Misja Naddniestrze

Paweł Kotwica

publikacja 27.09.2017 06:00

W dawnych republikach radzieckich odradza się Kościół katolicki. W Mołdawii pracują pochodzący z diecezji opolskiej księża sercanie.

Ks. Piotr Kuszman SCJ w Tyraspolu. Karol Firla Ks. Piotr Kuszman SCJ w Tyraspolu.

Mołdawia to niewielkie państwo, jedno z najbiedniejszych w Europie, wciśnięte pomiędzy Ukrainę a Rumunię, którego oś geograficzną i polityczną wyznacza leniwie płynący do Morza Czarnego Dniestr. Spierali się o nią królowie Polski, Węgier oraz książęta ruscy. Była lennem tureckim, by w końcu zostać zajętą przez Rosję. Po rewolucji październikowej w lewobrzeżnej części Mołdawii utworzono sowiecką republikę, w 1940 r. powiększoną o tereny na prawym brzegu Dniestru. W 1991 r., po upadku Związku Radzieckiego, Republikę Mołdawską przemianowano na Mołdawię. W 1992 r. jej lewobrzeżna część, będąca najdłużej republiką sowiecką, oderwała się, a na jej terenie, ze wsparciem 14. Armii Federacji Rosyjskiej, utworzono osobne państwo – Naddniestrze, nieuznawane przez żadne państwo świata, nawet Rosję. Możliwe, że oprócz języka (w Naddniestrzu mówi się po rosyjsku, a nie po mołdawsku) i narodowości (dużą część mieszkańców stanowią Rosjanie i Ukraińcy) przyczyną secesji były rosyjskie magazyny broni i wyrzutnie rakiet.

Zamieszkał w piwnicy

Po rozpadzie ZSRR chrześcijanie, którzy przetrwali okres komunizmu, rozpoczęli odbudowę Kościoła. W Mołdawii i Naddniestrzu większość chrześcijan to prawosławni. Katolikami byli głównie Polacy, którzy pozostali tutaj od czasów, kiedy sięgała tu Rzeczpospolita Obojga Narodów. Na terenie Naddniestrza zadanie odtworzenia kościelnych struktur powierzono polskim sercanom. Pierwszy z nich – ks. Henryk Soroka – w 1990 r. objął parafię w Słobodzie Raszków. W 1994 r. do Naddniestrza przyjechał, pochodzący z Niemodlina, ks. Piotr Kuszman. Z trzyletnim stażem kapłańskim trafił do pięknie położonego nad Dniestrem Raszkowa, wspomnianego na kartach Sienkiewiczowskiej Trylogii. Kiedyś mieszkali tam razem Ukraińcy, Mołdawianie, Polacy i Żydzi. Dziś z bogatej przeszłości pozostały ruiny cerkwi, synagogi oraz cmentarze. Kościół katolicki w czasach komunizmu służył jako magazyn zbożowy, dzięki czemu nie został zupełnie zniszczony.

Pierwszym mieszkaniem ks. Kuszmana była znajdująca się nieopodal „baszka”, czyli wkopana w zbocze sklepiona piwnica o zawilgoconych murach. Po kilku miesiącach przeprowadził się do dwóch małych pomieszczeń nad zakrystią kościoła. Długo mieszkał bez zaplecza sanitarnego. Dzięki pracy jego i innych sercanów udało się wyremontować dach kościoła oraz zakupić na cele parafialne kilka przylegających do kościoła posesji. Zmagał się przy tym z różnymi trudnościami, np. kradzieżami. Najpierw sam, potem z pomocą sióstr honoratek oraz współbraci, szczególnie ks. Zdzisława Śmiertki, zmieniał otoczenie kościoła oraz tworzył parafialną wspólnotę.

Dziś w budynkach obok kościoła prowadzone są działania służące lokalnej społeczności. W budynku przy kościele dożywiane są dzieci z uboższych rodzin, mieszkające w okolicy. Dzieci, które przychodzą do szkoły w Raszkowie, idąc pieszo kilka kilometrów w jedną stronę, często głodne i zziębnięte, mogą się teraz posilić ciepłym posiłkiem w przykościelnej stołówce. Oprócz stołówki znajdują się tam też pokoje mieszkalne dla dzieci w trudnej sytuacji, gabinet zabiegowy, w którym siostry Caritas pomagają osobom przewlekle chorym oraz w podeszłym wieku. W innych budynkach mieszczą się m.in. pracownia kroju i szycia, przygotowująca chętne kobiety do zawodu krawcowej, oraz sala spotkań. Latem obok kościoła ustawiane są duże namioty dla przybywających tu na kolonie dzieci oraz dla młodzieży przyjeżdżającej na rekolekcje oazowe. Przez ponad 20 lat wspólnota okrzepła, dając świadectwo życia innym mieszkańcom. Wydała także kilka powołań, wśród których jest sercanin ks. Władimir Biełokonnyj.

W stolicy nieuznawanego kraju

W 2002 r. ks. Piotr Kuszman decyzją przełożonych został skierowany do pracy w stolicy kraju – Tyraspolu. To spore miasto, posiadające rozwinięte, jak na tamte warunki, przemysł i handel. Na centralnym placu nadal stoi okazały pomnik Lenina, a na licznych postumentach czołgi i inne symbole sławią wojenne zmagania Armii Czerwonej. Wielu mieszkańców zarówno Naddniestrza, jak i Mołdawii pracuje w Rosji. W mieście, z niewielkimi wyjątkami – np. centra handlowe czy imponujący kompleks sportowy – dominuje postowiecka zabudowa, natomiast w umysłach wielu ludzi postowiecka mentalność.

Parafia, którą objął ks. Piotr, powstała w 1997 r., ale pozbawiona była kapłana. Msze św. odprawiane były w jednym z pomieszczeń domu sióstr honoratek przez księdza, który dojeżdżał tutaj z sąsiedniej parafii. W 2001 r. zakupiono działkę pod budowę kościoła. Z zaniedbanego terenu wywieziono 46 kamazów gruzu i śmieci. Obecnie stoi tu ładny, jak na warunki Naddniestrza, kościół pw. Trójcy Świętej, z którym wspólny kompleks tworzą budynki mieszczące kancelarię parafialną, salki spotkań, kaplicę domową oraz plebanię. W oddzielnym budynku mieszczą się w pełni wyposażony gabinet zabiegowy sióstr Caritas oraz pokoje, w których mieszkają związani z parafią studenci.

Pierwsza Msza św. w budowanym jeszcze obiekcie została odprawiona w 2007 roku. Cały kompleks stanowi idealne zaplecze działań ewangelizacyjnych, które realizowane są przez małe grupy. W tym roku kilka osób ze wspólnot prowadzonych przez ks. Piotra brało udział w Szkole Nowej Ewangelizacji w Bełchatowie, a na terenie parafii zorganizowano kurs Alfa. Młodzież bierze udział w rekolekcjach oazowych.

Teoretycznie ok. 70 proc. mieszkańców Naddniestrza to prawosławni, w praktyce jednak w nabożeństwach uczestniczy regularnie jedynie ok. 1 proc. wiernych. Katolicy są społecznością trudną statystycznie do ujęcia. Tyraspolska parafia skupia ok. 120 osób. Są to ludzie zaangażowani w życie duchowe wspólnoty, a nie jedynie wpisani w kartotekach. Sporą grupę parafian stanowią emeryci, widoczna jest jednak również młodzież. Wielu młodych parafian to wychowankowie „Pietruszki”.

Dorastają w „Pietruszce”

Dom pomocy dzieciom „Pietruszka” powstał po obejrzeniu w telewizji przez księży Piotra i Zdzisława reportażu o dzieciach bezdomnych, mieszkających np. w kanałach ciepłowniczych, zagrożonych narkomanią, alkoholizmem i prostytucją. Z pomocą milicji zbierali z ulic porzucone dzieci, przywracając im ludzką godność. W większości nie zaakceptowały one jednak pomocy, udzielanej nie na ich warunkach, i szybko wróciły do dawnego życia. Wówczas pomoc „Pietruszki” została skierowana do dzieci zagrożonych patologiami rodziny. Mogą tam spędzać cały dzień, oprócz czasu lekcji w szkole. Są karmione, mogą korzystać z pomocy w odrabianiu lekcji, brać udział w zajęciach dodatkowych (np. plastycznych, muzycznych, sportowych), a w szczególnie trudnych przypadkach nawet nocować. Zdarzają się przypadki, że całe rodzeństwa zostają w „Pietruszce” kilka lat. Wielu wychowanków rozwinęło tam swoje pasje, realizowane potem w dorosłym życiu. Niektórzy dzięki „Pietruszce” skończyli studia, wielu się usamodzielniło.

Polacy nad Dniestrem

W Naddniestrzu księża sercanie prowadzą jeszcze parafie w Benderach i Rybnicy. Wszędzie zaczynali od zera, ponieważ wspólnoty nie posiadały swoich kościołów. Oprócz pracy duszpasterskiej zajmują się tam również działalnością charytatywną. W Rybnicy pracuje pochodzący z Kałkowa k. Nysy ks. Tadeusz Magierowski SCJ.

Polacy w Naddniestrzu skupieni są głównie w północnej części kraju: Raszkowie, Słobodzie Raszkowie i Bielcach w Mołdawii. Język polski zachowali niemal wyłącznie w modlitwach. Stąd np. w czasie Mszy św. niektóre modlitwy są odmawiane w języku rosyjskim, a niektóre w języku polskim. Najbardziej polską parafią Naddniestrza jest Słoboda Raszków. Parafia wydała wiele powołań kapłańskich i zakonnych. Natomiast w Tyraspolu od kilkunastu lat zarejestrowane jest Towarzystwo Kultury Polskiej „Jasna Góra”, które swoim zasięgiem działania obejmuje całe Naddniestrze. Towarzystwo organizuje naukę języka polskiego, prowadzi działalność kulturalną oraz angażuje się w działalność parafii katolickich.

Pod względem materialnym przeciętny mieszkaniec Naddniestrza żyje skromniej niż przeciętny Polak. Na ulicach nie rzuca się to zbytnio w oczy, widzimy tylko bardziej zaniedbane budynki czy starsze samochody. Uwzględniając poziom życia parafian oraz ich liczebność, przeprowadzenie tylu inwestycji i dzieł charytatywnych byłoby niemożliwe bez środków otrzymywanych z zewnątrz. Docierają one do Naddniestrza od osób prywatnych, instytucji i firm z Polski, Austrii i Niemiec. Po tym, co widziałem, mogę zapewnić, że nawet najmniejsza darowana kwota przynosi owoce.

TAGI: