym (Por. J 6,39-40). Nasze zmartwychwstanie, podobnie jak zmartwychwstanie Chrystusa, będzie dziełem Trójcy Świętej: "Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8,11).

Pojęcie "ciało" oznacza człowieka w jego kondycji poddanej słabości i śmiertelności (Por. Rdz 6,3; Ps 56,5; Iz 40,6). "Zmartwychwstanie ciała" oznacza, że po śmierci będzie żyła nie tylko dusza nieśmiertelna, ale że na nowo otrzymają życie także nasze "śmiertelne ciała" (Rz 8,11).

Wiara w zmartwychwstanie zmarłych była od początku istotnym elementem wiary chrześcijańskiej. Fiducia christianorum resurrectio mortuorum; illam credentes, sumus – "Zmartwychwstanie umarłych jest ufnością chrześcijan; ta wiara nas ożywia" (Tertulian, De resurrectione carnis, 1,1).
"Dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara... Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli" (1 Kor 15,12-14.20).

Zmartwychwstanie Chrystusa i nasze zmartwychwstanie

Bóg stopniowo objawiał swojemu ludowi prawdę o zmartwychwstaniu umarłych. Nadzieja na cielesne zmartwychwstanie zmarłych pojawia się jako wewnętrzna konsekwencja wiary w Boga, Stwórcę całego człowieka, z duszą i ciałem. Stwórca nieba i ziemi jest także Tym, który zachowuje wiernie swoje przymierze z Abrahamem i jego potomstwem. W tej podwójnej perspektywie zacznie wyrażać się wiara w zmartwychwstanie. Męczennicy machabejscy wyznają w godzinie próby: "Król świata... nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego" (2 Mch 7,9). "Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, w Bogu pokładać nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni" (2 Mch 7,14).

Faryzeusze i wielu współczesnych Pana mieli nadzieję na zmartwychwstanie. Jezus stale o nim nauczał. Saduceuszom, którzy nie przyjmowali zmartwychwstania, odpowiada: "Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej?" (Mk 12,24). Wiara w zmartwychwstanie opiera się na wierze w Boga, który nie jest "Bogiem umarłych, lecz żywych" (Mk 12,27).

Co więcej, Jezus łączy wiarę w zmartwychwstanie ze swoją Osobą: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem" (J 11,25). To Jezus jest Tym, który w ostatnim dniu wskrzesi tych, którzy będą wierzyć w Niego (Por. J 5,24-25; 6,40) i którzy będą spożywać Jego Ciało i pić Jego Krew (Por. J 6,54). Już teraz daje tego znak i zadatek, przywracając do życia niektórych zmarłych (Por. Mk 5,21-42; Łk 7,11-17; J 11), zapowiadając w ten sposób własne zmartwychwstanie, które jednak nastąpi w innym porządku. Jezus mówi o tym wyjątkowym wydarzeniu jako o "znaku proroka Jonasza" (Mt 12,39) i znaku Świątyni (Por. J 2,19-22); zapowiada swoje zmartwychwstanie trzeciego dnia po wydaniu Go na śmierć (Por. Mk 10,34).

Być świadkiem Chrystusa – to znaczy być "świadkiem Jego zmartwychwstania" (Dz 1,22) (Por. Dz 4,33), "z Nim jeść i pić po Jego zmartwychwstaniu" (Dz 10,41). Chrześcijańska nadzieja na zmartwychwstanie jest cała naznaczona doświadczeniem spotkań z Chrystusem Zmartwychwstałym. My zmartwychwstaniemy jak On, z Nim i przez Niego.

Od początku chrześcijańska wiara w zmartwychwstanie spotykała się z niezrozumieniem i oporami (Por. Dz 17,32; 1 Kor 15,12-13). "W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała" (Św. Augustyn, Enarratio in Psalmos). Bardzo powszechnie jest przyjmowane przekonanie, że po śmierci życie osoby ludzkiej trwa w sposób duchowy. Ale jak wierzyć, że to ciało, którego śmiertelność jest tak oczywista, mogłoby zmartwychwstać do życia wiecznego?

Jak zmartwychwstaną zmarli?

Co to znaczy zmartwychwstać? W śmierci, będącej "rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu", podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą Zmartwychwstania Jezusa.

Kto zmartwychwstanie? Wszyscy ludzie, którzy umarli: "Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie potępienia" (J 5,29).

W jaki sposób? Chrystus zmartwychwstał w swoim własnym ciele: "Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem" (Łk 24,39); nie powrócił On jednak do życia ziemskiego. Tak samo w Nim "wszyscy zmartwychwstaną we własnych ciałach, które mają teraz" (Sobór Laterański IV: DS 801), ale to ciało będzie przekształcone w "chwalebne ciało" (Flp 3,21), w "ciało duchowe" (1 Kor 15,44).

Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wcześniej nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem... Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne... Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność (1 Kor 15,35-37.42.53).

To "w jaki sposób" przekracza naszą wyobraźnię i nasze rozumienie; jest dostępne tylko w wierze. Udział w Eucharystii daje nam już zadatek przemienienia naszego ciała przez Chrystusa:
"Podobnie jak ziemski chleb dzięki wezwaniu Boga nie jest już zwykłym chlebem, ale Eucharystią, a składa się z dwóch elementów, ziemskiego i niebieskiego, tak również my, przyjmując Eucharystię, wyzbywamy się zniszczalności, ponieważ mamy nadzieję zmartwychwstania" (Św. Ireneusz, Adversus haereses, IV, 18, 4-5).

Kiedy? W sposób definitywny "w dniu ostatecznym" (J 6,39-40.44.54; 11,24); "na końcu świata" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48). Istotnie, zmartwychwstanie zmarłych jest wewnętrznie złączone z powtórnym Przyjściem (Paruzją) Chrystusa:
"Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi" (1 Tes 4,16).

Zmartwychwstali z Chrystusem

Jeśli jest prawdą, że Chrystus wskrzesi nas "w dniu ostatecznym", to jest także prawdą, że w pewien sposób już jesteśmy wskrzeszeni z Chrystusem. Istotnie, dzięki Duchowi Świętemu życie chrześcijańskie jest uczestniczeniem w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa już na ziemi:
"Razem z Nim pogrzebani w chrzcie... razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił... Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga (Kol 2,12; 3,1).

Wierzący, zjednoczeni przez chrzest z Chrystusem, uczestniczą już w sposób rzeczywisty w niebieskim życiu Chrystusa Zmartwychwstałego (Por. Flp 3,20), ale to życie pozostaje "ukryte z Chrystusem w Bogu" (Kol 3,3). "Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich – w Chrystusie Jezusie" (Ef 2,6). Karmieni Jego Ciałem w Eucharystii, należymy już do Ciała Chrystusa. Gdy zmartwychwstaniemy w dniu ostatecznym, "razem z Nim ukażemy się w chwale" (Kol 3,4).

W oczekiwaniu na ten dzień ciało i dusza wierzącego uczestniczy już w godności "należenia do Chrystusa". Wynika z tego konieczność szacunku dla własnego ciała, a także dla ciała drugiego człowieka, szczególnie gdy cierpi:
"Ciało... jest... dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?... Nie należycie do samych siebie... Chwalcie więc Boga w waszym ciele" (1 Kor 6,13-15. 19-20).

 

Umierać w Chrystusie Jezusie

Aby zmartwychwstać z Chrystusem, trzeba umrzeć z Chrystusem, trzeba "opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana" (2 Kor 5,8). W tym "odejściu" (Flp 1,23), jakim jest śmierć, dusza jest oddzielona od ciała. Połączy się z nim na nowo w dniu zmartwychwstania umarłych (Por. Paweł VI, Wyznanie wiary Ludu Bożego, 28).

Śmierć

"Tajemnica losu ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 18). W pewnym sensie śmierć cielesna jest naturalna, ale dzięki wierze wiemy, że jest ona "zapłatą za grzech" (Rz 6,23). Dla tych, którzy umierają w łasce Chrystusa, jest ona uczestniczeniem w Śmierci Pana, by móc także uczestniczyć w Jego Zmartwychwstaniu (Por. Rz 6,3-9; Flp 3,10-11).

Śmierć jest kresem życia ziemskiego. Czas jest miarą naszego życia; w jego biegu zmieniamy się i starzejemy. Jak w przypadku wszystkich istot żyjących na ziemi, śmierć jawi się jako normalny koniec życia. Ten aspekt śmierci jest pewnym przynagleniem dla naszego życia; pamięć o naszej śmiertelności służy także jako przypomnienie, że mamy tylko ograniczony czas, by zrealizować nasze życie:
"Pomnij... na Stwórcę swego w dniach swej młodości... zanim wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał" (Koh 12,1.7).

Śmierć jest konsekwencją grzechu. Urząd Nauczycielski Kościoła, który autentycznie interpretuje wypowiedzi Pisma świętego i Tradycji, naucza, że śmierć weszła na świat z powodu grzechu człowieka (Por. Sobór Trydencki: DS 1511). Chociaż człowiek posiadał śmiertelną naturę, z woli Bożej miał nie umierać. Śmierć była więc przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a weszła na świat jako konsekwencja grzechu (Por. Mdr 2, 23-24). "Śmierć cielesna, od której człowiek byłby wolny, gdyby nie był zgrzeszył" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 18), jest "ostatnim wrogiem" człowieka, który musi zostać zwyciężony (Por. 1 Kor 15, 26).

Śmierć została przemieniona przez Chrystusa. Także Jezus, Syn Boży, przeszedł przez cierpienie śmierci, właściwej dla kondycji ludzkiej. Mimo swojej trwogi przed śmiercią (Por. Mk 14,33-34; Hbr 5,7-8), przyjął ją aktem całkowitego i dobrowolnego poddania się woli Ojca. Posłuszeństwo Jezusa przemieniło przekleństwo śmierci w błogosławieństwo (Por. Rz 5,19-21).

Sens śmierci chrześcijańskiej

Dzięki Chrystusowi śmierć chrześcijańska ma sens pozytywny. "Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk" (Flp 1,21). "Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy" (2 Tm 2,11). Istotna nowość śmierci chrześcijańskiej polega na tym, że przez chrzest chrześcijanin już w sposób sakramentalny "umarł z Chrystusem", by żyć nowym życiem. Jeżeli umieramy w łasce Chrystusa, przez śmierć fizyczną wypełnia się to "umieranie z Chrystusem" i dopełnia w ten sposób nasze wszczepienie w Niego w Jego akcie odkupieńczym:
"Wolę umrzeć w Chrystusie Jezusie, niż panować nad całą ziemią. Szukam Tego, który za nas umarł; pragnę Tego, który dla nas zmartwychwstał. I oto bliskie jest moje narodzenie... Pozwólcie chłonąć światło nieskalane. Gdy je osiągnę, będę pełnym człowiekiem" (Św. Ignacy Antiocheński, Epistula ad Romanos, 6,1-2).

W śmierci Bóg powołuje człowieka do siebie. Dlatego chrześcijanin może przeżywać wobec śmierci pragnienie podobne do pragnienia św. Pawła:

"Pragnę odejść, a być z Chrystusem" (Flp 1,23); może przemienić własną śmierć w akt posłuszeństwa i miłości wobec Ojca, na wzór Chrystusa (Por. Łk 23,46).
"Moje upodobania zostały ukrzyżowane i nie ma już we mnie ziemskiego pożądania. Jedynie żywa wola przemawia do mnie z głębi serca: "Pójdź do Ojca"" (Św. Ignacy Antiocheński, Epistula ad Romanos, 7,2).
"Chcę widzieć Boga, ale trzeba umrzeć, by Go zobaczyć" (Św. Teresa od Jezusa, Libro de la vida, 1).
"Ja nie umieram, ja wchodzę w życie" (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Novissima verba).


Chrześcijańska wizja śmierci (Por. 1 Tes 4,13-14) jest wyrażona szczególnie trafnie w liturgii Kościoła:
"Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie" (Mszał Rzymski, Prefacja o zmarłych).

Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka, czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu. Gdy zakończy się "jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48), nie wrócimy już do kolejnego życia ziemskiego. "Postanowione ludziom raz umrzeć" (Hbr 9,27). Po śmierci nie ma "reinkarnacji".

Kościół zachęca nas do przygotowania się na godzinę naszej śmierci ("Od nagłej i niespodziewanej śmierci wybaw nas, Panie": Litania do Wszystkich Świętych), do proszenia Matki Bożej, by wstawiała się za nami "w godzinę śmierci naszej" (modlitwa "Zdrowaś Maryjo"), oraz do powierzenia się świętemu Józefowi, patronowi dobrej śmierci: Tak powinieneś zachować się w każdym czynie i w każdej myśli, jak gdybyś dziś miał umrzeć. Jeśli miałbyś czyste sumienie, nie bałbyś się bardzo śmierci. Lepiej jest unikać grzechu, niż uciekać przed śmiercią. Jeśli dziś nie jesteś gotowy, czy będziesz gotowy jutro? ("O naśladowaniu Chrystusa", I, 23, 1).

Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę naszą, śmierć cielesną, której żaden człowiek żywy uniknąć nie może.
Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych! Błogosławieni ci, których śmierć zastanie w Twej najświętszej woli, ponieważ śmierć druga nie uczyni im zła (Św. Franciszek z Asyżu, Cantico delle creature).

Życie wieczne

Chrześcijanin, który łączy własną śmierć ze śmiercią Jezusa, widzi śmierć jako przyjście do Niego i jako wejście do życia wiecznego. Gdy Kościół po raz ostatni wypowiedział nad umierającym chrześcijaninem słowa przebaczenia i rozgrzeszenia Chrystusa, gdy naznaczył go po raz ostatni umacniającym namaszczeniem i w Wiatyku dał mu Chrystusa jako pokarm na drogę, mówi do niego ze spokojną pewnością:

Duszo chrześcijańska, zejdź z tego świata w imię Boga Ojca wszechmogącego, który cię stworzył; w imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, który za ciebie cierpiał; w imię Ducha Świętego, który na ciebie zstąpił. Obyś dzisiaj spoczęła w pokoju i zamieszkała na świętym Syjonie z Najświętszą Boga Rodzicielką, Maryją Dziewicą, ze świętym Józefem i wszystkimi Aniołami i Świętymi Bożymi... Polecam Cię wszechmogącemu Bogu i oddaję twojemu Stwórcy, abyś powrócił do Tego, który Cię ukształtował z mułu ziemi. Gdy opuścisz to życie, niech na twoje spotkanie wyjdzie Najświętsza Maryja Panna, Aniołowie i wszyscy Święci... Obyś widział twarzą w twarz swojego Odkupiciela...

Sąd szczegółowy

Śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie (Por. 2 Tm 1,9-10). Nowy Testament mówi o sądzie przede wszystkim w perspektywie ostatecznego spotkania z Chrystusem w Jego drugim przyjściu, ale także wielokrotnie potwierdza, że zaraz po śmierci każdego nastąpi zapłata stosownie do jego czynów i wiary. Przypowieść o ubogim Łazarzu (Por. Łk 16,22) i słowa Chrystusa wypowiedziane na krzyżu do dobrego łotra (Por. Łk 23,43), a także inne teksty Nowego Testamentu (Por. 2 Kor 5,8; Flp 1,23; Hbr 9,27; 12,23) mówią o ostatecznym przeznaczeniu duszy (Por. Mt 16,26), które może być odmienne dla różnych ludzi.

Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie (Por. Sobór Lyoński II: DS 857-858; Sobór Florencki II: DS 1304-1306; Sobór Trydencki: DS 1820), albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba (Por. Benedykt XII, konst. Benedictus Deus: DS 1000-1001; Jan XXII, bulla Ne super his: DS 990), albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki (Por. Benedykt XII, konst. Benedictus Deus: DS 1002).

Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości (Św. Jan od Krzyża, Sentencje, 64).

Niebo

Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem oraz są doskonale oczyszczeni, żyją na zawsze z Chrystusem. Są na zawsze podobni do Boga, ponieważ widzą Go "takim, jakim jest" (1 J 3,2), twarzą w twarz (Por. 1 Kor 13,12; Ap 22,4):
"Powagą apostolską orzekamy, że według powszechnego rozporządzenia Bożego dusze wszystkich świętych... i innych wiernych zmarłych po przyjęciu chrztu świętego, jeśli w chwili śmierci nie miały nic do odpokutowania... albo jeśliby wówczas miały w sobie coś do oczyszczenia, lecz doznały oczyszczenia po śmierci... jeszcze przed odzyskaniem swoich ciał i przed Sądem Ostatecznym, od chwili Wniebowstąpienia Zbawiciela, naszego Pana Jezusa Chrystusa, były, są i będą w niebie, w Królestwie i w raju niebieskim z Chrystusem, dołączone do wspólnoty aniołów i świętych. Po męce i śmierci Pana Jezusa Chrystusa oglądały i oglądają Istotę Bożą widzeniem intuicyjnym, a także twarzą w twarz, bez pośrednictwa żadnego stworzenia" (Benedykt XII, konst. Benedictus Deus: DS 1000; por. Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 49).

To doskonałe życie z Trójcą Świętą, ta komunia życia i miłości z Nią, z Dziewicą Maryją, aniołami i wszystkimi świętymi, jest nazywane "niebem". Niebo jest celem ostatecznym i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem najwyższego i ostatecznego szczęścia.

Żyć w niebie oznacza "być z Chrystusem" (Por. J 14,3; Flp 1,23; 1 Tes 4,17). Wybrani żyją "w Nim", ale zachowują i – co więcej – odnajdują tam swoją prawdziwą tożsamość, swoje własne imię (Por. Ap 2,17):
"Żyć, to być z Chrystusem; tam gdzie jest Chrystus, tam jest życie i Królestwo" (Św. Ambroży, Expositio Evangelii secundum Lucam, 10, 121: PL 15, 1834 A).

Jezus "otworzył" nam niebo przez swoją Śmierć i swoje Zmartwychwstanie. Życie błogosławionych polega na posiadaniu w pełni owoców odkupienia dokonanego przez Chrystusa, który włącza do swej niebieskiej chwały tych, którzy uwierzyli w Niego i pozostali wierni Jego woli. Niebo jest szczęśliwą wspólnotą tych wszystkich, którzy są doskonale zjednoczeni z Chrystusem.

Tajemnica szczęśliwej komunii z Bogiem i tymi wszystkimi, którzy są w Chrystusie, przekracza wszelkie możliwości naszego zrozumienia i wyobrażenia. Pismo święte mówi o niej w obrazach: życie, światło, pokój, uczta weselna, wino królestwa, dom Ojca, niebieskie Jeruzalem, raj: "To, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9).

Z powodu swej transcendencji Bóg nie może być widziany takim, jaki jest, dopóki On sam nie ukaże swojej tajemnicy dla bezpośredniej kontemplacji ze strony człowieka i nie uzdolni go do niej. Kontemplacja Boga w chwale niebieskiej jest nazywana przez Kościół "wizją uszczęśliwiającą":
"To będzie twoją chwałą i szczęściem: być dopuszczonym do widzenia Boga, mieć zaszczyt uczestniczenia w radościach zbawienia i wiekuistej światłości w towarzystwie Chrystusa Pana, twego Boga... Cieszyć się w Królestwie niebieskim razem ze sprawiedliwymi i przyjaciółmi Boga radością osiągniętej nieśmiertelności" (Św. Cyprian, Epistulae 56, 10, 1: PL 4, 357 B).

