To właśnie ministrancki styl bycia

Łukasz Czechyra

publikacja 07.07.2017 04:30

– Przesłanie tej piosenki może być czymś, do czego oni będą dążyć, by być takimi, jak to śpiewają... że rzeczywiście będą iść i głosić – mówi ks. Krzysztof.

W parafii jest obecnie ok. 40 członków Służby Liturgicznej Ołtarza Łukasz Czechyra W parafii jest obecnie ok. 40 członków Służby Liturgicznej Ołtarza

Idźcie i głoście nie tylko w kościele; ten, kto to robi, jest tylko pozerem – padają słowa piosenki w teledysku nakręconym przez służbę liturgiczną ołtarza z parafii św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej w Bartoszycach. Ich praca została doceniona – podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Ministrantów i Lektorów w Poznaniu otrzymali nagrodę za jeden z trzech najlepszych filmów promujących SLO w konkursie zorganizowanym przez miesięcznik „Króluj nam, Chryste”.

W kościele, szkole, domu

W konkursie wymogiem było nawiązanie do hasła roku duszpasterskiego: „Idźcie i głoście”. – Zrodziła się myśl, żeby nakręcić teledysk – opowiada ks. Józef Fiszer. Od pomysłu nie trzeba było dużo do realizacji – do księdza Józefa dołączył ks. Krzysztof Patejuk i odbywający w parafii praktykę wielkopostną dk. Paweł Szumowski (obecnie wikariusz parafii). Razem stworzyli tekst, który rapują na filmie ministranci.

– Pomyśleliśmy, żeby zrobić to w konwencji hiphopowej, bo taka muzyka odpowiada młodym ludziom, jej słuchają, jest im bliska. A tekst, myślę, że dobrze oddaje charakter bycia ministrantem – posługa przy ołtarzu uczy choćby odpowiedzialności. Każdy ma konkretną funkcję i jeśli się jej nie wypełni, będzie to podczas liturgii widać. To się potem przenosi do codziennego życia – tłumaczy ks. Patejuk.  „Idźcie i głoście Ewangelię życia, to właśnie jest ministrancki styl bycia” – rapują na filmie chłopcy.

– Ministrant ma swój indywidualny styl. Służymy Jezusowi, księdzu i ludziom – mówi Hubert Brakoniecki. Michał Czarny dodaje, że to, że jest się blisko ołtarza, sprawia, iż lepiej można poznać Pana Boga. – Ministrancki styl bycia to znaczy, że jest się ministrantem w kościele, trochę w szkole i tak na 25 proc. w domu – mówi szczerze.

– Sami mówią, że nie są aniołkami, ale też nikt od nich tego nie wymaga. Jestem tu drugi rok i widzę u tych chłopaków duży postęp, jeśli chodzi o zachowanie, rozwagę, spokój. Przesłanie tej piosenki może być czymś, do czego oni będą dążyć, by być takimi, jak śpiewają... że rzeczywiście będą iść i głosić – mówi ks. Krzysztof.

Ministranci przyznają, że czasem służyć innym jest łatwo, czasem trudno. – Bywa, że się nie chce przyjść na zbiórkę, bo się nie wysypiam. Ale przychodzę, bo nie chcę zawieść księdza, zależy mi na jego zaufaniu – mówi Szymon Dadzik. – Ministrancki styl bycia to różnienie się od innych i dawanie im przykładu. Jako ministranci jesteśmy bliżej Jezusa i możemy się tym dzielić z pozostałymi – zaznacza Arkadiusz Sieniawski.

W całej parafii jest około 40 ministrantów, każdy stara się, jak może. – Jeśli ktoś nie przyjdzie na swój dyżur we wtorek, bo mu coś wypadnie, to pojawi się na przykład w czwartek. Kiedy wracamy z wycieczki, zbiórki albo gościmy drużynę z ligi ministrantów i trzeba potem po nich posprzątać, to już nie ma gadania, że „to nie ja śmieciłem” albo „dlaczego ja mam po kimś sprzątać?”, biorą się za robotę i już – wiedzą, że trzeba to zrobić i to robią – chwali swoich podopiecznych ks. Fiszer.

Wejść w ich świat

Nie tylko księża są dumni z postawy i nagrody dla ministrantów. Rodzice również nie ukrywają zadowolenia ze swoich synów. – W domu można zauważyć zmiany – zwłaszcza, jeżeli chodzi o poczucie odpowiedzialności. To jest proces kształtowania osobowości. Ważne, że syn sam tego chce, do niczego go nie zmuszaliśmy, sam do tego dojrzewa i cieszymy się z tego – mówi Paweł Tarasewicz, tata Filipa.

Aneta Zaburko również widzi pozytywne zmiany w zachowaniu syna. – Jest posłuszniejszy, pokorniejszy – nie tylko w kościele, ale i w domu. Sam o wszystkim pamięta, przypomina o zbiórkach, Mszach św. Na pewno zachętą dla dzieci, takim motorem do działania jest ksiądz, dla tych chłopaków to dobry wzór do naśladowania – mówi mama Patryka.

– Na pewno dojrzał. W domu jak to w domu – psoci, ale w kościele umie zachować powagę, uważnie słucha i wszystkie swoje obowiązki wykonuje tak, jak powinien. Na pewno wpływa to dobrze też na jego codzienne zachowanie – podkreśla Marzenia Miciul.

Rodzice są zadowoleni z postępów swoich synów, a księży cieszy również zaangażowanie rodziców. – Nowi ministranci pojawiają się u nas najczęściej z dwóch przyczyn. Rodzice przyprowadzają ich do kościoła, widzą, że przy ołtarzu dużo się dzieje, że jest co robić na Mszy św. Drugi sposób jest taki, że chłopcy namawiają swoich kolegów – mówi ks. Patejuk.

Kapłan podkreśla duże zaangażowanie rodziców w parafii. – Zawsze są, kiedy trzeba, są po prostu zainteresowani wszystkim, co się tu dzieje. Dla chłopaków to też duże wsparcie: jeśli rodzic stoi za nim murem, popiera jego działania, to jest mu łatwiej niż w przypadku, gdyby rodzicom było to obojętne – tłumaczy ks. Krzysztof. Przykład rodziców i przykład rówieśników wymienia jako dwa z trzech składników do dobrej pracy z ministrantami i pozyskiwania nowych kandydatów. Trzeci z nich to praca księdza.

– Najważniejsze to być z tymi chłopakami. Nie jestem fanem piłki nożnej, ale idę z nimi na boisko i gram. Nie chodzi o to, żeby być z nimi tylko przy ołtarzu czy na zbiórkach, ale tak po prostu, w normalnym życiu – zainteresować się, zapytać jak w domu, w szkole, takie zwykłe, codzienne rozmowy – tłumaczy ks. Józef.

Ksiądz Krzysztof dodaje, że nie można patrzeć na nich z góry. – Nie można się uważać za mądrzejszego, lepszego od nich. Interesujemy się nimi – jakie filmy oglądają, w jakie gry grają, jakich lubią piłkarzy, jakiej słuchają muzyki. To jest bardzo istotne, żeby ksiądz był taką osobą, o której wiedzą, że ich rozumie, że można do niego normalnie przyjść i pogadać. Trzeba po prostu wejść do ich świata – zaznacza ks. Patejuk. – A tym samym oni poznają nasz świat, widzą, jak działamy, jak żyjemy. To, jak podkreśla wiele osób, budzi nowe powołania kapłańskie – dodaje ks. Józef.

Duszpasterze są zdania, że nagrany teledysk na pewno części z ministrantów pozwolił załapać, o co w tym wszystkim chodzi, czym jest ministrancki styl życia. – Tekst jest prosty, zrozumiały dla wszystkich i wielu z nich ta piosenka pokazała, że bycie ministrantem nie ogranicza się do służenia przy ołtarzu, ale jest to właśnie styl życia. Nie może być bowiem tak, że przychodzą służyć, a po wyjściu z kościoła mogą być najgorszymi uczniami czy łobuzami. Czy w kościele, czy poza nim, cały czas są ministrantami – zaznacza ks. Krzysztof.

Też byłem ministrantem

ks. kan. Artur Oględzki, proboszcz parafii św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej w Bartoszycach

– Ministranci są wielkim bogactwem dla parafii. Uświetniają liturgię, nabożeństwa, procesje, bez ich udziału to wszystko nie byłoby takie wspaniałe. Nasza parafia jest w większości parafią osób starszych, a kiedy patrzymy na ministrantów przy ołtarzu, widzimy młodość i przyszłość Kościoła. Ministranci angażują się też w wiele dzieł społecznych – zbiórki darów, rozdzielanie żywności, ta pomoc jest nieoceniona. Jeszcze jedna ważna kwestia – budzenie powołań kapłańskich. Większość księży to byli ministranci. Powołanie może się obudzić w wieku dziecięcym, kiedy kilkuletni chłopiec obserwuje księdza i bierze z niego przykład – ja sam byłem ministrantem i to w dużej mierze było przyczyną tego, że powołanie się zrodziło i zostałem księdzem.

TAGI: