Kamienie (od)rzucone

Jacek Dziedzina, zdjęcia Henryk Przondziono

publikacja 11.07.2008 15:12

Święty Paweł nie był gwiazdorem. Gwiazdora nikt nie kamienuje i nie wyrzuca z miasta. Gwiazdora zaprasza się na salony, żeby mówił to, czego salon oczekuje.

Pierwsza podróż misyjna Pawła nie skończyła się na Cyprze. Z wyspy, wraz z Barnabą, Apostoł ruszył w kierunku Azji Mniejszej (tereny dzisiejszej Turcji). Zarówno początek, jak i koniec tej wyprawy miał miejsce w Antiochii Syryjskiej, drugim najważniejszym, po Jerozolimie, ośrodku pierwotnego Kościoła. Do Antiochii, podobnie jak na Cypr, wielu wyznawców Chrystusa uciekło przed prześladowaniami, jakie wybuchły w Jeruzalem po ukamienowaniu Szczepana. Pawła do Antiochii sprowadził Barnaba, który wcześniej w Jerozolimie przedstawiał dawnego prześladowcę Apostołom. To musiała być kolejna lekcja pokory dla Pawła. Stanął przecież przed tymi, którzy uciekli z Jerozolimy w czasie, gdy on jeszcze dyszał żądzą wybicia ich co do jednego. Może też dzięki temu nie stał się nigdy pewnym siebie krasomówcą, ale pewnym Boga narzędziem ewangelizacji. Za tę pewność przyszło mu słono zapłacić w kolejnych etapach pierwszej podróży misyjnej.

Chrześcijanie po raz pierwszy

Nazwa Antiochia Syryjska wskazywałaby na to, że ponownie dotarliśmy do Syrii. Rzeczywiście, miasto przez wieki było stolicą tej dawnej rzymskiej prowincji. Założone zostało jednak wcześniej na cześć Antiocha, jednego z wodzów Aleksandra Macedońskiego. Miast o podobnej nazwie było więcej na terenie Azji, dlatego zaczęto dodawać przymiotniki geograficzne, pozwalające na orientację w terenie. Przez długi czas Antiochia była prężnym ośrodkiem gospodarczym, militarnym i kulturalnym. Kosmopolityczną mozaikę miasta tworzyły wpływy tradycji greckiej, rzymskiej i żydowskiej, a nawet perskiej. Tutaj też na szeroką skalę pobożni żydzi nawracali pogan na monoteizm, stąd rosła liczba prozelitów i osób „bojących się Boga”, jak w Dziejach Apostolskich określa się pogan, będących pod wpływem miejscowej synagogi.

Dzisiaj jednak przymiotnik „Syryjska” może być mylący. Miasto w 1939 r. zostało włączone do Turcji i obecnie nazywa się Antakya. Jednak sama Syria niekoniecznie uznaje stratę swojej starożytnej stolicy i na mapach syryjskich Antakya pozostaje częścią Syrii (zaznaczona jest tylko tzw. granica prowizoryczna).

W czasach apostolskich Antiochia stała się prężnym ośrodkiem rozszerzającego sie ciągle Kościoła. Św. Łukasz zanotował, że „ci których rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii (..). Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie” (Dz 11, 19n). Ważną informacją jest to, że „w Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami”. Do takiego Kościoła przyjechał Szaweł, sprowadzony przez Barnabę. Odtąd tutejsza wspólnota wierzących będzie punktem startowym większości wypraw apostolskich nawróconego prześladowcy.

Nie ma Żyda, nie ma Greka

Dla dalszej historii chrześcijaństwa istotne jest wydarzenie tzw. soboru jerozolimskiego, który zebrał się z powodu napięć powstałych w Antiochii. Otóż część judeochrześcijan (żydów, którzy przyjęli chrzest) uważała, że poganie, którzy uwierzyli w Chrystusa, najpierw muszą zostać poddani obrzezaniu i wprowadzeni do Synagogi. Inaczej nie osiągną zbawienia. Inni, jak Barnaba i Paweł, twierdzili, że taka droga nie jest już potrzebna dla tych, którzy wybrali Jezusa. Zostali więc wysłani do Jerozolimy, żeby rozstrzygnęli ten spór razem z Apostołami. Tam również nie było jednoznacznego poglądu na ten temat. Przełomowe było wystąpienie Piotra, który powiedział, że Bóg „nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi, oczyszczając przez wiarę ich serca”. Postanowiono wysłać ponownie do Antiochii Pawła, Barnabę oraz innych z taką radosna wiadomością dla pogan: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne”. Jakże musiał cieszyć się Paweł, który później napisał, że „odtąd nie ma już Greka i Żyda”, co było również echem tej decyzji z Jerozolimy. Kościół ukryty

Wjeżdżamy do Antiochii późnym popołudniem. Miasto nie przypomina dziś ani metropolii z czasów rzymskich, ani stolicy słynnego w okresie wypraw krzyżowych Księstwa Antiochii, utworzonego przez krzyżowców. Położone na południowo-wschodnim krańcu Turcji, tuż przy granicy z Syrią (lub na odwrót – według map syryjskich) miasto przypomina bardziej Damaszek, z podobnymi nierównymi zabudowaniami osiedli, wystającymi kablami, kosmicznymi zasadami ruchu na drodze i bliskowschodnim gwarem. Ciągłe nawoływania muezinów do modlitwy i wznoszące się nad miastem minarety meczetów sprawiają, że trudno trochę patrzeć na Antiochię jak na miasto, gdzie pierwszy raz w historii nazwano wierzących w Chrystusa chrześcijanami.

Docieramy jednak do skalnej groty, gdzie według tradycji gromadziła się tutejsza wspólnota wiernych, gdzie nauczał zarówno Piotr Apostoł, jaki i Paweł. Oficjalnie – kościół św. Piotra, jak mówią niektórzy: najstarsza świątynia chrześcijańska na świecie (co niezupełnie jest prawdą). Na zewnątrz groty dobudowano fasadę, ale w środku zachowano surowy wygląd groty, tylko na środku postawiono nowy, choć stylizowany na „starożytny” ołtarz. W „zakrystii” jest też wejście do wąskiego korytarza, które miało podobno służyć chrześcijanom jako droga ewakuacji na wypadek prześladowań.

Blisko centrum miasta znajdujemy także ukryty w małej uliczce kościół katolicki. – Taka jest zasada w Turcji, że kościół nie może być widoczny z głównej ulicy – spotkana siostra zaczyna ostrożnie mówić o trudnościach chrześcijan w tym państwie. Rzeczywiście, w Stabmule nie trafiłbym do żadnego z czynnych kościołów, gdyby nie wcześniejsza informacja, gdzie go szukać. Ale już na przykład w Konyi kościół św. Pawła jest łatwo rozpoznawalny i stoi tuż przy ulicy. Wchodzimy do niewielkiego pomieszczenia, przypominającego zwykły dom. W środku mała wspólnota wiernych śpiewa właśnie nieszpory. Wiek nie gra roli – najbardziej rozśpiewana dziewczynka ma 12 lat, najstarszy mężczyzna – ok. 70. Przygotowują się dopiero do świat wielkanocnych, chociaż katolicy na świecie już mają je za sobą. W Turcji jednak, podobnie jak w innych sąsiednich krajach, katolicy przeżywają święta razem z prawosławnymi. – Chrześcijanie nie są lubiani w Turcji, bo ludzie niewiele o nas wiedzą, a to, co wiedzą, to rozpowszechniane negatywne stereotypy – mówi siostra.

Pył z nóg

Paweł, mimo wielu dobrych znaków towarzyszących jego nauczaniu w Antiochii, nie mógł pozostać na miejscu. Po wizycie na Cyprze, płynie z Barnabą „do Perge w Pamfilii”. Odłącza się od nich Jan Marek, z niezrozumiałych do końca powodów. Dwójka apostołów idzie dalej lądem (tereny dzisiejszej Turcji) aż do Antiochii Pizydyjskiej (obecnie miasto Yalvaç), gdzie wygłasza prawdopodobnie najważniejsze przemówienie do żydów. Podobnie jak w Antiochii Syryjskiej, również tutaj żyje duża diaspora żydowska, która prowadzi działalność misyjną wśród pogan. Teraz przed jednymi i drugimi staje Paweł i mówi: „Bracia, synowie rodu Abrahama, i ci spośród was, którzy się boją Boga! (...) My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa” (Dz 13, 26a, 32-33). I zdanie, które jednym dało nadzieję, dla innych było największym bluźnierstwem: „Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich grzechów, z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym”. Dzieje Apostolskie mówią, że wielu Żydów i prozelitów chciało przebywać w towarzystwie apostołów. Ale inni zaczęli zazdrościć im tej popularności i, przede wszystkim, nie byli zdolni przyjąć słów o usprawiedliwieniu przez śmierć jakiegoś cieśli z Nazeretu. Wtedy Paweł z Barnabą mówią odważnie: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan”. Co mogli zrobić wpływowi Żydzi? To, co się robi z niewygodnymi świadkami. Podburzyli innych i wyrzucili apostołów za miasto. „A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty”.

Stoimy właśnie na ruinach kościoła, zbudowanego na miejscu, gdzie Paweł z taka mocą przemawiał do mieszkańców Antiochii Pizydyjskiej. Naliczyłem się ośmiu minaretów górujących nad współczesnym Yalvaç. Tylko odrapane przez czas krzyże na kawałkach porozrzucanych kolumn i ołtarza świadczą o tym, że kiedyś wiara w Chrystusa żyła w tym miejscu.
Dziesięcioro świętych

Ikonium, do którego udali się apostołowie po wypędzeniu z nieprzyjaznej Antiochii Pizydyjskiej, to dzisiejsza Konya, jedno z większych miast tureckich. Paweł i Barnaba także tutaj nauczali w synagodze. I podobny scenariusz: duża część żydów i pogan uwierzyła, inni znowu podburzyli tłum przeciwko „bluźniercom”. Musieli uciekać, bo plany ich prześladowców zakładały ukamienowanie.

Dzisiaj zostały małe ślady działalności Pawła w Ikonium. W mieście, leżącym na Wyżynie Anatolijskiej, u podnóża gór Taurus, mieszka ok. 800 tys. ludzi, z czego chrześcijanie to zaledwie... 10 osób. W kościele św. Pawła kończy się właśnie Msza św. dla pielgrzymów z Korei. Nie ma tu miejscowych księży, więc Eucharystia może być sprawowana tylko przez księdza, który przyjeżdża z pielgrzymką. Kościołem opiekują się dwie siostry, Włoszki ze Zgromadzenia Sióstr Chrystusa Zmartwychwstałego. – Właściwie codziennie przyjeżdża tu jakaś pielgrzymka, więc jest też Msza – mówi siostra Isabelle. Z miejscowymi katolikami spotykają się w niedzielę. To tylko 5 osób mieszkających na stałe. Są też 2 rodziny prostestanckie, nie ma prawosławnych. – Jest tu jednak również kilkoro chrześcijańskich uciekinierów z Iraku – dodaje siostra Serena. Mówią, że maja dobre relacje z muzułmańskimi mieszkańcami. – Widzą, że mieszkają tu dwie samotne kobiety, więc przychodzą zobaczyć, co tu same robią – śmieją się Włoszki. Dodają, że bez nienawiści, ale z ciekawością przychodzili do nich również po słynnym wystąpieniu Papieża w Ratyzbonie, które odbiło się echem w całym świecie muzułmańskim. Teraz trwają rozmowy z muftim Konyi na temat otwarcia fakultetu teologicznego (chrześcijańskiego) na miejscowym uniwersytecie. Mimo braku chrześcijan! – Dlaczego tu jesteśmy? Wiemy, że stąd przyszła do Włoch wiara w Chrystusa – Serena zwraca uwagę na zapomniany trochę fakt, że tutaj rodził się Kościół. – I jesteśmy tu po to, żeby się odwdzięczyć za dar wiary – dodaje.

Gwiazdy i kamienie

Kościół rodził się także w kolejnych miejscach pierwszej podróży misyjnej św. Pawła. Po ucieczce z Ikonium, wraz z Barnabą głosili Ewangelię w Listrze i Derbe (również dzisiejsza Turcja). W pierwszym mieście Paweł pokazał się nie tylko jako ewangelizator, ale również jako ten, który wzywa imienia Bożego, by uzdrowić człowieka sparaliżowanego od urodzenia, który nigdy w swoim życiu nie postawił nóg na ziemi, żeby samodzielnie się poruszać. „Słuchał on przemówienia Pawła; ten spojrzał na niego uważnie i widząc, że ma wiarę potrzebną do uzdrowienia, zawołał głośno: «Stań prosto na nogach!» A on zerwał się i zaczął chodzić”. Tym razem mieszkańcy nie chcieli kamienować Pawła i Barnaby. Przeciwnie, stwierdzili, że... to bogowie przybrali postać ludzi i przyszli do nich. Byli przekonani, że Barnaba to Zeus, a Paweł to bóg Hermes. I przynieśli wieńce, a kapłan chciał złożyć im ofiarę. I tak źle, i tak niedobrze. Ale z dwojga złego dla apostołów większą radością jest kamienowanie niż przypisywanie im nienależnej im chwały. Na wieść o tej bałwochwalczej akcji, „Barnaba i Paweł, rozdarli szaty i rzucili się w tłum, krzycząc: «Ludzie, dlaczego to robicie! My także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy podlegamy cierpieniom. Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych marności do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje”.

To zachowanie apostołów nie pasuje do wizerunku gwiazdorów, który grozi nie tylko artystom czy politykom. Ludziom Kościoła, świeckim i duchownym, także nieraz zdarza się ulec tej pokusie, żeby głosić swoją mądrość, a nie Chrystusa ukrzyżowanego. Gwiazdor, także „kościelny”, zapraszany jest na salony, żeby mówić to, czego salon oczekuje. Paweł czasem przedstawiany jest trochę jako gwiazdor, który przemawia zdecydowanie i stosuje wyszukaną retorykę i przed którym wszędzie otwierają się drzwi synagogi. To nieprawda. Owszem, Paweł głosił z mocą Bożą prawdę, którą objawił mu pod Damaszkiem sam Zbawiciel, ale nie było to popisywanie się wyszukaną retoryką, sztuką dla sztuki. „Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże”, napisał później Paweł (1 Kor 2, 1n). I dodawał: „Stanąłem przed wami w słabości i bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości”.

Tak nie zachowuje się gwiazdor. Gwiazdora też nikt nie kamienuje i nie wyrzuca za miasto. A tak stało się z Pawłem i Barnabą w Listrze, mimo że wcześniej chciano złożyć im ofiarę. „Tymczasem nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje. Kiedy go jednak otoczyli uczniowie, podniósł się i wszedł do miasta, a następnego dnia udał się razem z Barnabą do Derbe” – zanotował autor Dziejów Apostolskich.