To sprawa zbawienia

Krzysztof Kozłowski

publikacja 13.09.2017 06:00

Dziś młodzi potrzebują nie ziomków, ale pasterzy, konkretnych ludzi, którzy pokażą, że można żyć Ewangelią.

Omawiano m.in. spotkanie w Rybakach, które odbędzie się 23 września. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Omawiano m.in. spotkanie w Rybakach, które odbędzie się 23 września.

To był niecodzienny widok. Po godz. 19 przed kurią zrobiło się czarno... od sutann gromadzących się księży. Nie tylko pora takiego zgromadzenia była zaskakująca, ale i jego powód – młodzież.

Jednak kapłani nie przyszli debatować o obecnym stanie duchowym młodych, narzekać, że są niedostępni, bo zamknięci w świecie smartfonów, ale by zewrzeć szyki i zacząć zażarcie walczyć o ich dusze. – Oni wymagają od nas pełnej mobilizacji. Schodzimy z kanapy, rozpoczynamy działania. W tym roku w archidiecezji ruszamy z synodem młodych. Duszpasterstwo młodych to duszpasterstwo przyszłości. Jacy oni są dzisiaj, taki Kościół będzie jutro – mówi ks. Radosław Czerwiński, archidiecezjalny duszpasterz młodzieży.

To jest porażka duszpasterska

Na spotkaniu dekanalnych duszpasterzy młodzieży i zespołu ds. młodych poruszano kwestie najbliższych spotkań im poświęconych (Gietrzwałd, Rybaki), synodu czy bierzmowania. – Chodzi o jedno dobro; dobro, które ma na imię młodzież. Toczymy walkę o jej zbawienie. My, niestety, żyjemy w czasach, kiedy jako wierzący godzimy się z tym, że ludzie odchodzą od Kościoła. Dramatem jest, kiedy katecheta mówi: „Część młodych wypisała się z religii. Dobrze, będzie spokój”. To jest porażka duszpasterska. Dramatem jest, kiedy cieszymy się, że młodzież niczego od nas nie chce, więc nic nie musimy robić. Młodzież odchodzi po bierzmowaniu, a my się z tym godzimy, myśląc, że za rok mamy następną grupę. Dlatego duszpasterstwo młodzieży jest priorytetem. To nie jest moja prywatna czy kurialna sprawa. To sprawa zbawienia – mówił ks. Bartłomiej Matczak, dyrektor wydziału duszpasterskiego warmińskiej kurii.

Podkreślał, że w wielu dekanatach dzieją się ciekawe inicjatywy dla młodych. Może nie medialne, krzykliwe i masowe, ale zbliżające do Jezusa, do osobistego spotkania z Nim. – Chodzi o to, abyśmy się tym dzielili. Mówili, wymieniali doświadczenia. Młodzi potrzebują przewodnika. Oni często jadą, by doświadczyć spotkania, jakiejś radości. A my mamy zatroszczyć się o to, aby to było również miejsce ich spotkania z Panem Bogiem. To nasze zadanie – mówił ks. Czerwiński.

Mobilizujemy się

Na spotkaniu było ponad 50 osób. Kapłani i kilku świeckich przedstawicieli chrześcijańskich ruchów młodzieżowych. – Każdy z nas pracuje z młodzieżą na różne sposoby. Dziś, kiedy jesteśmy razem, tworzymy już pewną siłę, nawiązujemy współpracę, by wyjść z obrębu parafii, robić coś wspólnie. Młodzież jest fajna, chyba taka, jacy i my byliśmy – uśmiecha się ks. Roman Dąbkowski. – Żeby jednak nie mieli skrzywionego obrazu kapłana i Kościoła, trzeba do nich podejść, porozmawiać, coś im zaproponować. Oni są bardzo chętni do różnych akcji, przyjdą, pomogą. Przy takich okazjach przemycam im wartości chrześcijańskie. Akcje są pretekstem do formacji. I oni zostają.

– W końcu ludzie, którym bliskie są sprawy młodzieży, gromadzą się w jednym miejscu. Mobilizujemy się. Widzę, że młodzież w głębi duszy jest stęskniona. Pragnie realnego spotkania z drugim człowiekiem. Pragnie Boga. Często nie potrafi tego wypowiedzieć, może nie rozumie tego do końca. My musimy pomóc to odkryć i nazwać. Nienazwana tęsknota – że pragnie się Boga i dobra – wiedzie młodych do grzechu, bo oni poszukują, a w poszukiwaniach błądzą. Oni muszą nazwać swoje tęsknoty, a później świadczyć. Ale muszą nabierać sił w spotkaniach z tymi, którzy tak samo myślą. Stąd waga spotkań, rekolekcji i wspólnot – uważa Julita Depczyńska OV.

Wygrany zakład

Trzeba wzbudzać odwagę w młodych. Jak to robić? – Normalnością. Bo nie chodzi o to, aby przypodobać się młodym, o bycie fajnym kolegą. Dziś młodzi potrzebują nie ziomków, ale pasterzy, konkretnych ludzi, którzy pokażą, że można żyć Jezusem, Ewangelią. Jeśli na drodze spotkają wiarygodnych świadków, zmieniają się – mówi ks. Łukasz Kowalski.

Podaje przykład chłopaka, który w tym roku poszedł na pielgrzymkę na Jasną Górę, bo na jednej z alkoholowych imprez założył się, że to zrobi. – Na początku ukrywał to, ale z upływem czasu zaczął się otwierać, opowiadać o swoim życiu. Dlaczego? Zobaczył ludzi z żywą wiarą, taką zwyczajną, idących z intencjami o zdrowie dla rodziców, żeby wujek przestał pić, o męża, o żonę. Zobaczył, że ludzie potrafią się modlić, że mają różaniec w ręku, że potrafią wstać wczesnym rankiem, bo o 5 rano jest Msza św. Wszystko robią bez narzekania, z taką radością, której nie widać na ulicach, w pubach. Zakład wygrał, przeszedł całą pielgrzymkę. Ale przeżył coś więcej, po latach życia w obojętności duchowej wyspowiadał się, dotknął realnej wiary – wspomina ks. Łukasz. – Tacy ludzie potrzebują później wspólnoty, miejsca w Kościele, gdzie pogłębią relację z Bogiem. Najtrudniejszy jest powrót do domu, do rzeczywistości, do środowiska. Dlatego tak ważne są wspólnoty.

TAGI: