Chemiczny „przyjaciel”

GN 23/2017 |

publikacja 09.07.2017 06:00

O tym, jak groźne jest nadużywanie alkoholu, o cnocie trzeźwości i sposobach walki z plagą uzależnień mówi bp Tadeusz Bronakowski, przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości.

Chemiczny „przyjaciel” Tomasz Gołąb /Foto Gość

Bogumił Łoziński: Czy Polacy nadużywają alkoholu?

Bp Tadeusz Bronakowski: Na szczęście nie wszyscy, ale problem jest poważny. Według statystyk około miliona Polaków jest uzależnionych od alkoholu, a 3 miliony pije ryzykownie i szkodliwie.

To łącznie ponad 10 procent.

Do tej liczby dodać należy otoczenie osób pijących. To powoduje, że liczba Polaków, których w jakiś sposób dotyka problem alkoholowy, jest wielokrotnie większa. Bardzo niepokojący jest fakt, że jesteśmy jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym spożycie alkoholu wzrasta. Jest ono o 40 proc. większe niż przed 1989 rokiem. Tymczasem w społeczeństwie panuje złudne przekonanie, że nie ma takiego problemu. Ludzi pijanych na ulicach za bardzo nie widać, więc można by sądzić, że spożycie alkoholu spada. To nie jest prawda. Na głowę statystycznego Polaka powyżej 15. roku życia przypada ponad 12,5 litra czystego alkoholu rocznie.

Dlaczego pijemy coraz więcej?

Przyczyny są różne, ale częsty jest mechanizm sięgania po „chemicznego przyjaciela”. Nadużywanie alkoholu pojawia się, gdy nie radzimy sobie ze stresem, z emocjami. Wówczas pocieszamy się alkoholem. Pijemy również dlatego, by się zrelaksować w sposób szybki i niewymagający wysiłku. Nie chcemy zmieniać swojego życia, rozwiązywać problemów, więc wybieramy prosty sposób, aby rozładować stres. Wśród osób uzależnionych znaczną grupę stanowią osoby na wysokich stanowiskach, wykształceni, pracujący w korporacjach, gdzie dużo zarabiają. Kolejną przyczyną problemu jest powszechna dostępność. Czterokrotnie przekroczyliśmy standardy Światowej Organizacji Zdrowia. Według nich jeden punkt sprzedaży napojów wysokoprocentowych powinien przypadać na 1000 mieszkańców, w Polsce zaś przypada on na 250–270 osób. U nas można kupić alkohol wszędzie, o każdej porze i przez 365 dni w roku, bo jest dostępny np. na stacjach benzynowych. Trzeba wstrząsnąć Polakami, uświadomić, jak poważny jest to problem.

Ludzie mało zarabiający też mają problemy alkoholowe.

Zgadza się. To z kolei wynika z dużej dostępności ekonomicznej alkoholu, czyli niskich cen. Puszkę piwa można kupić za mniej niż 2 złote.

Jak to wygląda na tle Europy?

Jesteśmy w tej statystyce średniakami. Tyle że Europa jest pod tym względem na pierwszym miejscu na świecie, więc w skali całego globu znajdujemy się w czołówce.

Jaka jest struktura spożycia?

Dominuje piwo. To wynika z kolejnej przyczyny wzrostu spożycia – olbrzymich środków przeznaczanych przez browary na reklamę – jest to ponad 400 mln zł rocznie. W latach 90. przeciętny Polak spożywał 30 litrów piwa rocznie, dziś ok. 100 litrów, więc działania promocyjne okazały się skuteczne. Prawie 60 proc. naszego społeczeństwa uważa, że nie ma problemu alkoholowego, bo ich zdaniem jest to taki sam produkt spożywczy jak każdy inny. Wytworzyła się proalkoholowa mentalność. Młode dziewczęta dogoniły chłopców w spożyciu piwa. Reklamy stworzyły w społeczeństwie wrażenie, że piwo to nie alkohol. Matki, żony straciły instynkt samozachowawczy, mówią, że przecież mężczyzna nigdzie nie chodzi z kolegami, nie upija się, jedynie wypija dwa piwa wieczorem. To jest już groźne, bo robi to systematycznie i szybko może się uzależnić. W Niemczech połowa alkoholików pije tylko piwo. Nie ma znaczenia, jaki gatunek trunku spożywamy, gdyż wszystkie uzależniają. Alkohol jest czwartym narkotykiem pod względem siły działania i pierwszym, jeśli chodzi o szkody społeczne wynikające z jego z nadużywania. Największe problemy nie sprawiają osoby uzależnione, tylko grupa pijących ryzykownie i szkodliwie, a w Polsce liczy ona, jak wspomniałem, 3 miliony.

Dlaczego ci ludzie powodują największe szkody?

Bo są aktywni zawodowo, społecznie. Na przykład pracują ciężko przez cały tydzień na budowie, a w sobotę i niedzielę odreagowują, upijając się do nieprzytomności. Jadą nietrzeźwi samochodem i np. potrącają pieszych, zabijają matkę z dzieckiem itp. Ze strony pijących ryzykownie dochodzi często do przemocy w rodzinach. W Polsce mamy 1,5 mln dzieci z rodzin z problemem alkoholowym. Prawie jedno na sto niemowląt rodzi się z alkoholowym zespołem płodowym (FAS/FAE), bo matki piły w ciąży. Rocznie nie mniej niż 10 tys. Polaków umiera przez alkohol, a według niektórych badaczy jeszcze więcej! Społeczne konsekwencje nadużywania alkoholu są więc dramatyczne.

Jak skutecznie z tym walczyć?

Nasz parlament podjął uchwałę, że rok 2017 ma być czasem szczególnej troski o trzeźwość narodu. Wezwał w niej rząd, samorządowców, Kościoły i związki wyznaniowe oraz media, by podjąć ten temat. Szczególnie media powinny pokazać, że na tej płaszczyźnie sytuacja jest dramatyczna i wymaga zmiany. Uczciwe nagłośnienie problemu może rozpocząć ogólnopolską dyskusję dotyczącą tego, jak go rozwiązać, i zmobilizować władze do działania.

A jakie aktywności podejmuje Kościół?

W tym roku odbywa się Narodowy Kongres Trzeźwości. Pierwsze takie wydarzenie miało miejsce w okresie międzywojennym, w 1937 r., kiedy statystyczny Polak spożywał nie więcej niż 3 litry alkoholu rocznie. Jednak już wówczas bito na alarm, że ta ilość jest zbyt wysoka i zagraża bytowi narodu. Co w takim razie mamy powiedzieć dzisiaj, przy czterokrotnie wyższym spożyciu? Hasło kongresu brzmi: „Ku trzeźwości narodu. Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, samorządu i państwa”. Zastrzegam przy tym, że Kościół nie chce wprowadzać prohibicji, a często nas się o to oskarża. Trzeźwość nie oznacza zakazu spożywania alkoholu. Celem kongresu jest uświadamianie społeczeństwu zagrożeń, jakie wiążą się z nadużywaniem alkoholu, a także promowanie trzeźwości i abstynencji. Liczymy na znaczne obniżenie spożycia alkoholu. Kongres jest realizowany w kilku etapach: od Tygodnia Modlitw o Trzeźwość Narodu, przez konferencję w Toruniu, po seminarium w polskim parlamencie dotyczące odpowiedzialności państwa i samorządu za trzeźwość narodu. 17 i 18 czerwca zapraszam na pielgrzymkę na Jasną Górę. 21–23 września będzie się odbywać część studyjna kongresu na UKSW w Warszawie. W niedzielę 24 września przekażemy społeczeństwu treści wypracowane w trakcie całorocznych działań związanych z realizacją kongresu. Pragnę już dziś podziękować biskupom, kapłanom oraz ruchom trzeźwościowym i abstynenckim za wiele cennych inicjatyw o wymiarze diecezjalnym.

Jaka jest granica, od której zaczyna się nadużywanie?

Cnotę trzeźwości zachowujemy wtedy, kiedy sięgamy po alkohol bardzo rzadko i w bardzo małych ilościach, czyli takich, które nie zmieniają naszych stanów emocjonalnych. Jeśli pijemy alkohol inaczej, wtedy to jest nadużywanie.

W sierpniu Kościół wzywa do abstynencji. Jak Ksiądz Biskup odpowiada na to wezwanie?

Ja od urodzenia nie piję alkoholu. Jestem całkowitym abstynentem przez całe życie i ufam, że tak zostanie do śmierci. Uważam, że jako duchowny powinienem dać taki przykład. Zresztą takich osób jest dużo więcej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w Polsce są prawie 4 mln abstynentów, nie tylko członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Jakie działania należy podjąć, aby rozwiązać problem alkoholowy?

Dalsza część hasła kongresu brzmi: „Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, samorządu, państwa”, gdyż od tych podmiotów zależy trzeźwość narodu. Gdy w rodzinie będą więzi miłości, będzie ona rodziną normalną, nie pojawi się w niej alkoholizm. Problem z alkoholem jest tam, gdzie nie ma miłości. Kościół chroni przed patologiami, gdy prowadzi ludzi do Pana Boga i przypomina o Jego prawach. Badania naukowe pokazują, że im bliżej jesteśmy Boga, im bardziej angażujemy się w życie Kościoła, im głębiej wierzymy, tym mniej mamy problemów z nadużywaniem alkoholu.

Co powinny zrobić władze państwowe i samorządowe, aby skutecznie walczyć z tym zjawiskiem?

Po pierwsze, powinny zostać zlikwidowane reklamy alkoholu. W Europie jest wiele państw (np. kraje skandynawskie), w których reklama napojów alkoholowych jest zabroniona. Proszę zwrócić uwagę, że zakaz reklamy tytoniu przyniósł pozytywne skutki. Palenie papierosów jest w wielu środowiskach niemodne i w złym stylu. Drugim działaniem powinno być ograniczenie fizycznej dostępności, czyli ograniczenie liczby punktów sprzedaży. Kolejne konieczne działanie to ograniczenie ekonomicznej dostępności alkoholu. Z analiz fachowców – nie tylko z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych – wynika, że zbyt tani alkohol jest zachętą do jego spożywania. Tym wysiłkom musi równolegle towarzyszyć systematyczna praca edukacyjna, aby do świadomości Polaków doszła rzetelna wiedza dotycząca tych tematów. Ważne, aby społeczeństwo znało powody ewentualnych ograniczeń. Dlatego tak istotna jest państwa praca – praca mediów.

Istnieje ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Dlaczego jest nieskuteczna?

Jest ona systematycznie „rozmontowywana” przez silne i bogate lobby proalkoholowe. Przykładem jest chociażby pozwolenie na reklamę alkoholu, sprzedaż piwa na stadionach itp. Według mnie należy ją właściwie napisać od nowa.

Dlaczego rządy nie wprowadzają zakazu reklam i ograniczeń w dostępności alkoholu?

Nie wszystkie rządy są niefrasobliwe, istnieją chlubne wyjątki, które odnoszą sukcesy. Dość restrykcyjne jest prawo w USA, w krajach skandynawskich. Ale istotnie, politycy, zwłaszcza w Europie, zbyt mało się troszczą o swoich bliźnich. Myślę, że u nas chodzi o to, aby nie narazić się elektoratowi. Skuteczna walka z alkoholizmem może spowodować niezadowolenie tych 4 mln uzależnionych i nadużywających alkoholu, a to duża liczba wyborców. Wbrew powszechnemu przekonaniu, sprzedaż alkoholu wcale nie jest dla państwa opłacalna, bo za jedną złotówkę, która z tego tytułu wpływa do budżetu państwa, trzeba wydać cztery na rozwiązywanie problemów alkoholowych. Mam nadzieję, że ten rok szczególnej troski o trzeźwość narodu zmieni postawę rządzących i podejmą oni realne działania dla ratowania budżetu państwa i zwalczania tego problemu. Jednak trzeba zauważyć, że odpowiedzialność za trzeźwość narodu spoczywa na nas wszystkich. Potrzebny jest nowy zryw w trosce o wolny i trzeźwy naród, o Polskę solidarną, a nie browarną. Uważam, że w dobrze pojętym interesie społecznym jest podejmowanie różnorodnych działań, które zapobiegną tworzeniu się swoistego „narkonarodu”. W przyszłym roku będziemy świętować 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Tylko od nas zależy, czy uczynimy to jako ludzie wewnętrznie wolni. Bo nie ma wolności bez trzeźwości. 

Tadeusz Bronakowski jest biskupem pomocniczym diecezji łomżyńskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1984 r., a w 2006 biskupie. Jest doktorem prawa kanonicznego. Ma 57 lat.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.