Pizzeria z Dobrą Nowiną

Paulina Smoroń

publikacja 17.04.2017 06:00

Półtora roku temu, kiedy Kraków pochłonięty był przygotowaniami do Światowych Dni Młodzieży, z dalekiej Brazylii przybyli również oni – Ada, Michele, Thamyres i Josè.

Misjonarze ze wspólnoty wykorzystują różne pomysły, by ewangelizacja była kreatywna. Paulina Smoroń Misjonarze ze wspólnoty wykorzystują różne pomysły, by ewangelizacja była kreatywna.

Są misjonarzami, a ich głównym zadaniem jest ewangelizacja młodych. Do Krakowa zaprosił ich kard. Stanisław Dziwisz, który wspólnotę Shalom poznał na Światowych Dniach Młodzieży właśnie w Brazylii. Obejrzał tam przygotowany przez nich spektakl „Lolek”. Zdziwiony, że ze swoimi działaniami nie dotarli jeszcze do Polski, napisał list, dzięki któremu wspólnota wysłała tu swoich misjonarzy.

Choć ŚDM Kraków 2016 już dawno za nami, Brazylijczycy tu zostali i robią wszystko, by jak najwięcej młodych usłyszało Dobrą Nowinę. Niedawno dołączył do nich również Felipe. Choć są jeszcze na początku swojej misji w Polsce, mają nadzieję, że z czasem wspólnota się powiększy.

Kłótnia z Panem Bogiem

Misję Shalom w Polsce koordynuje Michele Magalhães. To świecka celibatariuszka, która całe swoje życie postanowiła poświęcić ewangelizacji. Początkowo kłóciła się z Bogiem. Miała na siebie inny plan. Studiowała medycynę i marzyła o założeniu rodziny. – Kiedy zrozumiałam, że Jego drogą dla mnie jest Wspólnota Życia, płakałam, bo tego nie chciałam. On zmienił wszystko. Powiedział, że muszę podjąć ryzyko. Zrezygnowałam ze studiów i kiedy w końcu przestałam walczyć z Jego wolą, szybko odnalazłam szczęście, którego wcześniej szukałam – opowiada.

Razem z nią na misjach w Polsce jest także 25-letnia Ada Nunes. W przeciwieństwie do Michele swoje powołanie widzi w małżeństwie, a jej misje w Polsce są czasowe i kończą się we wrześniu przyszłego roku. Zanim tu przyjechała, była nauczycielką języka francuskiego. – Wspólnota Shalom jest moim powołaniem i miejscem, w którym codziennie mogę doświadczać działania Pana Boga. Kiedy Go nie znałam, moje życie było bez sensu. Dziś już wiem, że On chce dla mnie tego, co najlepsze. Pragnę głosić wszystkim, jak Bóg jest dobry – mówi.

Inteligentna ewangelizacja

Podobne pragnienia ma każdy z brazylijskich misjonarzy, a ich działania skierowane są zwłaszcza do ludzi młodych. – Nasza wspólnota zrodziła się z młodych i wśród młodych. Dlatego właśnie ich ewangelizujemy i zapraszamy, by razem z nami wyruszyli w drogę ku świętości – tłumaczy Michele. Za każdym razem, kiedy misjonarze idą ewangelizować, starają się być kreatywni, ponieważ – jak sami tłumaczą – ewangelizacja młodych musi być inteligentna. Z tą zasadą w głowie i Bożym miłosierdziem w sercu Michele pewnego dnia namówiła spotkanego przypadkiem chłopaka, by razem z nią poszedł na adorację na Starym Mieście.

– Widziałam, że jeździł na deskorolce. Zaczepiłam go i zapytałam, czy mi ją pożyczy. Trochę się zdziwił i powiedział, że jestem szalona. Dzięki temu zaczęliśmy rozmawiać – wspomina. Udało się. Czas spędzony w kościele poruszył chłopaka. Okazało się, że całe życie był katolikiem, ale kiedy wyjechał na studia, stracił kontakt z Bogiem. – Od tej pory widzę go zawsze, kiedy jestem na tej adoracji – mówi Michele.

Nie wystarczą otwarte kościoły

Jak przekonują goście z Brazylii, Polacy są otwarci na rozmowy, choć niektórzy twierdzą, że nasz kraj jest na tyle katolicki, że ewangelizować go nie trzeba. – Jeśli ktoś tak myśli, niech wybierze się ze mną, a zobaczy, ilu ludzi tutaj nie zna Boga. Owszem, jest wielu księży i mnóstwo ludzi w kościołach, ale równie dużo jest osób, które nie wierzą – twierdzi Michele. Przekonuje też, że nie wystarczy jedynie otworzyć kościoły dla ludzi. – Trzeba do nich wychodzić i ich szukać, bo są tacy, którzy nigdy tam nie wejdą, jeśli nie stworzy się im ku temu okazji. Duch Święty dla każdego ma inną drogę. Może działać w ciszy, ale też wie, kiedy zrobić coś za pomocą burzy – tłumaczy.

Misjonarze ewangelizują więc przez koncerty, sztuki teatralne, wychodzą na ulice, by rozmawiać. Swoje działania kończą dopiero wtedy, kiedy ewangelizowani sami zaczynają ewangelizować. Jedną ze swoich akcji zaplanowali na sylwestrową noc 2016 roku. Spotkali wtedy mężczyznę, który prosił o pieniądze. – Daliśmy mu kartkę z cytatem świętego, a on się rozpłakał i poprosił, żebyśmy się za niego dużo modlili, bo zrobił wiele złych rzeczy w swoim życiu – wspominają. – Wiemy, że w sercu każdy tęskni za Bogiem i Go potrzebuje. Czasami boimy się o tym mówić publicznie, ale musimy mieć odwagę, by iść do ludzi i rozmawiać.

Trzy drogi

Choć wszystkich członków wspólnoty Shalom łączy wspólna misja, realizują ją na różne sposoby. Jednym z nich jest całkowite oddanie się ewangelizacji, na co decydują się członkowie Wspólnoty Życia. Mogą to być zarówno duchowni, jak i świeccy – również ci, którzy zdecydowali się żyć w celibacie. Poświęcają się ewangelizacji do tego stopnia, że nie pracują zawodowo ani nie studiują. W każdej chwili są gotowi, by w imię ewangelizacji zostawić wszystko i jechać na misje nawet do najdalszych miejsc. Inną drogą jest wspólnota Przymierze. Również tu można wybrać drogę celibatu, kapłaństwa lub małżeństwa. Wiedzie się przy tym normalne życie, pracuje lub studiuje, wypełniając obowiązki związane z byciem we wspólnocie. Chętni mogą wyjechać za zgodą wspólnoty na czasowe misje. Składane są też przyrzeczenia (ale nie śluby) ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. Trzecią propozycją są grupy modlitewne.

– Od tego zaczyna się przygoda każdego z nas. Następnie krok po kroku zaczynamy żyć charyzmatem wspólnoty i rozpoczynamy nasze pierwsze posługi. Kiedy odkryjemy, że Bóg chce dla nas czegoś więcej, możemy wybrać między Wspólnotą Życia a wspólnotą Przymierze – wyjaśnia Michele.

Ewangelizacja w pizzerii

Wspólnota Shalom w tym roku będzie obchodziła swoje 35-lecie. Jej początki są jednak jeszcze wcześniejsze – to 9 lipca 1980 r. Właśnie wtedy, podczas pierwszej podróży apostolskiej Jana Pawła II do Brazylii, 18-letni Moysés Azevedo miał wręczyć papieżowi prezent w imieniu całej młodzieży z Fortalezy. Zdecydował oddać to, co miał najcenniejszego. – Swoje życie ofiarował dla ewangelizacji młodych i wszystkich tych, którzy są poza Kościołem. Od tego czasu głowił się, w jaki sposób ewangelizować, żeby dotrzeć do młodych – opowiada Michele. Dwa lata później postanowił otworzyć ewangelizacyjną... pizzerię. Zaangażowali się w to również jego znajomi. Nie przeszkodził im nawet brak pieniędzy i doświadczenia. Prowadził ich Bóg.

W efekcie 9 lipca 1982 r. otworzono pizzerię o nazwie „Shalom!”, co po polsku oznacza „Pokój wam!”. Było to nawiązanie do słów Jezusa z Ewangelii św. Jana, który po zmartwychwstaniu właśnie w ten sposób przywitał się ze swoimi uczniami. Ewangelizacja w tej niezwykłej restauracji zaczynała się już od podania menu, ponieważ nazwy dań były zaczerpnięte z Pisma Świętego. Ludzie niejednokrotnie dopytywali o ich znaczenie i właśnie wtedy młodzi mogli mówić o Panu Bogu. Każda taka rozmowa zaczynała się przy stole, a kończyła w kaplicy, która znajdowała się w drugim pomieszczeniu.

I choć restauracja działała całkiem nieźle, młodzi ewangelizatorzy wciąż czuli niedosyt. Wpadli więc na szalony pomysł, by na tydzień wyprowadzić się z domu i zamieszkać w pizzerii. Kiedy ten przepełniony modlitwą czas się skończył, poczuli, że nie chcą już wracać do domu. Zrozumieli, że Bóg chciał dla nich konsekrowanego życia. Później okazało się, że chciał tego nie tylko da nich.

Tak powstała wspólnota Shalom, która dziś obecna jest już niemal na całym świecie. Główny dom znajduje się w Fortalezie w Brazylii, skąd podejmowane są wszystkie decyzje dotyczące poszczególnych misji w innych krajach.

TAGI: