Bernole otwierają serca

Agata Puścikowska

publikacja 08.10.2017 04:45

Wojtek prawie fruwa, gdy przychodzi do niego Bonita. A malutki Mateusz piszczy, przytulając się do ciepłego, dobrego pyska.

Siostra Maria Dębowska, dyrektorka Tęczowego Domu, i jeden z wychowanków w czasie dogoterapii. Podczas sesji terapeutycznej psom zakładane są specjalne odblaskowe chusty. archiwum tęczowego domu Siostra Maria Dębowska, dyrektorka Tęczowego Domu, i jeden z wychowanków w czasie dogoterapii. Podczas sesji terapeutycznej psom zakładane są specjalne odblaskowe chusty.

Jest taki dom, w którym 110 chłopaków w bardzo różnym wieku mieszka pod wspólnym dachem z siostrami zakonnymi, trzema berneńskimi psami pasterskimi, kotem, papugami, rybkami oraz końmi – hucułami. Jest taki dom, w którym chłopcy z dumą uczą się podstawowych czynności: trzymania widelca, układania klocków i przytulania psa. Jest taki Tęczowy Dom – Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci pod wezwaniem Niepokalanego Serca Maryi w Ełku, prowadzony od 1946 r. przez Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek. Niedawno również kilkanaście kilometrów od Ełku powstała Farma – miejsce, w którym dorośli wychowankowie sióstr pracują i mają swój dom. Aż do końca.

Krok po kroku, łapa za łapą

Ruchliwa ełcka ulica. A za murem azyl. Zieleń i piękny, stary dom, który w ciągu ostatnich 20 lat przeszedł prawdziwą rewolucję. – Musiałyśmy wiele rzeczy przebudować, dostosować do współczesnych wymogów i sprawić, by nasi chłopcy czuli się tu jak w prawdziwym domu – mówi s. Maria Dębowska, dyrektorka Tęczowego Domu. – A potem rozpoczęłyśmy budowę Farmy, by nasi dorośli wychowankowie, jeśli nie mogą wrócić do rodzin, mieli swoje miejsce na świecie.

Za siostrą dyrektor – noga za nogą, łapa za łapą, przez kolorowe korytarze wymalowane w bajkowe światy – kroczą Xara, Abi i Bonita. Berneńskie psy pasterskie, futrzaste dumy domu i przyjaciele nie tylko sióstr, ale i chłopaków. – 8 lat temu, w wakacje, pojechaliśmy z chłopakami na Podhale. Poznałyśmy tam cudownego ojca cystersa. Był hodowcą berneńczyków, a jego suczka miała szczeniaki. Na odchodne ojciec wręczył nam prezent: kilkukilogramową, misiowatą kluskę. Małe berneńczyki wyglądają przecież jak niedźwiadki. Wracaliśmy przez całą Polskę, autobusem, z puchatą kulką. I tak to się zaczęło…

Po powrocie odbył się plebiscyt na imię. Jednak Sylwek, jeden z podopiecznych, głosem nieznoszącym sprzeciwu powiedział: „To jest Bella”. To pies wyjątkowy: spokojny, zrównoważony, pogodny. – Bella rosła, a ja wraz z s. Barbarą, dyrektorką szkoły przy naszym ośrodku, wciągałyśmy się w hodowlę. Uczyłyśmy się wszystkiego o psach i ich możliwościach pracy z dziećmi. I szkoliłyśmy Bellę. Bo do dogoterapii nie wystarczy zakup psa odpowiedniej rasy. Potrzeba cierpliwości i pracy.

Do Belli dołączyła Xara, pies z rodowodem, po doskonałych rodzicach czempionach. A siostry postanowiły założyć… hodowlę. Mazurska Zagroda FCI jest obecnie jedną z lepszych polskich hodowli berneńskich psów pasterskich. A Xara oraz jej córki – Abi i Bonita – zdobywają laury na psich zawodach piękności w kraju i za granicą.

Harmonia

Dziś była spartakiada. Chłopcy mieli konkursy i zawody w rzucie piłką, skokach, biegach (kto potrafi). Każdy, dumny jak paw, prezentuje swój medal. Pozłacany czy posrebrzany plastik ma tu wartość olimpijskiego złota. Krzysiek, blisko 40-letni, najstarszy mieszkaniec domu, również chwali się swoim trofeum. Choć bardziej chyba ukochanym własnym zwierzakiem. Kota, gdy był jeszcze malutki, ktoś podrzucił w pudełku. Siostry stworzeniem się zajęły. A Krzysiek został jego panem. Kot wysypia się u niego w pokoju, na kanapie. A Krzysiek, który z trudem prostuje powykrzywiane palce, dla swojego kota robi duży wysiłek i prostuje dłoń, głaszcząc delikatnie aksamitne futro. Taka to felinoterapia.

Kilka kolorowych pokoi dalej mieszka Krystian. Ma głęboki autyzm, kocha rap oraz kolorowe papugi za szybą. Bo papugarnia, okazała i profesjonalna, mieści się między kilkoma pokojami chłopaków, stykając się z każdym z tych pomieszczeń szybą. Więc w czterech pokojach chłopcy mają towarzystwo papug. – Chłopcom widok kolorowych ptaków dobrze robi. Szczególnie dzieci z autyzmem wyciszają się podczas bezpośredniego kontaktu z przyrodą – mówi s. Maria.

W stajni mieszkają Jaguar i Oksford. Dwa konie huculskie zakupione specjalnie dla dzieci do hipoterapii. – Zaczęło się od tego, że trafił do nas jeden koń po przejściach – starszy, schorowany. Zajęłyśmy się nim. Potem trafiały do nas inne konie, również „z przeszłością”. Teraz kupiłyśmy hucuły, które są doskonałymi terapeutami – opowiadają siostry. A Jaguar, jak to Jaguar, skubie siostrę dyrektor za rękaw habitu.

Bernol na witrażu

Chłopcy najbardziej lubią rok szkolny. Wtedy jest najwięcej zajęć. Dzień więc mija szybko podczas spotkań z terapeutami, wszechstronnej rehabilitacji na najwyższym poziomie. Pracują z nimi psycholodzy, logopedzi, lekarze różnych specjalności. Chłopcy do dyspozycji mają też basen. W centralnym punkcie domu znajduje się kaplica pw. Niepokalanego Serca Maryi. Jasna, z kolorowymi witrażami. Na jednym witrażu – dzieci biegnące do Jezusa i Matki. Jak które potrafi: na nogach lub na wózku. Na drugim witrażu: berneńczyk, zwany przez miłośników rasy bernolem. Obok bernola – kot. Stworzenie też kłania się swemu Panu. – Równie ważna jak troska o zdrowie ciała jest dla nas opieka duchowa. Dlatego chłopcy mają zapewnioną możliwość rozmowy z duszpasterzami, są przygotowywani do sakramentów świętych, korzystają z katechezy – opowiada s. Barbara. Do kaplicy wchodzi kilkunastoletni blondyn. Żegna się jak umie, przyklęka, podpierając się na rękach. Macha w stronę tabernakulum, bo mówić nie potrafi. Spotkał się, z Kim trzeba. Wraca do zabawy.

Chłopcy w Tęczowym Domu mają różne stopnie upośledzenia. Jedni są bardziej samodzielni, inni – zupełnie zdani na pomoc innych. Leżący, czasem ze wspomaganym oddechem. Wojtek ma 30 lat. U sióstr jest chyba od zawsze. Leży. Nie mówi, ale siostry go rozumieją. W małym, schorowanym ciałku jest dużo woli walki. Lekarze aż się dziwią. Siostry wiedzą: ich Wojtek po prostu kocha życie. Najszczęśliwszy jest wtedy, gdy przychodzi do niego bernol. Do niedawna – najstarsza Bella. Czekał na nią, a gdy przychodziła, uśmiechał się najradośniej jak potrafił i starał się ją objąć. Bella jednak niedawno odeszła. Jak to powiedzieć Wojtkowi? Jak to przyjmie? Powoli, delikatnie, z wyczuciem. Zrozumie? Po Wojtkowym policzku popłynęła łza. Zrozumiał…

Od niedawna przychodzi do Wojtka Bonita. Gdy delikatnie trąca go nosem, gdyby mógł – wyskoczyłby z łóżka. Fruwa. Jaśnieje na buzi, jego oczy błyszczą, przytula włochatego bernola, który kładzie się przy nim delikatnie jak wielka, pluszowa maskotka. – Pracujemy z Bonitą raz dziennie – mówi dogoterapeutka, pani Aneta. – Bonita, choć najmłodsza z naszych psów, ma zadatki na doskonałego dogoterapeutę.

Pies wraz z opiekunkami idzie do kolejnych pacjentów. Wśród nich jest 8-miesięczny Mateuszek. Opiekuje się nim s. Judyta. – Mateuszek ma zespół Downa. Poza tym jest zupełnie zdrowym dzieckiem, niemal w normie rozwoju ruchowego – mówi z dumą s. Judyta, kołysząc niemowlaka. – Może w przyszłości zostanie adoptowany i trafi do własnej rodziny? Chcemy, by był możliwie sprawny. I proszę, proszę, jak reaguje na psa!

Mateusz przytula się do Bonity i piszczy z radości. Reakcja absolutnie prawidłowa.

Farma, czyli przyszłość

Koroną tęczowego projektu na życie wielu chłopców jest teraz Farma. Położona tuż nad jeziorem, wśród pól i lasów. Mieszkają tam dorośli i sprawni Tomek, Szymon, Wojtek, Mariusz. Wychowankowie sióstr. – Nie wszyscy chłopcy po osiągnięciu dorosłości, po zakończeniu nauki mają gdzie wrócić. Wielu z nami zostaje. Tworzymy Farmę po to, by najsprawniejsi z nich mogli być samodzielni. I mogli pracować – tłumaczy s. Barbara. A s. Maria dodaje, że możliwość pracy jest dla nich bardzo ważna: daje poczucie własnej wartości, porządkuje życie. Panowie więc wstają rano, dwóch jedzie do pracy do Ełku, dwóch pracuje na budowie „obory” na Farmie. W tej „oborze” będą za niedługi czas mieszkać zwierzęta: konie, może kozy, może króliki i alpaki. Zwierzętami zajmą się oczywiście mieszkańcy.

– Jeśli osoby niepełnosprawne intelektualnie potrafią i mogą pracować, jeśli stworzy się im odpowiednie warunki, wykonują swoje zadania perfekcyjnie – twierdzi s. Maria. Bonita, Xara i Abi przybiegły na budowę „obory”. Przypatrują się stawianiu kolejnej ściany z uwagą i iście bernolską cierpliwością.