Misje nawet... przyłóżkowe

Monika Łącka

publikacja 25.05.2017 06:00

– Nigdy nie zapomnę chwili, gdy pewna misjonarka uklękła przed osobą na wózku inwalidzkim, ucałowała jej ręce i poprosiła: „Pobłogosław mi”. Modlitwa chorych naprawdę buduje Kościół, także ten na krańcach świata – przekonuje Jacek Wróbel.

– Gdy modlę się  za kogoś, łatwiej dostrzec mi w nim cząstkę Boga  – przekonuje Jacek Wróbel. Na zdjęciu z dwójką duchowo adoptowanych chłopców – Kamilem (po prawej) i Piotrem. Monika Łącka /foto gość – Gdy modlę się za kogoś, łatwiej dostrzec mi w nim cząstkę Boga – przekonuje Jacek Wróbel. Na zdjęciu z dwójką duchowo adoptowanych chłopców – Kamilem (po prawej) i Piotrem.

Jacek na seniorów, osoby cierpiące, niepełnosprawne, chore psychicznie i fizycznie patrzy przez pryzmat wiary. Dostrzega w nich Chrystusa i przekonuje ich, że swoje cierpienie mogą ofiarować Jezusowi, a także prosić Go, by złączył je ze swoją męką na krzyżu i przemienił je tak, by stało się mocą Kościoła. A że Jacek to Boży szaleniec, który pomysłów na ewangelizację ma pod dostatkiem, to wymyślił też, by każdy mógł duchowo adoptować osoby niepełnosprawne intelektualnie. Wszak codzienna modlitwa za kogoś znanego z imienia i nazwiska sprawia, że staje się on dla nas ważny i bliski. Łatwiej jest wtedy zauważyć w nim godność dziecka Bożego i zrozumieć jego potrzeby – nawet jeśli ten ktoś nie mówi i jest przykuty do łóżka.

Jest w tym palec Boży

– Pomysł na przedsięwzięcie pod hasłem: „Sercem wspieram misje” pojawił się Bożym przypadkiem – nie ma wątpliwości J. Wróbel. Choć nie jest opiekunem ani terapeutą, tylko kierownikiem działu technicznego w DPS „Łanowa 43” dla osób niepełnosprawnych intelektualnie i fizycznie, to jego mieszkańcy w przedziwny sposób garną się do niego i cieszą się z jego obecności. Tak jak Marek – dorosły mężczyzna, który zawsze będzie dużym chłopcem. Gdy tylko widzi znajomą twarz, biegnie i z szerokim uśmiechem krzyczy: „Jackuuu!”. Jacka Wróbla dobrze znają też mieszkańcy sąsiednich DPS (na Łanowej jest ich cały kompleks) i chętnie z nim rozmawiają, nawet tak „od serca”.

Gdy kiedyś sprawdzał pod względem bezpieczeństwa pokoje we wszystkich domach, zagadywał spotkane w nich osoby, jak się czują. – Jedna z pań z domu seniora powiedziała krótko: „Beznadziejnie”. Okazało się, że jej dzieci wyjechały za granicę i nikt jej nie odwiedzał. Czuła się więc samotna, a na dodatek wszystko ją bolało. Zapytałem wtedy Pana Boga, co mogę zrobić, by jej pomóc. Odpowiedź przyszła natychmiast – wspomina.

Jacek zauważył, że pani lubi czytać książki, więc zaproponował, że pożyczy jej „Dzieje duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W ten sposób chciał pokazać jej świat widziany oczyma Tereski, w życiu której też było dużo samotności i cierpienia. Był też ważniejszy cel. Tereska chciała przyprowadzić do Jezusa jak najwięcej ludzi i pomóc im w zbawieniu. Tego celu brakowało w życiu starszej pani.

Jednocześnie pojawiło się natchnienie, żeby zorganizować w DPS spotkanie z misjonarzami, zatytułowane roboczo „Senior wspiera misje”. Psycholog pomysł poparł, dyrekcja się zgodziła, ale kropkę nad „i” postawiły... niebiosa. Najpierw zapadła decyzja, żeby nie ograniczać akcji tylko do seniorów, ale wciągnąć w nią wszystkich chętnych mieszkańców DPS-ów. Termin spotkania, nazwanego ostatecznie „Sercem wspieram misje”, został wybrany bez głębszego namysłu – 3 grudnia 2013 roku. – Dopiero tego dnia rano odkryłem, że to przecież wspomnienie św. Franciszka Ksawerego, patrona misji! Był więc w tym wszystkim palec Boży – zapewnia J. Wróbel.

Później, już po wizycie sercanina, który pracuje na Filipinach i w DPS opowiedział o swojej codzienności, wszystko stało się jasne. Misjonarz mówił bowiem, że bez modlitewnego wsparcia płynącego także od chorych misje nie miałyby szans. – To pokazało naszym podopiecznym, że są potrzebni, bo mimo swojego stanu zdrowia, mieszkania w DPS i wielu innych przeciwności losu, mają do wykonania ważne zadanie – zaznacza Janusz Rojek, koordynator ds. terapii w DPS, który z wspólnie z Jackiem chce zmieniać świat na Łanowej na lepsze.

