Duchowy powerbank

Marta Deka; Gość radomski 4/2018

publikacja 03.02.2018 04:45

W Ruchu Światło–Życie odnaleźli swoje miejsce. Jak mówią, oaza jest dla ludzi, którzy szukają czegoś więcej, których nudzi bycie „zwyklakiem”.

Opiekunowie mówią o nich: „Oni wiedzą, czego chcą. To są nasi herosi”. ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość Opiekunowie mówią o nich: „Oni wiedzą, czego chcą. To są nasi herosi”.

Młodzi, którzy już przeszli formację, uczestniczyli w Kursie Oazowym dla Animatorów i Kursie dla Animatora Muzycznego. Odbywał się w formie 10-dniowych rekolekcji zamkniętych. – To jest bardzo ważny moment dla młodego człowieka. Po okresie odkrywania Pana Boga, formowania samego siebie, przychodzi czas przejścia do diakonii, czyli do służenia w parafii, w Ruchu Światło–Życie i budowania żywego Kościoła. Jest to takie trochę wejście w narzeczeństwo z Kościołem, taki moment, gdzie Kościół jest dla mnie piękną oblubienicą, różą. Mówiłem młodym – parafrazując lisa, który powiedział Małemu Księciu, że jest odpowiedzialny za to, co oswoił, za swoją różę – że są teraz odpowiedzialni za Ruch Światło–Życie, który przez tyle lat ich formował – wyjaśnia ks. Krzysztof Dukielski, moderator diecezjalny Ruchu.

To ich droga

Rekolekcje odbyły się w ośrodku Ruchu Światło–Życie w Dąbrówce. Poprowadzili je ks. Dukielski, s. Małgorzata Kobylarz i ks. Marcin Dąbrowski oraz animatorzy. Młodzi uczestniczyli w wykładach i warsztatach. Poznawali teologię Ruchu Światło–Życie i jego historię. Była szkoła biblijna, bo animator to człowiek, który kocha Biblię i codziennie praktykuje namiot spotkania, czyli rozważanie Pisma Świętego. Mieli też szkołę liturgiczną i zajęcia ze śpiewu. Uczyli się, jak pisać scenariusze do pogodnych wieczorów i poznawali, jak dzisiaj prowadzić spotkania w grupach. – Ks. Franciszek Blachnicki mówił, że istotą odnowienia Kościoła będą spotkania w małych grupach. Tam młodzi będą doświadczać wspólnoty i tworzyć żywe komórki Kościoła. Młodzi łatwo uciekają ze wspólnot w świat wirtualny. Chodzi o to, że tylko prawdziwe, żywe wspólnoty będą w stanie przyciągnąć młodego człowieka z powrotem do tego realnego życia – mówi ks. Krzysztof. – Na naszych kursach przyszli animatorzy nie tylko uczą się teoretycznie, jak ma taka wspólnota funkcjonować, ale to oni sami ją tworzą i przekonują się, co jest ważnego, aby ona zaistniała.

Ksiądz Dukielski już piąty raz był na kursach dla animatorów. – Dziś uczestniczą w nich młodzi, którzy już zostali zweryfikowani przez życie. Ci, którzy się zastanawiali, czy to dla nich droga, już odpadli. Kiedyś musieliśmy się z kadrą zastanawiać, czy dana osoba się nadaje do bycia animatorem. Dzisiaj nie spotkałem osoby, która by powiedziała, że tu jest, by skończyć formację. Wszyscy mają poczucie, że to od nich zależy trwanie Ruchu w diecezji, że jeśli ich zabraknie, nie będzie miał kto prowadzić rekolekcji. W wielu diecezjach, niestety, do tego doszło. Odwołuje się turnusy albo z braku animatorów muszą posiłkować się liderami z innych wspólnot. Wielu księży na ogólnopolskim zjeździe moderatorów tym się z nami dzieliło. Nam na razie, dzięki Bogu, udaje się te turnusy obsadzać naszymi animatorami. Oni mają tę świadomość, że jeśli ich zabraknie, nie ma ich kto zastąpić, a uformowanie kolejnego animatora to są minimum 3 lata – mówi ks. Krzysztof.

