Święty zwycięża

Miłosz Kluba

publikacja 15.02.2018 04:45

Grób Heleny Kmieć, zamordowanej rok temu w Boliwii wolontariuszki misyjnej, już stał się miejscem modlitwy, nie tylko dla jej bliskich.

Wielu mieszkańców rodzinnej miejscowości Heleny Kmieć jest przekonanych o jej świętości. Wyrazili to podczas ubiegłorocznego marszu świętych, niosąc baner  z napisem: „Santa subito” (Święta natychmiast). ks. Paweł Król /parafia św. Barbary w libiążu/flickr Wielu mieszkańców rodzinnej miejscowości Heleny Kmieć jest przekonanych o jej świętości. Wyrazili to podczas ubiegłorocznego marszu świętych, niosąc baner z napisem: „Santa subito” (Święta natychmiast).

Odwiedzili go m.in. uczestnicy Libiąskiego Orszaku Świętych „Holy Wins”, którzy 31 października 2017 r. przemierzali ulice miasta, krzycząc: „Co robi święty? Zwycięża!”. Na plakacie marszu, obok wizerunków świętych, znalazło się zdjęcie Heleny Kmieć. – Jesteśmy przeświadczeni, że ona właśnie zwyciężyła – mówił ks. Sebastian Kozyra, wikariusz parafii św. Barbary w Libiążu, z której pochodziła wolontariuszka. – Mamy prawo tak myśleć, patrząc na to, co dzieje się przy grobie Helenki, do którego przybywają grupy z całej Polski, a także z zagranicy – dodał.

Helena Kmieć zginęła 24 stycznia 2017 r. Informacja o zamordowaniu polskiej wolontariuszki misyjnej, która kilkanaście dni wcześniej wyjechała do Boliwii w ramach Wolontariatu Misyjnego „Salwator”, obiegła polskie media dzień później. Wcześniej o tragedii dowiedział się wujek zamordowanej – bp Jan Zając. To on przekazał wiadomość rodzinie. „Helenka poszła do nieba” – powiedział.

Pamięć o wolontariuszce trwa przede wszystkim w parafii, z której pochodziła. – Co miesiąc podczas adoracji Najświętszego Sakramentu młodzież modli się o spełnienie się woli Bożej wobec Helenki, ale także o to, by jej śmierć wydała błogosławione owoce w życiu Kościoła – wyjaśnia ks. Sebastian Kozyra. Często swoich uczniów zabiera na cmentarz, by pomodlili się przy grobie Helenki. – Niektórzy pytają: „Czemu ona była taka wyjątkowa?”; „Czy gdybym ja umarł, to też miałbym tak uroczysty pogrzeb?”. Być może nie rozumieją, dlaczego Helenka jest wzorem. Dlatego warto im mówić o jej życiu – tłumaczy ks. Sebastian.

Nie dawała mi spokoju

Inaczej wyglądają odwiedziny grup i osób, które docierają na libiąski cmentarz. Niektórzy przyjeżdżają z daleka. Tak jak pracujący w Boliwii ks. Krzysztof Domagalski. Księdzu Kozyrze w pamięci utkwiła także grupa kilkudziesięciu pielgrzymów z Piotrkowa Trybunalskiego. – Pamiętam, że obudził mnie domofon, w którym usłyszałem nieznoszące sprzeciwu: „Proszę natychmiast schodzić, chcemy się pomodlić w kościele” – wspomina ks. Sebastian. – Urzekło mnie, że chcieli nie tylko nawiedzić cmentarz, ale także wejść do kościoła, w którym Helenka przyjęła sakramenty.

Była także grupa kilku osób z parafii św. Mikołaja w Pszennie, w diecezji świdnickiej, z proboszczem ks. Kazimierzem Gniotem. – Ona, można tak powiedzieć, nie dawała mi spokoju – mówi kapłan. Podkreśla, że parafianie do wyjazdu i modlitwy przy grobie Helenki podeszli z wiarą, nie była to dla nich zwykła wycieczka. Zdaniem ks. Kazimierza wolontariuszka z Małopolski może być doskonałym przykładem życia, zwłaszcza dla młodzieży. – Jej beatyfikacja to tylko kwestia czasu – jest przekonany ks. Gniot.

Grupy, które przyjeżdżają na grób Heleny Kmieć, często proszą o informacje o niej, folder do zabrania. Dlatego parafia przygotowała obrazki – z jednej strony jest zdjęcie wolontariuszki, z drugiej modlitwa: „Panie Jezu Chryste, prosimy, aby objawiła się Twoja wola wobec Helenki, która poświęciła swój czas i zdolności, aby dawać świadectwo Twemu Słowu i Miłości. Niech się raduje z Tobą w niebie, niech wstawia się za nami. Niechaj Ewangelia Krzyża uczy nas ducha ofiary, w słabościach daje moc, radość w czynieniu dobra, a we wszystkich trudnościach życia – światło i wytrwanie”.

Jest łaska

Jak zaznacza ks. dr Andrzej Scąber, delegat arcybiskupa krakowskiego do spraw kanonizacyjnych, zgodnie z normami kanonicznymi proces beatyfikacyjny Heleny Kmieć mógłby się rozpocząć, jeżeli pięć lat po jej śmierci opinia o świętości będzie się „utrzymywała i wzrastała”. – Drugi warunek to walor eklezjalny, czyli pytanie o to, o czym ta postać mogłaby przypominać wiernym. W przypadku Heleny to byłyby pewnie słowa Ewangelii, że „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” – mówi ks. Scąber. Podkreśla, że dokładnie tak brzmi przesłanie zeszłorocznego papieskiego motu proprio „Maiorem hac dilectionem”, w którym Ojciec Święty uznał, że heroiczne ofiarowanie życia jest kolejnym, obok męczeństwa, heroiczności cnót oraz trwającego od wieków kultu, powodem do beatyfikacji i kanonizacji. – Nie ma możliwości, by przypadek Heleny Kmieć prowadzić jako proces męczennicy za wiarę. Do zabójstwa musiałoby bowiem dojść „z nienawiści do wiary”. Tymczasem tutaj mieliśmy prawdopodobnie do czynienia z napadem rabunkowym – tłumaczy kapłan. Szczegółowe ustalenie okoliczności śmierci będzie zresztą przedmiotem ewentualnego procesu karnego, który może podejmą prokuratura i sąd w Boliwii.

– Kluczowe będzie ustalenie, czy istniało realne zagrożenie życia i czy Helena pojechała do Boliwii, wiedząc, że może ją tam spotkać coś złego – mówi ks. Andrzej Scąber. Oprócz tego w procesie badany byłby związek między ofiarowaniem życia a przedwczesną śmiercią; praktykowanie cnót chrześcijańskich (jak mówi papieski dokument, „przynajmniej w stopniu zwyczajnym”) oraz istnienie opinii świętości. Do beatyfikacji potrzebny będzie także zatwierdzony cud. – Może to być postępowanie z pogranicza procesu prowadzonego drogą heroiczności cnót oraz dotyczącego męczennika – mówi ks. Scąber. – Do tej pory nikt takiego procesu nie prowadził – zauważa.

Formalnie sprawa beatyfikacji Heleny Kmieć będzie się mogła rozpocząć za cztery lata. Po podjęciu decyzji o procesie konieczna będzie też prośba do biskupa Cochabamby o zrzeczenie się kompetencji w tej sprawie na rzecz arcybiskupa krakowskiego. – Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego to biskup miejsca, w którym zginęła Helena, jest kompetentny, by rozpocząć jej proces beatyfikacyjny – mówi ks. Scąber. – Taką zmianę musi też zatwierdzić Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych. To będzie pierwszy krok, jeśli proces miałby być podjęty – wyjaśnia.

Z myślą o ewentualnym procesie beatyfikacyjnym Heleny Kmieć zbierane są świadectwa, które docierają do parafii św. Barbary w Libiążu. Wśród listów jest relacja księdza, który uczestniczył w pierwszej części pogrzebu Helenki w Trzebini. Myśląc o tym, że gdyby jej życie nie zostało brutalnie przerwane, Helenka mogłaby zostać dobrą matką, modlił się o wyproszenie daru dziecka dla pewnego małżeństwa, które nie mogło doczekać się potomstwa. „Końcem maja dostałem od nich wiadomość – wraz ze zdjęciem USG – że jest dziecko, które poczęło się ok. 22 lutego, czyli cztery dni po pogrzebie. Jest zatem łaska i wdzięczność” – napisał kapłan. Do świadectwa dołączył… zdjęcie USG.