Byle nie tylko słowa

Andrzej Macura

Nic tak nie odstręcza od wiary, jak rozmijanie się zarozumiałych deklaracji z praktyczną postawą głoszącego Ewangelię.

Byle nie tylko słowa

Trwa przedsynodalne spotkanie młodych w Rzymie. Zaproszono na nie przedstawicieli różnych środowisk. Niekoniecznie samych wierzących. Co z tego wyniknie, nie wiem, jest to jednak na pewno dobra okazja do wysłuchania różnych opinii dotyczących Kościoła. Nawet jeśli są niesłuszne i niesprawiedliwe uświadamiają, z czym ludzie – młodzi i starzy – mają czy mogą mieć problem.

Ucieszyła mnie jedna z nich, Cristiny z hiszpańskiego Santiago de Compostela. W rozmowie z Radiem Watykańskim powiedziała, że aby przyciągnąć młodych do wiary nie trzeba dostosowywać się do świata, ale należy w  Kościele żyć radykalniej wiarą. Nic  nowego, prawda? Nie sięgam pamięcią w bardziej zamierzchłe czasy, ale przypominam sobie, że koło 50 lat temu coś podobnego mówił już chyba Paweł VI. Że świat nie potrzebuje nauczycieli, a świadków. Wyrażaną tak, czy jakoś podobnie, myśl tę słyszałem w zasadzie przez całe swoje życie. I co?

Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy stosują tę zasadę  w praktyce. Mam jednak wrażenie, że choć często przypominana, nie znalazła w Kościele „obywatelstwa”. Ciągle pokłada się nadzieję w różnych „sposobach” głoszenia Ewangelii. I choć mogą one przecież przynieść błogosławione owoce, to niepoparte świadectwem postawy autentycznie chrześcijańskiej nie spełniają i nie spełnią pokładanych w nich nadziei. Tak, bo słowa uczą, ale pociągają przykłady. Głoszenie Ewangelii trzeba zacząć od siebie (co nie znaczy oczywiście, że należy z tym głoszeniem czekać w nieskończoność ;-)). Wiadomo, że jak w mieszkaniu pojawia się grzyb, to zamalowanie go nie wystarczy. Jeśli na co dzień nie widać, jakoby głoszący, poza sprawami powierzchownymi, w ogóle przejmował się Ewangelią, to nic dziwnego, że nikt nie traktuje tego co mówi poważnie.

A przy okazji.... Jeśli chcemy żeby działania duszpasterskie były sensowne powinny chyba być poprzedzone jakimś postawieniem diagnozy; zobaczeniem co „nam”, Kościołowi, całemu społeczeństwu, dolega. I nie chodzi o kierowanie się stereotypami czy mądrościami tylko książkowymi. Warto słuchać co mówią zwyczajni ludzie. Niekoniecznie wtedy, gdy kadzą. Księża, katecheci mają ku temu słuchaniu sporo okazji. A i w naszym serwisie Zapytaj uzbierało się już koło 37 tysięcy zadanych przez naszych czytelników pytań. Od 2005 roku, wcześniejszych  dostępnych na stronie w archiwum nie liczę. Toż to kopalnia wiedzy o tym, z czym ludzie mają problemy. Może warto o nich wiedzieć?