Afryka ma już śląskie korzenie

Joanna Juroszek; Gość katowicki 50/2017

publikacja 26.12.2017 12:00

Miała dwa marzenia: zostać zakonnicą i umrzeć w Zambii. A marzenia mają to do siebie, że czasem się spełniają.

Siostra Magdalena Concepta Gongor 43 lata spędziła na Czarnym Lądzie. Tam też znajduje się jej grób Archiwum sióstr boromeuszek Siostra Magdalena Concepta Gongor 43 lata spędziła na Czarnym Lądzie. Tam też znajduje się jej grób

Już jako 5-letnie dziecko chciała być „klasztorną panną”. Do Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Mikołowie wstąpiła, gdy miała 16 lat. – Czułam tak silne powołanie, że nie pomogły żadne groźby ze strony krewnych, braci, a nawet łzy rodziców – mówiła w 2009 r. w rozmowie z Anną Burdą-Szostek z „Gościa Katowickiego”.

Ja bym pojechała

Kiedy siostry boromeuszki w Zambii założyły swoją pierwszą placówkę, wiedziała, że właśnie tam chce posługiwać. W Afryce spędziła 43 lata. – Pragnę pozostać w Zambii do końca mych dni – zwierzyła się „Gościowi” w 50. rocznicę swoich ślubów zakonnych. Bóg na poważnie potraktował jej pragnienie. Siostra Magdalena Concepta Gongor, urodzona w Rudzie Śl.-Kochłowicach, a pochodząca ze Świętochłowic, jest pierwszą boromeuszką, której grób znaleźć można na zambijskiej ziemi. Zmarła 20 listopada.

Miała 77 lat i do końca, mimo wieku i choroby nowotworowej, służyła swojej ukochanej Afryce. – W nocy miała jakieś dolegliwości, a rano mówiła: „Już jestem zdrowa, idę do pracy”. Była dzielna do końca – wspominają boromeuszki.

– Była elegancką, szczupłą i zadbaną kobietą. Siostra Magdalena ponad 40 lat posługiwała na misjach w Chilandze. Jednak dwa lata temu, mając 75 lat, przeniosła się 300 km dalej, na nową placówkę do Chamilali. – Kiedy otwarłyśmy tę placówkę, pytałam, która z sióstr by tam poszła. W tym rejonie jest trudny klimat i wielka bieda – wspomina siostra Ezechiela Ściskała, przełożona generalna z Mikołowa. „Ja bym pojechała” – odpowiedziała 75-latka.

– Tam siostry zaczynały od zera. Nie było totalnie nic, busz – dodaje siostra Paulina Łuba, wikaria generalna. – W porze gorącej naprawdę jest tam ciepło. Na upały narzekają i białe siostry, i Zambijki. A siostra Magdalena zawsze mówiła: „Dla mnie jest w sam raz” – uśmiecha się.

– Miała oczy bardzo zwrócone na dzieci, młodzież i dorosłych. Kochała pracę w parafii. Przez jakiś czas była siostrą pastoralną. Prowadziła formację wszystkich grup przy parafii, katechezę. Była odpowiedzialna za szkoły i przedszkola – mówią boromeuszki.

Jako siostra pastoralna współpracowała z ks. Franciszkiem Klimoszem, misjonarzem z Jarząbkowic pod Pawłowicami. Śląski kapłan w Zambii wybudował kościół i grotę Matki Bożej Lurdzkiej. Figurka była jednak za mała, co drażniło s. Magdalenę. Powiedziała o tym kiedyś na swoim urlopie proboszczowi ze Świerklańca. I to właśnie ta parafia ufundowała nową figurę Matki Bożej. W Chilandze znaleźć można ją do dziś.

Piękny pogrzeb

– Miała też wielkie serce dla biednych – dodaje s. Paulina, wspominając, że siostra Magdalena przyjmowała każdy dar materialny dla swoich przyjaciół z Zambii. – Brała wszystko, na przykład górę od piżamy, bo dół był już porwany. Tych ubrań nie gromadziła dla siebie, zawsze konkretną rzecz przypasowywała konkretnemu człowiekowi. Ona wszystkich tam znała. Pamiętam, miałam takie buty, nie chciałam już w nich chodzić. Na co ona: „Jak chcesz, zostaw je w Zambii. Tu są jeszcze ludzie, którzy chodzą bez butów” – opowiada.

– Wokół niej zawsze gromadziły się dzieci, dziewczęta – wspomina dalej siostra Paulina. – W Chamilali przychodziły do niej dziewczynki, naprawdę biedne, obdarte, i ona cerowała im ubrania. Potem w Polsce zrodziła się akcja, żeby do Zambii wysłać guziki, kawałki szmatek i igły. Siostra te dziewczyny uczyła przyszywania guzików. Nasze siostry śmiały się, że s. Magdalena nigdy wielkiego talentu do szycia nie miała, a na starość doszło jej krawiectwo.

Ostatni raz siostry widziały się tego lata w Afryce. – Potwierdziła, że chce zostać w Zambii, chociaż miała świadomość, że być może będzie potrzebować opieki. A dla nikogo nie chciała być ciężarem – wspomina przełożona generalna.

– Kiedy byłam w Lublinie na studiach, nasz opiekun roku, salezjanin, zaprosił na spotkanie ze studentami misjonarza z Zambii – wspomina s. Ezechiela. –  I pamiętam, jak mówił, że salezjanie na misjach są już wiele lat. Księdzu biskupowi powiedział nawet: „Zapuściliśmy już tu korzenie”. A on zapytał: „A ilu swoich współbraci już tutaj pochowaliście?” „Żadnego” – padła odpowiedź. – „To nie macie jeszcze korzeni”. Proszę sobie wyobrazić, że ten ksiądz był pierwszym salezjaninem pochowanym w Zambii. Kiedy zmarła nasza siostra, pomyślałam, że my także zapuściłyśmy już tam swoje korzenie…

Siostra Magdalena spoczęła na cmentarzu wśród innych misjonarzy w Kasisi. Leży tam też m.in. ks. Franciszek Klimosz. Jej świeżo wykopany grób cały pokryty został białymi różami. A przed trumną w kościele Zambijczycy – wdzięczni za jej życie – zatańczyli pożegnalny taniec.

Jedna z boromeuszek posługująca w Zambii z uśmiechem stwierdziła wtedy: „Miała tak piękny pogrzeb, że aż zazdrościłam, że to nie ja leżę”.

TAGI: