Recykling eucharystyczny

ks. Wojciech Parfianowicz; Gość koszalińsko-kołobrzeski 4/2018

publikacja 07.02.2018 04:45

Aby otrzymać kilogram aluminiowego złomu z puszek po piwie, należy ich zebrać ok. 60 sztuk. Ile puszek potrzeba, żeby… zamówić Mszę Świętą?

– Ostatnio butelki podrożały. Teraz kosztują 50 gr za sztukę, więc na zamówienie jednej intencji wystarczy ich 100 – mówi pani Alicja. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość – Ostatnio butelki podrożały. Teraz kosztują 50 gr za sztukę, więc na zamówienie jednej intencji wystarczy ich 100 – mówi pani Alicja.

To pytanie brzmi zaskakująco i może nawet dziwnie, jednak jest jak najbardziej sensowne i – okazuje się – praktyczne. Kilogram aluminiowego surowca można sprzedać w skupie za 4,5 zł. Msza św. nie ma ceny, ale gdyby przyjąć, że na ofiarę chciałoby się złożyć 50 zł, trzeba by zgromadzić prawie 700 puszek. Z butelkami idzie nieco szybciej, choć ostatnio coraz trudniej je sprzedać, o czym doskonale wie pani Alicja, mieszkanka Koszalina, która od kilku lat realizuje niezwykły plan.

Ekologia i duchowość

– Dzika przyroda to jedna z miłości mojego życia. Lubimy z mężem jeździć poza miasto, chodzić po polach, lasach. Zawsze bardzo mnie boli, kiedy widzę, że ludzie tego piękna nie szanują i wyrzucają śmieci tam, gdzie nie powinni. Jest mnóstwo butelek i puszek, które stają się też pułapkami dla drobnych zwierząt. Zbieramy więc te odpady. Kiedyś z jednego spaceru przynieśliśmy 30 butelek po piwie – opowiada pani Alicja.

Koszalinianka sama przyznaje, że czasami takie oczyszczanie świata to syzyfowa praca. Trudno bowiem zmienić mentalność ludzi, którzy nie potrafią wznieść się ponad poczucie własnej wygody. Jednak w pewnym momencie oprócz motywu ekologicznego pojawiło się coś jeszcze. – Przyszła mi myśl, żeby te butelki i puszki sprzedawać, a z odłożonych pieniędzy, kiedy zbierze się 50 złotych, zamawiać Mszę św. za alkoholików, ludzi uzależnionych i pogrążonych w grzechach. Pierwszą taką Mszę św. zamówiłam w 2007 roku. W zeszłym roku odbyły się trzy – cieszy się pani Alicja.

W praktyce

Elegancka kobieta z siatką pełną butelek lub puszek po piwie u wielu wywołuje zdziwienie. Być może ludzie zastanawiają się: „Jak można tyle pić?”. Najzabawniejsze jest to, że pani Alicja to abstynentka. – Czasami jest mi strasznie wstyd, kiedy idę z tym wszystkim – przyznaje koszalinianka, która przez wykonywany na co dzień zawód bywa rozpoznawana. Kobieta wspomina sytuację w sklepie, kiedy kasjerka nie chciała przyjąć od niej butelek, a w tej samej kolejce stał jej kolega z pracy. – Pewnego razu podczas spaceru spotkałam też moją mamę. Kiedy mnie zobaczyła, zapytała, nie kryjąc zdumienia: „To ty po lasach zbierasz butelki?” – wspomina z uśmiechem pani Alicja.

– Kiedyś jeździłam z puszkami do niedużego skupu złomu. Pracowała tam pani, która w końcu zapytała mnie, skąd ja mam te puszki. Postanowiłam, że opowiem jej, co robię. Zaczęła płakać ze wzruszenia. Kiedy tamten skup został zamknięty, zaczęłam jeździć do innych. Przeważnie jestem tam jedyną kobietą – opowiada koszalinianka. Często stoi w kolejce razem ze złomiarzami, którymi niejednokrotnie są ludzie bezdomni i alkoholicy. – Nieraz to są właśnie ci, za których się modlę – dodaje kobieta.

Byłem na dnie

Zadanie, która pani Alicja wyznaczyła sobie kilka lat temu, staje się coraz trudniejsze. – Największy problem jest z butelkami – przyznaje. Faktycznie, klasycznych skupów już nie ma, a sklepy przyjmują butelki tylko na wymianę albo za okazaniem paragonu. – Miałam też taki moment, kiedy zastanawiałam się, czy to, co robię, ma w ogóle sens. Spotkałam wtedy w pracy człowieka, który – w ogóle nie pytany – zaczął mówić o sobie. Powiedział: „Byłem alkoholikiem, byłem na dnie i od pół roku nie piję, odbiłem się”. Oniemiałam. Odczytałam to jako znak od Pana Boga, żebym dalej to robiła. No i robię – cieszy się pani Alicja – kobieta, która odkryła zupełnie nową formę recyklingu.