Pan Bóg pomnaża czas

publikacja 19.09.2017 04:45

Adriana i Grzegorz Machoniowie o Domowym Kościele, rodzinnej gałęzi Ruchu Światło–Życie, korzyści stałej formacji i szukaniu równowagi w życiu.

Adriana i Grzegorz Machoniowie z ks. Jarosławem Buchenfeldem podczas diecezjalnego dnia wspólnoty w Gliwicach. Klaudia Cwołek /foto gość Adriana i Grzegorz Machoniowie z ks. Jarosławem Buchenfeldem podczas diecezjalnego dnia wspólnoty w Gliwicach.

Klaudia Cwołek: W Tarnowskich Górach jest 31 kręgów Domowego Kościoła, czyli prawie połowa z całej diecezji. Czy to wpływ ks. Franciszka Blachnickiego, który z tym miastem był związany?

Adriana i Grzegorz Machoniowie: Założyciel Ruchu Światło–Życie wywodzi się z Tarnowskich Gór i tutaj rozpoczął to dzieło. Pierwsza oaza dla ministrantów odbyła się w pobliskiej Bibieli w 1954 roku. Nasi księża moderatorzy przekonują nas, że to jest miejsce naznaczone intensywną modlitwą. Bp Adam Wodarczyk, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Blachnickiego, który przyjeżdżał na prowadzoną przez nas ewangelizację, również to podkreślał.

Ile małżeństw spotyka się w tych kręgach?

W każdym jest średnio pięć par. W całym rejonie tarnogórskim do Domowego Kościoła należy ponad 140 małżeństw.

To spora grupa, która na co dzień żyje w dość wymagającym rytmie. Do czego się zobowiązujecie?

Małżonkowie w Domowym Kościele przyjmują siedem zobowiązań, które sukcesywnie, nie od razu, wprowadzają w swoje życie. Jest w tym codzienna modlitwa osobista, zwana namiotem spotkania, modlitwa małżonków i modlitwa rodzinna, czytanie słowa Bożego. Raz w miesiącu spotykamy się w kręgu z innymi małżeństwami i raz w miesiącu jesteśmy zobowiązani do dialogu małżeńskiego, kiedy przed Bogiem zastanawiamy się nad relacją między nami i w naszej rodzinie. Choć odbywa się on raz w miesiącu, to o niego jest często najtrudniej. Walczymy o to, żeby wszystko wiernie wypełniać, bo to ułatwia nam życie w małżeństwie i w rodzinie. Jednym z zobowiązań jest też obecność raz w roku na rekolekcjach wyjazdowych, organizowanych przez Domowy Kościół. My dwa razy w roku wyjeżdżamy także na weekendowe oazy modlitwy, o których mówimy, że to nasza praktyka oddychania. Rekolekcje raz w roku, bez zaczerpnięcia powietrza po drodze, to byłoby za mało. Z Panem Bogiem trzeba być cały czas.

Czy da się to pogodzić z codziennymi obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?

Wiemy z doświadczenia, że Pan Bóg pomnaża czas. W Domowym Kościele mamy takie małżeństwo, które mówiło, że dla nich to jest niemożliwe, że nie są w stanie w to wejść, bo firma, bo praca w szkole… A teraz uczestniczą w formacji i sami jeszcze służą w czasie seminariów i ewangelizacji. Jeśli coś daje się Bogu z miłością, to On to pomnaża. Jeśli ma się żywą relację z Panem Bogiem, to czas płynie inaczej. Wiemy, że trudno w to uwierzyć na słowo. Tego nie da się wytłumaczyć, tego trzeba doświadczyć. Dlatego zapraszamy do przyłączenia się i sprawdzenia samemu. Zależy nam, żeby dotrzeć do kolejnych małżeństw. Staramy się to robić głównie przez podejmowaną w parafiach ewangelizację, żeby ludzi ochrzczonych, chodzących do kościoła z tradycji, zachęcać do żywej relacji z Bogiem.

Domowy Kościół to wdzięczna nazwa, ale czy praktyka spotykania się po domach, w swoim środowisku, nie grozi zamknięciem i stawaniem się Kościołem w Kościele?

Nie jesteśmy tylko po to, żeby formować do świadomego życia chrześcijańskiego swoich członków, ale żeby jednocześnie służyć parafii. Założenie jest takie, że kręgi mają powstawać przy parafii i angażować się w jej inicjatywy. Naszym zadaniem jest otwarcie na potrzeby Kościoła lokalnego, doprowadzenie do pełnego uczestnictwa w jego życiu. Takie było założenie ks. Blachnickiego, które realizujemy. Ale u nas jest też tak, że rzadko zdarza się krąg, do którego należałyby małżeństwa tylko z jednej parafii. Wszystkim nam towarzyszy moderator diecezjalny, wyznaczony przez biskupa. Obecnie jest nim ks. Jarosław Buchenfeld, proboszcz parafii w Babicach, z wielkim oddaniem angażujący się w posługę w Domowym Kościele.

Co małżeństwom daje formacja w Ruchu Światło–Życie?

To, że 32 lata jesteśmy w małżeństwie, zawdzięczamy chyba tej formacji. W ruchu doświadczyliśmy daru wspólnoty, od lat czujemy, że nasze sprawy są objęte jej modlitwą. W Domowym Kościele dbamy o hierarchię wartości. Na samym początku jest Pan Bóg, potem my jako małżonkowie, później dzieci, a dopiero dalej reszta świata. Musimy prosić Pana Boga o mądrość, żeby zachować odpowiednie proporcje. Dlatego jeżeli włączamy się w ramach Domowego Kościoła w jakąś diakonię, czyli posługę, to zwykle jedną a nie kilka naraz. Żeby nie było tak, że tylko działamy i działamy, a życie małżeńskie nam się rozwala.

W tym kontekście czasem mówi się o syndromie „dorosłych dzieci katolików”…

Tak, na jednych z rekolekcji usłyszeliśmy przestrogę, żebyśmy się nie stali powodem tego, że nasze dzieci będą tworzyć „stowarzyszenie pokrzywdzonych przez Domowy Kościół”. Mamy tego świadomość, więc trzeba rozsądnie wybierać, a nasze zaangażowanie nie może się odbywać ich kosztem. Dobrze przeżywana formacja w Domowym Kościele służy rodzinie. Gdy nasze dzieci jeszcze z nami mieszkały i coś między nami, rodzicami, było nie tak, to podpowiadały: Mamusiu, jest czas na dialog. To było niesamowite, że doskonale wszystko wyczuwały i wiedziały, że Pan Bóg nas przemienia, jeśli się Go trzymamy. Widziały nasze zmagania, czasem jakieś sprzeczki i kłótnie.

Przynależność do Domowego Kościoła nie oznacza, że jesteśmy idealnymi ludźmi. Lekarza potrzebują chorzy, a nie ci, co się dobrze mają… Co nie znaczy, że nie jesteśmy boleśnie doświadczani, bo jesteśmy, w różny sposób. W tym wszystkim jednak możemy liczyć na wspólnotę. Jest potrzeba pomocy w nocy, wiemy, że możemy zadzwonić, ktoś przyjedzie i będzie się modlił. Gdy mamy przeprowadzki, też są wtedy ludzie do pomocy. Dzięki wspólnocie nie jesteśmy w tym świecie sami, to jest coś niesamowitego. Dlatego cieszymy się, że nasza córka z mężem weszła w krąg Domowego Kościoła, a syn, który w sierpniu się ożenił też zamierza znaleźć krąg, do którego mógłby się z żoną przyłączyć.

W czasie tych wakacji kolejny raz byliście na wyjazdowych rekolekcjach. Czy liczycie, która to była oaza w Waszym życiu?

Nie doliczymy się. Tym razem nie byliśmy uczestnikami, ale prowadziliśmy Oazę Nowego Życia II stopnia w Rzepiskach. Rekolekcje trwały 15 dni plus dwa dni dojazdu. Ci, którzy na nie przyjechali, przekonali się, że da się wygospodarować ten czas, choć wydawało się to momentami niemożliwe. Jeden z księży na obawy, czy uda się otrzymać urlopy w odpowiednim terminie, zadał pytanie: A modlicie się? Doświadczyliśmy tego, że jeżeli sprawę odda się Panu Bogu, to rozwiązanie przyjdzie. Nie znaczy to, że zawsze można pojechać, czasem trzeba z wyjazdu zrezygnować. W Rzepiskach widzieliśmy, jak Pan Bóg z nas, takich puzzli o różnych kształtach, tworzy wspaniały obraz. Zanim podjęliśmy posługę pary diecezjalnej DK, prowadziliśmy regularnie oazy modlitwy, ale z tego zrezygnowaliśmy, żeby więcej czasu poświęcić na kontakty z poszczególnymi rejonami DK w diecezji, co jest bardzo absorbujące.

Dlaczego stała formacja, na którą kładziecie nacisk, jest tak istotna w dorosłym życiu?

Czasami zastanawiamy się, dlaczego w Ruchu Światło–Życie jest tyle zobowiązań. Zapraszając małżeństwa do Domowego Kościoła, nie zaczynamy jednak od recytowania tych siedmiu zobowiązań. Gdy skupiamy się na budowaniu żywej relacji z Panem Bogiem, wtedy te zobowiązania zaczynamy postrzegać jako dary, które pomagają zachować wiarę i lepiej służyć innym. Formacja podprowadza pod służbę. Podjęcie charyzmatu naszego ruchu to kształtowanie siebie w duchu jedności światła, którym jest Chrystus i życia w Nim i z Nim. U podstaw leży przyjęcie Chrystusa jako osobistego Pana i Zbawiciela. Chodzi o żywe spotkanie z Jezusem, nie z postacią historyczną, ale Osobą, która jest i działa. Konsekwencją tego jest aktywne uczestnictwo we wspólnocie Kościoła lokalnego i budowanie w swoim środowisku nowej kultury. Warto podkreślić, że do Domowego Kościoła mogą przyłączyć się małżeństwa, które wcześniej nie miały kontaktu z Ruchem Światło–Życie. Nie trzeba przejść przez oazę młodzieżową, żeby odnaleźć się w Domowym Kościele.

Zobowiązania Domowego Kościoła

Codzienna modlitwa osobista Regularne spotkanie ze słowem Bożym Codzienna modlitwa małżeńska Codzienna modlitwa rodzinna Comiesięczny dialog małżeński Reguła życia (systematyczna praca nad sobą, swoim małżeństwem i rodziną) Uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych.

Adriana i Grzegorz Machoniowie

Małżeństwem są od 32 lat, mają dwoje dorosłych dzieci. Od września 2014 roku pełnili posługę pary diecezjalnej Domowego Kościoła. Należą do parafii św. Marcina w tarnowskich Górach-Starych Tarnowicach. On jest informatykiem, ona – katechetką. 9 września posługę pary diecezjalnej przekazują Katarzynie i Januszowi Kułaczom z parafii MB Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.