Boże miłosierdzie non stop

Gość warszawski 51-52/2017

publikacja 08.01.2018 04:45

O drodze do kapłaństwa i kulcie św. Faustyny z ks. Krzysztofem Stosurem, kustoszem sanktuarium św. Faustyny, rozmawia Agata Ślusarczyk.

– Boże miłosierdzie jest łaską daną każdemu – uważa ks. Krzysztof Stosur, kustosz sanktuarium  św. Faustyny. Agata Ślusarczyk /Foto Gość – Boże miłosierdzie jest łaską daną każdemu – uważa ks. Krzysztof Stosur, kustosz sanktuarium św. Faustyny.

,Agata Ślusarczyk: Jak to się stało, że aktor został księdzem?

Ks. Krzysztof Stosur: Kiedy się urodziłem, byłem bardzo chory. Mama powierzyła mnie wówczas Matce Bożej i obiecała, że jeśli zostanę uratowany, ofiaruje mnie Bogu. Od tego czasu często powtarzała, że zostanę księdzem.

I co Ksiądz na to?

Odpowiadałem: „nigdy w życiu”. Po liceum poszedłem do szkoły teatralnej, potem do seminarium. Wytrzymałem tam rok i przeszedłem na drugą stronę ulicy… pracować w teatrze. Dużo grałem i jak na tamte czasy, dużo zarabiałem. Miałem wszystko.

I wtedy Bóg się o Księdza kolejny raz upomniał?

Pamiętam ten moment. Stałem na scenie i przez głowę przeszła mi taka myśl: „ja tego przecież całe życie robić nie będę”. Poszedłem do seminarium do Warszawy. Miałem wówczas 26 lat.

Kiedy Ksiądz zetknął się z Bożym miłosierdziem?

Tak mocno dopiero sześć lat temu, gdy zostałem proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny przy Żytniej. Zacząłem bardzo interesować się historią Bożego miłosierdzia i św. Faustyną. Jeden z moich stryjów był kapelanem w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach. W sąsiedztwie żyją jeszcze siostry, które go pamiętają.

A św. Faustyna?

Jestem dla niej pełen podziwu, głównie dlatego, że mierzyła się z wieloma trudnościami i nie załamywała się. Cały czas czuję tu jej opiekę. Jako nowy proboszcz miałem wiele sytuacji, w których mówiłem: „po ludzku nic nie da się zrobić”. Klękałem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłem: Faustyno, pomóż. Dziś jestem absolutnie pewien, że wytrwałą modlitwą można wszystko wyprosić.

Czy świadectw działania św. Faustyny i Bożego miłosierdzia jest więcej?

Mamy jedno potwierdzone medycznie uzdrowienie. Świadectwa w formie podziękowań czy intencji odczytujemy w każdy piątek przed Mszą św. o godz. 15. Jest także kilka wpisów w księdze podziękowań i łask.

To w sumie niewiele…

O tym, że jest to ważne i potrzebne miejsce, przekonuje mnie obecność ludzi. W parafii jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, w ciągu dnia oprócz bractwa adoracyjnego, jest tu dużo młodych. Wpadają w przelocie na chwilę modlitwy czy odprawianą codziennie o godz. 15 Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Także na porannej Mszy św. widzę osoby spoza parafii, które przychodzą tu przed pracą, nawet całymi rodzinami. Z roku na rok obserwujemy wzrost liczby udzielanych komunii św. Coraz więcej młodych osób bierze udział także w pieszej pielgrzymce z Warszawy do domu św. Faustyny w Ostrówku. Myślę, że to właśnie św. Faustyna ich przyciąga.

Żytnia to miejsce z ogromnym potencjałem dla całej Warszawy – miejsce zanurzenia w Boże miłosierdzie.

Jeszcze mało odkryte. W Niedzielę Miłosierdzia co roku są tu tłumy. Każdego 15. dnia miesiąca w naszym kościele odprawiana jest Msza św. za wstawiennictwem św. Faustyny. Kiedyś przychodziły na nią tłumy. Dziś głównie są parafianie. Staramy się zapraszać proboszczów z sąsiednich dekanatów, by o tym miejscu mówili u siebie. Dużą reklamą dla Żytniej są wydarzania artystyczne pod hasłem „Spotkania na Żytniej”. Cieszą mnie wszystkie inicjatywy parafian, takim przykładem jest Modlitewna Grupa Wsparcia. Wciąż szukamy pomysłu, jak zaangażować młodych.

W Niedzielę Miłosierdzia przy parafii powstało trzecie w Polsce sanktuarium św. Faustyny. Pyta ją Ksiądz, co to ma być za miejsce?

Myślę, że s. Faustyna chce, żebyśmy o Bożym miłosierdziu mówili non stop. Kiedy w prezbiterium powstawał jej wizerunek, kłóciłem się z malarzem, czy powinna trzymać w ręce „Dzienniczek” ze współczesną okładką. Zrozumiałem, że chodzi o to, by przez „Dzienniczek” mówić ludziom o Bożym miłosierdziu. Chciałbym, żeby to miejsce znane było w całej Polsce. W końcu, parafrazując św. Jana Pawła II „tu wszystko się zaczęło”. 1 sierpnia 1925 r. Faustyna wstąpiła do zgromadzenia. Niestety, rzadko zaglądają tu pielgrzymki. Nie mamy jednej ważnej rzeczy.

Zaplecza.

Żadnego. Ani miejsc noclegowych, ani stołówki. Pielgrzymi przyjeżdżają głównie do sąsiadującego z kościołem zgromadzenia, w którym znajduje się muzeum św. Faustyny. Kiedy jestem na adoracji i klęczę, proszę Pana Jezusa i św. Faustynę, może trochę nieładnie mówiąc: „wymyślcie coś”.