Pod płaszczem Maryi

Kolejne potwierdzenie intuicji, by misje były omadlane przez podopiecznych DPS, Jacek i Janusz znaleźli w liście apostolskim św. Jana Pawła II „Salvifici doloris” (O chrześcijańskim sensie cierpienia) i w „Dzienniczku” św. s. Faustyny.

– Czytając, zrozumiałem, jak wysoko Jezus postawił Faustynie poprzeczkę, dlatego i ja chcę być katolikiem na maksimum, z wysoko postawioną poprzeczką – mówi J. Wróbel, od 10 lat nadzwyczajny szafarz Komunii św. w parafii w Sierczy. Dodaje, że skoro życie każdego z nas ma być darem dla innych, to i on chce nieustannie angażować się w przybliżanie mieszkańcom DPS Bożej rzeczywistości, m.in. poprzez wspólną, regularną modlitwę. Akcja „Sercem wspieram misje” odbywa się więc co kilka miesięcy, a pełnymi garściami czerpią z niej nawet ci, którzy na co dzień żyją zamknięci w swoim świecie i raczej niechętnie współpracują z terapeutami.

– Wytłumaczenie jest proste: spotkania z osobami konsekrowanymi prowadzi sam Pan Bóg i to On działa w tych, których na nie zaprasza – mówi J. Rojek. Początkowo spotkania organizowane były w kaplicy. Potem, gdy chętnych było coraz więcej, przeniosły się do auli. 

Najbardziej wzruszające są jednak „spotkania przyłóżkowe”, gdy misjonarze przychodzą do osób leżących lub niemogących opuszczać pokoju. – Nigdy nie zapomnę, jak pewna siostra uklękła przy osobie na wózku inwalidzkim, ucałowała jej ręce i poprosiła: „Pobłogosław mi”. Ta wzruszająca scena dobitnie pokazała, że modlitwa chorych naprawdę buduje Kościół, także ten na krańcach świata – przekonuje J. Wróbel.

Coroczne „Misyjne Majówki” odbywają się natomiast w plenerze (jeśli tylko pogoda na to pozwala), aby wszyscy wokoło widzieli, że Maryja jest obecna pośród mieszkańców DPS i szczelnie otula ich swoim płaszczem. – Od lat obserwuję po reakcjach i emocjach osób niepełnosprawnych, że Matka Boża prawdziwie daje się im poznać. Oni mają niezwykłą łaskę bliskości z Nią! Z pełną odpowiedzialnością mogę też powiedzieć, że spotkałem tu niejednego świętego – zapewnia J. Wróbel.

Podczas tegorocznej majówki na Łanowej gościł o. Jakub Rostworowski SJ, który od 26 lat pracuje w Zambii. List do mieszkańców DPS przysłał też ks. Marcin Wróbel z Papui-Nowej Gwinei. Obaj zgodnie prosili chorych, by zawsze pamiętali o nich w modlitwie. – Żeby jeszcze skuteczniej wypraszać potrzebne łaski dla misjonarzy, przez cały maj odmawiamy Litanię Loretańską oraz specjalną modlitwę do Matki Bożej. Wszyscy, którzy podpisali „deklarację majową”, proszą w niej Maryję, aby na misyjnych ścieżkach była blisko tych, którzy głoszą Dobrą Nowinę, by nigdy nie czuli się samotni i bezsilni, i aby zawsze świeciło dla nich słońce Bożej miłości – opowiada J. Wróbel, a pani Genowefa, która od początku przychodzi na misyjne spotkania, nie ma wątpliwości, że ich owoce są dwustronne. – Ta modlitwa zmienia mnie i nas wszystkich na lepsze – mówi.

Przyłącz się do DAONI

Jak przekonuje J. Wróbel, pracownicy domu pomocy społecznej powinni pamiętać szczególnie o jeszcze jednej rzeczy – że każdy człowiek ma w sobie cząstkę Boga. – Jeśli ją widzimy, to ta nasza praca uświęca się i staje się służbą. W efekcie nie ma mowy o wypaleniu. Wiem coś o tym, bo w zawodzie jestem od 24 lat – mówi. By ułatwić zadanie swoim koleżankom i kolegom z pracy, w 2011 r. Jacek wymyślił projekt DAONI, czyli Duchową Adopcję Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie, do której mogą przystąpić także osoby spoza DPS. Wystarczy, że chętni skontaktują się z nim (swm@onet.pl) i wybiorą konkretnego mieszkańca Łanowej, za którego każdego dnia będą odmawiać „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Raz w miesiącu kapelan DPS odprawia też dla adoptowanych i ich duchowych opiekunów Mszę św.

– Gdy modlę się za kogoś, patrzę na niego inaczej, głębiej, i wiem, że jego anioł modli się też za mnie – tłumaczy J. Wróbel, który duchowo adoptował już troje niepełnosprawnych osób, a w jego głowie ostatnio zakiełkował kolejny ewangelizacyjny pomysł – wieczory uwielbienia w DPS-owej kaplicy. Być może już niedługo uda się je zorganizować.

TAGI: