Nasz dom to drugie Betlejem

GN 52/2016 |

publikacja 19.01.2017 06:00

O dziejach i bogatej symbolice świąt Bożego Narodzenia mówi historyk literatury wczesnochrześcijańskiej ks. prof. Józef Naumowicz.

Ks. prof. Józef Naumowicz jest historykiem literatury wczesnochrześcijańskiej, patrologiem. Pracuje na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego. józef wolny /foto gość Ks. prof. Józef Naumowicz jest historykiem literatury wczesnochrześcijańskiej, patrologiem. Pracuje na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego.

Maciej Kalbarczyk: W książce „Narodziny Bożego Narodzenia” obala Ksiądz Profesor popularną tezę o pogańskim pochodzeniu tych świąt. Skąd wzięła się ta błędna teoria?

Ksiądz Józef Naumowicz:Pojawiła się przy okazji reformacji w XVI wieku, kiedy niektóre nurty protestantyzmu odrzuciły Boże Narodzenie, argumentując, że nie zostało ono nakazane w Biblii. Twierdzono, że jest to wymysł papistów, a Rzym wprowadził je tylko po to, żeby zastąpić pogańskie święta. Ruchy radykalnych protestantów były bardzo silne. Tam, gdzie udało im się dojść do władzy, wprowadzały zakaz obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Tak postąpili purytanie w Anglii czy prezbiterianie w Szkocji. W tym ostatnim kraju zakaz trwał aż trzy wieki. Dosięgnął także Ameryki Północnej, w której początkowo dominowali radykalni protestanci. Były nawet ustalone grzywny i inne kary za świętowanie narodzenia Jezusa 25 grudnia. Z biegiem czasu większość wyznań chrześcijańskich zmieniła zdanie, ale tezy o pogańskim pochodzeniu tych świąt są wciąż powtarzane, np. przez Świadków Jehowy i Adwentystów Dnia Siódmego.

Tak zwana hipoteza zastępstwa upowszechniła się także w Kościele katolickim. Dlaczego tak się stało?

Sama w sobie teoria ta nie byłaby groźna, gdyby była prawdziwa. Kościół przecież akceptuje i ceni sobie proces inkulturacji, chętnie wyrażając siebie w kulturze danego miejsca czy czasu. Nie byłoby też w tym nic złego, gdyby Boże Narodzenie powstało po to, by przy okazji zastąpić jakieś pogańskie święto. Fakty historyczne mówią jednak coś innego. Dlaczego te tezy się przyjęły? Brakowało rzetelnych badań. To dziwne, jak łatwo pewne fałszywe stwierdzenia wchodzą w obieg. Nie wiem, dlaczego wszyscy uwierzyli, że kiedyś istniały celtyckie święta zmarłych przypadające 30 października, a te tradycje rzekomo zachowały się w obchodach Halloween. Nie ma żadnych historycznych przekazów udowadniających to twierdzenie, to mit stworzony w XX wieku. Podobnie od XVI wieku powtarza się zupełnie nieprawdziwą tezę, że 25 grudnia istniały wielkie obchody narodzin Mitry oraz bogów egipskich. W żadnym starożytnym źródle nie znajdziemy takiej informacji. To kolejny mit, powtarzany także w naukowych opracowaniach.

Grotę Narodzenia Jezusa odwiedzano już w III w., ale przez kolejne 100 lat Kościół nadal nie obchodził Bożego Narodzenia. Dlaczego?

Pewne wydarzenia w Kościele są odpowiedzią na potrzebę czasu. Ruchy charyzmatyczne powstały stosunkowo niedawno, a pełnią przecież istotną funkcję. Podobnie ranga święta Bożego Miłosierdzia jest bardzo wysoka, a zostało ono ustanowione dopiero w 2000 r. W Kościele pierwotnym najpierw powstały święta związane ze Starym Testamentem. Została im nadana nowa treść. Mam tutaj na myśli Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego i niedzielę. Do powstania Bożego Narodzenia czas dojrzał wtedy, gdy na początku IV wieku, po tzw. edykcie mediolańskim, Kościół uzyskał wolność działania. Zaczęły wówczas powstawać pierwsze wielkie bazyliki. Jedna z nich została zbudowana w Betlejem, nad grotą narodzin Jezusa, do której już wcześniej przybywali pielgrzymi. Inauguracja bazyliki odbyła się prawdopodobnie w 328 roku. Brała w niej udział św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego. Obchody otwarcia świątyni stały się pierwszym oficjalnym świętem narodzenia Jezusa, nazywanym wtedy jeszcze Epifanią, czyli Objawieniem.

Wybrano wówczas datę 6 stycznia. Czym się kierowano?

Przede wszystkim jej wymową. Przypadała na początku roku – to najlepszy czas, by świętować narodzenie Jezusa. Brano także pod uwagę symbolikę liczby 6: szóstego dnia został stworzony pierwszy człowiek, który także szóstego dnia pierwszego miesiąca został odnowiony przez przyjście Zbawiciela. Chodziło więc nie o datę historyczną, ale symboliczną. Samo narodzenie Jezusa traktowano natomiast jako epifanię, czyli objawienie się Boga światu. Na Zachodzie wiązano je bardziej z objawieniem się Nowonarodzonego poganom, którzy w osobach magów przybyli ze Wschodu, by oddać Mu pokłon. W innych miejscach ważne okazało się objawienie związane z chrztem Jezusa w Jordanie, a kolejnym istotnym dla pierwszych chrześcijan wydarzeniem był cud w Kanie Galilejskiej, kiedy Jezus „objawił swoją chwałę”. Wszystkie wymienione objawienia wiązały się z obchodami 6 stycznia, chociaż akurat w Betlejem ich motywem przewodnim były same narodziny Jezusa.

Jak wtedy wyglądały uroczystości?

Zaczynały się wigilią, czyli czuwaniem przygotowującym do święta. W tym dniu po południu wierni wraz z biskupem, który przybywał na obchody z Jerozolimy, gromadzili się najpierw na tzw. Polu Pasterzy pod Betlejem. Tam czytano Ewangelię i śpiewano psalmy, następnie procesja udawała się do bazyliki. Schodzono na krótką modlitwę do Groty Narodzenia, a potem w świątyni odbywało się całonocne czuwanie. Wypełniały je czytania, hymny i psalmy. Przypominano zapowiedzi przyjścia Mesjasza i oczekiwanie na Niego, ale centralną częścią była Msza św. sprawowana jeszcze w nocy. Nad ranem biskup wraz z częścią wiernych procesyjnie przechodził około 10 km do katedry w Jerozolimie, gdzie była celebrowana kolejna Msza, już w dzień święta. Można więc powiedzieć, że Betlejem jest nie tylko ojczyzną święta narodzenia Jezusa, ale także Wigilii i Pasterki.

Dlaczego tradycja długiego czuwania w noc Bożego Narodzenia nie została zachowana?

W nocy przed świętami nadal celebrujemy Mszę św., która jest pamiątką narodzenia Jezusa. Po niej nie może już być czuwania, po prostu jest święto. Właśnie dlatego Rzym wprowadził zwyczaj trzech Mszy: jednej wieczorem w Wigilię, która miała jeszcze charakter adwentowego oczekiwania, drugiej w środku nocy i trzeciej rano, w dniu święta. Pasterka jest związana z najstarszą tradycją chrześcijańską. Zawsze miała taki sam charakter jak w Betlejem: jej rolą jest przypominanie, że pasterze czuwający w nocy na polach pod miastem zostali obudzeni przez niezwykłą światłość. Usłyszeli głos anioła i szybko udali się do miejsca, gdzie narodził się Jezus. Stąd wzięła się nazwa Pasterka.

Wiemy już, że Boże Narodzenie najpierw obchodzono 6 stycznia. Ta data została jednak wyparta przez 25 grudnia. Jak do tego doszło?

Nowa data bardziej współgrała z układem roku liturgicznego. Najstarsze święto, jakim była Wielkanoc, także przypadało w znaczącej porze roku: wiosna jest przejściem od zimowej martwoty do życia. Rzym uznał, że moment przesilenia zimowego, przypadający w kalendarzu na 25 grudnia, jest najlepszy, by świętować przyjście na świat Tego, który jest światłością. Biblia przedstawiała przecież narodziny Zbawiciela jako wzejście gwiazdy z Jakuba, pojawienie się słońca sprawiedliwości, przyjście światłości, która rozświetli ciemności nocy. Wykorzystano także fragment Ewangelii mówiący o tym, że między poczęciem oraz narodzinami Jana Chrzciciela i Jezusa jest ok. sześciu miesięcy różnicy. Biorąc pod uwagę naturalny układ roku, dopasowano do niego kalendarz liturgiczny: we wrześniu wspominamy poczęcie Jana Chrzciciela, a w marcu poczęcie Jezusa. Z kolei 24 czerwca, w przesilenie letnie, obchodzimy narodziny Jana Chrzciciela, a 25 grudnia, w przesilenie zimowe, narodziny Chrystusa. Święty Augustyn przypominał w swoich kazaniach ważne w tym kontekście słowa Jana Chrzciciela: „Ja mam się umniejszać, On ma wzrastać”. I rzeczywiście, od wspomnienia narodzin Jana Chrzciciela dzień się zmniejsza, a od narodzin Chrystusa wzrasta.

Niektórzy twierdzą, że odwoływanie się przez ojców Kościoła do astrologii było zainspirowane popularnymi w Rzymie kultami solarnymi.

Przy okazji powtarza się także wymyśloną historyjkę, że już w III w. cesarz Aurelian wprowadził w Rzymie 25 grudnia święto Narodzin Niezwyciężonego Słońca. Tymczasem nie ma żadnych dowodów historycznych potwierdzających, że to pogańskie święto istniało już przed IV wiekiem, a więc zanim pojawiło się Boże Narodzenie. Nawet gdybyśmy założyli, że obchodzono je już wtedy, nigdy nie było ono ani specjalnie ważne, ani tak popularne, by musiało zostać zastąpione przez Boże Narodzenie. Kościół rzymski miał swoje, czysto chrześcijańskie racje, by przyjąć datę 25 grudnia na świętowanie narodzin Zbawiciela.

Czy w jakimś miejscu na świecie nadal świętuje się narodziny Jezusa 6 stycznia?

Obecnie jedynie w Armenii. Tego dnia obchodzi się narodziny i chrzest Jezusa. Nie ma tam osobnego święta Bożego Narodzenia. Ale uwaga: nie należy mylić tej starej, ormiańskiej tradycji z praktyką Kościołów prawosławnych. Nie przyjęły one kalendarza gregoriańskiego, który w 1582 r. wprowadził papież Grzegorz XIII. Nadal posługują się starym kalendarzem rzymskim, nazywanym juliańskim, od imienia Juliusza Cezara. Między tymi kalendarzami jest obecnie 13 dni różnicy. Gdy my mamy 6 stycznia, w kalendarzu juliańskim jest 24 grudnia, czyli Wigilia. Kalendarz nie jest jednak istotny: ważne, że mamy takie same święta i podobną Wigilię.

W niektórych państwach zwyczaj rodzinnej wieczerzy wigilijnej zupełnie zanikł.

To prawda. Pamiętam moje Boże Narodzenie we Francji: 24 grudnia to był zwykły dzień. Nie ma tam wigilii, specjalnej wieczerzy, opłatka. Święto zaczyna się od Pasterki, sprawowanej o północy, ale trwa tylko jeden dzień. Jest krótkie, szybko mija, nie pozostawia po sobie tak mocnego wrażenia. To oczywiste, że potrzebujemy czasu, by prawdziwie przeżyć święta. Na szczęście w Polsce mamy dwa dni świąt Bożego Narodzenia, a w niektórych krajach nawet trzy. To nadaje rangę tym wyjątkowych obchodom, pozwala na prawdziwe świętowanie. Jest jeden warunek: właściwie przeżyć ten czas.

Jakie tradycje są Księdza zdaniem najważniejsze przy okazji obchodzenia świąt Bożego Narodzenia?

Poszczególne zwyczaje pojawiały się stopniowo, w wielu krajach różnią się od siebie. Italia jest ojczyzną żłóbka i szopki, które dziś należą do tradycji powszechnej. Z kolei w krajach niemieckich została wprowadzona choinka, która z czasem przyjęła się niemal na całym świecie. Wiele państw zna piękne pieśni bożonarodzeniowe, zwane u nas kolędami. Specjalnością Polski i innych krajów słowiańskich jest wieczerza wigilijna: mamy naprawdę wspaniałą tradycję dzielenia się opłatkiem. Warto także wspomnieć o dawnym zwyczaju kładzenia siana na stół. Dziś to tylko symboliczna ilość, na której leży opłatek, a kiedyś była nim wyściełana nawet cała izba. Wszystko po to, by pokój, w którym spożywano wieczerzę, przypominał warunki, w jakich narodził się Jezus. Nasz dom rzeczywiście powinien stać się drugim Betlejem, gdzie rodzi się Chrystus. Zgadzał się z tym św. Franciszek, który w 1226 r. w Greccio urządził pierwszy żłóbek. To były czasy, kiedy nie można było pielgrzymować do Ziemi Świętej opanowanej przez muzułmanów.Opłatek wigilijny, żłóbek, a przede wszystkim Msza św. mają nas dzisiaj prowadzić właśnie do Betlejem. W świętach nie chodzi tylko o wspominanie narodzin Chrystusa, On powinien być obecny w nas samych. Dlatego wciąż warto przypominać słowa Mickiewicza: „Wierzysz, że Bóg zrodził się w betlejemskim żłobie? Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.

Zagrożeniem dla Bożego Narodzenia wydaje się postępująca komercjalizacja: brakuje treści, zostaje sama oprawa. Czy można jakoś powstrzymać ten proces?

Oprawa także jest bardzo cenna, potrzebujemy tradycji. Syn Boży przyjął przecież ludzką naturę i zamieszkał wśród nas: „Myśmy Go słyszeli, widzieli i dotykali” – pisał św. Jan. Nasza wiara potrzebuje dotyku, obrazu i obrzędu. To nie przypadek, że Boże Narodzenie zostało tak bardzo ubogacone różnymi zwyczajami. W biblijnym opisie narodzenia Jezusa wspomniano o takich motywach jak żłób i gwiazda, które łatwo mogły znaleźć rozwinięcie w późniejszej tradycji. Chrześcijaństwo jest religią wcielenia i dlatego nic, co ludzkie, z wyjątkiem grzechu, nie musi stanowić przeszkody w jego wyznawaniu, a wręcz może być pomocne w drodze do Boga. Nawet cała komercja towarzysząca tym obchodom nie musi nam przeszkadzać, jeśli właściwie ją potraktujemy i mądrze wykorzystamy. Nie zapominajmy o tym, że w obchodach Bożego Narodzenia najważniejsze jest narodzenie pokoju, miłości, dobra i przede wszystkim Chrystusa w nas samych. 

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.