W samo południe

Urszula Rogólska

publikacja 16.08.2017 04:30

Jeszcze pięć lat temu w schronisku na Miziowej spodziewali się góra trzydziestu osób. We mgle przyszło 200! Od 2013 r. było ich tysiące. Piąty finał Ewangelizacji w Beskidach już w sobotę – 19 sierpnia na Magurce Wilkowickiej.

Ewangelizacja w Beskidach to także spotkania wypróbowanych i nowych przyjaciół. Urszula Rogólska /Foto Gość Ewangelizacja w Beskidach to także spotkania wypróbowanych i nowych przyjaciół.

Joanna i Seweryn Mazurkowie z Żywca, koordynatorzy pięciu edycji Ewangelizacji w Beskidach, której towarzyszą słowa z Psalmu 1: „Szczęśliwy lud, którego Panem jest Bóg”, nieraz wspominają pierwsze spotkanie – to z 6 lipca 2013 r. na Pilsku, a właściwie na Hali Miziowej, bo ze względów bezpieczeństwa piechurzy zakończyli wędrówkę właśnie tam, w schronisku. Nocą nad Beskidami przeszły wtedy ulewne deszcze. Spodziewali się więc dwudziestu, może trzydziestu osób. Tymczasem w gęstej mgle do celu dotarło… ponad 200 osób!

Głównym wydarzeniem tej ewangelizacji i wszystkich następnych spotkań, które tradycyjnie odbywają się w osiem kolejnych sobót lipca i sierpnia na wybranych beskidzkich szczytach, była Msza św. sprawowana w samo południe. Pierwszą świętowano w sali restauracyjnej schroniska na Miziowej. Począwszy od tego miejsca, stałym elementem kończącym liturgię, jest modlitwa o błogosławieństwo dla mieszkańców czterech stron świata.

Hala Miziowa (i Pilsko – gdy pozwalała na to pogoda), a także Wielka Racza są tymi górami, które gościły EwB co roku, przez wszystkie dotychczasowe edycje. Z każdym kolejnym spotkaniem liczba uczestników rosła. Dzisiaj 700, 800, a nawet tysiąc osób na szczycie nie dziwi już nikogo.

Góry błogosławieństw

Słowa Psalmu 1 i głoszenie kerygmatu – prawdy o Bożej miłości, grzechu i zbawieniu, które przyniósł człowiekowi Boży Syn, Jezus Chrystus – prowadzą ewangelizatorów co roku. Każda edycja ma też swój szczególny temat. Pierwszym było Osiem Błogosławieństw, drugim – Modlitwa Pańska, trzecim – góry biblijne, czwartym – Boże miłosierdzie i postaci świętych, którzy dawali o nim szczególne świadectwo, a tegorocznym – postać św. Brata Alberta.

Każda górska sobota wymaga przygotowania miejsca Eucharystii i zorganizowania wyjścia dla osób, które chcą wędrować we wspólnocie. Podczas pierwszej edycji ten trud wzięła na siebie wspólnota Francesco Team z Rychwałdu, która na co dzień ewangelizuje poprzez teatr i pantomimę. W kolejnych latach dołączyły inne grupy z Żywiecczyzny. Tegoroczne na Hali Boraczej i Pilsku przygotował ponownie Francesco Team, na Żarze – Służebnica Ducha z Żywca-Zabłocia, na Krawcowym Wierchu – Talitha Kum z Rychwałdu, na Wielkiej Raczy – Damaszek ze Sporysza, na Baraniej Górze – Krucjata Wyzwolenia Człowieka z Rychwałdu, a na Rysiance – Wspólnota Chrystusa Zmartwychwstałego „Galilea” z Żywca.

Wielki finał EwB 2017 roku odbędzie się na 19 sierpnia na Magurce Wilkowickiej. – To nasza odpowiedź na wiele sugestii, które do nas docierają – podkreśla Joanna Mazurek. – Jesteśmy proszeni o to, by ewangelizacyjne spotkania odbywały się jak najczęściej na szczytach, na które łatwiej dotrzeć całej rodzinie czy też osobom starszym, nie w pełni sprawnym. Stąd Hala Boracza, Żar czy właśnie Magurka.

Nie wstydzimy się

Tegoroczna pogoda sprzyja wędrówkom. A kiedy na niebie gromadziły się burzowe chmury, dla uczestników spotkań było to… jedynie wyzwaniem dla siły wiary i modlitwy o cud. Tak zdarzyło się na Żarze, gdzie w czasie Mszy św. nawałnica cudownie ominęła szczyt… Jedni są stałymi uczestnikami EwB, inni trafiają tu „przez przypadek”, jeszcze inni dzięki ewangelizatorom, którzy w dolinach mówią o tym, czego doświadczyli w górach. – Jestem tu, bo to taki wewnętrzny imperatyw – uśmiechał się na Wielkiej Raczy Grzegorz Stasica z „Damaszku”.

– Nie do końca mam w tym swój udział, to dzieje się poza mną. Kiedyś tak nie było w moim życiu. Ale w pewnym momencie Duch Święty tak mnie natchnął, że wszystko się zmieniło i teraz jest tak, że chcę się dzielić przeżywaniem radości we wspólnocie. – Bóg nas prowadzi na co dzień i chcemy to pokazać – zarówno przez to, co na zewnątrz: krzyż niesiony na szlaku, nasze wspólnotowe koszulki, jak i przez to, co mamy w środku – dodaje Piotr Tomaszek. – Jest tu wiele osób niezwiązanych z żadną wspólnotą. Chcemy, żeby widzieli w nas ludzi, którzy idą za głosem Boga pokazującego nam drogę. Nie wstydzimy się tego.

12-letnia Marta Supłat z Żywca już dawno temu zaplanowała, że dzień swoich imienin chciałaby spędzić na Wielkiej Raczy. – Bardzo lubię to miejsce, bo pamiętam, jak byłam tu kilka lat temu i były też inne dzieci ze wspólnoty Służebnica Ducha – wchodziliśmy na wieżę widokową, zbieraliśmy borówki, biegaliśmy. To marzenie spełnił 29 lipca tata Tomek, który towarzyszył córce. – Cieszę się, że mogło się spełnić marzenie Martusi i że spotkanie na jej ukochanej Wielkiej Raczy wypadło akurat dzisiaj.

Na to spotkanie dotarły także siostry kanoniczki Ducha Świętego z Międzybrodzia Bialskiego: s. Elżbieta Woźniak, s. Terezjana Grabowska i s. Zofia Lipowiecka. Wszystkie przeżywają swoje miesięczne przygotowanie do uroczystości złożenia ślubów wieczystych, które będą przeżywać 15 sierpnia w Krakowie. Siostry są zgodne, że przez sam habit Pan Jezus daje im szansę ewangelizowania w górach. – Nasz strój jest znakiem naszej przynależności do Pana Boga. Ludzie pytają, kim jesteśmy, z jakiego zgromadzenia, co robimy – to zawsze okazja do rozmowy o Jezusie – mówią.

Taka rehabilitacja

Msza św. na Krawcowym Wierchu była drugim spotkaniem tegorocznej EwB dla Jadwigi i Sławka Tokarskich z Kęt-Podlesia. Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy Jadwiga – z zawodu rehabilitantka – ćwiczyła z jedną z pacjentek. – Mówiła, że musi podreperować kolano, bo wybiera się na Ewangelizację w Beskidach – opowiada Jadwiga. – Nadstawiłam uszu, o co w tym chodzi i... zaczęłam z nią chodzić na szczyty. Kolano rehabilituje się znakomicie, ale to zapewne dzięki ewangelizacji. Ogromnie mnie cieszy ta akcja. Nie mogę chodzić na pielgrzymki piesze, więc mam tutaj taki rodzaj pielgrzymki. Cieszy serdeczność ludzi, otwartość, atmosfera i te cuda, które tu się dzieją.

Sławek Tokarski trafił na EwB w tym roku. – Pracuję we Wrocławiu i do domu zjeżdżam na weekendy, a że żona chce chodzić na górskie spotkania, wciągam się i ja – mówi. – Przyciąga atmosfera – ludzie pozdrawiają się na szlaku, są dla siebie życzliwi. Mamy poczucie bezpieczeństwa, że idziemy w jednym kierunku, w jednym celu i jesteśmy jednością.

Ania Szewczyk z Żywca była na... wszystkich spotkaniach wszystkich pięciu edycji EwB. – Jest wspaniale! – nie kryje zachwytu. – Można spotkać tych, którzy chcą być bliżej Pana Boga, oddać Mu chwałę i przybliżyć się do Niego, stając na szczycie. Po Mszy św. modlimy się za mieszkańców czterech stron świata – błogosławimy ich. Modlimy się też za tych, których z nami nie ma... Wspólne wyjście w góry stawia nas w jedności.

W gronie organizatorów spotkania na Krawcowym Wierchu była Wanda Biernat: – To już piąte spotkanie EwB, przygotowywane przez naszą wspólnotę – mówi. – Przychodzimy na szczyty, żeby służyć Panu Bogu, spotkać się z Nim na Eucharystii, wielbić Go, oddawać Mu cześć, a także po to, żeby modlić się za tych, którzy nie mogli tu wejść, bo nie pozwala im stan zdrowia czy też inne okoliczności.

Prosto z domu

Wśród piechurów jest także Jacek Siekierski z Istebnej, który uczestniczył w niemal wszystkich spotkaniach pięciu edycji. Jak sam mówi: – Z wyjątkiem tych, które trafiały w czasie, kiedy pielgrzymowałem pieszo do Częstochowy. Ale i te nadrobiłem podczas samotnych wędrówek. Kiedy w zeszłym roku wszedłem na wschód słońca na Babiej Górze, spotkałem nawet wspólnotę, która była tam z księdzem na Mszy św., więc trafiło mi się być na Eucharystii.

Takich osób jak Jacek można spotkać więcej, ale jego wędrówki są wyjątkowe z jeszcze jednego powodu. Na każdy szczyt rusza pieszo... prosto ze swojego domu w Istebnej. By dojść na czas na przykład na Pilsko, z domu wyszedł o drugiej w nocy

– Jestem chory, jak mnie nic nie boli, dlatego tak co tydzień chodzę – żartuje. Wiernymi uczestnikami EwB – z jednoroczną przerwą w 2016 r. – są Jola i Jacek Baczyńscy z Łękawicy. – W pierwszej, drugiej i trzeciej edycji za każdym razem byliśmy na sześciu z ośmiu szczytów. Po rocznej przerwie wróciliśmy – opowiadają. – Z tęsknoty – za atmosferą, wspólnym wędrowaniem, zmęczeniem, generalnie – spotkaniem z ludźmi i wspólnym słuchaniem słowa Bożego pod gołym niebem.

Pozytywny kop

Wśród uczestników spotkania na Żarze byli mieszkańcy parafii św. Urbana w Brzeszczach, Agnieszka i Wojciech Andrzejczykowie z córkami Monika i Emilią. – W ubiegłym roku szliśmy na Pilsko, a wiele osób szło w przeciwnym kierunku. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, więc spytaliśmy – opowiada Agnieszka. – Pomysł tak się nam spodobał, że stwierdziliśmy: w tym roku, jak Pan Bóg pozwoli, będziemy wędrować razem z innymi. Chcielibyśmy jak najwięcej czasu spędzić na Ewangelizacji w Beskidach – człowiek się zmęczy, ale na górze jest taki „pozytywny kop” i można iść dalej.

Andrzejczykowie podkreślają, że na co dzień starają się żyć Panem Bogiem: – Spotykamy tu wielu znajomych, a nawet sąsiadów – czasem mieszkamy obok siebie, a widzimy się dopiero w górach – dodają ze śmiechem. – Kiedy wędrujemy w większych grupach, spotykamy innych ludzi, którzy pytają nas, co się dzieje. To okazja do świadczenia wobec nich o Bogu. Ostatnie tegoroczne spotkanie, w sobotę 19 sierpnia, odbędzie się na Magurce Wilkowickiej. Natomiast z myślą o tych, którzy nie mogą chodzić po górach, w poniedziałki w namiocie przy sanktuarium w Rychwałdzie odbywają się „Wieczory w Chrystusie”.