Świętość z sąsiedztwa

Beata Zajączkowska

GN 15/2018 |

publikacja 12.05.2018 06:00

Każdy z nas powołany jest do świętości, także ty – przekonuje papież Franciszek w swojej najnowszej adhortacji, zatytułowanej „Gaudete et exultate”, czyli „Cieszcie się i radujcie”. Wiedziałeś o tym?

Świętość z sąsiedztwa FRUSTACI /epa/pap

Biorąc do ręki najnowszy papieski dokument, nie należy się spodziewać traktatu o świętości, z naukowymi definicjami i analizami. Franciszek przekazuje tekst praktyczny, pokazujący, że Bóg pragnie naszego szczęścia i oczekuje, że nie zadowolimy się przeciętnością, tylko sięgniemy po świętość. Tłumaczy, jak to zrobić i jakich narzędzi używać, by rozwijać własną drogę świętości, a nie kopiować czyjeś wzory. Świeżość tej adhortacji nie polega na pisaniu o rzeczach nowych, bo powszechne powołanie do świętości to ważny element odnowy soborowej, ale na nowym języku. – Adhortację dobrze się czyta, miejscami napisana jest wręcz językiem mówionym, który zrozumie każdy. Ten sposób wypowiadania się o rzeczach ważnych to nowość – podkreśla ks. Dariusz Kowalczyk, jezuita. I przypomina, że podejmując refleksję nad tym, co będzie najważniejsze w duszpasterstwie XXI w., Jan Paweł II bez wahania wskazał właśnie świętość. Nic dziwnego, że Franciszek ten temat podejmuje. Jest to podstawowa perspektywa duszpasterstwa.

Prosta definicja

– Byłem poruszony początkiem, gdzie Ojciec Święty odwołuje się do Abrahama, pisząc, że „żył w zażyłości z Bogiem i bez skazy”. To jest bardzo prosta definicja świętości – mówi o. Michał Legan, paulin, wskazując, że warto zwrócić uwagę na kolejność. – Nam się wydaje, że świętość polega na tym, żeby się wyzbyć wszystkich grzechów; że jak już będę doskonały, to mogę szukać relacji z Bogiem. Dopóki nie będę perfekcyjny, oczyszczony, to mi się to nie uda. Papież odwraca tę kolejność. Nie da się być bez skazy, nie wchodząc najpierw w relację z Bogiem, który może dać nam świętość – twierdzi. Odwołanie do Abrahama zaraz na początku adhortacji powinno zmienić nasze myślenie o świętości. Tylko spotkanie z Bogiem może mnie uczynić kimś, kto przestanie kochać grzech – podkreśla paulin, który w czasie prezentacji dokumentu uczestniczył w Rzymie w spotkaniu papieża z misjonarzami miłosierdzia z całego świata.

Ta zbieżność wydarzeń wydaje się nieprzypadkowa. – Ukazując nam przez ostatnie lata Boga, którego imię to miłosierdzie, papież pokazuje, że chrześcijanin nie może dzielić swego życia na to, które jest duchowe i stanowi podążanie ku świętości, i na to, które jest życiem zawodowym, rodzinnym. To jest całość, spójna droga i nie ma życia chrześcijańskiego, które nie byłoby drogą do świętości – podkreśla ks. Michał Olszewski, sercanin. I dodaje, że na tej drodze niejednokrotnie upadamy, nieraz nawet bardzo nisko, ale dzięki Bogu możemy powstać. – Nie byłoby naszej drogi do świętości, gdyby nie Bóg, któremu na imię miłosierdzie. Ta adhortacja fenomenalnie podsumowuje papieskie nauczanie – podkreśla zakonnik.

Nie dla wybrańców

Już na początku 50-stronicowego dokumentu papież w fascynujący sposób pisze o wielu rodzajach świętych. Mówi o „klasie średniej świętości”, przypominając, że nie możemy myśleć tylko o tych, którzy już są kanonizowani lub beatyfikowani. „Lubię dostrzegać świętość w rodzicach, którzy z wielką miłością pomagają dorastać swoim dzieciom, w mężczyznach i kobietach pracujących, by zarobić na chleb, w osobach chorych, w starszych zakonnicach, które nadal się uśmiechają. W tej wytrwałości, aby iść naprzód, dzień po dniu, widzę świętość Kościoła walczącego. Jest to często »świętość z sąsiedztwa«, świętość osób, które żyją blisko nas i są odblaskiem obecności Boga” – pisze papież. Zachęca, byśmy dali się pobudzić znakami świętości. Ważne jest, aby każdy rozpoznał własną drogę i nie marnował czasu, naśladując coś, co nie było dla niego pomyślane.

– Bardzo ważne jest to wskazanie zwykłych ludzi. Myślę tu o moich braciach, którzy nie są księżmi, którzy pracują zawodowo, wychowują dzieci. O mojej siostrze odbywającej praktyki pielęgniarskie, która przejęła się losem kobiety, która właśnie urodziła i porzuciła dziecko – mówi ks. Olszewski, wskazując, że takiego życia uczy Franciszek. – Jesteś politykiem, poświęć wszystkie siły dla dobra społeczeństwa; jesteś pielęgniarką – poświęć je dla pacjentów; jesteś księdzem – to oddaj się cały parafianom. Świętość nie jest zarezerwowana dla wybrańców i nie jest też jakimś dodatkiem czy przestrzenią, w którą wchodzimy po pracy. Świętość to nasza codzienność – zaznacza sercanin.

– Ojciec Święty bardzo ładnie nawiązuje do mam i babć, do kobiecego stylu świętości. Tworzy nawet przypowieść w stylu Jezusowym, pisząc o pewnej kobiecie, która poszła na rynek i już miała plotkować, ale się powstrzymała, potem spotkała swojego syna i go cierpliwie wysłuchała, następnie spotkała biednego i potraktowała go z miłością. Papież używa języka Ewangelii i to jest przekonujące w tej adhortacji. Dokumenty można różnie przyjmować, ale jak się słyszy Ewangelię, serce musi się otworzyć – mówi o. Legan. Zwraca uwagę na ważną obserwację Franciszka – że te mamy i babcie nie zawsze były bezbłędne, ale zawsze starały się iść naprzód, a to – według papieża – jest ważne w świętości. Od plotkarki na rynku płynnie przechodzi do kard. Van Thuana i tego, jak czekając latami na uwolnienie z więzienia, widział on świętość w przeżywaniu chwili obecnej, napełniając się miłością.

Papież próbuje nas przekonać, że wybierając perspektywę świętości, nie stracimy niczego z naszego człowieczeństwa. Cytuje Léona Bloy, który mawiał, że „w życiu istnieje tylko jeden smutek: nie być świętym”. – Nigdy nie spotkałem człowieka, który byłby szczęśliwy w grzechu. Natomiast spotkałem mnóstwo ludzi, którzy dzięki doświadczeniu miłosierdzia otrzymali pokój i szczęście. To jest niesamowicie ważne, by sobie uświadomić, że nie być świętym to jest gigantyczny smutek – podkreśla o. Legan.

Franciszek pisze o dwóch subtelnych nieprzyjaciołach świętości, którymi są współczesny gnostycyzm (wiara zamknięta w jakichś subiektywnych schematach, emocjach, doświadczeniach) i pelagianizm (postawa tych, którzy chcą się jakby sami zbawić przez wyimaginowaną wierność normom i doktrynom).

– Zastanawiam się, gdzie papież widzi przedstawicieli tych nurtów. W części poświęconej nowym pelagianom pisze o obsesji na punkcie prawa, o ostentacyjnej trosce o liturgię, o doktrynę i o prestiż Kościoła. Mam nadzieję, że tego rodzaju retoryka nie będzie młotem na tych, którzy w dzisiejszych rozchwianych czasach formułują – skądinąd słusznie – różne pytania i wskazują, że warto być wiernym doktrynie, nauczaniu Tradycji Kościoła. Trzeba uważać, by nie zaszczepić ludziom fałszywego przeciwstawienia między duszpasterstwem a doktryną. Dobre duszpasterstwo wynika z dobrej doktryny. Dobra doktryna jest zakorzeniona w duszpasterstwie, w konkretnym życiu wiernych – podkreśla ks. Kowalczyk.

Posłuchajmy Jezusa

– Ojciec Święty często używa zwrotu „posłuchajmy Jezusa”. I potem cytuje jakiś fragment Ewangelii. Nie głosi swojej mądrości, oddaje głos Chrystusowi. Dokładnie tak samo jest ze świętością – ona nie może polegać na tym, że to ja swoimi siłami ją osiągnę – zauważa o. Legan. Franciszek stwierdza, że „szczęśliwy” i „błogosławiony” stają się synonimami słowa „święty”. Pełne szczęście osiągamy przez wierne praktykowanie błogosławieństw. Możemy to robić tylko wtedy, gdy Duch Święty napełnia nas swoją mocą i uwalnia od słabości, egoizmu, samozadowolenia i pychy.

Franciszek komentuje każde błogosławieństwo i jego wezwanie, kończąc słowami: „to właśnie jest świętość”. Być ubogim w duchu; reagować z łagodnością i pokorą; wiedzieć, jak płakać z innymi; pragnąć i łaknąć sprawiedliwości; patrzeć i działać miłosiernie; zachować serce wolne od wszystkiego, co plami miłość; rozsiewać wokół siebie pokój; godzić się każdego dnia na drogę Ewangelii, nawet gdyby miałoby to na nas ściągnąć problemy: to właśnie jest świętość. – Ta adhortacja jest na wskroś ewangeliczna, stąd staje się prowokacyjna – zauważa ks. Olszewski.

Franciszek skupia się na 25 rozdziale Mateuszowej Ewangelii, który zawiera konkretne kryteria, według których będą oceniane nasze czyny. To swoisty rejestr pytań, które Pan nam postawi w dniu sądu. Nie będziemy mogli rościć sobie prawa do tytułów czy przywilejów. Pan rozpozna nas, jeśli my poznaliśmy Go w ubogim, głodnym, znoszącym niedostatek, zepchniętym na margines, cierpiącym, samotnym. W tym kontekście papież wskazuje na dwa istotne jego zdaniem błędy.

– Pierwszy polega na rozdzielaniu działania na rzecz dobra wspólnego, ubogich i potrzebujących od osobistej relacji z Jezusem. Wtedy mamy chrześcijaństwo, które niewiele różni się od działania organizacji całkowicie świeckich. Drugi polega na wyimaginowanej jedności z Panem Bogiem przy jednoczesnych podejrzeniach wobec działalności społecznej – że jest to działalność zbyt świecka, a nawet komunistyczna. I po ignacjańsku próbuje nas przekonać, że trzeba umiejętnie połączyć akcję z kontemplacją – podkreśla ks. Kowalczyk. Franciszek wskazuje, że obrona niewinnych nienarodzonych powinna być jasna, stanowcza i gorliwa, bo stawką jest tu godność ludzkiego życia, które zawsze jest święte i wymaga miłości dla każdego człowieka, bez względu na stadium jego rozwoju. Jednakże „równie święte” jest życie ubogich, osamotnionych i pokrzywdzonych; chorych i starców narażonych na kryptoeutanazję; ofiar handlu ludźmi i nowych form niewolnictwa. Również sytuacja migrantów nie powinna być mniej doniosła niż kwestie bioetyczne. W tym kontekście papież pisze o znaczeniu wspólnoty na drodze dążenia do świętości.

Nie ma świętości bez walki

Ostatni rozdział adhortacji jest zaskakujący. Franciszek podkreśla, że życie chrześcijańskie jest ciągłą walką. Również powołanie do świętości oznacza walkę – z grzechem, z mentalnością tego świata, a także z pokusami diabła. „Nie myślmy, jakoby był to [diabeł] jakiś mit, wyobrażenie, symbol, postać czy pojęcie. To oszustwo, które prowadzi nas do osłabienia czujności. Do braku troski o siebie i do bycia narażonymi. On nie musi nas opętać. Zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami” – pisze papież. Te słowa są bardzo ważne, bo w ostatnim okresie próbowano przypisywać Franciszkowi stwierdzenie, że diabła nie ma. W tym dokumencie bardzo jasno mówi dokładnie na odwrót i wzywa do czujności. Trzeba rozeznawać, czy pomysły pochodzą od Ducha Świętego, od ducha świata, czy wprost od diabła.

W kontekście walki duchowej pada konkretna prośba do chrześcijan, aby nie zaniedbywali codziennego rachunku sumienia i świadomie odmawiali modlitwę „Ojcze nasz”, w której słowa „uwolnij nas od Złego” nie dotyczą zła abstrakcyjnego, ale istoty osobowej, która nas dręczy. „Jezus nauczył nas, abyśmy codziennie prosili o wyzwolenie, aby jego [diabła] moc nie panowała nad nami” – pisze papież. Adhortację Franciszek kończy zachętą: wspierajmy się nawzajem w pragnieniu bycia świętymi. „W ten sposób będziemy mieli udział w szczęściu, którego świat nie może nam odebrać” – przekonuje.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.