Święci w chwale nieba nadal wypełniają z radością wolę Bożą w odniesieniu do innych ludzi i do całego stworzenia. Już królują z Chrystusem; z Nim "będą królować na wieki wieków" (Ap 22,5).

Końcowe oczyszczenie, czyli czyściec

Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba.

To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym, niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem. Naukę wiary dotyczącą czyśćca sformułował Kościół przede wszystkim na Soborze Florenckim i na Soborze Trydenckim. Tradycja Kościoła, opierając się na niektórych tekstach Pisma świętego, na przykład 1 Kor 3,15; 1 P 1,7, mówi o ogniu oczyszczającym:
"Co do pewnych win lekkich trzeba wierzyć, że jeszcze przed sądem istnieje ogień oczyszczający, według słów Tego, który jest prawdą. Powiedział On, że jeśli ktoś wypowie bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu, nie zostanie mu to odpuszczone ani w tym życiu, ani w przyszłym" (Mt 12,32). Można z tego wnioskować, że niektóre winy mogą być odpuszczone w tym życiu, a niektóre z nich w życiu przyszłym (Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, 4, 39).

Nauczanie to opiera się także na praktyce modlitwy za zmarłych, o której mówi już Pismo święte: "Dlatego właśnie (Juda Machabeusz) sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu" (2 Mch 12,45). Kościół od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną (Por. Sobór Lyoński II: DS 856), by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga. Kościół zaleca także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne za zmarłych:
"Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy" (Św. Jan Chryzostom, Homiliae in primam ad Corinthios, 41, 5: PG 61, 594-595. Por. Hi 1, 5).

Piekło

Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: "Kto... nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego" (1 J 3,14 c-15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi (Por. Mt 25,31-46). Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło".

Jezus często mówi o "gehennie ognia nieugaszonego" (Por. Mt 5,22.29; 13,42.50; Mk 9,43-48), przeznaczonej dla tych, którzy do końca swego życia odrzucają wiarę i nawrócenie; mogą oni zatracić w niej zarazem ciało i duszę (Por. Mt 10,28). Jezus zapowiada z surowością, że "pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony" (Mt 13 41-42). On sam wypowie słowa potępienia: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny!" (Mt 25,41).

Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, "ogień wieczny" (Por. Symbol Quicumque: DS 76; Synod Konstantynopolitański: DS 409. 411; Sobór Laterański IV: DS 801; Sobór Lyoński II: DS 858; Benedykt XII, konst. Benedictus Deus: DS 1002; Sobór Florencki (1442): DS 1351; Sobór Trydencki: DS 1575; Paweł VI, Wyznanie wiary Ludu Bożego, 12). Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie.

Stwierdzenia Pisma świętego i nauczanie Kościoła na temat piekła są wezwaniem do odpowiedzialności, z jaką człowiek powinien wykorzystywać swoją wolność ze względu na swoje wieczne przeznaczenie. Stanowią one równocześnie naglące wezwanie do nawrócenia: "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!" (Mt 7,13-14):

Ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym, pójść w ogień wieczny, w ciemności zewnętrzne, gdzie "będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48).

Bóg nie przeznacza nikogo do piekła (Por. Synod w Orange II: DS 397; Sobór Trydencki: DS 1567); dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. W liturgii eucharystycznej i w codziennych modlitwach swoich wiernych Kościół błaga o miłosierdzie Boga, który nie chce "niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" (2 P 3,9): "Boże, przyjmij łaskawie tę ofiarę od nas, sług Twoich, i całego ludu Twego. Napełnij nasze życie swoim pokojem, zachowaj nas od wiecznego potępienia i dołącz do grona swoich wybranych" (Mszał Rzymski, Kanon Rzymski).

Sąd Ostateczny

Zmartwychwstanie wszystkich zmarłych, "sprawiedliwych i, niesprawiedliwych" (Dz 24,15), poprzedzi Sąd Ostateczny. Będzie to "godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia" (J 5,28-29). Wówczas Chrystus "przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim... Zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych ludzi od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie... I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego" (Mt 25,31.32.46).

W obliczu Chrystusa, który jest prawdą, zostanie ostatecznie ujawniona prawda o relacji każdego człowieka z Bogiem (Por. J 12,49). Sąd Ostateczny ujawni to, co każdy uczynił dobrego, i to, czego zaniechał w czasie swego ziemskiego życia, łącznie z wszystkimi tego konsekwencjami:
"Wszelkie zło, które uczynili niegodziwi, zostało zanotowane, a oni tego nie wiedzą. W tym dniu, w którym "Bóg nasz przybędzie" (Ps 50, 3)... powie do nich: "Najmniejszych i potrzebujących umieściłem dla was na ziemi. Ja, jako Głowa – powie – zasiadłem na niebiosach po prawicy Ojca, ale moje członki trudziły się na ziemi, moje członki cierpiały na ziemi niedostatek. Gdybyście dawali moim członkom, doszłoby to do Głowy. Wiedzcie, że gdy moich najmniejszych i potrzebujących umieściłem dla was na ziemi, ustanowiłem ich waszymi posłańcami, którzy wasze uczynki zaniosą do mojego skarbca. Nic nie złożyliście w ich ręce i dlatego u mnie nic nie posiadacie"" (Św. Augustyn, Sermones, 18, 4, 4: PL 38, 130-131).

Sąd Ostateczny nastąpi podczas chwalebnego powrotu Chrystusa. Jedynie Ojciec zna dzień i godzinę sądu. Tylko On decyduje o jego nadejściu. Przez swego Syna Jezusa Chrystusa wypowie On wówczas swoje ostateczne słowo o całej historii. Poznamy ostateczne znaczenie dzieła stworzenia i ekonomii zbawienia oraz zrozumiemy przedziwne drogi, którymi Jego Opatrzność prowadziła wszystko do ostatecznego celu. Sąd Ostateczny objawi, że sprawiedliwość Boga triumfuje nad wszystkimi niesprawiedliwościami popełnionymi przez stworzenia i że Jego miłość jest silniejsza od śmierci (Por. Pnp 8,6).

Prawda o Sądzie Ostatecznym wzywa do nawrócenia, podczas gdy Bóg daje jeszcze ludziom "czas pomyślny, dzień zbawienia" (2 Kor 6,2). Pobudza świętą bojaźń Bożą. Angażuje na rzecz sprawiedliwości Królestwa Bożego. Zapowiada "błogosławioną nadzieję" (Tt 2,13) powrotu Pana, który "przyjdzie, aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu dla wszystkich, którzy uwierzyli" (2 Tes 1,10).

Nadzieja nowego nieba i nowej ziemi

Na końcu świata Królestwo Boże osiągnie swoją pełnię. Po sądzie powszechnym sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą królować na zawsze z Chrystusem, a sam wszechświat będzie odnowiony:
Wtedy Kościół "osiągnie pełnię... w chwale niebieskiej, gdy nadejdzie czas odnowienia wszystkiego i kiedy wraz z rodzajem ludzkim również świat cały, głęboko związany z człowiekiem i przez niego zdążający do swego celu, w sposób doskonały odnowi się w Chrystusie" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48).

Pismo święte nazywa to tajemnicze odnowienie, które przekształci ludzkość i świat, "nowym niebem i nową ziemią" (2 P 3,13) (Por. Ap 21,1). Będzie to ostateczna realizacja zamysłu Bożego, "aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi" (Ef 1,10).

W tym nowym świecie (Por. Ap 21,5), w niebieskim Jeruzalem, Bóg będzie miał swoje mieszkanie pośród ludzi. "I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły" (Ap 21,4).

Dla człowieka to wypełnienie będzie ostatecznym urzeczywistnieniem jedności rodzaju ludzkiego zamierzonej przez Boga od stworzenia, a której Kościół pielgrzymujący był "niejako sakramentem" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 1). Ci, którzy będą zjednoczeni z Chrystusem, utworzą wspólnotę odkupionych, "Miasto Święte" Boga (Ap 21,2), "Oblubienicę Baranka" (Ap 21,9). Nie będzie ona już zraniona przez grzech, nieczystość (Por. Ap 21,27), miłość własną, które niszczą lub ranią ziemską wspólnotę ludzi. Wizja uszczęśliwiająca, w której Bóg ukaże się w sposób niezgłębiony przed wybranymi, będzie nie kończącym się źródłem radości, pokoju i wzajemnej komunii.

W odniesieniu do kosmosu Objawienie potwierdza głęboką wspólnotę losu świata materialnego i człowieka:
"Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych... w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia... Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując... odkupienia naszego ciała" (Rz 8,19-23).

Wszechświat widzialny jest więc również przeznaczony do przemienienia, "by... przywrócony do pierwotnego stanu, służył już bez żadnej przeszkody sprawiedliwym", uczestnicząc w ich chwale w Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym (Św. Ireneusz, Adversus haereses, V, 32, 1).

"Nie znamy czasu, kiedy ma zakończyć się ziemia i ludzkość, ani nie wiemy, w jaki sposób wszechświat ma zostać zmieniony. Przemija wprawdzie postać tego świata zniekształcona grzechem, ale pouczeni jesteśmy, że Bóg gotuje nowe mieszkanie i nową ziemię, gdzie mieszka sprawiedliwość, a szczęśliwość zaspokoi i przewyższy wszelkie pragnienia pokoju, jakie żywią serca ludzkie" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 39).

"Oczekiwanie jednak nowej ziemi nie powinno osłabiać, lecz ma raczej pobudzać zapobiegliwość, aby uprawiać tę ziemię, na której wzrasta ciało nowej rodziny ludzkiej, mogące dać pewne wyobrażenie nowego świata. Przeto, choć należy starannie odróżniać postęp ziemski od wzrostu Królestwa Chrystusowego, to przecież dla Królestwa Bożego nie jest obojętne, jak dalece postęp ten może przyczynić się do lepszego urządzenia społeczności ludzkiej" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 39).

"Jeśli krzewić będziemy na ziemi w Duchu Pana i według Jego zlecenia... wszystkie dobra natury oraz owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione, gdy Chrystus odda Ojcu wieczne i powszechne Królestwo" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 39; Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 2). Bóg w życiu wiecznym będzie wtedy "wszystkim we wszystkich" (1 Kor 15,28):

Ojciec jest prawdziwym i rzeczywistym życiem. On udziela wszystkim, jakby ze źródła, przez Syna w Duchu Świętym niebieskich darów. W swojej dobroci także nam, ludziom, dał niezawodne obietnice życia wiecznego (Św. Cyryl Jerozolimski, Catecheses illuminandorum, 18, 29: PG 33, 1049; por. Liturgia Godzin, III, Godzina czytań z czwartku 27 tygodnia).

Tekst za Katechizmem Kościoła Katolickiego

Słowniczek pojęć eschatologicznych

Eschatologia (z greckiego eschatos - ostatni) - dziedzina teologii, której przedmiotem badań są tzw. rzeczy ostateczne, czyli prawdy wiary dotyczące ostatecznego losu człowieka oraz ostatecznego kształtu, jaki Pan Bóg nada ludzkości i całej stworzonej rzeczywistości. W wymiarze indywidualnym zajmuje się śmiercią człowieka, sądem jednostkowym, życiem człowieka po śmierci, rozumianym jako kontynuacja istnienia duszy pozbawionej ciała. W wymiarze ogólnym eschatologia dotyczy wydarzeń mających nastąpić przy końcu historii - powtórnego przyjścia Chrystusa, zmartwychwstania, Sądu Ostatecznego, realizacji zbawienia lub potępienia po zmartwychwstaniu umarłych.

Paruzja - zapowiedziane w Piśmie Świętym powtórne przyjście wywyższonego Jezusa Chrystusa przy końcu czasów w chwale, z którym wiąże się zmartwychwstanie umarłych oraz powszechny sąd nad światem.

Niebo - ostateczny i nieutracalny stan wiecznego zbawienia, który Bóg daje jako niezasłużony dar człowiekowi po śmierci lub po koniecznym oczyszczeniu. Po zmartwychwstaniu będzie w nim miało udział również ludzkie ciało.

Czyściec - proces oczyszczenia po śmierci, przez który człowiek zostaje uwolniony od wszelkiego grzechu i może uczestniczyć w wiecznej szczęśliwości w niebie.

Piekło - stan wiecznego potępienia tych, którzy umierają w stanie grzechu ciężkiego.

Sąd Ostateczny - związany z paruzją i zmartwychwstaniem umarłych, końcowy wyrok Boży, decydujący o ostatecznym zbawieniu lub potępieniu jednostek i całej ludzkości.

Sąd szczegółowy - dusza oddzielona od ciała jest mu poddawana bezpośrednio po śmierci. Bóg przywołuje człowiekowi na pamięć całe jego życie ziemskie w ten sposób, że każdy szczegół oraz wynikające ze szczegółowych decyzji całe życie człowieka stają w jasnym świetle przed oczami jego ducha, który sam dokonuje osądu.

Świętych Obcowanie - świadomość tego, że żywi i zmarli stanowią jedną wspólnotę Kościoła pielgrzymującego na ziemi, oczyszczającego się w czyśćcu i uwielbionego w niebie, i powiązani są wzajemnymi relacjami.

Odpust zupełny - całkowite darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy przebaczone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin pod określonymi przez Kościół warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje je ze skarbca zasług Chrystusa. Może być udzielony żywym lub zmarłym.

Modlitwa za zmarłych - pomoc dla dusz znajdujących się w stanie oczyszczenia w czyśćcu. Praktykowana jest w Kościele od II wieku, od III w. Kościół modli się za zmarłych w czasie Eucharystii. Stopniowo przyjęła się praktyka odprawiania Mszy św. za zmarłych.

 

Kto tam? Duszyczki!

Przemysław Kucharczak

Każdy chyba słyszał opowieści o zmarłych, którzy w momencie śmierci pokazują się krewnym z drugiego końca Polski. Albo o pukaniu, które słyszą w środku nocy znajomi umierającego. To wytwory fantazji i zbiorowa sugestia, czy jakieś przebicie "z drugiej strony"?

Ks. prof. Jerzy Szymik*: - Sprawa jest bardzo ciekawa, bardzo trudna i bardzo tajemnicza. Jako duszpasterz i jako teolog radzę wobec niej zachować spokój - przede wszystkim unikając skrajności.

Oto one (skrajności) w swej "podwójnie skrajnej" postaci.

Z jednej strony: szyderstwo, totalne odrzucenie i kpina wobec tych wszystkich opisywanych zjawisk - "duszyczek-rowerzystów", "klupanio w szyba" itp. itd., jakby nie istniały: świat niematerialny, życie po śmierci i "świętych obcowanie"; jakbyśmy znali tajemnicę życia "do samej podszewki", jakby to wszystko (życie i smierć) nie było wielkim - przerastającym nasz umysł i doświadczenie - Misterium.
Z drugiej strony: bezgraniczna, naiwna wiara w to wszystko, jakby nie istniała żadna granica światów doczesnego i wiecznego, jakby nie istniały zbiorowa sugestia, halucynacje czy zwidy chorej wyobraźni albo też zwykła koloryzacja opowieści.

Takie doświadczenia i opowieści z teologicznego punktu widzenia mogą być pożytecznym (a nierzadko skutecznym) sygnałem do modlitwy właśnie (niezależnie od ich niemożliwego do rozwikłania stopnia prawdziwości!). Kościół uczy nas bowiem, że nie jesteśmy "samotnymi wyspami", ale wręcz przeciwnie: "systemem naczyń połączonych". I w owym "połączeniu" śmierć nie jest przeszkodą!!! Communio sanctorum, wspólnota żywych i zmarłych, jest wielką prawdą chrześcijaństwa! Możemy się wspierać poprzez miłość, pamięć, modlitwę. To cudowny rys katolicyzmu: powszechność, wspólnotowość, świadomość, że Bóg chce nas zbawić razem. To uczy najpiękniejszych cnót: pokory (że jesteśmy od siebie zależni, że nie jesteśmy samowystarczalni, że potrzebujemy miłości i inni potrzebują naszej), solidarności (trzeba pomagać innym, bo wtedy - tylko wtedy - sam rosnę), rozumienia czym jest Kościół (wspólnotą, współpracujacą z Bogiem w zbawianiu wszystkich).

Wydarzeń takich jak opisane starajmy się więc nie komentować z poczuciem pysznej wyższości bądź naiwnej zależności. Otoczmy je raczej pełnym szacunku dla ludzkich przeżyć i narracji - milczeniem. Nie kpijmy z nich (cóż my bowiem wiemy o życiu TAM?!), nie uzależniajmy od nich naszej wiary w przyszłe życie (ją czerpiemy z Ewangelii i nauki Kościoła - to jedyny i wystarczający fundament!).
Ks. biskup Jan Szlaga, wybitny biblista, powiedział swego czasu na ten temat rzecz następującą: "Człowiek dzisiejszy jest człowiekiem Starego Testamentu wtedy, kiedy uparcie pyta o stronę zjawiskową życia po śmierci (...) Jeśli natomiast przyjmiemy rozwiązania teologiczne Nowego Testamentu, obietnicę życia wiecznego z całą jej niejasnością w szczegółach - to stawia nas wyżej od świadomości starotestamentalnej (...) Nie oczekujmy więc namacalnych dowodów i empirycznie sprawdzalnych danych. Reportażu stamtąd nie będzie".

Wierzymy Bogu, że jest mocniejszy od śmierci. Że nas przeprowadzi przez bramę śmierci do pełni życia. I że Bóg chce, abyśmy sobie w tym pomagali przez modlitwę, która jest znakiem miłości. To wystarczy.

* Ks. prof. Jerzy Szymik kieruje II katedrą teologii dogmatycznej KUL w Lublinie.

 

Spotkania ze świętymi i duszami czyśćcowymi

Klupanie na szyba - Teresa Procek, gospodyni domowa, Rydułtowy

Któregoś wieczora już mi się nie chciało za nie modlić. Powiedziałam tylko: "Duszyczki, bardzo was prosza, obudźcie mie o piątej!", a potem poszłam spać. I duszyczki mnie obudziły, ale inaczej niż zwykle. O piątej rano ze snu wyrwało mnie gwałtowne pukanie w szybę. Choć mieszkam na piętrze, wyraźnie widziałam za oknem twarz jakiejś kobiety i słyszałam zdanie: "Ty o nas nic nie dbosz, a my momy o cia dbać?!". Poprawiłam się więc i teraz proszę o zbawienie dusz z czyśćca codziennie.

Duchy na rowerach - Joanna Kucharczak, grafik, nauczyciel plastyki, Rybnik

Anna pracowała z moją ciocią Sylwią w Hucie Silesia w Rybniku Paruszowcu. To była wyjątkowo strachliwa dziewczyna. Dlatego koledzy z emalierni z zapamiętaniem ją straszyli. Dojeżdżała do pracy na rowerze przez las i puste łąki. Pewnego razu zachorowała koleżanka, która z nią jeździła. Anna musiała więc sama wrócić z drugiej zmiany, to jest o dwudziestej drugiej. Koledzy zaraz to wykorzystali: zaczaili się po drodze w rowie, przy rozpadającej się szopie. Kiedy w dali zamajaczyła sylwetka na rowerze, chłopcy chwycili puszki, trąbki i łańcuch, żeby narobić hałasu. Patrzą, a tu z ciemności wyłania się następna postać na rowerze, i jeszcze kolejne, cała grupa! Mężczyźni i kobiety, wszyscy nieznajomi, śmieją się, gadają. A między nimi co sił w nogach pedałuje Anna. Koledzy z żalem spakowali więc trąbki i poszli do domów.

Następnego dnia w pracy koledzy oparli się o warsztat Anny i zapytali, z kim wracała. Opowiedzieli, jak czekali na nią w rowie. Anna przysięgała jednak, że... wracała sama! Koledzy nie chcieli uwierzyć. - Pani Sylwio, ja naprawdę jechałam sama... - zwierzała się więc Ania mojej cioci. - I potwornie się bałam, bo to była straszna noc, ciągle coś szeleściło, skowyczało, myślałam, że zobaczę ducha, że umrę! I z tego strachu modliłam się jak nakręcona za dusze w czyśćcu cierpiące! - mówiła.

Moja ciocia była przekonana, że koledzy Anny widzieli duchy. A ja bardzo lubiłam to jej opowiadanie. Bo dzięki niemu uwierzyłam, że ci, którzy odeszli, nam sprzyjają!

Duszyczko, daj spać! - Stanisława Kwas, emerytka, Sosnowiec

Pracowałam w Katowicach przy Francuskiej, w budynku, który w czasie wojny należał do gestapo, a po wojnie do UB. Ilu tam ludzi zamęczyli wtedy w piwnicach! A w latach 60. i 70. były tam biura przedsiębiorstwa montażowego urządzeń górniczych. W całym gmachu straszyło. Ja siedziałam na portierni, odbierałam telefony. Bywałam tam i w dzień, i w nocy, i strasznie się bałam. Miałam tam taką żelazną szafę. Nawet w dzień dochodziło z niej straszne trzaskanie, jakby ktoś po niej chodził. Czytałam więc z książek różne modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. Wtedy była cisza. Ale kiedy tylko przestawałam, to znów jak nie zacznie trzaskać! To był bardzo dziwny budynek. Był np. pokój, z którego dobiegało stukanie jakby maszyny do pisania, choć nikogo nie było w środku. Potem to się skończyło. Pracowniczki dawały na Msze święte za spokój dusz, które, jak nam się zdawało, upominały się o modlitwę. Ja daję na takie Msze co miesiąc od 43 lat! Kiedyś składałyśmy się na ich opłacenie z parafiankami z Sosnowca, potem zostałam z tym sama. Zamawiałam je nawet w tajemnicy przed mężem, bo mieliśmy małą rentę. I tak już do dzisiaj zostało, że dusze chyba szukają u mnie pomocy. Nieraz w nocy słyszę walenie do drzwi mojego pokoju. Pytam: "Kto tam?" - Cisza. Patrzę na zegarek: punktualnie trzecia. Trzecia to godzina miłosierdzia. Już czasem im mówię: "Kochane duszyczki, dajcie mi spać, ja się będę za was w dzień modlić". To pomaga na jakieś trzy dni. Za duszyczki najczęściej modlę się na różańcu.

Zadzwoń do mojej mamy - Krystyna Kajdan, z-ca dyrektora Teatru "Ateneum", Katowice

W zeszłym roku w wypadku samochodowym zginął ks. Marek Targiel. Był wikarym w naszej parafii Najświętszych Imion Jezusa i Maryi w Katowicach Brynowie. Ta nagła śmierć ujawniła nam niesamowite bogactwo jego duszy. Jest on pierwszym znanym mi osobiście człowiekiem, który odszedł z tego świata... w opinii świętości. Był naprawdę wspaniałym apostołem pokoju i jedności, cierpliwego słuchania, duchowej głębi, życzliwej radości i dobra.

Gdy żył, był u nas domu tylko raz, w czasie kolędy. A teraz, po śmierci, jest jakby naszym domownikiem. Na komodzie stoi jego fotografia - przypomina nam, że nie ma śmierci, jest życie! Cała moja rodzina jest z nim zaprzyjaźniona. Wierzymy, że nam pomaga z Nieba, szczególnie dzieciom w trudach zdobywania nauki. Gdy nie wiem, jak postąpić - bo trudnych sytuacji życie mi nie skąpi - modlę się, prosząc ks. Marka o wstawiennictwo i radę. Gdy o tym pamiętam, to zawsze zostaję wysłuchana.

Kiedyś pewna siostra zakonna, prowadząca ochronkę, poprosiła mnie o pomoc w znalezieniu sponsorów. W trakcie redagowania pisemnej prośby do darczyńców zatrzymałam swój wzrok na fotografii ks. Marka. Poczułam wtedy bardzo wyraźne przynaglenie: Proszę zadzwonić do mojej mamy, ona na pewno tej siostrze pomoże. Tak też zrobiłam, nie mówiąc pani Targielowej, kto mnie do tego zmobilizował. Okazało się, że pani Maria bez najmniejszego wahania udzieliła wsparcia biedym dzieciom, ku wielkiej radości siostry zakonnej. Wierzę, że ks. Marek czyni dobro nawet po śmierci.

Świętych obcowanie - Elżbieta, właścicielka małej firmy krawieckiej, Katowice

W pewnym momencie mojego życia bardzo bliski stał mi się ojciec Pio. Czytałam dużo książek o nim, poznawałam go - to spowodowało większe otwarcie się na sprawy wiary, dało początek wiary żywej. Często prosiłam ojca Pio o pomoc, także w tak prozaicznych sprawach, jak na przykład o to, żeby obudził mnie o 5:00 rano. I on zawsze spełniał tę prośbę.

Życie Edyty Stein poznałam przypadkowo. Jej kanonizacja odbyła się w dniu moich urodzin. Kiedyś otworzyłam książkę z jej rozważaniami. Trafiłam akurat na stronę, na której znalazłam odpowiedź na moje ówczesne problemy, krzyże. Ona przemówiła do mnie. Dziś, kiedy jest mi ciężko, otwieram jej książkę i zawsze znajduję odpowiedź na trudne sprawy.

Dzięki Edycie Stein poznałam życie innej świętej - Teresy z Ávili. Dwa lata temu mój mąż został bezrobotnym. Poszukiwanie pracy nie przynosiło żadnych efektów. Pamiętam, że poprosiłam wtedy św. Teresę z Ávili o pomoc, "podsunęłam" jej nawet termin rozwiązania tej sprawy. Po kilku dniach odbieramy telefon - mąż otrzymuje pracę. Takich "zbiegów okoliczności" było już w moim życiu bardzo wiele.

Bogu nie jest wszystko jedno

Ks. T. J.

Groby są jak zatrzaśnięte drzwi. Co za nimi? Gdzie są nasi bliscy? Czego się spodziewamy dla nich, dla siebie? Czym jest niebo, czym czyściec, czym piekło? Jaka jest nadzieja Kościoła? Jaka jest moja nadzieja?

Nie liczmy na łatwe odpowiedzi na trudne pytania. Nie wiemy wiele. Poruszamy się w przestrzeni nadziei, a nie oczywistości. Chrześcijańska eschatologia, czyli nauka o tym, co po śmierci, nie daje gotowych scenariuszy. Trzeba odrzucić niepokój wyobraźni, która domaga się konkretu. Nie oczekujmy ani wizji w postaci telewizyjnego reportażu z zaświatów, ani naukowych niezbitych dowodów. Możemy tylko (i aż!) zaufać Słowu Boga, które ma charakter obietnicy. Biblia posługuje się obrazami, których nie da się tak po prostu przetłumaczyć na pojęcia. Trzeba wytrwać na krawędzi tajemnicy. Ufając szczelinie, którą w murze oddzielającym nas od ”drugiej strony” uczynił Chrystus przez swoją Paschę, czyli śmierć i zmartwychwstanie. Stąd sączy się światło, które pada na groby naszych bliskich, które rozprasza lęk przed naszą śmiercią.

Nuda nie grozi

Nasza podstawowa nadzieja to oczekiwanie nieba, czyli spotkania z Bogiem i wspólnotą zbawionych. Biblia posługuje się często obrazem uczty przygotowanej przez Boga. Najlepsze wina, najlepsze mięsa, radość spotkania, bo ujrzeliśmy po latach rozłąki wielu bliskich. Symbol zaspokojonego głodu. Tego najgłębszego: za szczęściem w miłości. Korowód zbawionych. Wodzirejem sam Chrystus. Bóg obiecuje nam życie spełnione, obfite, gęste. Życie nasze na ziemi bywa piękne, piękny bywa dla nas świat. Jednak szczęście trwa krótko. Jest zawsze zagrożone czasem, chorobą, śmiercią. Z tych chwil dobrych, jasnych, przeżytych tu, na ziemi, warto budować nadzieję na nowe niebo i nową ziemię. Rację ma Miłosz, gdy pisze ”musi tam być jak tutaj, tyle, że pozbędę się tępych zmysłów i ociężałych kości. Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał proporcje ludzkiego ciała, kolor irysów, paryską ulicę w czerwcu o świcie, całą niepojęta, niepojętą mnogość widzialnych rzeczy”. Nie bójmy się, tam nudzić się nie będziemy.

Przedsionek nieba

Wiara Kościoła mówi także o czyśćcu jako o stanie przygotowującym na niebo. W historii próbowano nieraz przedstawiać czyściec przy użyciu obrazów siejących grozę. Celem tych przekazów była jednak zawsze troska o los człowieka, o jego wieczne szczęście. Współczesna eschatologia katolicka jest bardziej ostrożna w swoich wypowiedziach na ten temat. Unika dosłownych obrazów. Przyjmuje, że czyściec istnieje. Jako stan duchowy, a nie jako miejsce w zaświatach. Czyściec jest rzeczywistością wewnętrzną człowieka. Jego właściwą ”przestrzenią” jest relacja między człowiekiem a Bogiem. To tutaj dokonuje się oczyszczenie, uzdrowienie ludzkiego serca, uzdolnienie go do przeżywania nieba.

Istotne są tutaj dwie prawdy. Po pierwsze, pośmiertne oczyszczenie człowieka jest dziełem Bożego miłosierdzia. To droga dojrzewania ludzkiej miłości podążającej na spotkanie z Miłością. Człowiek, przybliżając się do Boga, w Jego świetle widzi wyraźniej własną nędzę, niezdolność do kochania. Uświadamia sobie, że nie jest jeszcze gotowy. Święci im bliżej byli Boga, tym mocniej wyznawali, że są wielkimi grzesznikami. I nie była to pobożna przesada. Czyściec jest ”przedsionkiem nieba”, dlatego jego zasadą jest miłość. To ona jest siłą leczącą chore dusze. Czyśćcowe cierpienia przypominają sytuację chorego, który wie już, że będzie zdrowy, ale musi jeszcze poddać się bolesnym zabiegom. Cierpienia w czyśćcu są nieraz porównywane do ognia. Chodzi o żar Boga tęskniącego za człowiekiem. Ten płomień wypala resztki starego człowieka. Spala wszystko to, co zbędne. Dusza zaczyna płonąć miłością. Staje się zdolna oglądać Boga twarzą w twarz.

Drugim istotnym elementem wiary w czyściec jest prawda o solidarności pomiędzy żyjącymi i umarłymi. Modlitwa pomaga duszom czyśćcowym w dochodzeniu do pełnej świętości. Kościół zawsze mocno to podkreślał w nauczaniu i praktykował w liturgii. W każdej Mszy św. modlimy się za zmarłych. Wszystkich. Nie ma tzw. dusz opuszczonych. Wiara w sensowność i skuteczność takiej modlitwy opiera się na słowach Ewangelii wzywającej do braterskiej miłości, noszenia brzemion, wzajemnej modlitwy. To jasne, że Boża miłość jest tutaj decydująca. Bóg pozwala jednak, aby człowiek swoimi uczynkami i modlitwami przyczyniał się do zbawienia innych, stawał się współpracownikiem Zbawiciela.

Stronniczy Sędzia

Ewangelia przestrzega przed możliwością ostatecznego zatracenia człowieka. Bóg nie może zmusić do miłości. Dar nieba można przyjąć tylko w wolności. Taka jest natura tego daru. Słowa o piekle wypowiadane przez Jezusa są przede wszystkim ostrzeżeniem, by nie lekceważyć danego nam czasu. Każdy nasz wybór, w którym w grę wchodzi dobro i zło, jest opowiedzeniem się po stronie nieba albo piekła. Wieczność zaczyna się już tu, dojrzewa w ludzkich sercach.

Kościół jednak nie ogłosił nikogo potępionym i nigdy tego nie uczyni. To znak, że nie wolno nam myśleć o innych jako o wtrąconych do piekła. Wolno nam i trzeba przed nim ostrzegać, zaczynając jednak zawsze od siebie. Nie ma jakiejś prostej symetrii między niebem i piekłem. Bogu nie jest wszystko jedno, dokąd zmierzamy i dokąd ostatecznie trafimy. Bóg nie chce niczyjej zguby. Nie przestanie czynić wszystkiego, by ocalić każdą zagubioną owcę. W tym sensie jest Sędzią stronniczym, to znaczy ”sercem” jest po naszej stronie. Z pewnością pragnie mieć nas wszystkich u siebie.
Człowiekowi pozostaje nadzieja na spełnienie tego pragnienia i ufna modlitwa: ”Jezu, odpuść nam nasze grzechy, zaprowadź do nieba wszystkie dusze i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia!”.