Warsztaty na otwartym sercu

Karolina Pawłowska

publikacja 20.10.2017 06:00

Wystarczyło kilka minut, żeby energia płynąca ze sceny poderwała słuchaczy na równe nogi. Bo gospel to więcej niż śpiewanie: to dzielenie się Bożą radością.

Efekty całodziennej pracy uczestnicy warsztatów zaprezentowali podczas koncertu. Karolina Pawłowska /Foto Gość Efekty całodziennej pracy uczestnicy warsztatów zaprezentowali podczas koncertu.

Przekonali się o tym i uczestnicy warsztatów, i publiczność w Filharmonii Koszalińskiej.

Nieważny PESEL

– Nie pomyliliśmy się, jest zapotrzebowanie na śpiewanie gospel – cieszy się Robert Suszczak z Fundacji Wspierania Edukacji i Kultury „Koliber”, który razem z żoną Beatą wymyślił i zorganizował Koszalińskie Warsztaty Gospel. W ubiegłym roku wzięło w nich udział ponad stu śpiewaków, w tym uczestników było nieco mniej, bo 70, ale za to większa była rozpiętość wiekowa. Choć najmłodszego i najstarszego chórzystę dzieliło kilka dziesięcioleci, na scenie zupełnie nie dało się tego zauważyć. – Śpiewałam kiedyś, jako młoda dziewczyna, teraz już chyba głos nie ten i bałam się, czy dam radę. Miałam sporo obaw, które rozwiały się, gdy tylko zaczęły się zajęcia – mówi pani Jolanta.

Koszalinianka należy do grupy nieco starszych śpiewaków, ale w tym chórze PESEL nie ma żadnego znaczenia. – Oglądałam koncerty gospel i nie mogłam się nadziwić: skąd w tych ludziach tyle energii?! Już wiem, że bierze się ona z wnętrza człowieka, wypływa z głębokiej wiary, którą bardzo chciałabym w sobie mieć – dodaje. Dziesięcioletnia Zosia po raz pierwszy śpiewa gospel i – jak zastrzega – nie po raz ostatni. – Bardzo lubię tańczyć i bardzo lubię śpiewać. A gospel łączy jedno i drugie – tłumaczy.

Bez falbanek

– Gospel ma w sobie radość, która pochodzi prosto od Boga. Bez upiększeń, ozdobników, koronek i falbanek. One też są fajne, ale to, czego my potrzebujemy, to tylko kontakt z Bogiem. Tu i teraz. Muzyka gospel otwiera serce i pomaga zwrócić się bezpośrednio do Niego – mówi Agnieszka „Baca” Górska-Tomaszewska, dyrygentka zespołu Gospel Joy. Poznańscy muzycy pomagali warsztatowiczom w otwieraniu serca. Bo przede wszystkim na tym polega śpiewanie gospel. – Na początku warsztatów niektórzy rozglądają się, gdzie jest wyjście awaryjne. Ale to jest tylko chwila zawahania. Potem mówią sobie: „No dobra, skoro już tu jestem, to głupio byłoby wyjść”. I zostają, a ja widzę, jak w ciągu kolejnych godzin otwierają się, czasami ze łzami wzruszenia w oczach. Bo czują Boga – opowiada „Baca”. A jak już poczuje się bliskość Boga, to nie da się tego zatrzymać dla siebie. Trzeba się dzielić.

– Wiara nie jest prywatną sprawą. Jeśli tak mówisz, to nie znasz Boga. Kiedy poznasz Boga, chcesz dzielić się Nim z całym światem, wszystkim musisz mówić, że On żyje, działa cuda i kocha – podkreśla dyrygentka. Na nauczenie się pięciu utworów warsztatowicze mieli jeden dzień. Ćwiczyli niemal do samego koncertu finałowego. Po nikim jednak nie było widać śladu zmęczenia. – Jestem w chórze już parę lat, ale nigdy nie miałem takiego powera! Głos sam wyrywa się do śpiewania! – zapewnia Jacek Maszner. Zarówno dla niego, jak i dla większości uczestników duże znaczenie ma to, że warsztaty to wydarzenie, podczas którego można nie tylko śpiewać, ale też wychwalać Boga. – To nowy repertuar, ale też piękna forma modlitwy. Nieczęsto mam okazję modlić się w ten sposób, skacząc i podnosząc ręce do góry, a szkoda – mówi Grzesiek Majcher, któremu na warsztatach towarzyszyli brat i mama.

Szczery przekaz

Lucyna i Krystyna przyjechały ze Szczecinka, Mirka z Kołobrzegu. – Piękne teksty wychwalające Boga, świetna harmonia i niesamowita radość – wyjaśnia fenomen gospel pani Lucyna. To jej dziewiąte warsztaty, szuka ich po całej Polsce. – To jest prosty, nieprzekombinowany przekaz, płynący prosto z serca. I ta szczerość porywa, otwiera człowieka – przyznaje Krystyna Berdyńska, na co dzień szacowna pani dyrektor, która nie zawsze może pozwolić sobie na luz. – A tutaj skaczemy, krzyczymy, dzielimy się radością, która nas przepełnia. I to sprawia, że warsztaty są tak niesamowite – dodaje. – I po kilku godzinach mamy wrażenie, że doskonale się znamy, jesteśmy w gronie przyjaciół – dopowiada Mirka.

Być może niektórzy z uczestników warsztatów będą chcieli dołączyć do kolejnego projektu Beaty i Roberta Suszczaków. – Chodziło nam to po głowie już w ubiegłym roku. Teraz wiem na pewno, że powstanie koszalińska grupa gospel. Na początku będzie to niewielkie grono. Będziemy się uczyć śpiewać i wychwalać Boga – przyznaje Robert. A to znaczy również, że w Koszalinie będzie można usłyszeć gospel znacznie częściej niż tylko podczas warsztatów.