Siostra Małgorzata, służka NMPN, od września ubiegłego roku jest diecezjalną moderatorką Ruchu. Ale już od ponad 10 lat posługuje na oazach wakacyjnych. W Dąbrówce podpowiadała animatorom, jak sobie radzić z konfliktami w grupie i jak budować wspólnotę. – Jestem pod wrażeniem tych młodych ludzi. Oni wiedzą, czego chcą. To są nasi herosi. Począwszy od animatorów, którzy przyjechali tu, by posługiwać. Mimo nawału zajęć, sesji egzaminacyjnej, znaleźli czas, by poprowadzić zajęcia i podzielić się swoją wiedzą. Podobnie jak oni, młodzi, którzy uczestniczą w kursach, mają przekonanie, że to, co robią, jest ważne. Bo kto w dzisiejszych czasach poświęci 10 dni ferii, kiedy mógłby sobie odpoczywać albo zarabiać na jakieś swoje potrzeby, po to, żeby brać udział w jakichś wykładach, czegoś się uczyć i jeszcze słuchać, że może coś w sobie zmienić? – mówi s. Małgorzata. – Jestem pod wrażeniem, że oni chcą się czegoś dowiedzieć, chcą czegoś więcej, by potem to dawać innym. Dla mnie to jest fenomen, bo świat wcale nie ułatwia im życia, my też nie, ponieważ staramy się nie obniżać poprzeczki. Oni są otwarci na te wymagania – dodaje.

Siostra Małgorzata przyznaje, że młodzi mają przed sobą duże wyzwania, bo kiedy już zostaną animatorami, będą się stykali z różnymi ludźmi. Wiedzą, że mają się wykazać odpowiednią kulturą i mają być „takim nowym człowiekiem”. – Staramy się im podpowiadać, jak trzeba pracować nad sobą, by bardziej zacieśniać więź z Panem Bogiem, jak zwyczajnie znaleźć czas na to, żeby zmówić dziesiątkę Różańca, czy jak zacząć swoją przygodę ze słowem Bożym. Te rekolekcje to dobry czas, który może wytworzyć nowe nawyki, które się przydadzą później. Oni właściwie mają do wyboru dwie drogi. Albo pójdą tym nurtem, którym idzie większość młodzieży, albo pod prąd – skoro tu przyjechali, to chcą być zwyczajni inaczej i to stawia przed nimi duże wymagania, bo po prostu we współczesnym świecie stają się znakiem sprzeciwu. Ten czas jest też dobrym czasem budowania wspólnoty, współcześnie by się powiedziało – swoistej grupy wsparcia, bo idąc w świat, który często ich odrzuca, wiedzą, że są ludzie, którzy myślą tak jak oni, i że oni nie są jakimiś dziwadłami, tylko są kimś – mówi moderatorka.

Nie chcę być śniętą rybą

KODA i KAMuzO odbyły się w ośrodku Ruchu Światło–Życie w Dąbrówce. W pierwszym uczestniczyło 40 osób, w drugim – 11. Kacper Grudniewski pochodzi z parafii św. Brata Alberta w Radomiu. Jest uczniem II klasy LO im. R. Traugutta. Do oazy należy od 4 lat. Jest też ministrantem, wolontariuszem i działa w grupie ewangelizacyjnej. W podstawówce nie lubił religii, podobnie było początkowo w gimnazjum. Dopiero w drugiej klasie, jak mówi, zaczął życie w pełni. – To był przełom, nie sądziłem, że coś takiego może się zdarzyć. Tak naprawdę oaza wakacyjna w Dąbrówce odmieniła moje życie. Do tej pory uczestniczyłem w niedzielnej Mszy św. i to mi wystarczało. A po oazie była nagła zmiana. Jedna Msza w tygodniu już mi nie wystarczała, potrzebowałem czegoś więcej. Tu poznałem przyjaciół, którzy mają te same cele, co ja. Z nimi mogę się realizować – opowiada. Do uczestniczenia w spotkaniach oazowych namówił Kacpra wikariusz ks. Daniel Glibowski. Na początku przychodził trochę z przymusu, ale przekonał się, że coś w tej wspólnocie jest, że jest tam dużo szczęśliwych ludzi. – Gdybym nie pojechał na oazę, już dawno bym zgasł w swoim powołaniu do animatorstwa, które teraz przeżywam, gdyż tam odkryłem, że bycie chrześcijaninem to coś więcej niż tylko taka monotonność i zastój, ale można być naprawdę wesołym, radosnym, żywym chrześcijaninem. A to, co się zdobywa na oazie, można rozlewać gdzieś dalej, mogą być z tego cudowne owoce. W Dąbrówce dowiedziałem się, że Pan Jezus jest moim Panem i Zbawicielem, że On mnie chce i może być moim przyjacielem, tylko że ja Go muszę najpierw zaakceptować. Zrozumiałem, że w Ruchu jest moje miejsce. Chcę w nim trwać, mimo że inni mogą się z tego śmiać, podcinać skrzydła, bo to nie jest dziś popularne.

Oaza jest dla ludzi, którzy szukają czegoś więcej, których nudzi bycie „zwyklakiem”, ponurakiem, którzy chcą czegoś więcej od życia, chcą to życie komuś dać, poszukują siebie i chcą siebie odnaleźć. Ja tu się odnalazłem, tu czuję się szczęśliwy – mówi Kacper. Asia Puk z parafii w Bierwcach uczy się w II klasie Technikum Gastronomicznego w Radomiu. Z Ruchem Światło–Życie związana jest od 2012 r. – Będąc już pierwszy raz na oazie, czułam, że to jest moje miejsce i dlatego przyjechałam na kurs animatora. Zawsze mówię, że oaza jest dla mnie takim duchowym powerbankiem. Nawet gdy jest się starszym, można się pogubić w życiu, zejść na jakąś złą drogę. A rekolekcje oazowe zawsze dawały mi siłę i zmieniały mnie wewnętrznie. Czułam, że chcę być dobra, nie chcę iść za światem, nie chcę być taką śniętą rybą, która płynie z prądem, tylko mimo wszystko chcę być tą jedną, która płynie pod prąd. Może czasem jest ciężko, ale chcę się zmieniać i bardzo często rekolekcje mi w tym pomagały – przyznaje Asia.

– Warto być w oazie przede wszystkim dlatego, że tu są dobrzy ludzie, mają bardzo dobre serca, można na nich liczyć, można się przed nimi otworzyć, ale też poznać kościelną rzeczywistość z innej strony i przekonać się, że to my wszyscy tworzymy wspólnotę Kościoła. Antoni Gumiński z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Radomiu praktycznie od dziecka należy do oazy. Chodzi do szkoły muzycznej, gra w orkiestrze symfonicznej, więc ma wiele obowiązków, ale zawsze stara się znaleźć czas dla Pana Boga. – Oaza daje mi przede wszystkim takiego powera. Kiedy przyjeżdżamy na oazę wakacyjną, jesteśmy średnio naładowani, ale wyjeżdżając z niej, mamy baterie naładowane na maksa, żeby starczyło na jak najdłużej. Właśnie po to są też oazy modlitwy, żebyśmy cały czas się doładowywali, bo – nie oszukujmy się – nikt z nas nie jest w takim środowisku, w którym wszyscy mają takie same przekonania. Czasem odbijamy się od ściany, dlatego jeżdżę na oazy, żeby się umocnić, podładować – mówi. Antoni uczestniczy w KAMuzO. Do Dąbrówki przyjechał, żeby przeżyć rekolekcje. – Każdy powinien przyjechać i poczuć tę atmosferę, bo wszyscy członkowie oazy coś w sobie mają, większość z nas jest uśmiechnięta, jesteśmy radośni. Wiele osób w szkole pyta mnie, dlaczego zawsze jestem radosny. A ja, gdy rano wstanę na 7.00, żeby zagrać na organach w kościele, od razu lepiej się czuję. Tak jest też po rekolekcjach oazowych. Oazę trzeba poczuć. To jest coś niezwykłego, coś wielkiego, nie da się tego opisać słowami – przyznaje.

Rzym i wędrówka

– Próbujemy zebrać ludzi, którzy byli w Ruchu. Stworzyliśmy z s. Małgorzatą grupę na Facebooku „Animatorzy FOREVER”. Zapraszamy do niej wszystkich oazowiczów z naszej diecezji. Zalogowało się już kilkaset osób. Wrzucają zdjęcia, wspominają, jak to kiedyś było. Chcemy od 1 do 3 czerwca zorganizować w Dąbrówce oazę modlitwy dla tych starszych animatorów, żeby mieli świadomość, że są zawsze nasi – mówi ks. Dukielski. Moderatorzy planują już wakacyjne rekolekcje. Chcą zorganizować dla animatorów oazę w Rzymie. – Wracamy też do oazy niekoedukacyjnej 1 stopnia, czyli dziewczyny w Dąbrówce, chłopaki w Zarzęcinie. To jest dobry czas formowania ich charakterów. Natomiast 2. stopień po raz pierwszy będzie oazą wędrowną. Naród wybrany szedł do Ziemi Obiecanej, my będziemy wędrować do Krościenka. Oczywiście, to będzie niewielka grupa – 25 osób. Pozostali, którzy nie czują się na siłach, będą mieć dwa turnusy w Lubomierzu – wyjaśnia moderator.