Ci, którzy pójdą pod prąd

Grzegorz Brożek

publikacja 18.05.2018 06:00

Mur otaczający Wyższe Seminarium Duchowne ma nawet 2,5 metra. Rektor ks. dr hab. Andrzej Michalik mawia, że jego zadaniem jest troszczyć się, żeby ten mur nie był zbyt niski ani za wysoki.

Grupowe zdjęcie uczestników dnia otwartego. Grzegorz Brożek /Foto Gość Grupowe zdjęcie uczestników dnia otwartego.

W Wyższym Seminarium Duchownym 28 kwietnia odbył się dzień otwarty. – Rok temu mieliśmy 300 zgłoszonych i 420 uczestników. W tym roku zgłosiło się do udziału 600 chłopaków, przyjechało prawdopodobnie znów więcej, niż się spodziewaliśmy. To dobry znak, efekt życzliwej współpracy kapłanów w parafiach, z których także wielu przyjechało z nastolatkami; ale to też znak tego, że młodzi są ciekawi, że zadają sobie pytania, także o swoją przyszłość, o swoje życie, że są ciekawi tego miejsca – mówi ks. Tomasz Rąpała, organizator dnia otwartego, ojciec duchowny w WSD w Tarnowie.

Uczestnicy spotkania zebrali się najpierw w seminaryjnej kaplicy na adoracji Najświętszego Sakramentu, po niej zaś uczestniczyli w Mszy św., której przewodniczył ks. Marcin Baran, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Po Eucharystii zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie, zjedli posiłek i zobaczyli sugestywny, pantomimiczny spektakl przygotowany przez kleryków, poświęcony postaci św. Stanisława Kostki, człowieka, którzy szedł pod prąd.

Wbrew stereotypom

Z Łęgu Tarnowskiego z kilkoma chłopakami przyjechał ks. Marcin Kawa. W tym roku przeżywa 12 rok kapłaństwa. – Pokazałem lektorom, gdzie mieszkałem, inne miejsca znaczące dla mnie w seminarium – mówi. Zauważył kilku kleryków, którzy kiedyś przyjeżdżali na dni otwarte. Czas mija, ale wiele rzeczy pozostaje niezmiennych, jest ciągłość, kontynuacja. Seminarium ciągle działa jak magnes.

Wśród uczestników jest Aleksander Prokop, nastolatek z parafii Bobowa. – Przyjechałem z ciekawości. Chciałem zobaczyć, jak wygląda seminarium od środka, od kuchni, jak wygląda życie za murami. Jestem ceremoniarzem, więc interesuje mnie także liturgia, w seminarium chyba wzorcowa – mówi Olek.

Generalnie chłopakom seminarium się podoba, bo jest inne niż w niektórych obiegowych opiniach, które przedstawiają to miejsce jako smutne, szare i ponure. Ci, którzy tu przychodzą, wstępując na I rok WSD, weryfikują te opinie. Chłopcy przyjeżdżający na dzień otwarty mają szansę sprawdzić to wcześniej. Szczególnie ciekawi są tego miejsca, bo – jak sami przyznają – spotykają często bardzo fajnych księży, którzy przychodzą na parafie. Miejsce, które ich przygotowało, także musi być fajne, bo „złe drzewo nie jest w stanie zrodzić dobrych owoców”.

5 lat później

Kleryk Krzysztof Jankowski ze Straszęcina w tym roku przyjmie święcenia diakonatu. – Mam taką teorię, że do seminarium wstępuje się dwa razy. Pierwszy raz, kiedy przekraczasz próg fizyczne, na początku. Drugie wstąpienie, duchowe, dzieje się, kiedy zaczynasz czuć, że jesteś tu u siebie. Jedziesz odwiedzić rodzinę, ale po jakimś czasie myślisz z tęsknotą o seminarium jak o drugim domu, o potrzebie powrotu do tego rytmu i stylu życia, w którym czujesz się sobą – opowiada.

Na święcenia czekał 10 lat. – Ja chciałem do seminarium przyjść po maturze. Psychologia to była trochę bajka dla tych, którzy pytali, co po maturze – wspomina. Dostał się na psychologię, choć w tamtym czasie, jak zwykle, kierunek był przeładowany. Było 1 miejsce na 15 chętnych. Jego decyzja o wstąpieniu do seminarium nie spotkała się z entuzjazmem. Dał sobie rok na studia, które bardzo mu się podobały. Z jednego roku zrobiło się 5 lat zwieńczonych magisterium i dyplomem, a także kilkoma propozycjami pracy. Wszystko to zostawił za sobą i przyszedł do seminarium, na pierwszy rok, zaczynać wszystko od początku.

– Z perspektywy widzę, że wszystko ma swój czas, że Bóg działa też w czasie, każdemu daje właściwą chwilę. Pięć lat trwała moja droga tutaj, ale dziś Bóg daje mi poczucie, że to mój czas – mówi.

Dwa zdania

Kiedy jest „ta” chwila? Konrad Kilian z IV roku WSD kiedyś już opowiadał „Gościowi” o swoim powołaniu, o tym, że przyszłość łączył ze szkołą muzyczną, potem zaangażował się w rajdy samochodowe, ratownictwo drogowe, ze wszystkim tym wiązał przyszłość.

– Bóg postawił na mojej drodze księży. Szczególnie jednego obserwowałem, do którego przychodziło mnóstwo ludzi: porozmawiać, po radę, do spowiedzi. Mnie też doradził, ale nie powiedział „idę na dworzec i kupię ci bilet do seminarium”, ale czytaj słowo Boże i dużo się módl – opowiada Konrad. Modlił się zatem i czytał. Ciągle też pytał Boga, co dalej dla niego ma. – Któregoś dnia w czasie lektury zdołałem przeczytać tylko 2 zdania: „Kto chciałby pójść za Mną, niech idzie, a gdzie będzie mój sługa, tam i ja będę”. Zaufałem temu słowu – dodaje.

Zaufanie, obok wiary i relacji z Jezusem, jest kluczem do szukania drogi. – Ja miałem parę pomysłów na przyszłość. Chciałem być polonistą, także policjantem. Po maturze kroki w tę drugą stronę były już zaawansowane. Na pielgrzymce maturzystów do Częstochowy, na modlitwie, dostałem światło, że powinienem pójść trzecią drogą, która zawsze gdzieś była z tyłu głowy – mówi ks. Marcin Kawa.

Dwa powody

Liczba powołanych do kapłaństwa, do służby Bożej, maleje. Może inaczej. Maleje liczba tych, którzy starają się odważnie odpowiedzieć Bogu na powołanie.

– Problemy są dwa. Pierwszy to fakt, że ludzie nie widzą, może nie chcą widzieć, nie rozpoznają znaków, które dostają. Dlatego tak ważne jest towarzyszenie młodym ludziom, kiedy próbują rozeznać drogę powołania. Trzeba kogoś, kto pomoże dostrzec to, czego nie widzi pokolenie „głuchych i ślepych”, którzy mają oczy, a nie widzą. Druga rzecz to kłopot z brakiem odwagi. Nie chcą podejmować decyzji, z których nie mogą się wycofać. Mają też niechęć do ponoszenia konsekwencji, wielu brakuje także zaufania Bogu, co może być znakiem słabszej wiary, także w rodzinach – mówi ks. Rąpała.

Dar i tajemnica?

Każde powołanie to dar Boga, który powinniśmy znaleźć. Jan Paweł II pisał, że to „dar i tajemnica”. – Bóg mógłby, gdyby zechciał, zbawić człowieka bez jego pomocy, ale nie chce tego robić. W związku z tym powołanie jest darem. Jest też tajemnicą. W życiu świadomego chrześcijanina, jeśli ten wierzy w Boga, pyta: „czego chcesz ode mnie, Panie?”, jest wrażliwy na natchnienia Ducha, pojawiają się znaki, światełka, zapalane w drodze rozeznawania, które prowadzą do odkrycia własnego powołania, także kapłańskiego. Kardynał Ratzinger pisał, że im bardziej świat staje się stechnicyzowany, im więcej specjalistów z wąską specjalizacją, tym bardziej nam potrzeba ludzi, którzy będą specjalistami od człowieka, przyjmą go w całym jego człowieczeństwie i pokażą mu to, co najważniejsze, czyli poprowadzą w kierunku Boga, który jedyny daje i odkrywa przed człowiekiem sens – mówi ks. rektor Andrzej Michalik. Czy takie powołanie odkryją chłopcy, którzy mieli okazję zobaczyć seminarium? Czy to im pomoże? Jest nadzieja.

Rekolekcje w Zakopanem

Od 22 do 26 lipca 2018 roku w Zakopanem, w seminaryjnej Willi „pod Krzyżem” odbędą się rekolekcje dla chłopaków powyżej 16. roku życia i młodych mężczyzn. – Może trudno podjąć ci ważną decyzję. Nie wiesz, co dalej robić, ale chcesz przeżyć życie w pełni? Jeśli chcesz usłyszeć „co ci w duszy gra” – zapraszamy na wspólne spotkanie, gdzie na górskich szlakach, rozważaniu słowa Bożego będziemy wspólnie szukać i odczytywać wolę Pana Boga – zaprasza ks. Tomasz Rąpała. Rekolekcje poprowadzą także bracia klerycy z powołaniowej grupy WSD w Tarnowie „Semeron”. Zapisy przez stronę rusz-dusze.pl. Można pisać także na powolani@wsd.tarnow.pl.

Po co przyjechałem do seminarium?

Tomek Zięć, 17-latek z Iwkowej – Kieruje mną głównie ciekawość, szczególnie życia codziennego w tym miejscu. Mam takie wyobrażenie, że klerycy przykuci są na klęczkach w kaplicy bądź do krzeseł w salach wykładowych. Od księdza naszego co prawda wiem, jak to działa, ale chcę to zobaczyć. Myślę, że to, co się widzi, te zebrane wrażenia, obalone mity, to jest coś, czym nasiąkam i to ma szansę kiedyś się odezwać. Jak i po co? Jeszcze nie wiem. Mam czas.

Mariusz Jeziorek, 16-latek z Brzeska – Jestem w 3 klasie gimnazjum. Zastanawiam się powoli, co w życiu robić, choć mam jeszcze szmat czasu. Jestem lektorem. O byciu księdzem myślałem swego czasu, nie porzucam tej myśli, ale mam czas. Na obecnym etapie życia, kiedy o tym powołaniu myślę, to wydaje mi się, że to trudne, że mógłbym tu nie wytrzymać. Dlatego chciałem przyjechać, zobaczyć seminarium od kuchni, może trochę oswoić się z nim, a w związku z tym oswoić się z myślą, że może kiedyś to będzie moje miejsce? Nie wiem. Zobaczymy.

Kuba Gurgul, 16-latek z Ciężkowic – Była możliwość, to z własnej nieprzymuszonej woli tu przyjechałem, z ciekawości, żeby zobaczyć, jak tu jest. Co mogę powiedzieć? Podoba mi się. Podoba mi się wszystko. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie kaplica, a w czasie liturgii piękny śpiew chóru seminaryjnego. Kompleks w całości także robi wrażenie. Miejsce to budzi we mnie podziw.

TAGI: