Wystarczy tylko dziesiątka

Maciej Kalbarczyk

publikacja 08.07.2017 06:00

Jaka jest najliczniejsza wspólnota w Polsce? Żywy Różaniec, do którego należy około 2 mln osób. Czy jednak ta wielka wspólnota ma przyszłość, skoro zdecydowanie przeważają w niej emeryci?

– Różaniec przeżywa prawdziwy renesans – cieszy się Aneta Szafoni, zelatorka jednej z róż. Józef Wolny /Foto Gość – Różaniec przeżywa prawdziwy renesans – cieszy się Aneta Szafoni, zelatorka jednej z róż.

Sobotni poranek. Na Jasnej Górze pogoda dopisuje, obok nas przechodzą kolejne grupy pielgrzymów. W dłoniach trzymają transparenty z nazwami miast: Wrocław, Warszawa, Ciechanów, Opatów, Nowe Skamierzyce... można wymieniać jeszcze długo. Przyjechali tutaj ludzie z całej Polski. Przy okazji V Ogólnopolskiej Pielgrzymki Żywego Różańca przed szczytem jasnogórskim zgromadziło się prawie 15 tys. osób, które odwiedziły Częstochowę w roku ważnych maryjnych jubileuszy: 100. rocznicy objawień w Fatimie, 140. rocznicy objawień w Gietrzwałdzie oraz 300. rocznicy koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Jest wiele parafii, w których działa kilka grup ŻR. Największe wrażenie robi liczba wspólnot w warszawskim kościele pw. św. Faustyny: dokładnie 100.

– Modli się także dużo młodych małżeństw. Różaniec przeżywa tutaj prawdziwy renesans – cieszy się Aneta Szafoni, zelatorka jednej z róż. Spotykamy się tuż przed bramą sanktuarium. Moja rozmówczyni na co dzień działa w grupie ewangelizacyjnej, jeździ po parafiach i zachęca innych do odmawiania najpiękniejszej maryjnej modlitwy. – Cały dzień dajemy świadectwa, mówimy, jaką rolę w naszej codzienności odgrywa Matka Jezusa – tłumaczy.

Działalność ewangelizatorów przynosi konkretne owoce: róże w stolicy kwitną, w niektórych parafiach działa ich nawet 150. Dlaczego ludzie decydują się na działalność w ruchu, skoro mogliby odmawiać Różaniec bez pomocy innych?

W jedności siła

– To jest moc: wszyscy modlimy się w tej samej intencji. Codziennie odmawiam tylko jedną cząstkę, ale jest ona pomnożona przez dwadzieścia – wyjaśnia s. Wioletta Ostrowska CSL z zarządu Stowarzyszenia Żywy Różaniec. Dokładnie tyle osób, ile istnieje tajemnic, należy bowiem do jednej róży. Rytm funkcjonowania każdej wspólnoty wyznaczają comiesięczne spotkania formacyjne, podczas których zelatorzy przekazują członkom grup kolejne tajemnice – przez miesiąc każdy rozważa tylko jedną. Podczas spotkań rozdziela się także intencje wyznaczone wcześniej przez Ojca Świętego lub miejscowego biskupa. Dodatkowymi sposobami formacji w ruchu są regularne pielgrzymki i rekolekcje.

Stowarzyszenie Żywego Różańca dotarło do Polski z Francji, gdzie zostało utworzone w XIX w. przez Pauline-Marie Jaricot. Moderator ruchu w archidiecezji warszawskiej o. Stanisław Przepierski OP przyznaje, że w ostatnich latach w naszym kraju wspólnota przechodziła kryzys instytucjonalny. W niektórych diecezjach brakowało moderatorów, w wielu parafiach stowarzyszenie obumierało, a gdzieniegdzie do głosu dochodziły szkodliwe regionalizmy. – Bywało tak, że róże zaczynały żyć własnym życiem, niektóre nie znały nawet naszej założycielki – mówi dominikanin.

W 2013 r. ruch otrzymał zatwierdzoną przez biskupów nową ogólnopolską strukturę, ujętą w Statucie Stowarzyszenia Żywy Różaniec. W tej chwili, dzięki wyznaczeniu moderatorów i zintegrowaniu działań pojedynczych grup na poziomie diecezji, pierwotne idee wspierania modlitwą Kościoła odżywają. Istotnym elementem działalności wspólnoty znowu stała się modlitwa za misje.

– Nie skupiamy się tylko na sobie i własnej rodzinie. Obejmujemy modlitwą cały Kościół, zwłaszcza te obszary, gdzie trudno głosi się Ewangelię – mówi o. Przepierski. Róże gromadzą także środki pieniężne na pomoc misjonarzom, w najbliższym czasie mają zamiar zebrać 18 tys. dol. na odbudowę kościoła na Sri Lance. Osoby zarządzające ŻR podkreślają, że istotny jest także wymiar społeczny działalności wspólnoty. – Stajemy się społeczeństwem ludzi samotnych, zwłaszcza starsi są pozostawieni sami sobie. Żywy Różaniec pozwala im na odbudowanie relacji – mówi ks. Paweł Wojtalewicz, moderator ŻR w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Pomimo dużego zainteresowania ruchem młodych rodzin w stolicy nie jest tajemnicą, że w skali całego kraju dominują emeryci. Wspólnota nadal jest silna, ale jeżeli ta tendencja się utrzyma, grozi jej osłabienie. Czy można temu zapobiec?

Gdzie są młodzi?

Jedna z pań trzyma na rękach ok. 2–3-letnią wnuczkę. Wyjaśnia, że już teraz uczy jej modlitwy. Codziennie zdrowaśki odmawia także jej 15-letni syn. Może jedynym skutecznym sposobem na utrzymanie wysokiej liczby członków stowarzyszenia jest właśnie przekazywanie tradycji modlitwy z pokolenia na pokolenie? Generalnie jednak nie jest łatwo. – Jeśli ktoś z koła różańcowego umiera, zazwyczaj trudno znaleźć kolejną osobę, która zajmie puste miejsce – przyznaje s. Wioletta.

Szukam młodych, kilka razy obchodzę cały plac, przyglądając się twarzom pielgrzymów. Zdecydowana większość to osoby, które przekroczyły 60. rok życia. Dosłownie kilku towarzyszą wnuki. Na miejscu w ogóle nie ma jednak młodzieży ani osób w średnim wieku.

Ksiądz Paweł Wojtalewicz wyjaśnia, że tam, gdzie jest systematyczne duszpasterstwo, powstają także grupy ŻR dla młodzieży. Przyznaje jednak, że stowarzyszenie ma problem z pozyskiwaniem nowych członków, i nie chodzi tylko o najmłodszych. – Współczesny człowiek nie jest chętny do zobowiązań, do czegoś, co narzuci mu systematyczny rytm – mówi kapłan. Moderator opowiada mi o tzw. niedzielach różańcowych, podczas których stara się przybliżać tę modlitwę szerszemu gronu wiernych. To bardzo efektywna forma promocji ŻR. – Kiedy ludzie dowiadują się, że to tylko jedna tajemnica dziennie, przekonują się do tego – wyjaśnia ks. Wojtalewicz. W zachęcaniu ludzi do modlitwy oczywiście bardzo ważna jest także ewangelizacja.

Siostra Wioletta wyraża opinię, że przyszłością stowarzyszenia może być Różaniec rodziców za dzieci. Rzeczywiście młodzi w ruchu to częściej osoby żonate lub zamężne, już z pewnym doświadczeniem życiowym, rzadziej uczniowie czy studenci. Ten fakt potwierdzałby tezę dr. Wincentego Łaszewskiego, który twierdzi, że Różaniec powinien być zwieńczeniem procesu wzrastania w wierze. – Jeśli nie potrafię modlić się w ciszy, pochylić się nad jakimś tekstem Pisma Świętego, zamyślić się nad treścią wygłoszonej homilii, to nie jestem przygotowany do tego, żeby odkryć Różaniec jako skarb – mówi mariolog. Może do Różańca trzeba po prostu dojrzeć?

Medytacja

– Niech Żywy Różaniec stanie się rzeczywiście żywy, niech to nie będzie „klepanie” – mówi dr Łaszewski. Siostra Wioletta zwraca uwagę, że do problemów z bezmyślnym odmawianiem tej modlitwy przyznają się nawet księża. W swoich świadectwach mówią, że dopóki nie zgłębili Różańca, nie potrafili zrozumieć jego fenomenu. – Święty Jan Paweł II podkreślał, że to modlitwa kontemplacyjna. Duszpasterze i opiekunowie powinni przekonywać wszystkich członków ŻR do tego, żeby nie tylko ją odmawiali, ale medytowali – mówi loretanka.

Zgadza się z nią o. Przepierski, który podkreśla, że trzeba nadać kształt formacji przygotowującej do odpowiedniego wejścia w modlitwę. Zwraca uwagę, że pomocne byłyby katechezy maryjne oraz konferencje oparte na słowie Bożym. – Jako duszpasterze musimy być z tymi ludźmi i uczyć ich opierania Różańca na medytacji Słowa, a nie tylko na prywatnych odczuciach – mówi dominikanin.

„Odklepywanie” najpiękniejszej modlitwy maryjnej oczywiście zasługuje na krytykę, ale jest jeszcze druga strona medalu. – Ideałem byłoby kontemplacyjne i mistyczne odmawianie Różańca, ale nie wymagajmy za dużo. Każdy gest z miłością skierowany ku Panu się liczy – przekonuje ks. Jan Sikorski, ojciec duchowny duchowieństwa archidiecezji warszawskiej. Kapłan zwraca uwagę, że jako ludzie jesteśmy ułomni, a najprostsi z nas, którzy tylko bezmyślnie odmawiają zdrowaśki, często pod względem wiary biją na głowę wszystkich, którzy chlubią się swoim intelektem. – Czasem także z „klepania” wyrasta głęboka, mistyczna pobożność – dodaje duchowny.

Zgadza się z nim pani Aneta Szafoni, która zwraca uwagę na to, że nawet jeśli nasza modlitwa jest „klepaniną”, to i tak spływają przez nią łaski. – W wielu sytuacjach to może człowieka uratować. Jeśli znajdziemy się nad piekłem, to Matka Boża na pewno nas stamtąd wyciągnie, obiecała nam to – podsumowuje. 

TAGI: